-
Maluszku, no i co, zaczęłaś dzień od szóstki?
Ja zaczęłam dzień od forum i kubka wody z cytryną. Za moment się przebiorę i zrobię szóstkę ze zmodyfikowanym ostatnim ćwiczeniem lub bez niego, a jeśli energii starczy to będzie jeszcze orbitrek. Potem prysznic lub kąpiel, zobaczę co będzie bardziej ciągnęło. A potem na zakupy spożywcze i kosmetyczne. Brat ma przyjść grać z mężem więc niech będzie, zrobię im lasagne ;) Dla samej siebie zrobię jakieś inne chyba mięsne danko i będzie git. Bo na skutek wczorajszego jedzenia i @ czuję się strasznie ciężka.
Za oknem piękna pogoda i aż się cieszę na wizję wyjścia z domu. Ale wszystko w swoim czasie! ;)
-
Zosia......wlasnie....ambicja tez wazna sprawa. ale jak powiedzialam nie kosztem zdrowia. Mysle, ze gdybym robila Weidera do konca z ostatnim cwiczeniem, mialabym powazny problem z kregoslupem.......doskwieral mi naprawde mocno podczas tego cwiczenia. Zrezygnowalam wiec z niego juz chyba po tygodniu, zamiast tego robilam chyba jakies "nozyce" z wysoko uniesionymi nogami......
Zmian istotnych na brzuchu stwierdzic nie umiem, ale jesli pomyslisz o zmianie tego ostatniego cwiczenia, to dla wlasnego swietego spokoju zrob te 9 dni do konca......gdyby mialo byc wiecej, raczej bym Ci "nie pozwolila" :wink: :wink:
Znalazlam gdzies strone niemiecka, na ktorej bylo dokladnie opisane jak wykonywac poszczegolne cwiczenia i tam byla mowa o 2 sekundach trzymania miesni w napieciu, a nie tak jak u nas - o 3 s. ......Wtedy moze by nawet udalo sie zmiescic w czasie :wink: :wink: :wink: :lol: :lol: :lol: :lol:
-
Zosiu, a ja zaczełam od Slim Figury.
Myśle, że Tagotta ma rację z szóstką. Jakiekolwiek ćwiczenia robione dzień w dzień dodając pare powtórzeń dałoby te same efekty. Jak dzas radę to oczywiscie kończ szóstkę. A ja nawet za tą zmodyfikowaną Cię podziwiam. Raz sie odważyłam. Doszłam do 3go dnia i jednak nie dla mnie ona.
Baw sie dziś dobrze, a przede wszystkim wypoczywaj. A że pogoda bardzo dobra to postaraj sie trochę słońca jeszcze złąpać i świeżym powioetrzem pooddychaj.
trzymaj sie ciepło.
ps. wiem, że powinnam już na maila odpisać, ale niestety jestem przestraszona i mogę w tej chwili tylko o jednym myśleć, pewnie przelało by sie to i na pisanie :?
-
No więc była już szóstka (bez ostatniego ćwiczenia, ale od jutra będzie - zmodyfikowane), było sprzątanie łazienki, a potem długa kąpiel z maseczkami, peelingami itd. Teraz raportuję (oczywiście z kotem na kolanach). Zaraz zjem drugie śniadanie - owsiankę, ana pierwsze był mus jabłkowo-gruszkowy za 74 kcal ;) Włosy wysuszę, wybalsamuję się, pozbieram i ruszam w miasto. Zakupy kosmetykowe, może manicure, szukanie ładowarki, zakupy spożywcze i do domu. Chłopakom zrobię lasagnę, a sobie ugotuję zupę wg. Pascala bo przy szóstce widziałam i wyglądała super. A że kalorii jak zwyke w weekend niewiele, to nawet chyba z grzanką ją sobie zjem! ;)
Tagottko, no kurcze, żebym wiedziała to już wcześniej bym zmodyfikowała! A tak perfekcjonizm mówił, że tak napisane i tak ma być! No i masz rację, że przy 2sekundowym przytrzymaniu możnaby do końca się mieścić!
Od juta robię dalej ze zmodyfikowanym ostatnim ćwiczeniem. Może nożyce, a może rowerek albo coś jeszcze innego, zastanowię się. No i jeszcze tylko 8 dni! Gorzej, że przyszły weekend mam zajęcia i znów chyba nie dam rady.
Emilko, ja też wypiłam slim figurę bodaj, żółtą. :) Ja z początku szóstką byłam przerażona i z pewnością gdybym wcześniej nie robiła długo ABSa to w ogóle bym nie wyrobiła. Ale już się przyzwyczaiłam i mam wysiłek na jednolitym poziomie. No i dziś 22 powtórzenia były ;)
Pogoda piękna, okna pootwieraliśmy, pościel się wietrzy. Ja za chwilę wybędę i potuptam sobie na autonogach po mieście ;) Na maila spokojnie poczekam, a ty postaraj się nie zamartwiać na zapas! Trzymam kciuki!
Ps. Jak dojem tę owsiankę to będę miała 324 kcal na koncie, a jest 13:41. Gdybyż w tygodniu też tak się udawało! Znaczy, nie tak późno jeść, tylko żeby mnie tak nie ciągnęło!
-
Dzień powoli zaczyna się kończyć, a ja mam wrażenie, że tak niewiele robiłam! ;)
W każdym razie zakupy zrobione, mieszkanie rodziców przeszukane (bezskutecznie), sieć celem kupienia nowej ładowarki przeszperana, może coś z tego będzie. Ostatnią godzinę stałam nad kuchnią robiąc lasagne dla Mężczyzn, mnie o dziwo nawet co niej nie ciągnie. W nagrodę na kolację zjadam właśnie jogurt zimowy z migdałami i makiem, zamykając się tym samym w 972 kcal na dziś. I dobrze. Aha, były trzy kostki gorzkiej czekolady Wawel z marcepanem, polecam! Dziś kupiłam taką samą - z karmelem, oczywiście dam znać po spróbowaniu ;)
Pogoda była piękna, nastrój całkiem całkiem, a ja wyspana. No i zostały mi dwie strony ostatniego tekstu na następny zjazd. Potem jeszcze przeczytać drugi raz zakreślając i robiąc notatki (jeśli starczy czasu), napisać referat i chyba coś jeszcze na pedagogikę, ale niezbyt wielkiego. No, przynajmniej tym razem zabałam się za robotę od razu, a nie w piątek przed zajęciami ;)
-
Zosiu, czasami trzeba nic nie robić. Ale Tobie to ja akurat nie uwierzę, ż enic nie robiłaś.
A mieszkanie? A obiad?
Podziwiam systematyczność w nauce :D
miłego wieczoru
-
Zosiu, pozdrawiam z odwyku :lol: :lol: :lol:
Według mnie zrobiłaś bardzo dużo :D :wink: Chyba za surowo się oceniasz :roll:
Spokojnej nocki!!!
-
Hej Zosiu :)
wpadam zyczyc Ci miłej niedzielki!! odpocznij, nabierz sił na cały tydzień (zeby tak się dało hehe.. :wink: ) ale wypocznij, idź na spacer, bo taka ładna jesień jest (bynajmniej na Pomorzu!) i spedź ten dzien milutko :D
mój zapowiada się spoko, większość dnia będę u Rodziców - kolejna obiadowa przeprawa mnie czeka..... :roll: :wink: ale samej siedzieć w domu mi się nie chcę.. wczoraj snułam się cały wieczór jak cień - z kąta w kąt hehe..
masz rację ze powinnam zająć się czymś, czego nie robię z róznych powodów przy W.. planów mam mnóstwo..... a jednak nie mogę się za to zabrać...
Zosiu pozdrawiam :D
-
Pogoda za oknem znów piękna, a za mną już śniadanie, szóstka i wyspanie się. Zaraz zabieramy się z mężem za porządki, potem prysznice i zabieramy się za konkretną robotę, czyli pisanie tekstów. Ja dwa z trzech mam już opracowane, trzeci muszę skończyć no i zacząć pisać referat. Mam nadzieję, że zajmie to nam nie jakoś bardzo dużo czasu. W międzyczasie muszę wyskoczyć do sklepu (po seler naciowy) i ugotować zupę, a na 17:30 planujemy wybrać się na Diabeł ubiera się u Prady. I liczę na relaks wieczorny po kinie :)
Wczorajsza lasagne wyszła podobno świetna, znaczy nawet nie podobno bo próbowałam, tyle co na jednym widelcu się mieści. I nawet nie chciałam więcej! ;) Jakim cudem oni nie pękli jedząc to nie wiem, bo na dziś ostał się jedynie jeden kawałek! :)
Ja zakończyłam dzień na poziomie jak wiadomo niespełna tysiaka. @ jednak nadal powoduje większą wagę (czuję to!), liczę, że jutro zacznie się to poprawiać.
A dziś mąż zarządził porządne śniadanie - grahamka z białym kozim serkiem i dwa jajka. Wszystko to zjadłam! Czyli 381 kcal po śniadaniu! ;) Z utrzymaniem limitu jednak jak sądze kłopotu nie będzie.
Emilko, bo wiesz, że ja jak mam więcej niż 10 minut czasu nie wykorzystanego na maxa to jest lenistwo ;) Ja po prostu na gwałt potrzebuję jeszcze dodatkowego dnia! :) Mam nadzieję, że systematyczność zostanie już na stałe.
Kasiu, ja po prostu lubię wykorzystywać czas na maxa! :)
Anikasku, zacznij realizować te plany, bo potem czasu braknie, a ty będziesz żałować. Po prostu rozpisz sobie pomysły i ustal, od czego chcesz zacząć! Anikasku, nie pozwalaj sobie na smutki, nudę i nicnierobienie. Czas zmarnujesz, humor zepsujesz. A tyle fantastycznych rzeczy można zrobić! Zacznij choćby od czytania nieruszonych dawno książek! :) Miłej niedzieli.
Tagottko, ostatnie ćwiczenie zmodyfikowałam, wyrzucam nogi do góry, jak do świecy - jedno z ćwiczeń z 8minutesABS ;) Przede mną jeszcze tylko 6 dni!!!
-
Trochę ponad trzy godziny sprzątania x dwie osoby = względny porządek w domu. W końcu!! Oczywiście nie zrobiliśmy wszystkiego, a mi zostało jeszcze poodkładanie własnych rzeczy na miejsca ale to za chwilę. Właśnie odgrzałam sobie resztkę mrożonych warzyw i jem je, jako drugie śniadanie, choć późne. ;) Na koncie będzie 474 kcal, ciut mało ;) Mama nieświadoma mego wczorajszego wyczynu, zaprosiła nas na obiad. Na lasagne! ;) Oczywiście powiedziałam, że jeśli nawet przyjedziemy, to ja jej jeść nie będę i stoimy przed wyborem - kino, czy rodzinny obiad? ;)
Zakręciło się jeszcze bardziej, będzie i rodzinnie i w kinie, tylko, że w kinie z bratem, a mąż idzie obgadać nowe zlecenie.