Mocca nie poddawaj sie.Każdy ma złe dni, ale one przechodzą.Powodzenia.Trzymam kciuki
Wersja do druku
Mocca nie poddawaj sie.Każdy ma złe dni, ale one przechodzą.Powodzenia.Trzymam kciuki
1. Jem cztery posilki dziennie: o 7, 11,15,18, po 250 kcal kazdy, chyba, ze zamiast jednego zjem dwa mniejsze;
2. Ćwicze na wszystkich w-fach, duzo chodze, biegam, cwicze w domu jak mam czas ( a jak nie mam to go znajde przynajmniej 3 razy w tygodniu), staram sie ruszac jak najwiecej;
3. Jak najczesciej biore naprzemienne prysznice, nie zapominam smarowac ciala balsamem, szczypie i masuje zacelullitowane miejsca;
4. Waze sie co sobote rano;
5. Staram sie jesc co najmniej jedno wazywo dziennie, np na kolacje; odstawic bialy chleb i wiadomo-tluste jedzenie, slodycze;
6. Nie pobłażam sobie, nie lituje sie nad soba, jestem silna, wytrwala i dam rade.
Postanowione i tyle. Odwrotu nie ma. :wink: :wink:
Ateczko dzieki za odwiedziny. Nie poddam sie tak latwo, jestem ządna zwyciestwa!!!
Pozdrawiam!!!
ojej, ale mnie nie bylo... jestem do tylu - musialam nadrobic od 26 wrzesnia - przeczytalam wszystko
no i tak - spodnie tez mam w szafce, tez czekaja na mnie mniejsza... 8)
i zaziebiona te bylam i to tak porzadnie - i przez ten czas wcale nie przestrzegalam diety, nie pilnowalam kcal i w ogole... na dodatek mamuska sie uparla i dawala mi jakies jedzenie (kaloryczne), zeby organizm mial jak walczyc z choroba... bla bla bla... :?
no i jadlam - nie mialam sily sie klocic - a teraz czuje sie jak beczka i tez mnie dopadla jakas chandra :cry:
zaczynamy od nowa - ale damy rade
trzymam kciuki
musi byc lepiej
pozdrawiam
http://tickers.tickerfactory.com/ezt...936/weight.png
no świetnie mocca...ja też mam podobny plan :)
ja już schudłam 2 kg czyli waże teraz 70 kg ...mały sukces:P ale się już nie waże bo waga mnie jak narzie wkurza bardzo :P po za tym chciałam powiedzieć że doszłam do porozumienia z mamą i nie jem drugiego danie od wtorku do soboty :P jem tylko zupe..pozatym sniadanie...drugie śniadanie i kolacja :) tazke jest dobrze tylko waga coś nie chce iśc w dół :P mam cholernie duzo nauki i się z nią nie wyrabiam ...poprostu nauki mam w gigantycznych ilościach jakby nawet doba trwała 48 godzin nie wiem czy bym się wyrobiła :P heh ale damy razde jutro spr z niemieciego i matmy trzymajcie kciuki :P
papa pozdrawiam :P :*
Wczesnym rankiem zmarla mi babcia..W pokoju obok. Jestem w szoku. Zwiazane jest z nia cale moje dziecinstwo...A juz jej nie ma, juz ja zabrali w plastikowym worku, rodzice planuja pogrzeb. Nie potrafie napisac tego co czuje. Czlowiek był, był i chwilka a juz go nie ma. Nie potrafie tego pojąć. Jest mi tak bardzo smutno i zle...
I cholernie samotnie... :cry: :cry: :cry:
Mocca88 tak mi strasznie przykro, bardzo Ci współczuje, rozumiem twój ból....Wiem, że teraz bedzie Cię trudno pocieszyć...Wiedz, że babcia będzie napewno czuwała nad Tobą z góry, z nieba....i będzie zawsze z Tobą....Trudno mi Cię pocieszyć, ale wiedz, że tam w niebie zaopiekują się nią bardzo dobrze.
