-
najgorszym moim wrogiem w walce o siebie jest stres i lęki. wczoraj dużo tańczyłam, ale dzisiaj efektów nie ma i nawet przytyłam spowrotem jedno kilo. zjadłam grahamkę z tuńczykiem i małego banana. czuję się pełna, aż nazbyt. dzisiaj egzmain i nauka, cały tydzień taki będzie i jeszcze ci wszyscy ludzie. boję się spotkania z chłopakiem, boję się egzaminów, boję się przytyć i boję sie schudnąć. Boję się mieć same piatki. boję się, że jak już będzie super, to co mi zostanie? co dalej? i już zawsze będę na diecie? zawsze będę sie uczyć? czy mi się to podoba?
Jak ostatnio myslalam o tym, co byloby dla mnie zyciowa katastrofa, to wyobrazilam sobie siebie 35letnia, gruba, pryszczata, samotna, nieszczesliwa, pracujaca z jakimis starymi babami chorymi psychicznie w osrodku szkolno-wychowawczym w pruszkowie, zdala od swiata, wyizolowana i wyobrazilam sobie, ze tam mieszkam, jadam zupe grochowa i nie mam nikogo. Ale potem sobie zdalam sprawe z tego, ze wlasciwie to ode mnie będzie zalezec, czy ta wizja będzie nieszczesliwa czy nie. Mogę schudnac, wyleczyc pryszcze, zmienic prace, wyjechac gdzie chce, poznawac ludzi,ale nawet bedac w takim osrodku, mogę tak pracowac, żeby zmienic go na cos pozytywnego. Mogę nawet mieć pryszcze, przytyc 20 kilo i tanczyc taniec brzucha i być szczesliwa. Mogę nawet znalezc faceta, który będzie myslal tak jak ja. Niezaleznie od tego co się wydarzy, to ode mnie ebdzie zalezalo, czy jestem szczesliwa czy nie.
idę się uczyć...
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki