Zosiu,
nie ma problemu. Miłego wieczoru.
Zajmij się chłopakami. A ja zmykam się uczyć na przemian z imtensywnym myśleniem.
Wyciągam kartkę i wypisuję plusy i minusy.
Wersja do druku
Zosiu,
nie ma problemu. Miłego wieczoru.
Zajmij się chłopakami. A ja zmykam się uczyć na przemian z imtensywnym myśleniem.
Wyciągam kartkę i wypisuję plusy i minusy.
Zosiu no cóż szkoda, że mąż zapomniał :-( Tacy już są faceci :-(
Zosieńko zyczę miłego dnia :-) W dobrym nastroju :-)
Emilko i jak? Decyzja podjęta??
Maluszku, było piwko (szklanka) i oscypek (trochę za późno) i miły wieczór w trójkę.
Pogoda niespecjalna, humor lepszy ale też nie powala. Ledwo wczoraj ubezpieczyłam samochód, miałam nadzieję, że myślenia o nim koniec na jakiś czas, a tu dziś się okazało, że wjeżdżając na opuszczoną blokadę miejsca parkingowego rozerwałam sobie 'coś' od spodu samochodu. No ja mam dość tego niskiego zawieszenia! Nie sądziłam jednak, że jest aż tak niskie żeby nie można było przejechać po czymś takim, w końcu położone powinno być niezauważalne! Do pracy dojechałam, nic nie cieknie ale cholera nie wiem czy to nzaczy że mogę olać bo nic się nie stało czy panikować i jechać od razu do warsztatu. Biorąc pod uwagę nasz stan finansowy pewnie prędzej przesiądę się w komunikację miejską na tydzień czy dwa ;/
Na koncie 340 kcal: odchudzony jogurt z tesco - całkiem niezły tylko szkoda, że taki płynny i jabłko. Za chwilę idę na lunch, a potem zobaczymy. Angielski właśnie skończyłam robić więc po pracy chyba pojadę do domu i ugotuję jakiś szybki obiad. Zjem koło 17, a po angielskim już tylko coś malutkiego i będzie lepiej niż zwykle.
Wypite mam póki co 0,75 herbat czerwonych i zielonych oraz 1l wody niegazowanej.
Witaj Zosiu
Szkoda ,że nie przyłączyłaś się do naszej akcji, ale Ty i bez tego dzielnie dietkujesz , więc jest ok. Mnie coś wzięło na kefir i już wypiłam 400 ml takiego z koperkiem i ogórkiem. Pycha. Planuję sobie zrobić 1 dzień oczyszczający tylko na samych kefirach , ale muszę się do tego przygotować psychicznie.
Widzę, że Tobie już w pełni udało się wrócić na dietkową drogę, więc teraz waga powinna wyłącznie iść w dół.
Miłego popołudnia
Buziaczki
Zosiu, melduję, że po przyjściu do domu zjadłam tylko kilka śliwek suszonych i łyżeczkę Filigranek, więc postęp jest :wink:
Na koncie mam w tej chwili jakieś 470 kcal, więc nie jest najgorzej.
Za oknem ciemno, szaro, smutno tak jakoś się zrobiło, niech słoneczko wraca do nas jak najszybciej!
Życzę miłego popołudnia :D
Pewnie nie powinnam pisać, że na lunch były naleśniki? Restauracja w mojej pracy schodzi na psy i ostatnio nawet kaszy ani sałatek nie ma! Na koncie 670kcal, a naleśniki były wyjątkowo smaczne. Po pracy więc jednak coś małego (może zupa z green waya?), a po angielskim sałatka z jogurtem. I będzie dobrze.
Asiu, do deklaracji o codziennym ruchu jeszcze nie jestem gotowa. Ale będę wam kibicować oczywiście i starać się trzymać swoich reguł. Same kefiry to mało, może po prostu same produkty mleczne?
Kasiu, postęp, czyli dobrze jest :) 470 o tej porze to nie wiem czy nie aż za mało. A pogoda rzeczywiście mocno pod psem.
Zosiu
moja uwaga o Warszawce dotyczy tego,ze głównie nasi abonenci z wawy, po otrzymaniu jakiejkolwiek informacji nawet jej nie czytają, tylko od razu dzwonią :roll: taka specyfika :roll:
Pozdrawiam
***
Grażyna
Zosiu,
mam prośbe wielką do Ciebie:
odezwij się jak znajdziesz chwilkę, bo strasznie dziś tego potrzebuję
No dobrze, jedzenie juz jakiś czas temu skończone na poziomie 1151, w czym było pół pomarańczy, półtora jabłka i marchewka ze świeżyzny. Miała być na kolację sałatka w jogurcie ale zanim poszliśmy do sklepu tak lunęło, że nic nie było widać więc daliśmy spokój. Jutro zrobię :) Za to dojadłam wczorajszego kalafiora po bombajsku i zjadłam trochę świeżyzny + plasterek wybitnie smacznej wędliny wczoraj kupionej i plasterek żółtego sera light. Popijam czerwoną herbatę i piszę.
Grażynko, tylko warszawka tak ma? Dobrze, że ja unikam jak ognia dzwonienia bo mam dość problemów. Jeszcze bym się na ciebie natknęła :>
Emilko, mam nadzieję, że ciut lepiej już?
Jakieś mnie nicniechciejstwo dopadło straszne. Chyba pójdę się umyć i do łóżka poczytać.
a masz chello????
Jeszcze gorzej, tpsa ;-) Ale mówiłam tak generalnie :)
Powiem jedno. Sajgon. W toalecie byłam od rana raz, w brzuchu burczy, w locie zjadłam tylko dwie marchewki dzięki czemu na koncie mam 235 (reszta to cheeriosy i kawa z mlekiem rano). Powiedziałam, że nie ma bata i o 13 idę na lunch. Inaczej bym chyba nie wyrobiła.
No to masz podobnie , jak u mnie rano..............Teraz trochę się uspokoiło, ale może to cisza przed burzą................
Trzymaj się dzielnie i oby do popołudnia.....................
Buziaczki
Coś ostatnio często mi się posty dwa razy wpisują
Asiu, no u mnie dopiero przed kwadransem zaczęło się uspokajać. Poszłam na pół godziny na lunch, a poza tym miałam dwie przerwy 5minutowe na toalete, a reszta sajgon. Nie wypowiadam się. Na lunch zjadłam leniwe i loda. Leniwe były najbardziej dietowym rozwiązaniem, a na lody miałam ochotę. Wiedziałam, że na podwieczorek nie będzie czasu, na koncie mam 635 kcal więc malutko i niczego nie żałuję. Aha, waga rano pokazała 66,4 czyli 0,7 więcej niż w niedzielę. Ale nadal 1,3 mniej niż tydzień temu w niedzielę więc jest gut. Mam @ więc pewnie stąd ta zmiana.
O dziwo udało mi się wypić już ponad dwa litry wody i herbat w tym slim figura - spalanie, nawet niezła.
No i generalnie padam na pysk. Całe szczęście po dwóch dniach walki przyjdzie mi do pomocy jedna panienka, na którą spadnie cała nadprogramowa robota więc będzie ok.
Po pracy prosto do domu i muszę jakiś obiad wymodzić. I to całkiem kaloryczny patrząc na to ile mi brakuje :) A na jutro zrobię chyba w końcu zupę groszkową. O ile mam do niej wszystko co potrzebne bo już nawet nie pamiętam co było w przepisie. Znaczy sam groszek mam, a to chyba najważniejsze :)
Emilko, maila dostałam, zdjęcie jest. Do napisania wieczorkiem w domu :)
No... to po pracy była surówka z selera ze słoika z odrobiną rodzynek i jogurtu, a na kolację makaron z sosem pomidorowym. W sumie 1170kcal czyli dobrze jest. Wypite jakieś 2,5l czyli też ok. Tylko humor klapnął i najchętniej to bym poszła spać.
No, to póki mam na to jeszcze siłę idę zrobić angielski. Bo w pracy napewno nie będzie czasu.
Rano obudziłam się z bólem zębów i cały dzień mi nie przeszło, a od jakiegoś czasu jest gorzej. I już nie mogę! Normalnie chyba mi rozsadzi lewą połowę szczęki! No i może ma to wpływ na mój nastrój? Tak czy siak kiedy zobaczyłam, że na angielski mam do zrobienia ćwiczenia gramatyczne, miałam ochotę rzucić je w kąt. Pierwsze olałam, drugie zrobiłam na odwal i jakoś poszło. Na trzy ćwiczenia generalnie jakieś 80% dobrze czyli jak na mnie w porządku. Angielski zaraz zapakuje. A może wczęsniej zrobić w końcu porządek w notatkach? W przyszłym tygodniu znowu mamy test. Jestem na to zła bo to jedne zajęcia w plecy, a my i tak idziemy za wolno z programem. Do końcowego testu został miesiąc, a mamy zrobione 4 z 8 unitów! I tylko najprostszą część gramatyki!