Ściskam Cie mocno i jeszcze raz bardzo bardzo współczuję....
wspolczuje szczerze...
wiem co czujesz, poltora roku temu stracilam dziadka - czulam sie fatalnie...
a przed dwoma miesiacami zgineli moi dwaj koledzy w wypadku samochodowym
widocznie Bog ich wszystkich potrzebowal u siebie
trzymaj sie cieplo
my musimy zyc dalej
buziaki
Strasznie mi przykro:(....
3maj się.... mocno....
Dzieki dziewczyny.
Rodzice zalatwili juz wszystkie formalnosci..Boze, jak slysze slowo pogrzeb, albo zgon ciarki przechodza mi po plecach. Straszne! Jak przechodze kolo pokoju babci to wydaje mi sie, ze ona tam siedzi i patrzy na mnie, jak cos upuszcze to mysle sobie-cicho, bo ja obudze, a potem sobie na nowo uswiadamiam...
Jak ją dzis widzialam taka lezaca bez zycia zalowalam kazdego zlego slowa jakim ja obrazilam, kazdej zlej mysli, jaka, niestety, pomyslalam...A troche tego bylo. Nie wiem, nie umiem sobie poradzic z jej smiercia, wiem, ze wiek (80lat) i ze na kazdego przyjdzie kiedys pora, ale to jest takie trudne...Jeszcze wczoraj sie smiala, rozmawialam z nia..A tu tak niespodziewanie zmarla (udusila sie-niewydolnosc krazeniowo-oddechowa) i juz nigdy na nikogo nie popatrzy, do nikogo sie juz nie usmiechnie swoimi szczerbatymi zebami...
Co nas nie zabije to nas wzmocni...Ok, ale czemu to tak boli..
PS: I jak tu myslec o tak przyziemnej rzeczy jak dieta...
Pozdro!!
W zoladku za duzo...drozdzowka z budyniem i 5 :oops: ziemniaczanych kotletow..
Samopoczucie beznadziejnie beznadziejne. Do dupy.
W glowie tysiac mysli, wyrzutow, wspomnien, celow...Staram sie trzezwo siebie ocenic, pokapowac w koncu co moge a czego nie, co mi sie uda, co nie, do czego sie nadaje, a do czego nie...Nikt mi na to nie odpowie, sama musze do tego dojsc...Niestety...
Chcialabym tyle zmienic, pozbyc sie kompleksow, uwierzyc w siebie...Na przeszkodzie stoi mi jednak ktos....ja sama.
Ale przeciez zycie sklada sie ze zmian, wiec moge. Moge cos zmienic jesli tylko zechce...
Cholera, mam juz dosyc siebie i swoich slabosci...Od stycznia pojdzie mi osiemnasty rok zycia...Chcialabym go rozpoczac w mniejszym rozmiarze, pewniejsza siebie i swoich mozliwosci..Czy cos oprocz mnie stoi mi na przeszkodzie....? Nie.....?????
Wiec chyba trzeba w koncu cos zmienic, nie odkladac na kiedys, nie udawac, ze sie nie widzi!! Trzeba uporac sie ze soba i zaczac zyc!!! A ja bardzo chce cos ze soba zrobic i chyba najwyzsza na to pora!!!
Ta smierc mojej babci, tak niespodziewana, uswiadomila mi jak ulotne jest zycie. Nie chce go dluzej marnowac!! Nie chce za kilka lat zalowac, ze czegos nie zrobilam, bo...No wlasnie,bo co?? Bo mi sie nie chcialo?? Bo myslalam, ze jeszcze zdąze??
Przez kilka ostanich dni duzo na ten temat mysle, a szczegolniej od wczoraj...
Nadeszla pora na zmiany!!!
:arrow: Schudne!!! Schudne, bo chce, bo musze, bo jest mi to potrzebne. