Emilko, ale w sobotę to to wcale nie takie szaleństwo było! Było kilka ciastek i jakieś dwie gałki lodów ale wszystko w limicie! Więc nie ma na co reagować ;/ No nic, nie będę się tym stresować. Ale oczekuję, że jutro się waga zachowa porządnie. ;)
Wersja do druku
Emilko, ale w sobotę to to wcale nie takie szaleństwo było! Było kilka ciastek i jakieś dwie gałki lodów ale wszystko w limicie! Więc nie ma na co reagować ;/ No nic, nie będę się tym stresować. Ale oczekuję, że jutro się waga zachowa porządnie. ;)
Zosiu,
po tym jak jadłaś w ubiegłym tygodniu, to było to szleństwo. Małe bo małe, ale było :wink: Ze się nie przejmujesz, to racje masz zupełną i popieram Cię na 100%.
Emilko, no może masz rację. Zobaczymy co będzie jutro :)
Ja już po lunchu. Zjadłam kaszę gryczaną i odrobinę sałaty z jogurtem i ćwiartką jajka. Kalorycznie tak jak powinno być choć zdałam sobie sprawę, że nie mam nic sensownego na podwieczorek w pracy. Coś jednak wymyślę.
Na kolację zaś zrobię kalafiora z ziemniakami po bombajsku. :)
Zosiu,
Co wymyśliłaś z podwiczorkiem?
Jakie plany na popołudnie i wieczór?
Ja po lekarzu, fryzjerze i zakupach mam dość na dziś przy takiej pogodzie. Leżę, siedzę i piję. I chyba tyle z moich planów będzie na dziś. Może angielski, ale to jak sie chłodniej zrobi. :roll:
Właśnie zjadłam na kolację odrobinę makaronu z oliwą, czosnkiem i chilli. I dwie łyżki sałatki z kuskusu. Mniam! A później już tylko picie będzie :)
Oj, tak, ja piję jak smok :lol:
Zawsze dużo piłam, ale teraz to chyba z 6 litrów codziennie w siebie wlewam :D
Zosiu, życzę miłego wieczoru!
Pyszna kolacja...mniam mniam...
Dobrej nocy.
Gdzie planujecie urlop?
Buźka.
Kasiu, 6 litrów to może nie, ale po 3-4 to i ja wypijam :)
Maluszku, póki co nie mamy żadnych planów urlopowych ani nawet nie wiemy kiedy i czy takie będą.
W pracy dziś miałam ochotę powiedzieć co myślę jednej głupiej babie. Drugie spięcie w ciągu tygodnia i po prostu cholery już dostaję. Na forum w każdym razie wiele mnie nie będzie.
Póki co zjadłam na śniadanie ser półtłusty z cynamonem i (Emilko!) słodzikiem. Smakuje troche jak mleko w proszku moim zdaniem ale da się zjeść :) I pół małego melona na drugie śniadanie.
Waga dziś na szczęście poszła po rozum do głowy i pokazała trochę mniej. Mam nadzieję, że utrzyma tę inteligentną tendencję ;)
Zosiu,
jakżeby mogłobyć inaczej u mnie też piekło nie z tej ziemi.
Trzymaj się i nie poddawaj.
Nie poddaję Emilko. Tylko uważam, że drzeć ryja to można ewentualnie na psa albo dziecko, a nie współpracownika. Nie wspominam nawet o tym, czy ma się do tego jakiekolwiek sensowne powody.
Ale właśnie się dowiedziałam (oczywiście przypadkiem), że lada dzień dojdzie nam nowy pracownik. Chłopak, którego mój ojciec poznał będąc w stanach w poprzednim semestrze! Który przeprowadził się z żoną polską do warszawy i trafił tu. Świat jest piekielnie mały! :)
Humoru nie daję sobie popsuć, sposobem, który ostatnio się sprawdza, wsadzam nos w książkę. I znikam z sieci żeby nie dawać argumentów przeciwko sobie chętnym do ich znalezienia.
Zosiu widzę, że w pracy nie za miła atmosfera............Nie dawaj się żadnej głupiej babie.................A swoją drogą to chyba ta pogoda tak negatywnie wpływa na ludzi.........................U mnie też wszyscy zmierźli, zmęczeni i bez życia.
Pozdrawiam
Zosiu, czy humor już lepszy?
Życzę miłego wieczoru!
Zosiu humor dziś miałaś nie najlepszy :-) Ale mam nadzieję, że juz jest lepiej w tym temacie.
Świat rzeczywiście jest mały...oby tylko chłopak okazał się dobrym pracownikiem...
Trzymam kciuki za dalszą pozytywną tendencję wagi:-)
Buźka.
Zosia zaginęła nam w akcji czy babiszon nie pozwala Ci korzystać z netu :?: chyba nie wyjdzie nam nic ze spotkania, bo mam mocno napięte te 2 dni w Wawie,ale co się odwlecze......
http://gify.nep.pl/gify/przyroda/slonce/5.gif
Pozdrawiam
***
Grażyna
Dziewczynki, dorwałam się na momencik. Generalnie dziś znów mnie nie będzie w ogóle przy kompie więc ściskam was mocno i życzę miłego dnia! Jedzeniowo dziś powinno być ok, na drugie śniadanie zjadłam łyżkę kuskusu i wielką marchewę, a na lunch mam ser biały na słodko z kakaem. Potem jeszcze może jakiś jogurt (mleczny dzień mi wychodzi) i generalnie ok.
Grażynko, dokładnie, spotkamy się napewno następnym razem! Mam tylko nadzieję, że się nie zamęczysz na tym szkoleniu :)
Asiu, ta baba ma zawsze taką pogodę w koło siebie :> Ale cóż, jestem za tym żeby prywatne frustracje wyładowywać poza pracą. Ale nie ważne.
Kasiu, lepszy. Wróciłam do domu, doczytałam książkę (z radością odkrywam, że znów pożeram książki. Tą czytałam głównie w pracy, trzy dni, 450 stron :) ). Dziś mam ze sobą Ligocką.
Maluszku, z chłopakiem nie miałam jeszcze okazji się nawet przywitać bo ciągle siedzi w swoim pokoju. I nadal nie wiem czy to on :)
Wpadam z pozdrowieniami o buiziaczkami!!!
http://kartki.onet.pl/_i/d/niespodzianka.jpg
Udało mi się w końcu wrócić do siebie, mam więc i sieć. Przynajmniej na trochę. Jestem do przodu o jedną książkę i, niestety, trochę czekolady. Coś mi nie idzie w tym tygodniu ;/
Magdalenko, jak miło cię widzieć!
A teraz idę w końcu poczytać co u Was.
Zosiu,
oj jak ja bym sobie chciała poczytać w pracy. Ale jedyne co mogę to jakies normy, albo inne techniczne rzeczy. Ale to za bardzo wciągające nie jest, momo, że czasami próbuje, ale więcej niż 15 stron za jednym razem nie daję rady. Ale sama sobie takie życie wybrałam. :wink:
Nastęny tydzień zapowiada sie obiecująco, może nawet jakąś gazetą uda mi się przeczytać.
Co to znaczy, ze Ci nie idzie w tym tygodniu? Dopiero środa jest. Do końca tygodnia jeszcze dużo czsu. A czekolada, że była. ja jem tylko gorzką w ramach magnezu i właśnie tak to traktuję nie jak słodycze. Zreszto moją 90% ciężko uznać za słodycz. Tobie też szczerze polecam przerzucenie się na gorzką.
Głupie babsko z tej baby i w tym temacie tylk otyle komentarza
Emilko, ty już dobrze wiesz, że wcale byś się ze mną na prace nie zamieniła :) A co do tygodnia to nawet jeśli skończy się lepiej (wątpie - patrz wizyta u teściów od jutra w nocy) to zaczął się niespecjalnie i tego już nic nie zmieni. Ale nie przejmuję się. Opamiętałam się na szczęście w porę i po prostu nie będzie podwieczorku, a na kolację będą tylko owoce. W kinie. Bo idziemy na Piratów. Kalorii będzie koło tysiąca w sumie więc mam nadzieję, że organizm wybaczy mi jakość ;)
A co do gorzkiej to raczej wolę nie kupować, a nóż mi zasmakuje? ;> Ta którą jadłam jednak jest tak w pół drogi między mleczną, a gorzką więc nie ma tragedii. No i powoli, w domu, przerzucam się na słodzik ;)
Jeszcze tylko się pochwalę. Jak się już opamiętałam to weszłam do naszej firmowej kuchni i zobaczyłam imieninowe ciastka na talerzu. W tym jedne z moich ulubionych czyli babeczki z owocami. Szeroko otworzyłam oczy zjadając je wzrokiem, po czym zrobiłam w tył zwrot i wyszłam. Jak tam wróciłam niedawno to już śladu nie było. I dobrze ;)
Zosiu,
i ja Ci przeogromnie chwalę. Zuch Dziewczyna, nic dodać, nic ująć :D
Mocno wierzę, że w weekend uda Ci się jakoś rozsądnie przetrwać. Domyślam się, ze teściowa Twoja z tych karmiących jest. Ale nie raz już Ci się udało wyjść dietetycznie z takich spotkań. A tym razem masz jeszce dodatkowe wspomaganie w postaci pogody.
A powiedz mi jak Ci ze słodzikiem idzie? Bo ser ze słodzikiem i różnymi onnymi chyba CI posmakował.
Poza tym natchnełaś mnie, bo ja do pracy ciągle ser na słono i z warzywami. A przeciez i na słodko można.
Baw się dobrze dzisiaj. :D
Zosiu, ja o "Piratach" już u siebie wyraziłam opinię, ciekawa jestem Twojej :D
Ligockiej czytałam wszystko, co się w Polsce ukazało a Ty co w tej chwili Ligockiej czytasz?
Co do słodzika, to ja go używam od lat i ciągle są podzielone opinie na jego temat: jedni twierdzą, że szkodzi, inni że nie.
Słodzę nim kawę, bo gorzkiej w życiu się nie napiję, próbowałam, ale nie daję rady :wink:
Sypkiego słodzika używam właśnie do białego sera, bo ja w przeciwieństwie do Emilko, to wolę ser biały na słodko.
Czasami uświadamiam sobie, że można by go właśnie zjeść na słono :lol:
Gratuluję wygranej walki z owocową babeczką :D
Hej Zosiu :)
zyczę Ci miłego czwartku :D gratuluję niezjedzenia babeczki (oj ja wczoraj sobie pozwoliłam... choć miały być tylko lody........ ale ptasie mleczko mnie powaliło na łopatki)..
przykro mi ze w pracy nie układa Ci się jak byś chciała.. atmosfera w pracy zalezy od kazdego współpracownika, ale tak to wychodzi, ze wszędzie ktoś znajdzie się taki, ze ją zepsuje... u mnie tez pracuje kolezanka z wielkimi fochami......... az czasem zal jej słuchac i współczuję jej męzowi jak on z nią wytrzymuje :wink:
Zosiu pozdrawiam Cię gorąco :) buziaczki
No i nastał czwartek. Ostatni dzień mojego tygodnia pracy tym razem, gdyż dziś koło 19 wsiadamy z mężem w pociąg i jedziemy na południe. Oczywiście nie wiem jak to zrobimy bo jestem nie spakowana ale co tam ;) Spakowałam jak na razie kosmetyczkę. Reszta mniej ważna, nie? :)
Wczorajszy dzień minął bardzo fajnie, nie byłam głodna. O dziwo bo zjadłam o 14, a potem o 19 pół opakowania borówek w kinie i nic więcej. Waga to doceniła i poleciała na łeb na szyję aż miło patrzeć :) Może ja powinnam tak już jeść na codzień? Do 14 prawie tysiak, potem nic, na kolację owoce? :> Żartuję oczywiście.
Emilko, dzięki za pochwałę. Przeczytałam co napisałaś o tym, że nie raz sobie radziłam i uświadomiłam sobie, że to przecież prawda. Mogę zrobić tak by wrócić chudsza albo choć z taką samą wagą. MOGĘ. Jeśli będę chciała. Tak więc zapakuję sobie płatki na śniadania i owsiankę. Ciast spróbuję ale po ćwiartce kawałka na jeden raz. I wtedy, nawet jeśli sięgnę po nie kilka razy to w sumie będzie jeden kawałek dziennie czy coś. Taki mam plan.
Kolację w piątek my będziemy robić więc będzie ok, a potem jakoś sobie poradzę. O! Waga powoli zaczęła się zbliżać znów do tego granicznego 64,4 (jeszcze kilogram) więc po co miałabym to stracić? Mam nadzieję, że będę o tych słowach pamiętała :)
Słodzik póki co smakuje dziwnie ale z mlecznymi produktami jest ok. Kawy jeszcze nim nie słodziłam ani nic innego ale zacznę. I zobaczę :)
Kasiu, zaraz polecę przeczytać co napisałaś o Piratach bo jeszcze nie miałam okazji. Jeśli o mnie chodzi to bawiłam się przednio. Choć rzeczywiście mogliby uprzedzać, że 2 i 3 część to jeden film w połowie podzielony bo niezamknięcie się wątków jest ewidentne. Efekty specjalne piękne, kilka sekwencji rewelacyjnych (koło młyńskie!), Depp jak zwykle uroczo pijany i nawet Keira mi się podobała!
Ligocką czytałam najnowszą czyli felietony. O ile wiem to po polsku wyszło wszystko co napisała i aż się dziwię, że wcześniej jej nie czytałam. Na koniec kolejki książek do przeczytania idzie Dziewczynka w Czerwonym Płaszczyku.
Na informację, że kupuję słodzik mój mąż stwierdził - ale to nie zdrowe! No cóż, na coś trzeba umrzeć :> Ja kawę czarną i niesłodką piję czasami, jeśli jest naprawdę dobra :)
Anikasku, dzięki! Jak na razie nie trafiłam jeszcze do firmy, w której wśród osób 'rządzących' nie było jakiejś osoby niezrównoważonej i nienadającej się do swojej pracy. Ze współpracownikami lepiej daję sobie radę :)
Uciekam poczytać co u was, korzystając z tego, że póki co jestem u siebie i mam dostęp do kompa ;)
Zjadłam sobie deugie śniadanie. Obfite bardzo ale staram się przerzucić ciężar jedzenia na wcześniejsze godziny więc zgodnie z planem. Na koncie mam już 430 kcal w tym śniadanie jak zwykle, jogurt z musli i banan. A na obiad zjem sobie chyba jakąś sałatkę. W domu będzą szybkie ravioli koło 18, a potem najwyżej jakieś owoce. I woda w sużych ilościach.
Z pracy powinno mi się udać wyjść o 15, kupię bilety, wyciągnę pieniądze, nakarmię zaprzyjaźnione koty i pójdę do banku. Pora im powiedzieć, że za mąż wyszłam. :)
A potem szybko do domu, spakować się, zjeść i fru - na dworzec :)
No to urlop?
A macie jakieś konkretne miejsca gdzie zamierzacie pojechać? Czy gdzie was pociąg powiezie ;-)
Buźka.
Zosieńko korzystaj z wolnych dni i baw się dobrze................Tylko nie bierz ze mnie przykładu ( dogadzanie sobie na wyjeździe ) , bo inaczej będziesz musiała po powrocie walczyć tak jak ja ze sobą i nabytymi kilogramami ...................
Do zobaczenia w poniedziałek
Maluszku, mamy mamy ale odpocząć to raczej nie będzie okazji. Jedziemy do teściów do domu na wspólną wizytę z moimi rodzicami. Więc będziemy musieli kucharzyć, zajmować się i organizować czas. A wracamy z moim 8letnim szwagrem, którego zabieramy na jakieś 2 tygodnie na wakacje. Sama więc widzisz... :)
Na lunch zjadłam sałatę z mozarellą. Choć raczej powinnam to inaczej nazwać bo sałaty to tam może dwa liście były. Dużo więcej zaś ogórka i zielonej papryki. Mozarelli też z resztą nie wiele :) Smaczne jednak było więc uznaję, że ok.
Kalorii zjedzonych 688 czyli akurat. Jak dotrę do domu to jeszcze mała kolacja, a potem na drogę mam śliwki i borówki. I dużo wody :)
Asiu, mam mocne postanowienie by się nie dać, nie obiadać i w ogóle. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Zosiu,
mam nadzieję, że wszystko już załatwiłaś i że uda Ci sie trochę odpocząć przed wyjazdem.
Baw sie dobrze, pilnuj diety a przede wszystki odpocznij sobie porządnie.
Możesz wszystko, pewnie, ze możesz. Może nie wszystko zalezy od Ciebie, ale to co zjadasz w 100% tylko od Ciebie. Wierzę, że nie dasz sie tak łątwo jedzeniu. I koniecznie pospaceruj trochę.
Cieszę się, że znalazłaś sposób na siebie. Mi właśnie też się tak jaoś wydaje, ze to jedzenie wieczorem nas tak urządza. Dużo Ci zostało do tych 64,4? Bo z niecierpliwością czekam na tickerka.
Mam nadzieję,że znajdziesz chwilę w czasie weekendu i zajrzysz tutaj. Bo ja nie jestem w najlepszej formie i jakoś mi pisanie nie idzie. Jak mi przejdzie to popisze więcej.
ściskam
:D
Zosiu, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko życzyć Ci miłej podróży i wspaniałych odwiedzin u rodzinki :D
Witajcie :)
Kasiu, dziękuję i postaram się by tak właśnie było.
Emilko, twoje słowa wzięłam sobie do serca. I póki co działają. Przed wyjazdem oczywiście nie było ani chwili wolnego. A brakuje mi (stan na wczoraj więc trzymaj kciuki by się utrzymał) dokładnie kilograma.
W pociągu wypiłam litr wody i zjadłam po troszek borówek i śliwek (pierwsze w tym roku!) koło 20. Jak dojechałam to byłam już głodna (pociąg spóźniony pół godziny! Czyli w sumie 6 godzin jazdy w tłoku!), wszyscy jedli ale ja się nie dałam. Tylko się napiłam.
Na śniadanie nie skusiłam się na świeże bułeczki tylko zgodnie z planem zjadłam płatki przywiezione z domu. Potem był big milk w trakcie zakupów - upał!, łyżeczka sosu tatrskiego, bo trzeba spróbować i plasterek rabarbaru w cukrze. Nigdy tak nie jadłam i jak mąż się dowiedział to nie miałam co protestować. :)
Na obiad będzie odrobina bigosu bez chleba, w przeciwieństwie do reszty. A na kolację będą warzywka z tzatzikami, ryby, któruch nie ruszę, makaron z sosem pomidorowym i sałata z pleśniakiem i orzechami. Oczywiście wszystkiego po odrobinie. A na deser będą ciasta i coś słyszałam o galaretce. Skuszę się ale zgodnie z zapowiedzią, na cząstkę porcji. I jeśli dobrze pójdzie to naprawdę zwieszczę się dziś w limicie! A jeśli tak, to reszta weekndu będzie już prostsza! :)
No i uciekam bo w końcu nie po to przyjechałam by przy kompie siedzieć. Ale w kuchni już pomogłam jak mogłam, zakupy (dużo łażenia i noszenia) zaliczam do ćwiczeń i generalnie jest dobrze :)
Zosiu,
normalnie jakbym miała jak to bym Cię wyściskała.:D
Radzisz sobie niesamowicie. Przetrwałąś wczorajszą kolację i te bułki to dasz radę z całą resztą.
Dzielna bądź a wrócisz bez tego kilograma.
pozdrawiam i miłego weekendowania życzę
Zosiu, gratuluję! Idzie Ci świetnie! Oby tak dalej :D
Wypoczywaj, korzystaj, a przy okazji dietuj :D
Zosiu,
jak Ci weekend mija?
http://imagecache2.allposters.com/im...MF-002-175.jpg
Pozdrawiam na nowy tydzień :D
http://www.emotka.pl/emotikony/letnie/27.gif
***
Grażyna
Dziewczynki! Właśnie wróciliśmy!
Mąż rozpakowuje walizkę, szwagier ogląda Toma i Jerrego, a ja dorwałam się do kompa na moment. I mam wrażenie, że ten wyjazd był, choć nie całkowitym to jednak sukcesem. Zwykle wracałam o 2-3 kg większa, a tym razem wydaje mi się, że będzie max 1 kg ! Albo może i nie tyle? :)
Jadłam ciasto, jadłam jakieś pojedyncze ciasteczka, kawalątek kiełbasy z grilla i różne inne rzeczy. Ale w rozsądnych ilościach i porach, pilnując się. Chodziłam też na spacery (w nocy było aż chłodno, cóż za niewyobrażalna przyjemność :) ).
Dziękuję za odwiedziny, za kciuki i za wiarę. Jestem z siebie zadowolona!
A teraz uciekam, ogarnąć, potem na zakupy, jakiś obiad gotować i takie tam.
Emilko, odpiszę na maila kiedy tylko będę miała możliwość :) Miłego końca weekendu!
Zosia jutro waga napewno pozytywnie cię rozczaruje...byłaś dzielna i ona to doceni...musi nie ma wyjścia...:-)
Jutro do pracy? Nie chce się no nie?...
Buźka.
Zosiu, cieszę się, że się nie dałaś!
Brawo!
Ja już jutro do pracy, po 3-tygodniowej labie nie będzie to łatwy dzień :?
Dobranoc!
Zosiu,
super dzielna byłaś. Jak na takie okolicznosci :roll:
Mam nadziję, że tydzień spędzicie sobie miło, a ty dodatkowo jeszcze pięknie dietowo.
No i może coś w końcu z Twoim urlopem się wyjaśni.
trzymaj sie dzisiaj i daj znać co waga rzekła
maila czytalam, ale oczywiscie odpowiem z domu, chyba, ze w pracy jakiś sposób wynajdę na szalejace o2 :?
Wczoraj humor miałam świetny, rano nawet też mimo źle przespanej nocy. Zepsuł się dopiero kiedy weszłam do pracy. Generalnie jest mi aż niedobrze na to co się tu dzieje. Kiedy już myślałam, że najgorsze wszystko mam za sobą usłyszałam, że koło 12 mam się pojawić na dywaniku. No generalnie chyba się zastrzelę.
Na dodatek zapomniałam wziąć z domu jedzenia, które sobie naszykowałam, a już jestem głodna. I zła. No ale nicto.
Waga pokazała 0,7 więcej niż wczartek co jednocześnie jest 0,3 mniej niż w środę więc uznaję to za typowe dla mnie wachania wagi i jestem zadowolona. Chociaż tyle.
Maluszku, nawet mi się chciało. Póki do niej nie doszłam.
Kasiu, nie wiem czy zazdrościć długiego urlopu czy współczuć powrotu z niego. Nigdy jeszcze nie miałam tyle urlopu jednym ciągiem ale wyobrażam sobie jak ciężko po czymś takim wrócić do rytmu.
Emilko, dzięki :) Z urlopem pewnie jeszcze nie szybko, nawet się na to nie nastawiam. Może we wrześniu? A na maila odpisz jak będziesz mogła. I tyle ;)
Zosiu,
zaczeło się nie ciekawie. Ale błagam nie dokładaj sama sobie. Wyjdz, kup sobie jogurt, jakiegoś owoca. I nie najedz się, nic Ci to nie pomoże. A nawet zaszkodzi, bo 1) waga, a po 2) samopoczucie.
Za dywanik zostaje tylko trzymanie kciuków.
głaszczę wirtualnie i ściskam