-
Jestem już po lunchu: sałata z tuńczykiem. Póki co nie jest źle, nie ciagnie mnie specjalnie do niczego.
Kupiłam u nas w restauracji na próbę dwa smaki batoników corny light, mają po 88 kcal w sztuce! Czyli mniej niż przeciętny odchudzony jogurt. I zastanawiam się czy mam prawo ich spróbować w ramach limitu (bez cukru więc jak sądzę składają się głównie z płatków i orzechów) czy uznać, że to jednak słodycz i nie jeść póki co? Jak sądzicie?
Po lunchu był krótki spacer i już w miarę nadrobiłam toważysko tygodniową nieobecność w pracy. :)
Emilko, twarada jesteś z tym wykluczeniem cukru! Ja póki co zostawiam tak jak jest z ograniczeniem pieczywa. Ostatnio odkryłam jogurt danio naturalny z ziarnami zbórz - pycha! I chyba bez cukru. No i czasami robię sobie jogurt z cukrem i kakao :) Ale może pomyślę od kupieniem słodzika sypkiego i choć częściowo zastąpie nim cukier.
Kasiu, ale masz fantastycznie z tym urlopem!
Masz rację, ten tydzień obserwowałam siebie i zastanawiałam się momentami czemu jem bez kontroli, po co wpycham w siebie kolejne ciastko, skoro już boli mnie brzuch?? Głupota kompletna. Tak więc wracam i chcę by szło mi jak rok temu. Kiedy chudłam, kiedy się pilnowałam i kiedy byłam zadowolona z siebie ! Gratuluję wagi!!
Maluszku, czy jest jakaś szansa, że wyślesz mi zdjęcia z podróży? Bo jeśli dobrze rozumiem to kilku osobom już wysłałaś?
Zrobiłam dokładnie tak jak mówisz, nie patrzę wstecz tylko od dziś dzielnie walczę :)
Asiu, pisałaś u mnie dokładnie w tym samym czasie, co ja u ciebie :) Jestem już w pionie i nie dam się wybić. Żadne kawki, spotkania z przyjaciółmi czy wizyty rodzinne tego nie zepsują!!
Liczę, że jutro rano waga pokaże mi 67,5 albo i mniej :)
-
Zosiu
cieszę się,że już jesteś - już się martwiłam :cry:
Buziaczki
***
Grażyna
-
Zosiu,
jeśli pytasz, to ja bym odradzała te Corny. Niby to nie słodycz, ale zawsze batonik. Nie warto psuć siebi i wystawiać na aż takie próby własnej silnej woli. Później to idzie małymi kroczkami, ale lawinowo. Poza tym zdecydowałaś, że będą lody. Ti niech będą lody. W tym tygodniu, a w następnym Corny. Albo odłuż je sobie jako nagrodę za zrzucone pół kilograma, kilogran, albo coś w tym stylu.
Słodzik sypki polecam. szczególnie taki, który nadaje się do gotowania, pieczenia. Można sobie wtedy i galaretkę zrobić i kisiel. I o niebo wygodniejszy jest niż w tabletkach.
Zosiu, wiesz, że mam tak samo z tymi cistkami jak Ty. Zreszto nie tylko z ciastkami. Brzuch pęka, a ja pcham dalej. Jakby kolejne cistko miało samkować lepiej niź poprzednie. Jest za to całkiem odwrotnie. KOlejne smakuje mniej, ew tak samo. Tylko strasznie ciężko sobie to wytłumaczyć.
miłęgo popołudnia, spotkania i bądz twarda,
za co trzymam kciuki
i czekam na jakiegoś maila
:roll:
-
Emilko, może ty jesteś moja nieujawnioną bliźniaczką drugojajową ? :)
Z batonikiem zrobię jak radzisz. Znaczy jeśli wytrzymam tydzień to zjem lody, jeśli dwa to zjem corny. Sprawdziłam, że drugi smak - wiśniowy, ma kalorii 82 w całości. Tak więc zostawię go w szafce w pracy. I uzbroję w cierpliowść. Bo bardzo lubię próbować nowych rzeczy tego typu.
A co do słodzika, to możesz mi poradzić jakąś konkretną firmę? Póki co, dziś, wezmę sobie ze dwie saszetki słodzika do kawy, ze sobą, do domu ;)
Kalorii zjedzonych 532, a za moment pójdę zjeść grapefruita. W domu czekać będzie makaron z sosem pomidorowo - cukiniowym ;)
Grażynko, gorszy okres. I strasznie wstyd mi było się do tego przyznać. Ale od 9,5 godziny jestem na nogach i na diecie i tak już zostanie ;)
-
Zosiu, może :roll:.
Zrób właśnie dokładnie tak jak piszesz. To musi zadziałać.
Ja mogę tym momencie jeść galaretki ze słodzikiem, bitą smietanę light, wszelkie orzechy. Ale postanowiłam, że tylko jedno będę jadła danego dnia. Nie ma co się za bardzo rozpieszczać. Bo wtedy o łamanie diety łatwiej. Krok po koczku... a jak się to kończy to my już najlepiej wiemy.:?
Słodzik jak na razie jeden wypróbowałam i moge polecić. A mam taki:
http://www.e-foto.pl/users/k20060111...d_DSCF4349.JPG
http://www.e-foto.pl/users/k20060111...d_DSCF4350.JPG
Zosiu, kurcze tym razem musi nam się udać.
-
Emilko, dokładnie tak jak mówisz. Musi! Tak naprawdę wiele nam do celu nie zostało.
Ja chciałabym zrzucić od dziś jakieś 10 kg. Pierwsze 3 pójdą w ciągu tygodnia czy dwóch bo to ostatnio nadrobione. Czyli tak na prawdę 7. Do zrobienia teoretycznie w dwa miesiące czyli jeśli by się udało to jest szansa, że do końca wrzesnia osiągnę wymarzoną wagę. A co z tego wyjdzie zależy głównie ode mnie.
No i trochę od tego co zrobi mój organizm, który odchudzam od lat czterech czy pięciu non stop. Słodzik sobie zapamietam i jak na niego trafię, to kupię. A jak robisz tę bitą śmietanę light? I galaretkę? Ja ostatnio znalazłam z oetkera bodajże taka bez cukru ale może jest coś jeszcze?
Uwielbiam grapefruity ale jedzenie ich to masakra. Już nawet arbuzy je się lepiej ;)
Na koncie mam 607 kcal czyli idealnie jeśli nie odrobinę za mało.
-
Zosiu,
galaretkę kupuję właśnie tą bez cukru, dodaję słodziku- mniej niż zalecają. Korzyść podwójna, bo Paweł mi takiej półsłodkiej nie wyjada, a mnie taka półsłodka troche odzwyczaja od cukru.
Bitą smietanę kupuje oetkera: tylko light do której dodaje się wodę, a nie mleko. jest przepyszna, ale raczej ma cukier (czyli w tej chwili odpada), no i objętościowo jest jej dużo mimo, ze leciutka (więc odpada po raz drugi).
Rzeczywiście niewiele nam zostało. Ale zostało najtrudniejsze. Mi połówka, a Tobie końcówka. Nie będzie łatwo, bo Ty parę lat na diecie, a ja na "niby" diecie, bo chudnę, potem się objadam i tyję, a w konsekwencji waga stoi w miejscu (ostatnio), albo rośnie :?
Ale nie jest to niemożliwe. Damy radę, trochę uporu, konsekwencji, parę sztuczek i jakoś to będzie. :D
Zawsze przecież jest coś za coś.
My teraz mamy wybór, albo chwila przyjemności tu i teraz, albo sczupła sylwetka za jakiś czas.
A zmieniając temat: kiedy kończysz pracę?
