-
Jestem już po lunchu: sałata z tuńczykiem. Póki co nie jest źle, nie ciagnie mnie specjalnie do niczego.
Kupiłam u nas w restauracji na próbę dwa smaki batoników corny light, mają po 88 kcal w sztuce! Czyli mniej niż przeciętny odchudzony jogurt. I zastanawiam się czy mam prawo ich spróbować w ramach limitu (bez cukru więc jak sądzę składają się głównie z płatków i orzechów) czy uznać, że to jednak słodycz i nie jeść póki co? Jak sądzicie?
Po lunchu był krótki spacer i już w miarę nadrobiłam toważysko tygodniową nieobecność w pracy. :)
Emilko, twarada jesteś z tym wykluczeniem cukru! Ja póki co zostawiam tak jak jest z ograniczeniem pieczywa. Ostatnio odkryłam jogurt danio naturalny z ziarnami zbórz - pycha! I chyba bez cukru. No i czasami robię sobie jogurt z cukrem i kakao :) Ale może pomyślę od kupieniem słodzika sypkiego i choć częściowo zastąpie nim cukier.
Kasiu, ale masz fantastycznie z tym urlopem!
Masz rację, ten tydzień obserwowałam siebie i zastanawiałam się momentami czemu jem bez kontroli, po co wpycham w siebie kolejne ciastko, skoro już boli mnie brzuch?? Głupota kompletna. Tak więc wracam i chcę by szło mi jak rok temu. Kiedy chudłam, kiedy się pilnowałam i kiedy byłam zadowolona z siebie ! Gratuluję wagi!!
Maluszku, czy jest jakaś szansa, że wyślesz mi zdjęcia z podróży? Bo jeśli dobrze rozumiem to kilku osobom już wysłałaś?
Zrobiłam dokładnie tak jak mówisz, nie patrzę wstecz tylko od dziś dzielnie walczę :)
Asiu, pisałaś u mnie dokładnie w tym samym czasie, co ja u ciebie :) Jestem już w pionie i nie dam się wybić. Żadne kawki, spotkania z przyjaciółmi czy wizyty rodzinne tego nie zepsują!!
Liczę, że jutro rano waga pokaże mi 67,5 albo i mniej :)
-
Zosiu
cieszę się,że już jesteś - już się martwiłam :cry:
Buziaczki
***
Grażyna
-
Zosiu,
jeśli pytasz, to ja bym odradzała te Corny. Niby to nie słodycz, ale zawsze batonik. Nie warto psuć siebi i wystawiać na aż takie próby własnej silnej woli. Później to idzie małymi kroczkami, ale lawinowo. Poza tym zdecydowałaś, że będą lody. Ti niech będą lody. W tym tygodniu, a w następnym Corny. Albo odłuż je sobie jako nagrodę za zrzucone pół kilograma, kilogran, albo coś w tym stylu.
Słodzik sypki polecam. szczególnie taki, który nadaje się do gotowania, pieczenia. Można sobie wtedy i galaretkę zrobić i kisiel. I o niebo wygodniejszy jest niż w tabletkach.
Zosiu, wiesz, że mam tak samo z tymi cistkami jak Ty. Zreszto nie tylko z ciastkami. Brzuch pęka, a ja pcham dalej. Jakby kolejne cistko miało samkować lepiej niź poprzednie. Jest za to całkiem odwrotnie. KOlejne smakuje mniej, ew tak samo. Tylko strasznie ciężko sobie to wytłumaczyć.
miłęgo popołudnia, spotkania i bądz twarda,
za co trzymam kciuki
i czekam na jakiegoś maila
:roll:
-
Emilko, może ty jesteś moja nieujawnioną bliźniaczką drugojajową ? :)
Z batonikiem zrobię jak radzisz. Znaczy jeśli wytrzymam tydzień to zjem lody, jeśli dwa to zjem corny. Sprawdziłam, że drugi smak - wiśniowy, ma kalorii 82 w całości. Tak więc zostawię go w szafce w pracy. I uzbroję w cierpliowść. Bo bardzo lubię próbować nowych rzeczy tego typu.
A co do słodzika, to możesz mi poradzić jakąś konkretną firmę? Póki co, dziś, wezmę sobie ze dwie saszetki słodzika do kawy, ze sobą, do domu ;)
Kalorii zjedzonych 532, a za moment pójdę zjeść grapefruita. W domu czekać będzie makaron z sosem pomidorowo - cukiniowym ;)
Grażynko, gorszy okres. I strasznie wstyd mi było się do tego przyznać. Ale od 9,5 godziny jestem na nogach i na diecie i tak już zostanie ;)
-
Zosiu, może :roll:.
Zrób właśnie dokładnie tak jak piszesz. To musi zadziałać.
Ja mogę tym momencie jeść galaretki ze słodzikiem, bitą smietanę light, wszelkie orzechy. Ale postanowiłam, że tylko jedno będę jadła danego dnia. Nie ma co się za bardzo rozpieszczać. Bo wtedy o łamanie diety łatwiej. Krok po koczku... a jak się to kończy to my już najlepiej wiemy.:?
Słodzik jak na razie jeden wypróbowałam i moge polecić. A mam taki:
http://www.e-foto.pl/users/k20060111...d_DSCF4349.JPG
http://www.e-foto.pl/users/k20060111...d_DSCF4350.JPG
Zosiu, kurcze tym razem musi nam się udać.
-
Emilko, dokładnie tak jak mówisz. Musi! Tak naprawdę wiele nam do celu nie zostało.
Ja chciałabym zrzucić od dziś jakieś 10 kg. Pierwsze 3 pójdą w ciągu tygodnia czy dwóch bo to ostatnio nadrobione. Czyli tak na prawdę 7. Do zrobienia teoretycznie w dwa miesiące czyli jeśli by się udało to jest szansa, że do końca wrzesnia osiągnę wymarzoną wagę. A co z tego wyjdzie zależy głównie ode mnie.
No i trochę od tego co zrobi mój organizm, który odchudzam od lat czterech czy pięciu non stop. Słodzik sobie zapamietam i jak na niego trafię, to kupię. A jak robisz tę bitą śmietanę light? I galaretkę? Ja ostatnio znalazłam z oetkera bodajże taka bez cukru ale może jest coś jeszcze?
Uwielbiam grapefruity ale jedzenie ich to masakra. Już nawet arbuzy je się lepiej ;)
Na koncie mam 607 kcal czyli idealnie jeśli nie odrobinę za mało.
-
Zosiu,
galaretkę kupuję właśnie tą bez cukru, dodaję słodziku- mniej niż zalecają. Korzyść podwójna, bo Paweł mi takiej półsłodkiej nie wyjada, a mnie taka półsłodka troche odzwyczaja od cukru.
Bitą smietanę kupuje oetkera: tylko light do której dodaje się wodę, a nie mleko. jest przepyszna, ale raczej ma cukier (czyli w tej chwili odpada), no i objętościowo jest jej dużo mimo, ze leciutka (więc odpada po raz drugi).
Rzeczywiście niewiele nam zostało. Ale zostało najtrudniejsze. Mi połówka, a Tobie końcówka. Nie będzie łatwo, bo Ty parę lat na diecie, a ja na "niby" diecie, bo chudnę, potem się objadam i tyję, a w konsekwencji waga stoi w miejscu (ostatnio), albo rośnie :?
Ale nie jest to niemożliwe. Damy radę, trochę uporu, konsekwencji, parę sztuczek i jakoś to będzie. :D
Zawsze przecież jest coś za coś.
My teraz mamy wybór, albo chwila przyjemności tu i teraz, albo sczupła sylwetka za jakiś czas.
A zmieniając temat: kiedy kończysz pracę?
-
Zosiu mam nadzieję, że wieczór spędziłąs miło i się nie dałaś żadnym pokusom.
Miłej nocy i do jutra.
