-
Kasiu, nigdy jeszcze na grillu nie robiłam ryby więc nie wiem czy z nią nie jest jakoś inaczej. Jeśli jednak robię mięso to je lekko natłuszczam no i w przeciwieństwie do zwykłego grilla węglowego, poruszam dość często samym mięsem. A może po prostu temperatura grilla była za duża?
Po pracy zgodnie z planem pojechałam obgadać dodatkową robotę. Już wiem co i jak i jestem lekko przerażona. W (przyszłą) sobotę od 21 do mniej więcej północy, w niedzielę od 9 do 21.
A po powrocie czekała na mnie pyszna zupka pomidorowa. Jako że kalorii miałam jeszcze w brud, zjadłam pół oscypka, pół pomarańczy i półtora sucharka z niskokaloryczną margaryną. Kalorii wyszło mi 1033 więc i tak niezbyt wiele ale na dziś starczy. Tylko nadal czerwonej herbaty do domu sobie nie kupiłam.
No i najważniejsze. Mąż dziś postawił mi komputer. Procesor słaby, pamięci niewiele ale działa! Wracam więc na forum pełną parą choć postaram się jednak wieczorne siedzenie ograniczać bo sporo rzeczy do zrobienia.
-
Jeszcze tylko dodam, że to był pierwszy od dłuższego czasu absolutnie bezsłodyczowy dzień. Dietetycznie bardzo dobry. Pierwszy z nadchodzących tak udanych dni. Bo będzie ich więcej. Już wskkoczyłam na właściwy tor i postaram się go jak najdłużej nie opuścić :)
-
Zosiu,
ja też wczoraj pierwszy raz od bardzo dawna nie zjadłam nic słodkiego. I to bez oszukiwania. Żadnych orzechów w karmelu (bo to przecież nie ciastko), 3 serków Bakusia (bo to nie czekolada), itd. I wcale nie jest mi z tym żle. i tak ma juz zostać. Wiem, ze będa kryzysy z "chodzeniem po ścianach" i obgryzaniem paznokci, ale nie dam się. Chce to w końcu skończyć i skończę.
-
Emilko, brzmi świetnie. Ja będę miała (jak zwykle) dokładnie tak samo, z ciągotkami i innymi takimi. Ale damy radę prawda? Ja dziś na śniadanie zjadłam odrobinę więcej cheeriosów, ze sobą mam danio kokosowe, kupię pewnie jakiś inny jogurt na podwieczorek, w pracy zjem większy niż zwykle lunch. Bo jak już stąd wyjdę to popędzę na angielski, a do domu dotrę koło 20 i tylko pomidorowej zjem troszkę i koniec jedzenia.
Ze względu na przyjazd szefa powinnam się dziś była ubrać elegancko i formalnie. Niestety, wszystkie tego typu ciuchy, a nie miałam ich wiele, są za duże. Tak więc jest spódnica do kolan, bluzeczka i nowy kopertowy sweterek. Mało formalnie ale przynajmniej ładnie, mam nadzieję, że wybaczy ;-) No i czuję się całkiem nieźle jeśli chodzi o mój wygląd. O.
-
Zosiu
podoba mi się Twoje podejście, nastawienie,dieta i w ogóle :D dzieki za życzenia i kciuki - przydają się, bo obiecałam dzisiaj chłopaków placki z młodych ziemniaków :roll: a mam ochotę straszną :twisted: kefirowy dzień narzucił, się sam, bo kefir zaatakował mnie wczoraj w sklepie promocją :D z drugiej strony się łamię, bo w niedzielę komunia, w sobotę grill z drugą siostrą, która przyjeżdża z Berlina - od poniedziałku akcja Asi - więc nie mam szansy na placki do lipca :evil:a obawiam się,ze na jednym malutkim to by sie nie skończyło :evil:
Miłego dzionka
***
Grażyna
-
Po wypiciu kawy ból głowy nieco zelżał. Na szczęście bo myślałam, że umrę jeszcze przed chwilą. Zjadam więc teraz już nieco spokojniejsza drugie śniadanie - danio kokosowe, dobijając tym samym do 400 kcal. Czyli tak jak powinno być. I muszę zaraz iść po następną butelkę wody.
Grażynko, tyle czasu obchodziłaś się bez placków, teraz też dasz radę. Pomyśl sobie ile one mają w sobie tłuszczu, poza tym smażone. To już lepiej zjeść zwykłego młodego ziemniaczka ugotowanego, nawet z masełkiem. I koperkiem. To dopiero pychota! :) Dasz radę, jestem o tym przekonana. No i cieszę się, że ci się podoba moje podejście. Mi również :) Kilka dni to zajęło ale wskoczyłam we właściwe miejsce z nastawieniem i jakoś od razu mi lepiej :) Zajadam sobie danio, powoli, małą łyżeczką, czuję jakie jest pyszne i słodziutkie. O. Tylko jakoś ostatnio owoców niewiele jem. I warzyw świeżych. Ale to nadrobię, po prostu ostatnimi dniami nie było kiedy. I co, bo w domu jakoś bidnie :)
-
Zosiu,
pewnie, ze damy radę. Tym razem nie moze być inaczej.
W sumie to nie mamy wyjścia. Nie wiem, czy po raz kolejny znajdę siłę na odchudzanie jeśli ty razem sie nie uda. Za każdym razem jest coraz gorzej z motywacją i zacięciem.
pozdraiwam i smacznego lunchu
-
Zosiu cieszę się, że już wróciłaś na dietkowe szlaki............Mnie jeszcze trochę ciągnie do słodkiego, ale od poniedziałku pełna mobilizacja...............Rozmyślam na tym moim dietkowaniem, zbieram siły i buduję motywację.....................Wiem , że jak uda mi się wytrwać w akcji 47 dni, to mogę nawet liczyć na spadek 3,4 kilogramów..........A to by mnie na początek lata bardzo zadowalało................ Powitać lipiec z piękną 5 z przodu..................
Pomyśl czy i Tobie uda się zmobilizować do codziennych ćwiczeń.
Pozdrawiam
-
Jestem po ekspresowym lunchu. W biurze pełna mobilizacja przed przyjazdem bosów i nie było czasu żeby na spokojnie usiąść. I teraz czekam. Zjadłam sałatę z tuńczykiem, a jako, że kalorii by wyszło za mało to do tego big fruita. Zaczyna się sezon ciepły, lody od czasu do czasu wliczone w limit dopuszczam, byleby te 'chude'. Na koncie mam 700 kcal czyli tak jak planowałam. Przed wyjściem będzie danio za 200, a w domu pomidorowa za 150 czyli znów poniżej 1200, który niby sobie ustaliłam. Jeśli będę przed 20 to może jeszcze jakiegoś owoca zjem po prostu.
Głowa cały czas mnie boli i utrudnia funkcjonowanie. Chciałam napisać, że przez to piję mniej ale właśnie sobie uświadomiłam, że wypiłam już półtora litra wody więc jest ok.
Emilko, św. słowa ;-) Mam (jak zwykle) dokładnie tak samo. Ale w tym roku rozprawię się do końca z nadprogramowymi kilogramami. Wiosna się rozchulała na dobre więc to dobry moment. Ja co roku chudnę do coraz niższego poziomu i w tym roku latem chcę ważyć 58 kg albo coś w tym stylu. W każdym razie 5 z przodu ma się zainstalować na stałe!
Asiu, nad uczestnictwem w akcji myślę. Więcej nie obiecuję ;-)
-
Mam jeszcze pytanie. Czemu z Milaskiem chcecie jechać z Warszawy do Krakowa przez Żywiec ? To bedzie bardzo okrężna droga, no chyba , że źle zrozumiałam , co napisałaś u Najmaluszka.