-
Wkra :D A co to by bylo za weselisko bez "weselenia sie" takiego wlasnie :wink: :wink: :wink:
Ja zawsze mowie, ze nie codzien sie ma urodziny a weseliska tym bardziej!!!!
A sukienka jak? Powalilas wszystkich???? :roll: ...no skoro mowisz, ze przetanczylas "do rana", to chyba sie opedzic nie moglas, co? :wink:
-
Zosiu, najważniejsze, że dobrze się bawiłaś!
I tak wytańczyłaś pewnie dużą część słodyczy :lol:
Pozdrawiam i życzę miłego dnia!!!
-
Uff, w końcu w domu i na siedząco :) Znów cały dzień biegałam z dokumentacją firmową. Nie żebym narzekała, pogoda ładna i w ogóle. Ale jednak przyzwyczaiłam się do sieci w ciągu dnia.
Na lunch była kasza gryczana i Big Trio na deser. A poza tym dwa jogurty i kiwi. Do tego kawa (niestety z tłustym mlekiem ale innego nie było). W sumie 810 kcal. Teraz popijam soczek, a za chwilkę wskoczę na orbitreka. Niestety, nic ciekawego oglądać nie będę ale mam nadzieję, że wytrzymam i tak. Potem prysznic, a na kolację będzie czakczuka :)
Kalorycznie więc wyjdzie koło tysiaka. I dobrze, po weselnym żarciu jeden dzień bardziej ograniczony się przyda.
Grażynko, powzięłam pewne postanowienia. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się ich dotrzymać :)
Tagotto, jednak wolałabym umieć się kontrolować. A kiedy stoi przede mną jedzenie - nie bardzo mi to wychodzi. Sukienka była wygodna, opędzać się nie musiałam gdyż tancerz ze mną żaden. Ale i tak to lubię więc dawałam sobię radę :)
Kasiu, taką właśnie mam nadzieję. Daaawno już nie tańczyłam i po raz kolejny doszłam do wniosku, że strasznie chciałabym się w końcu nauczyć bo same dobre chęci nie zawsze starczają :) A okazji do tańczenia mam baaardzo niewiele.
Dzień w sumie całkiem udany, szczególnie jak na poniedziałek. No i udało mi się trochę poczytać :) Tylko paznokieć złamałam zupełnie niepotrzebnie. A już miałam takie ładne i długie! No nic.
Idę się przebrać i poćwiczyć :)
-
Tagotto, właśnie spojrzałam na twój suwak. !!!! Gratuluję!! Zaraz mnie przegonisz! :)
-
Wkra 8) 8) 8) 8)
....powiedz mi kiedy :wink: :wink: :roll: :roll:
-
Bite 30 minut, bez przerwy, z równą prędkością między 24, a 27 km/h. 282 kcal spalone i mnóstwo potu wylane :) Dałam radę!
I jestem z siebie dumna.
Teraz idę wetrzeć w siebie balsamy, ubrać się i wypić hektolitr płynów :)
-
Zosiu, fajnie, że wracasz do orbitrekowania!
Juz właśnie miałam Cię zapytać, czy używasz sprzętu a tu proszę, niespodzianka!
Super :D
U siebie zamieściłam moje nowe wymiary, wiem, że to duża zasługa codziennego pedałowania, więc jednak warto!
Miłego wieczoru :P
-
Kasiu, w piątek stanęłam na maszynie po raz pierwszy i postaram się zrobić z tego w końcu tradycję. Plan mam taki by co drugi dzień jeździć, a w te dni bez orbitreka poćwiczyć brzuch i ręce głównie. A to z panem w niebieskich gaciach, a to mój własny układ z ciężarkami, a to coś jeszcze innego. Tyle mi tego Emila ponagrywała, że aż wstyd. Ale postaram się zacząć tych ćwiczeń używać.
Zaraz postaram się zacząć nadrabiać zaległości. Bo generalnie to od tygodnia nie siedzę przy komputerze w pracy, a po niej mam inne rzeczy do roboty - patrz Szwagier :)
Śniadanie jak codzień, herbatka czerwona, teraz w pracy energetyzujący Vitax i dobrze będzie. Pogoda mocno jesienna, powoduje u mnie zaspanie okrutne ale cóż. Całe szczęście z dokumentacją będę biegać dopiero za jakiś czas. Może do tego czasu się przejaśni? :)
Waga mniejsza niż wczoraj czyli na poziomie z zeszłego tygodnia. Ale ja ją w końcu pokonam. Tym razem się uda. Bez wpadek, z ćwiczeniami, bez jedzenia późno i znów wykluczając całkiem smażone, pieczywo itd. Trzymam za siebie kciuki :)
-
Zosieńko to trzymam kciuki, żeby waga została w końcu pokonana.
-
Asiu, dzięki. Przydadzą się! :)
Na drugie śniadanie zjadłam pół melona i jogurt naturalny z ziarnami. I jestem pełna! Popijam więc herbatkę i zaklinam pogodę by się poprawiła :)