-
Zosiu mam nadzieję, że wieczór spędziłąs miło i się nie dałaś żadnym pokusom.
Miłej nocy i do jutra.
-
Ja do pieczenia używałam takiego słodzika w płynie, ale nie pamiętam nazwy.
Kupowałam go w Geancie.
I też kupuję tę galaretkę bez cukru Oetkera i dosładzam ją słodzikiem :D
Zosiu, Emilko, widzę, że jesteście bardzo bojowo nastawione i bardzo dobrze!
Uda się, uda się :!: :!:
Przede mną kolejna próba w sobotę, bo jedziemy do mojej babci na imieninki a u niej są zawsze takie rozkosze podniebienia, że już się boję :wink:
Ale ja mam tak, że jak pojem, to potem waga szybciej spada.
Taki ze mnie dziwoląg :lol:
Dobrej nocki życzę :P i poranka tak zmotywowanego do pięknego dietkowania, jak ten wieczór :D
-
Właśnie wróciliśmy! Zastanawiam się czy dam radę poćwiczyć i logika (trochę późno) walczy z chęcią walki (choćby i 2 nad ranem była, miałam dziś poćwiczyć!). Za chwilę więc zdecyduję.
Po pracy wróciłam do domu, w którym czekała już obiado-kolacja przygotowana przez męża wg. moich zaleceń. Wyobraźcie sobie, że on wiedząc iż wszystko ważę i liczę poważył składniki żebym mogła dokładnie wpisać! No i okazało się, że było tego mniej niż ja, na oko oceniłam. Tak więc jedzenie skończyłam koło 18:30 na poziomie 950 kcal, a potem jeszcze wypiłam kawę latte. Czyli dużo mleka. Nie wiem jakie ono było więc założyłam, że 3,2% czyli kawa miała jakieś 100 kcal. Tak więc do mojego limitu daleko ale już za późno było na jedzenie czegokolwiek inneg. Jestem z dzisiejszego dnia zadowolona!
No i mężczyzna mojej siostry. Wielki chłop! Ekwadorczyk (nie portorykańczyk), który powoduje, że moja siostra płynie nad ziemią i ciągle się uśmiecha. Aż miło patrzeć!
A mój tata właśnie wylatuje. Do Izraela. Już od kilku lat nie bałam się o jego bezpieczeństwo.
Emilko, jak kupię słodzik to spróbuję galaretki. A ta bita śmietana to taki fix w proszku? Czy ona jest smaczna, znaczy się warto w ogóle się w to bawić? Bo mi te z proszku jakoś nigdy nie smakowały.
Ja też przez ostatnie pół roku to chudnę to tyję i tak w kółko. Dlatego postanowiłam wziąć się za siebie porządnie. Bo co mi z takiej szarpaniny? Stersuję się, katuję, a efekty żadne. To już wolę raz, a dobrze, pezez dwa trzy miesiące się pomęczyć. A potem będę się zastanawiała jak to utrzymać. Mam nadzieję ;)
Emilko, maila postaram się napisać jutro z pracy, ok?
Z pracy wychodzę o 17:30 poza piątkami kiedy kończę o 17. Chyba, że przychodzę na rano, wtedy kończę o 16. ;)
A pokusom się nie dałam.
Kasiu, widziałam taki słodzik w płynie ale ja chyba nieczęsto będę piekła cokolwiek. Kupię jednak sypany. A na kawie w końcu wylądowaliśmy w ogródku restauracji, a nie typowej kawiarni więc słodzika do wzięcia nie było ;)
A motywację czuję nadal ;)
Dziewczynki, spojrzałam na zegarek, ziewnęłam i stwierdziłam, że jeszcze tylko wstawię pranie i idę się myć i do łóżka. Mąż powiedział, że jeśli jutro poćwiczę, a dziś nie będę się snuć po domu do późna i siedzieć przed kompem to popiera nie ćwiczenie dziś. Czuję się więc rozgrzeszona. Aha, corny leżą w szafce.