-
Ja do pieczenia używałam takiego słodzika w płynie, ale nie pamiętam nazwy.
Kupowałam go w Geancie.
I też kupuję tę galaretkę bez cukru Oetkera i dosładzam ją słodzikiem :D
Zosiu, Emilko, widzę, że jesteście bardzo bojowo nastawione i bardzo dobrze!
Uda się, uda się :!: :!:
Przede mną kolejna próba w sobotę, bo jedziemy do mojej babci na imieninki a u niej są zawsze takie rozkosze podniebienia, że już się boję :wink:
Ale ja mam tak, że jak pojem, to potem waga szybciej spada.
Taki ze mnie dziwoląg :lol:
Dobrej nocki życzę :P i poranka tak zmotywowanego do pięknego dietkowania, jak ten wieczór :D
-
Właśnie wróciliśmy! Zastanawiam się czy dam radę poćwiczyć i logika (trochę późno) walczy z chęcią walki (choćby i 2 nad ranem była, miałam dziś poćwiczyć!). Za chwilę więc zdecyduję.
Po pracy wróciłam do domu, w którym czekała już obiado-kolacja przygotowana przez męża wg. moich zaleceń. Wyobraźcie sobie, że on wiedząc iż wszystko ważę i liczę poważył składniki żebym mogła dokładnie wpisać! No i okazało się, że było tego mniej niż ja, na oko oceniłam. Tak więc jedzenie skończyłam koło 18:30 na poziomie 950 kcal, a potem jeszcze wypiłam kawę latte. Czyli dużo mleka. Nie wiem jakie ono było więc założyłam, że 3,2% czyli kawa miała jakieś 100 kcal. Tak więc do mojego limitu daleko ale już za późno było na jedzenie czegokolwiek inneg. Jestem z dzisiejszego dnia zadowolona!
No i mężczyzna mojej siostry. Wielki chłop! Ekwadorczyk (nie portorykańczyk), który powoduje, że moja siostra płynie nad ziemią i ciągle się uśmiecha. Aż miło patrzeć!
A mój tata właśnie wylatuje. Do Izraela. Już od kilku lat nie bałam się o jego bezpieczeństwo.
Emilko, jak kupię słodzik to spróbuję galaretki. A ta bita śmietana to taki fix w proszku? Czy ona jest smaczna, znaczy się warto w ogóle się w to bawić? Bo mi te z proszku jakoś nigdy nie smakowały.
Ja też przez ostatnie pół roku to chudnę to tyję i tak w kółko. Dlatego postanowiłam wziąć się za siebie porządnie. Bo co mi z takiej szarpaniny? Stersuję się, katuję, a efekty żadne. To już wolę raz, a dobrze, pezez dwa trzy miesiące się pomęczyć. A potem będę się zastanawiała jak to utrzymać. Mam nadzieję ;)
Emilko, maila postaram się napisać jutro z pracy, ok?
Z pracy wychodzę o 17:30 poza piątkami kiedy kończę o 17. Chyba, że przychodzę na rano, wtedy kończę o 16. ;)
A pokusom się nie dałam.
Kasiu, widziałam taki słodzik w płynie ale ja chyba nieczęsto będę piekła cokolwiek. Kupię jednak sypany. A na kawie w końcu wylądowaliśmy w ogródku restauracji, a nie typowej kawiarni więc słodzika do wzięcia nie było ;)
A motywację czuję nadal ;)
Dziewczynki, spojrzałam na zegarek, ziewnęłam i stwierdziłam, że jeszcze tylko wstawię pranie i idę się myć i do łóżka. Mąż powiedział, że jeśli jutro poćwiczę, a dziś nie będę się snuć po domu do późna i siedzieć przed kompem to popiera nie ćwiczenie dziś. Czuję się więc rozgrzeszona. Aha, corny leżą w szafce.
-
Witaj Zosiu :)
podobaja mi się Twoje rozterki/rozwazania na temat batonika corny :wink: trzymam kciuki za piekne 2 tyg. dietki i wtedy zjedzenie batona :D oczywiscie jeszcze mocniej trzymam kciuki by waga wracała na poziomy z których wzrosła, a potem bez przestojów ładnie ruszyła w dół ku 5 :D
fajnie czytac Cie taką zmotywowaną i z takim zapałem :D oby każdy dzień był taki jak dzis :D bądź dzielna :) pozdrawiam Cię gorąco
-
Zosiu,
cieszę się że dzien miałaś wczoraj udany. I to nie tylko dietowo. Oby i dziś było podobnie.
Więcej popisze później bo gonią mnie teraz gdzieś :?
-
A jednak się wyłgałam :twisted: i popiszę teraz.
Galaretkę spróbuj koniecznie. Moim zdaniem warto. Na lato jest idealna. A i owoce można sobie dorzucić. Ja słodzę mniej niż każą w przepisie i taka smakuje mi bardzie. Te słodzone fabrycznie są dla mnie przy słodkie.
Bita śmietana jest Oetkera, w różowym opakowaniu wielkości tradycyjnego budyniu czy kisiela. Mi smakuje, mam porównanie z innymi np. Gellwe i obiektuwnie jest lepsz. Warto spróbować szczególnie jeśli spodziewsz się gości, albo mąż Ci pomoże. Bo dużo tego wychodzi i kusi jak diabli, żeby zjeść więcej. A do przechowywyania się nie nadaje. Jak znajdę gdzies to wkleje zdjęcie.
Co do maila, to ok. :D
Ja też już mam szczerze dość tej huśtawki. I mam zamiar z tym skonczyć, bo jeśli nie to wiem, ze zaraz tyć zaczne.
-
Dzień rozpoczęłam miseczką frutiny i otrębów z mlekiem. I sama nie wiem czemu ale już trochę mnie ssie. Nicto, piję wodę, teraz zrobiłam sobie kawę, będzie dobrze.
Waga zaś doceniła mój wczorajszy trud i pochwaliła gneralnie, pokazując 67,2. Fajnie by było gdyby takie tempo utrzymało się dłużej :) Oczywiście jednak wiem, że to tylko oczyszczanie ze złogów nabytych w zeszłym tygodniu. Podejrzewam, że jutro powinno być jakieś 66,5, a potem tempo spadku wróci do normy. No i dobrze :)
Anikasku, pomysłu na słodycze będę się trzymać, zobaczymy co z tego wyjdzie. To w końcu ćwiczenie charakteru więc sama korzyść :) No i mam nadzieję, że twoje słowa będą przepowiednią i rzeczywiście będę się zbliżać do piątki i osiągnę ją w jakimś realnym czasie ;)
Emilko, przy najbliższej wizycie w markecie poszukam i słodzika i galaretki i śmietana. Okazja do użycia napewno się znajdzie ;) Ale to oczywiście po wypłacie bo chwilowo odczuwam syndrom _bycia przed pierwszym_ ;) Mail już wysłany, a z huśtawka sobie poradzimy. I na zakończenie pójdziemy sobie na plac zabaw na takową !
-
Zosiu,
maila przeczytałam, ale odpowiem z domu - nauczona ostatnimi doświadczeniami z pocztą w pracy :roll:
Waga jak na razie rewelacujnie, ale masz racje, że to zeszłotygodniow złogi i nie ma się co nastawiać na więcej. U mnie wczooraj 64.5, a dziś 63.8. Podejrzewam, że stanie jak zawsze okło 63.2 i wtedy zacznie się walka.
Huśtawkę popieram, ale dopiero po schudnięciu, bo ostatnio jedna podenmą trzeszczała. :wink:
miłedo dnia :D
-
Emilko, pewnie nienasmarowana była.
A ja jestem po drugim śniadaniu i chwilowo jestem wściekła. Uwielbiam jak przychodzi jeden z drugim kretynie_moi_koledzy_z_pracy i nie wiedząc o co pytają twierdzą, że ja się nie znam i do niczego nie nadaję i po co ja tu w ogóle jestem. A kiedy tę samą odpowiedź dostaje od kogo innego to wszystko jest cacy. Oczywiście na przeprosiny nie mam co liczyć. I krew się we mnie gotuje.
-
Zosiu,
nie denerwuj się. Szkoda Twoich nerwów na takich kretynów.
ściskam
-
Zosieńko nie denerwuj się, bo tacy zdarzają się wszędzie........................Mi też często podnosi się ciśnienie, ale raczej na nieuprzejmych albo wręcz hamskich klientów..............Właśnie się pozbyłam takiej jednej z biura...........Nie ma pojęcia o temacie , ale zachowuje się, jakby zjadła wszystkie rozumy.........Szkoda słów............
Trzymam kciuki za post słodyczowy.
Pozdrawiam Cię serdecznie Zosieńko
-
Macie rację, że szkoda nerwów. Szczególnie takich poszarpanych jak moje bo niestety, do spokojnych osób nie należę. Ale wzięłam kilka głębokich wdechów i sięgnęłam po książkę. Czytam sobie w każdej wolnej chwili choć dziś, wyjątkowo, jest sporo pracy.
Na lunch zjadłam kaszę gryczaną i odrobinę sałaty z połową jajka i jogurtem. A na deser wypiłam sobie butelkę soku z grapefruita, takiego naturalnego, bez cukru i konserwantów. W sumie wychodzi mi 630 kcal zjedzonych, a ze sobą mam na podwieczorek do wyboru: melona albo jogobellę light. W domku zjemy sobie z mężem ziemniaczki z koperkiem i popijemy kefirem i chyba więcej nic nie planuję. A na 19 pójdziemy do kina bo załatwiłam bilety. O. Na wieczór we dwoje :)
Jeśli chodzi o spotkania towarzyskie to robi się ciasno. Żeby zobaczyć się z moim bratem musiałam zaprosić go na lunch do pracy bo inaczej po prostu nie mam jak :)
Dziś dietuje mi się znów dobrze. Rano ssało ale się nie dałam, popiłam wodą i kawą i jest dobrze.
Emilko, ty już skończyłaś pracę i ciekawa jestem jakie masz plany na resztę dnia?
Asiu, o dziwo udało mi się opanować nerwy bo zwykle to do wieczora byłabym podminowana. Na szczęście w nieszczęściu sytuacja wynikła z osobą, o której wiem, że jest kretynem i która nie pierwszy raz się tak zachowała. Więc przynajmniej nie było to zaskoczeniem.
Póki co bezsłodyczowe półtora dnia za mną :) Miłej reszty dnia!
-
No dobrze. Właśnie wcięłam pysznego melona dobijając tym samym do 778 kcal czyli idealnie. Wypiłam już w tym momencie dwa litry płynów, a będzie więcej.
Humor dobry, dieta w porządku i tylko się zastanawiam kiedy ja będę ćwiczyć skoro po pracy muszę skoczyć do warzywniaka i ugotować posiłek, a na 19 idziemy do kina? No nic, nie ma bata, po powrocie wskoczę na orbitreka.
-
Zosiu, rzeczywiście Łazienki cudowne, skąpane w zieleni i słońcu.
Na spacerze było jednym słowem wspaniale!
Po powrocie zjadłam CAŁEGO MELONA!
Smakował bosko, schłodzony, słodki, soczysty.
Nie mogłabym żyć bez owoców.
Kremu z cukinii dzisiaj nie robię, ale jutro już na pewno :D
-
Wieczór pomieszany i poplątany ale generalnie dobrze. Po pierwsze nie było kolacji bo nie zdążyłam jej zrobić. W biegu jedynie zjadłam jogurt z ziarnami i poszliśmy do kina. Rozpustnik ciężki ale bardzo dobry, a ja jeszcze bardziej lubię po nim Deppa. No i Malkovitch nie do poznania.
W kinie pozwoliłam sobie jedynie na kawkę mrożoną i byłoby super gdyby mąż nie został wydzwoniony w trakcie seansu. No i końcówkę oglądałam sama.
Do domu dotarłam o 21:20 trochę głodna i przybita ale pamiętałam o wczorajszym postanowieniu, więc przebrałam się i wsiadłam na orbitreka.
Po 15 minutach miałam dość. Zatrzymałam się na minutę by wypić trochę wody i biegłam dalej. Sama nie wiem jakim cudem nie przerwałam po 25. Udało mi się jednak dobić do 30 i w zasadzie wtedy już biegło mi się dobrze ale uznałam, że nie ma się co forsować. I tak słaniałam się już na nogach. Jak na pierwszy raz po przerwie o i tak dobrze.
Tak więc był prysznic, balsamowanie i zaraz idę do łóżka. No i tata napisał, że nic mu nie jest więc odetchnęłam z ulgą.
Kasiu, ja też dziś zjadłam całego melona. Tyle że takiego malutkiego, no i wyjadałam łyżeczką więc zostało go dużo więcej niż kiedy je się w kawałkach. Ale pyszny był :)
Aha, wychodzi mi, że z kawą to dobiłam dziś ledwo do 1033 kcal. Wszystko przez brak czasu. Ale dobrze jest.
-
-
Zosiu,
trochę się obudziłam i popisze wiecej.
Dobrze, że wieczór sie udał. Pewnie mogło być lepiej, ale nie ma co narzekać, prawda?
Kalorycznie - super, ale jak dla mnie najważniesze, ze bezsłodyczowo.
Zawziełyśmy sie nieźle. Normalnie, że dumna jestem i z Ciebie i z siebie.
No i jeszcze te ćwiczenia. No nie będę się już pławic w zachycie, bo pęknę. ;)
Nie wiem jak Ty, ale ja czuję dietę. Tzn. czuję, że coś sie zmienia. Wszyscy mówią, ze 2-3 dzień są przełomowe. U mnie są i to jak. Wczoraj się zasnełą prawie na stojąco ok.19. A dziś śpię na stojąco :roll: Ratuję się orzechami.
pozdrawiam
-
Zosiu, Emilko, życzę Wam wytrwania bez słodyczy jak najdłużej!
Idzie Wam, póki co, bardzo dobrze i niech tak zostanie!
-
Ufff, w końcu chwilka wytchnienia i mogę do siebie zajrzeć! Dzień w pracy zaczął się tak, że miałam ochotę powiedzieć jednej babce co myślę o jej zachowaniu i wyjść. Grunt to profesjonalizm w pracy ;/ Ale się nie poddaję.
Dietetycznie super. Waga pokazała 66,7. Mam nadzieję, że jeszcze z dzień czy dwa utrzyma się takie tempo spadku, byłoby miło!
Na śniadanie mała porcja płatków, a na drugie śniadanie zjadłam jogurt z ziarnami. I jest dobrze :) Tylko pić dziś nie miałam czasu.
Po wczorajszych ćwiczeniach czuję się nieco zmęczona ale zakwasów JESZCZE nie mam ;) Dziś po pracy jemy z mężem na mieście jakąś zupę i biegniemy do mojej przyjaciółki i jej nowego męża na opowieści nad owocami i winem więc nie wiem, o której wrócę. I znów w związku z tym może być za późno na ćwiczenia ale chęci mam i jeśli tylko będzie jak, to będę ćwiczyć.
Emilko, mam nadzieję, że będziemy obie miały rezultaty i przede wszystkim, że będziemy miały ku nim powody! Trzeci dzień pięknej diety, bezsłodyczowej i z ćwiczeniami. O. A z orzechami uważaj, z resztą czytałam u ciebie, że sama już odkryłaś, że powinnaś :)
Kasiu, dzięki! Mam nadzieję, że to nie tylko dobry początek :)
-
Zosiu, czego oni nie mają litości dla Ciebie. W sumie jest lato, wakacje, upalik, a Ty zamist chociażby książki czytać zasuwasz od samego rana. :?
Mam nadzieję, ze już sie trochę wolniej zrobiło, a pod koniec dnia już całkiem się uspokoi.
Za to wieczorem na pewno sobie odpocznie i się zrelaksujesz przy wszelakich opowieściach i zdjęciach. A owoce to z inicjatywy Oli będą?
A ja przysięgam Ci tu i teraz, że z orzechami w postaci pistacji koniec. Inne mnie tak nie ciągną. a pistacje to prawdziwe uzaleznienie. Do ostatniej :oops:
-
Zosieńko będe trzymać kciuki żeby waga nadal w tym tempie spadała :-)
Rozumie, że przyjacióła będzie opowiadać o podróży poślubnej :-)?
Sciskam mocno.
-
Maluszku, dokładnie tak! I zdjęcia będą i film ze ślubu! ;)
Emilko, generalnie to przeciwko dużej ilości roboty nigdy specjalnie nie protestuję. Na traktowanie jednak jak worka ziemniaków czy dzieciaka, na którego się można wydrzeć jak się ma zły dzień się jednak nie zgadzam. Ale dość o tym!
U Oli owoce będą jako kompromis. Miała być kolacja u nas ale się zbuntowałam i powiedziałam, że chcę też czasem spotkać się z przyjaciółmi poza własnym domem :) A że Oli też się nie chce gotować to wzięła pod uwagę pogodę i moją dietę :) My dowieziemy tylko zimne białe wino.
Co do pistacji to trzymam cię za słowo. Póki nie nauczysz się jeść ich garstki za jednym razem zamiast całej paczki - zakaz!
Jestem już po lunchu, była kasza gryczana i kalafior. Jestem najedzona i generalnie jest ok tylko kalorii jakoś niewiele. Na podwieczorek mam pół melona po którym będe miała na koncie 660 kcal. Potem zjemy po zupce, a wieczorem sałatka i wino więc znów limit zachowany albo nawet nie dobiję do niego. Jest dobrze :)
-
Zosiu, to dobrze, że dobrze. :D
Jak się nie wypada z rytmu diety i ćwiczeń to łatwiej jest. A wystarczy jedno, chociażby małe potknięcie i już wszystko potrafi sie sypnąć. Ale nie tym razem :mrgreen:
A na pistacje szlaban. :roll:
Właśnie to staram sobie wytłumaczyć i wyuczyć. Garstka, a nie paczka. Trochę bobu, a nie do końca. Identycznie z bita śmietaną o której Ci pisałam. Cóż dalej ze mnie mentalny grubas. Trzeba sobie nowe nawyki wyrobić.
Uf, jak tak krzyczana byłam w zeszły piątek. Ale już się nauczyłam przeczekać i przemilczeć. Zostaje mi tylko nauczyć się grzecznie mówić, że takie traktowanie mi nie odpowiada. A jak Ty to dzisiaj załatwiłaś?
-
Zosiu życzę konsekwencji w niejedzeniu słodyczy i dalej tak szybko spadającej wagi.................
Pozdrawiam
-
Witaj Zosiu, wciągnął mnie Twój wąteczek!
Gratuluje dzielnie sobie radzisz :D
-
Gratulacje takiej okrągłej stronki :D
Zwolniłam grupę trochę wcześniej i mam chwilkę na odrabianie zaległości - trzymam kciuki za powrót tikerka - jak dobrze pamietam wprowadzisz go jak wartość będzie mniejsza od 64,4?
Buziaczki
***
Grażyna
-
Grażynko, gdyby nie ty to chyba bym nie zauważyła tej 300! :) Rzeczywiście ładnie wygląda. Dobrze pamiętasz o tickerku. Planuję go wskrzesić najdalej w drugim tygodniu sierpnia, a może i wcześniej? :)
Foremko, bardzo mi miło :) Zapraszam na codzień :)
Asiu, zjadłam przed chwilą na podwieczorek melona. I jako że wyszło go mniej niż sądziłam, byłam nadal głodna. I musiałam ze sobą walczyć. Bo w restauracji pracowej i lody i batonik poniżej 100 kcal czyli tyle ile trzeba. Ale powiedziałam sobie, że to będą nagrody i tak ma być! Skończyło się na jogobelli light. I 726 kcal pochłoniętych :)
Emilko, choć pewnie cię to nie pocieszy - mam tak samo. Znaczy się z paczkami. Uczę się i czasami nawet mi wychodzi. Garstka, łyżeczka czy porcja. Ale niestety nie jest to łatwe.
Powiedziałam, że jak chce żebym robiła coś nadprogramowego to ma mnie o to poprosić, a nie krzyczeć. Oczywiście, minutę później już się okazało, że nie było o co się awanturować. A żeby ukoić nerwy wsadziłam na kilka minut nos w książkę.
Aha, skończyłam ją więc pełnoprawnie dobieram się do nowego zakupu przed mężem :)
Jeszcze tylko godzina i znikam. Czeka nas miły wieczór i coś czuję, że poza Młodymi i nami będzie też jeszcze jedna dziewczyna i nasz kolega. :>
-
Uff, właśnie wróciłam! Oj, ćwiczeń to dzisiaj nie będzie. A szkoda bo czuję jak robią mi się zakwasy. Ale boli mnie głowa, humor nie dopisuje i zmęczona jestem. I głodna!
Po pracy zjadłam chłodnik i mini bułeczkę więc niby nie powinnam. Potem jeszcze sałatkę owocową i mrożoną kawę (wina nie było jednak). Skończyłam więc na 1169 kcal ale wcale tego nie czuję. No nic, najlepij zrobię kładąc się spać.
Dobrej nocy!
-
-
Zosiu, dobranoc, śpij dobrze!
Ja teraz chodzę bardzo późno spać, dlatego śpię potem tak długo, ale w sumie to wychodzi na jedno.
Codziennie zasypiam około 2 w nocy :roll:
Czytam, słucham muzyki, no i siedzę na forum, a potem śpię do 10 :lol:
-
Zosiu,
mam nadzieję, że wyspałaś się i dziś jest lepiej.
Właśnie zauważyłam, ze opisałam sie wczoraj, a tu nic nie ma. Amba wcieła :?
Nic to nadrobię w tarkcie dnia, a z domu mailika skrobnę.
miłego dnia Zosiu :D
-
Uh. Kolejny 'uroczy' dzień w pracy. Już mam serdecznie dość tego tygodnia. Humor jeszcze gorszy niż wczoraj, jestem przemęczona i zła. Na dodatek mąż w kondycji nie lepszej więc same rozumiecie.
Na dodatek waga mnie dziś wkurzyła. Pięknie wczoraj dietowałam, u przyjaciółki nie dałam się namówić na lody, nie jadłam późno. I co? I pół kilo do góry, jupii! Normalnie wziąć i roztrzaskać o ścianę.
Nastrój powoduje gigantyczne ciągoty, nawet nie koniecznie do słodkiego, do czegokolwiek, do żarcia. Ale się nie daję. Póki co, na koncie mam 266 kcal i żyję. I niestety, nie mogę zwalić na @ bo dopiero miałem.
Księżniczko, witaj!
Kasiu, tylko pozazdrościć. Ja póki co nie mam pojęcia czy będę miała jakikolwiek urlop.
Emilko, no, niestety nie. A na maila czekam
-
Zosiu, ja u siebie zauważyłam, że im piękniej dietkuję i im więcej rzeczy sobie odmawiam i im intensywniej myślę o chudnięciu, tym trudniej mi to przychodzi.
Ostatnio pozwalam sobie od czasu do czasu na lody, nie myślę już tak obsesyjnie o odchudzaniu i chudnę.
I za każdym razem, gdy podjem sobie, to jakoś tak metabolizm mi się podkręca, że następuje spadek a nie przyrost wagi :lol:
Życzę Ci miłego dnia :D