-
Zosiu, ja o "Piratach" już u siebie wyraziłam opinię, ciekawa jestem Twojej :D
Ligockiej czytałam wszystko, co się w Polsce ukazało a Ty co w tej chwili Ligockiej czytasz?
Co do słodzika, to ja go używam od lat i ciągle są podzielone opinie na jego temat: jedni twierdzą, że szkodzi, inni że nie.
Słodzę nim kawę, bo gorzkiej w życiu się nie napiję, próbowałam, ale nie daję rady :wink:
Sypkiego słodzika używam właśnie do białego sera, bo ja w przeciwieństwie do Emilko, to wolę ser biały na słodko.
Czasami uświadamiam sobie, że można by go właśnie zjeść na słono :lol:
Gratuluję wygranej walki z owocową babeczką :D
-
Hej Zosiu :)
zyczę Ci miłego czwartku :D gratuluję niezjedzenia babeczki (oj ja wczoraj sobie pozwoliłam... choć miały być tylko lody........ ale ptasie mleczko mnie powaliło na łopatki)..
przykro mi ze w pracy nie układa Ci się jak byś chciała.. atmosfera w pracy zalezy od kazdego współpracownika, ale tak to wychodzi, ze wszędzie ktoś znajdzie się taki, ze ją zepsuje... u mnie tez pracuje kolezanka z wielkimi fochami......... az czasem zal jej słuchac i współczuję jej męzowi jak on z nią wytrzymuje :wink:
Zosiu pozdrawiam Cię gorąco :) buziaczki
-
No i nastał czwartek. Ostatni dzień mojego tygodnia pracy tym razem, gdyż dziś koło 19 wsiadamy z mężem w pociąg i jedziemy na południe. Oczywiście nie wiem jak to zrobimy bo jestem nie spakowana ale co tam ;) Spakowałam jak na razie kosmetyczkę. Reszta mniej ważna, nie? :)
Wczorajszy dzień minął bardzo fajnie, nie byłam głodna. O dziwo bo zjadłam o 14, a potem o 19 pół opakowania borówek w kinie i nic więcej. Waga to doceniła i poleciała na łeb na szyję aż miło patrzeć :) Może ja powinnam tak już jeść na codzień? Do 14 prawie tysiak, potem nic, na kolację owoce? :> Żartuję oczywiście.
Emilko, dzięki za pochwałę. Przeczytałam co napisałaś o tym, że nie raz sobie radziłam i uświadomiłam sobie, że to przecież prawda. Mogę zrobić tak by wrócić chudsza albo choć z taką samą wagą. MOGĘ. Jeśli będę chciała. Tak więc zapakuję sobie płatki na śniadania i owsiankę. Ciast spróbuję ale po ćwiartce kawałka na jeden raz. I wtedy, nawet jeśli sięgnę po nie kilka razy to w sumie będzie jeden kawałek dziennie czy coś. Taki mam plan.
Kolację w piątek my będziemy robić więc będzie ok, a potem jakoś sobie poradzę. O! Waga powoli zaczęła się zbliżać znów do tego granicznego 64,4 (jeszcze kilogram) więc po co miałabym to stracić? Mam nadzieję, że będę o tych słowach pamiętała :)
Słodzik póki co smakuje dziwnie ale z mlecznymi produktami jest ok. Kawy jeszcze nim nie słodziłam ani nic innego ale zacznę. I zobaczę :)
Kasiu, zaraz polecę przeczytać co napisałaś o Piratach bo jeszcze nie miałam okazji. Jeśli o mnie chodzi to bawiłam się przednio. Choć rzeczywiście mogliby uprzedzać, że 2 i 3 część to jeden film w połowie podzielony bo niezamknięcie się wątków jest ewidentne. Efekty specjalne piękne, kilka sekwencji rewelacyjnych (koło młyńskie!), Depp jak zwykle uroczo pijany i nawet Keira mi się podobała!
Ligocką czytałam najnowszą czyli felietony. O ile wiem to po polsku wyszło wszystko co napisała i aż się dziwię, że wcześniej jej nie czytałam. Na koniec kolejki książek do przeczytania idzie Dziewczynka w Czerwonym Płaszczyku.
Na informację, że kupuję słodzik mój mąż stwierdził - ale to nie zdrowe! No cóż, na coś trzeba umrzeć :> Ja kawę czarną i niesłodką piję czasami, jeśli jest naprawdę dobra :)
Anikasku, dzięki! Jak na razie nie trafiłam jeszcze do firmy, w której wśród osób 'rządzących' nie było jakiejś osoby niezrównoważonej i nienadającej się do swojej pracy. Ze współpracownikami lepiej daję sobie radę :)
Uciekam poczytać co u was, korzystając z tego, że póki co jestem u siebie i mam dostęp do kompa ;)
-
Zjadłam sobie deugie śniadanie. Obfite bardzo ale staram się przerzucić ciężar jedzenia na wcześniejsze godziny więc zgodnie z planem. Na koncie mam już 430 kcal w tym śniadanie jak zwykle, jogurt z musli i banan. A na obiad zjem sobie chyba jakąś sałatkę. W domu będzą szybkie ravioli koło 18, a potem najwyżej jakieś owoce. I woda w sużych ilościach.
Z pracy powinno mi się udać wyjść o 15, kupię bilety, wyciągnę pieniądze, nakarmię zaprzyjaźnione koty i pójdę do banku. Pora im powiedzieć, że za mąż wyszłam. :)
A potem szybko do domu, spakować się, zjeść i fru - na dworzec :)
-
No to urlop?
A macie jakieś konkretne miejsca gdzie zamierzacie pojechać? Czy gdzie was pociąg powiezie ;-)
Buźka.
-
Zosieńko korzystaj z wolnych dni i baw się dobrze................Tylko nie bierz ze mnie przykładu ( dogadzanie sobie na wyjeździe ) , bo inaczej będziesz musiała po powrocie walczyć tak jak ja ze sobą i nabytymi kilogramami ...................
Do zobaczenia w poniedziałek
-
Maluszku, mamy mamy ale odpocząć to raczej nie będzie okazji. Jedziemy do teściów do domu na wspólną wizytę z moimi rodzicami. Więc będziemy musieli kucharzyć, zajmować się i organizować czas. A wracamy z moim 8letnim szwagrem, którego zabieramy na jakieś 2 tygodnie na wakacje. Sama więc widzisz... :)
Na lunch zjadłam sałatę z mozarellą. Choć raczej powinnam to inaczej nazwać bo sałaty to tam może dwa liście były. Dużo więcej zaś ogórka i zielonej papryki. Mozarelli też z resztą nie wiele :) Smaczne jednak było więc uznaję, że ok.
Kalorii zjedzonych 688 czyli akurat. Jak dotrę do domu to jeszcze mała kolacja, a potem na drogę mam śliwki i borówki. I dużo wody :)
Asiu, mam mocne postanowienie by się nie dać, nie obiadać i w ogóle. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
-
Zosiu,
mam nadzieję, że wszystko już załatwiłaś i że uda Ci sie trochę odpocząć przed wyjazdem.
Baw sie dobrze, pilnuj diety a przede wszystki odpocznij sobie porządnie.
Możesz wszystko, pewnie, ze możesz. Może nie wszystko zalezy od Ciebie, ale to co zjadasz w 100% tylko od Ciebie. Wierzę, że nie dasz sie tak łątwo jedzeniu. I koniecznie pospaceruj trochę.
Cieszę się, że znalazłaś sposób na siebie. Mi właśnie też się tak jaoś wydaje, ze to jedzenie wieczorem nas tak urządza. Dużo Ci zostało do tych 64,4? Bo z niecierpliwością czekam na tickerka.
Mam nadzieję,że znajdziesz chwilę w czasie weekendu i zajrzysz tutaj. Bo ja nie jestem w najlepszej formie i jakoś mi pisanie nie idzie. Jak mi przejdzie to popisze więcej.
ściskam
:D
-
Zosiu, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko życzyć Ci miłej podróży i wspaniałych odwiedzin u rodzinki :D
-
Witajcie :)
Kasiu, dziękuję i postaram się by tak właśnie było.
Emilko, twoje słowa wzięłam sobie do serca. I póki co działają. Przed wyjazdem oczywiście nie było ani chwili wolnego. A brakuje mi (stan na wczoraj więc trzymaj kciuki by się utrzymał) dokładnie kilograma.
W pociągu wypiłam litr wody i zjadłam po troszek borówek i śliwek (pierwsze w tym roku!) koło 20. Jak dojechałam to byłam już głodna (pociąg spóźniony pół godziny! Czyli w sumie 6 godzin jazdy w tłoku!), wszyscy jedli ale ja się nie dałam. Tylko się napiłam.
Na śniadanie nie skusiłam się na świeże bułeczki tylko zgodnie z planem zjadłam płatki przywiezione z domu. Potem był big milk w trakcie zakupów - upał!, łyżeczka sosu tatrskiego, bo trzeba spróbować i plasterek rabarbaru w cukrze. Nigdy tak nie jadłam i jak mąż się dowiedział to nie miałam co protestować. :)
Na obiad będzie odrobina bigosu bez chleba, w przeciwieństwie do reszty. A na kolację będą warzywka z tzatzikami, ryby, któruch nie ruszę, makaron z sosem pomidorowym i sałata z pleśniakiem i orzechami. Oczywiście wszystkiego po odrobinie. A na deser będą ciasta i coś słyszałam o galaretce. Skuszę się ale zgodnie z zapowiedzią, na cząstkę porcji. I jeśli dobrze pójdzie to naprawdę zwieszczę się dziś w limicie! A jeśli tak, to reszta weekndu będzie już prostsza! :)
No i uciekam bo w końcu nie po to przyjechałam by przy kompie siedzieć. Ale w kuchni już pomogłam jak mogłam, zakupy (dużo łażenia i noszenia) zaliczam do ćwiczeń i generalnie jest dobrze :)