No nic.
Zosiu, pędź do dentysty, żeby się coś naprawdę poważnego nie przyplątało, jak boli i nie chce przejść, to dość ostry sygnał :(
A na nastrój ma na pewno wpływ.
Dla mnie ból zęba to jeden z najgorszych bóli, jakich w życiu doświadczyłam.
Mam nadzieję, że z angielskim zdążycie, chyba szkoła językowa panuje nad wykonaniem planu?
Życzę powodzenia :D
I dobranoc!
Spokojnej nocki i miłych snów :P
Kasiu, no, mam nadzieję, że panuje. Ale mąż miał jeden test, a drugi będzie już końcowy. U nas wychodzi, że będą dwa albo nawet i trzy, a potem końcowy więc dziwnie. Co do bólu zęba to na szczęście tudzież nieszczęście to chyba bardziej dziąsła niż ząb konkretny więc biorę to na przeczekanie. Szczególnie, że chwilowo stać mnie najwyżej na waciki i dentysty ;-) Oby do wypłaty.
Angielski odrobiony i uporządkowany. Wygląda na to, że gdzieś zgubiłam jedną kartkę z notatkami ale wszystko do nadrobienia.
Dobrej nocy. Ja uciekam bo jutrzejszy dzień i tak nie zapowiada się łatwo.
Zosiu,
jak się dzień zaczął?
pozdrawiam
Emilko więc jest inaczej. Roboty w pracy będę miała mniej niż wczoraj i mniejszy stres. Ale coś za coś. @ rozpanoszyła się na dobre i brzuch boli. Szczęka pulsuje nadal ale z nerwów budziłam się co chwila dzięki czemu ze wstaniem nie miałam problemu (po prostu po którymś razie się podniosłam). Początek dnia więc zaliczam na plus ;-)
Niestety, skończyły mi się otręby, a że nie było kiedy pójść na zakupy to śniadanie miałam mniejsze. Mam jednak jakąś kaszkę manną na II śniadanie, które dziś zamierzam zjeść :) Popijam właśnie czerwoną herbatkę i patrzę na chmurzyska w ilości ogromnej za oknem. Mąż w pracy, a koło południa wyjeżdża.
Zosiu, miłego dnia :D
U mnie słoneczko nieśmiało wygląda zza chmur, może i do Ciebie zawita :?:
Życzę poprawy samopoczucia :P
A mówi przysłowie 'nie chwal dnia przed zachodem słońca'. Ja pochwaliłam z samego rana! Jednak nie będzie luźniej, nie będzie dziewczyny do pomocy i znów cały dzień będę się użerać. Na samą myśl mam dość. Póki co na szczęście nie przychodzą wszyscy na raz. Jestem już po drugim śniadaniu, na koncie 307 kcal. Ale nadal czuję sie głodna :(
Zosiu, ten Twój głodek, to pewnie taki "stresowy" głodek.
Jak jestem zła, to też mi się chce jeść :x
Mam nadzieję, że jednak będziesz miał choć trochę luźniej niż wczoraj.
A dziewczyna do pomocy dlaczego nie przyszła?
Wiesz coś na ten temat?
Kasiu, a wiesz, że kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że masz rację, że głodek nerwowy, to przeszedł? Policzyłam sobie jednak dzisiejsze jedzenie i szanse na to kiedy coś więcej zjem i wyszło, że po lunchu to dopiero koło 20 więc postanowiłam zjeść więcej niż zwykle nieco. Był więc naleśnik z pieczarkami i jajkiem oraz drugi z serem i kokosem, całkiem niezłe. Tak więc na koncie mam 720 kcal i czuję się najedzona ;-)
Dziewczyna do pomocy nie przyszła bo zarząd uznał, że nie ma takiej potrzeby. Ciekawe czemu o takich rzeczach decyduje się bez konsultacji z kimkolwiek, a przecież zarząd nie wie co się dzieje 'na dole'. Ech.
