-
Mój król za to jak ćwiczę podchodzi mi zawsze pod podnoszoną nogę :roll:
Jego szczęście, ze jeszcze nie dostał.
Zosiu, Ty pewnie jeszzce sobie śpisz. Ale przecież ja już dawno spałam jak Ty ćwiczyłaś.
Dla mnie też koniec litości od dziś: wracam do przerwanych na 4 dni ćwiczeń.
Baw sie dziś dobrze. Mam nadzieję, że u Ciebie słońce świeci tak samo jak u mnie.
-
Sobota! Agata już do mnie jedzie więc muszę się sprężyć bo... zaspałam! Wyłączyłam budzik i zasnęłam na godzinę ponad jeszcze! Na dodatek miałam wcześniej budzik nastawiony na 5:30 żeby męża sprawdzić i ... on wyłączył ten budzik, a ja nawet go nie słyszałam!
No dobrze, ale z rana ogarnęłam część mieszkania, wstawiłam pranie, wybalsamowałam się. Teraz śniadanie, ubrać się i jedziemy oglądać podłogi! ;)
Tagottko, Mała za zwyczaj czeka aż jej się podniesie kołdrę i się przytula do boku, kładąc się na moim ramieniu i będąc przykrytą kołdrą. Znaczy zaczął się sezon grzewczy, ja i kołdra grzejemy kota ;) A wieczór był... rekompensatą za brak czasu przez cały tydzień, oj tak!
Emilko, no to rzeczywiście, uważaj żeby go nie znokautować! :)
Strasznie się cieszę, że wracasz do ćwiczeń! Od czego zaczniesz? Słońca u mnie brak, niebo szczelnie zasłonięte chmurami, ale co tam. Przecież się nie będę przejomować! :)
Biegnę, bo Agata ma być za 20 minut! Już wyjechała!
-
Zosiu no to spędzasz sobotę z koleżanką? Fajnie...
Dzięki za słowa otuchy u mnie już mi dziś lepiej...
Buźka.
-
Właśnie wróciłam! Podłogi obejrzane, wycena zrobiona, złapałyśmy się za głowy! Potem pojechałyśmy do nowego (dla nas) outletoo i utonęłyśmy. Nawet nie zauważyłyśmy, że tyle czasu minęło. I o dziwo, rzeczywiście jest tam w czym wybierać! U mnie stanęło na jednej koszulce, rajstopach, czymś do kąpieli i chyba tyle, Agata też raczej drobiazgi ale z pewnością tam wrócę!
Jak zwykle jednak sobota będzie dzniem o obniżonej kaloryczności. Bo tego, póki co mam na koncie ... 300! Nie chciało mi się jeść, po drodze tylko schrupałam batonik z musli, a na miejscu wypiłyśmy kawę. Teraz robię sobie szybki obiad - makaron z tuńczykiem i kukurydzą ze śmietaną i zastanowię się co dalej. Pewnie pojadę po zakupy spożywcze, może z kotem do weta (przegląd + szczepienie i odrobaczanie bo już trzeba. No i musi zobaczyć, bo wydrapała sobie sierść na łapie nie wiem czemu).
Maluszku, bardzo miło spędziłam dzień z koleżanką! :) Cieszę się, że dziś już u ciebie lepiej!
-
Jak napisałaś że pojechałaś do outleta to złapałam się za głowę zastanawiając cóż to takiego jest? I chyba nadal nie wiem :-) Jakaś zacofana jestem no nie?
Ty masz dzień o obniżonej kaloryczności a ja raczej nie choć była na obiad zapiekanka warzywna:-) Sama zrobiłam :-)
Szybko Ci zleci ten weekend bez męża...nim się obejrzysz będzie z powrotem :-)
Buźka.
-
Zosiu,
cieszę się, że sobota jak do tej pory u Ciebie udana.
Co do podłogi, to ceny wszytskiego sa kosmiczne. Moi rodzice ostatnio wymieniali płytki w łazience o rozmiarach 2x2.5 m. Wyniosło ich to prawie 7 tysięcy, a dodam, że płytki kupili nie z tych najdroższych. Ale przy takich remontach to zawsze 5 innych niespodziewanych rzeczy jeszcze dojedzie.
Rozumiem, ze po wecie, obiedzie czas na przeglądanie notatek ze studiów.
Miłego popołudnia :D
-
No i jestem po obiedzie. Ugotowałam sobie tego całą michę, ponad 400 kcal! A najśmieszniejsze jest to, że wcale tego tak dużo nie było! 0,8 makaronu, dwie żyłki śmietany, 3 kukurydzy i 3 tuńczyka, nic więcej! Ale dobre wyszło, jestem absolutnie najedzona no i co najwyżej na kolację zjem owoca lub jogurt. Czyli raczej ponad 900 kcal nie będzie ;)
Maluszku, outlet to taki sklep z przecenionymi ubraniami. To w czym byłam to wielka powierzchnia ze sklepami z ubraniami, butami, dodatkami i innymi rzeczami 30-70% taniej. Rzeczy drugiego gatunku albo z bardzo starych kolekcji, nieco uszkodzonych itd. Już drugi taki powstał pod warszawą. A tego, że weekend minie, ani się obejrzę, to się właśnie obawiam! Ileż bym dała za 3-4 dni spokoju! Znaczy, mąż mógłby być :) Tylko żeby do pracy nie trzeba było iść :)
Emilko, nam wyszło, że Agata musi liczyć na taką podłogę jaką chce (deska) 19 tys!! Teraz ma się zastanowić co z tym zrobić. Teraz jadę nakarmić koty Przyjacióły, potem po zakupy (cały dzień w sklepach ;> ), a po powrocie poczytam lektury na zajęcia. Pisanie zostawię chyba na jutro :)
Miłej posiadówy ze znajomymi!
-
Acha no to teraz już wiem co to outlet...przydałby się taki w Krakowie...a może już jest tylko ja o tym nic nie wiem :-)
Kolację mialaś pyszną ...ja chyba dokończę moją zapiekankę warzywną bo mąż i tak tego jeść nie będzie jak znam życie :-)
Miłego wieczoru Zosieńko.
-
Zosiu, widzę, że bardzo aktywnie spędziłaś dzisiejszy dzień, ale i miło :D
Ja zaszalałam dzisiaj u Grycana: zjadłam deser sułtański, ale nie żałuję i żadnych wyrzutów sumienia nie mam :lol:
Spacer mieliśmy długi, potem łaziliśmy po Best Mallu i jeszcze pedałowanie, więc deser odszedł w zapomnienie :lol:
Życzę miłej dalszej części wieczoru :D
Aaa, co do wystawy, to już u mnie napisałam, że jeśli miałabyś jechać do Best Malla tylko po to, żeby ją obejrzeć, to nie warto.
-
Muszę stwierdzić, że jestem nienormalna. Całe szczęście, że to jednorazowy wyskok. O dziwo też, nie zepsuło mi to humoru ani trochę! O co chodzi? A o to, że niemal cały bity dzień spędziłam na zakupach! Po 19:00 pojechałam do kotów, a stamtąd po zakupy. Normalnie w każdym sklepie mam setki rzeczy do przymierzenia, we wszystkie wchodze i nie wiem co wybrać!!
Nie wiem czy powinnam to pisać ale skończyło się na: bieliźnie, koszulce i swetrze dla męża (żeby nie bylo, że o nim nie myślę) oraz: sweterku zapinanym, dwóch swetrach z golfem, bluzce z długim rękawem (to z Agatą), bluzce z krótkim rękawem, pasku, rajstopach (z Agatą) i paczce (7par) skarpetek!! W życiu nie tyle rzeczy do ubrania nie kupiłam jednego dnia!! A przy okazji, choć samo w sobie to dużo, to jeśli spojrzeć na ilość to wydałam nie tak wiele. Znaczy się 344 zł. Policzyłam. O boże, jak dużo!
Chociaż, kurcze blade. Po coś zarabiamy! Nie tylko na rachunki i jedzenie! Kurcze, powinnam mieć wyrzuty sumienia, powinnam łapać się za głowę i lamentować bo prawda jest taka, że nie stać nas na takie zakupy! Ale wcale się nie przejmuję. No i jeszcze upatrzyłam sobie płaszczyk jesienny za 250 ale to tylko jeśli ktoś zasponsoruje ;)
Jeny ale rzeczy!
Jedzeniowo wyszłam dokładnie na 999 kcal. Zjadłam w McD sałatkę z odrobiną sosu, a potem wypiłam jogurt z limetką i aloesem (mmm, pycha). I jest mi dobrze. Zaraz zrobię sobie herbatę, napuszczę wody do wanny i pójdę się moczyć czytając teksty na zajęcia.
Mój mąż chyba już nigdy nie zostawi mnie samej. Albo przynajmniej zamknie na klucz / zabierze portfel!
Maluszku, sprawdź, może jest i w okolicach krakowa! Taki outlet to fajna rzecz ;) Kolacja rzeczywiście była smaczna, mimo że śmieciuchowa :)
Aaaaaa, ja muszę poćwiczyć jeszcze! Zapomniałabym. To do wanny pójdę po szóstce. Dzisiejsze kilometry na zakupach starczą jako dodatek do ćwiczeń :)
Kasiu, czuję się jak wyrodna córka podkradająca matce perły. Znaczy się zrobiłam coś czego nie powinnam i świetnie się z tym czuję mimo że powinnam się wstydzić. Naprawdę nigdy nie zrobiłam takich gigantycznych zakupów!
Deseru nawet nie zazdroszczę. Przeszłam koło Grycana ale miałam ochotę bardziej na sałatkę :) Tobie jednak z pewnością dobrze zrobił i się należał ;)
Później albo jutro nadrobię zaległości u ciebie i innych. A do sadyby jechałabym tylko na wystawę (bez portfela!) więc rzeczywiście sobie daruję!