siemkawczoraj bylam dosc zdolowana by tu cokolwiek pisac... posypalo mi sie pare rzeczy.... ale no coz, zycie nie jest po to by sie dolowac... chwile temu weszlam na wage ... .... .... i ... ... ... znow 1kg mniej
to mnie uskrzydla. szkoda tylko zep ogoda sie popsula i niestety bede musiala posiedziec troche w domu, mam nadzieje ze nie rzuce sie namietnie na lodowke. bo to bylaby juz poznanska masakra nozem do masla
ale tak nie bedzie... wierze w siebie i w Was wszystkich... wczorajszy dzionek minal niepostrzezenie... tylko wciaz czulam glod
moj zoladek
.
wczoraj zjadlam:
9.30-200
14.00-230
15.00-100
16.00-200
18.00-120 = 850kcalwow
mam tylko nadzieje ze nie wyjade na weekend nad jeziorko, bo tam mialabym prawdziwa gehenne, przytylabym o jakies minimum 5 kg :/ musze cos zrobic aby zostac... moze grypka??![]()
![]()
Zakładki