Dziś podobnie jak wczoraj, popołudnie lepsze niż ranek. Ząb (tfu tfu) przestał boleć, słońce co chwila się wychyla zza chmur i jakoś mi lżej na duszy ;-)
Zosiu, cieszę się bardzo, że głodek nerwowy opanowany i że samopoczucie masz troszkę lepsze :P
Niestety zarządy są przeważnie oderwane od tzw. szarej rzeczywistości i nie wiedzą, czego komu i gdzie trzeba i stąd takie nieracjonalne decyzje :x
No cóż Zosiu, szara masa jesteśmy :lol:
Ojej, jakie pyszne naleśniki jadłaś, ja mam teraz głoda po przeczytaniu Twojego posta, mam głoda na tego z serem i kokosem....
Chyba zjem Danio Lekki waniliowy, bo coś mnie ssie już zbyt długo.
Zosiu mam nadzieję że mimo wszystko jakoś i ten dzień przetrwałaś :)
a jutro już piątek :D
a jak tam na angielskim ? :)
buziaki i miłego wieczorq :)
Zosiu,
jak Ci dzień minął?
Mam nadzieję, że wszystko w porządku.
ściskam i dobrej nocy życzę
Przed chwilą wróciłam! Widziałam się z tatą! Po czterech miesiącach. Nawet nie wiedziałam, że tak się na jego widok ucieszę. Kolacja wspólna fantastyczna, zjadłam niewiele (pyszna sola!) ale potem opchałam się (dosłownie) czekoladą. Uh, głupia jestem wiem ale mam to w nosie. Nawet nie zamierzam się dziś zastanawiać nad dietą.
Angielski w porządku choć dziś niewiele byliśmy wszyscy w stanie z siebie wykrzesać. Za tydzień test.
Jak dobrze, że jutro piątek.
Pozdrawiam piątkowo-weekendowo :P
http://www.e-foto.pl/users/k20060427...FRUIT__7_7.jpg
Jestem w pracy od godziny. Jeszcze niespełna 8 i weekend. Muszę wymyślić sposób by skondensować wypoczynek. Z całą pewnością na 20 idę do rodziców na kolację, a to dobry początek :)
Na śniadanie była bardzo sycąca owsianka z morelą - 249kcal. Pyszna! I powinna starczyć do lunchu. Jeśli nie, to w locie zjem jeszcze jabłko. A teraz popijam czerwoną herbatę :)
Zosiu,
mam nadzieję, że luźniej masz dziś w pracy. I sobie trochę przed weekendem poodpoczywasz, tak w ramach przygotowania do weekenu.
jak długo nie widziałaś się z tatą?
pozdrawiam i przemiłego dnia życzę
Emilko, co do dnia 4 miesiące taty nie było :) A co do luźniejszego dnia... no cóź. Dzień nie zaczęty od awantury najwyraźniej dniem straconym. Żeby tylko zaczęty. Ale cóż.
Oj, to nie dobrze, ale mam nadzieję, że awantura nie w domu.
Trzymaj się ciepło
W domu mogę się jedynie z kotem awanturować bo mąż na wyjeździe ;-)
Ups, ale ze mnie sklerotyk.
A swoją droga nie awanturujesz się zcasem z kotem, bo ja czasami z królikiem tak.
On jak kartka, wszystko przyjmie. :wink: I jeszcze z takim zrozumieniem patrzy
Emilko, nie ma sprawy :) A z nas dwóch to ona jest bardziej kłótliwa. Chodzi i narzeka ;> Z resztą sama zobaczysz jak przyjedziesz ;-) Ja na nią czasem krzyczę kiedy mi nerwy puszczają ale poza tym raczej nie.
Litr płynów wypity, następna herbatka przede mną, a butelka wody czeka na swoją kolej. O 13 idę na lunch więc będzie chwila przerwy. Póki co nie jestem nawet głodna. No i jak widać minimalnie luźniej mam. Na szczęście.
Zosiu to dobrze, że już trochę luźniej , bo mi Ciebie strasznie brakowało na forum. Mam nadzieję, że plany aktulane i zobaczymy się w Krakowie.
A na razie życzę miłego i słonecznego weekendu. Słonecznego , bo u nas , jak na raz słońe , a raz ulewa..............Liczę, że do 16.00 niebo się pięknie wypogodzi i zacznę weekend w dobrym nastroju.........
Zosiu,
pewnie już za lunch się zabierasz. Smacznego życzę :!: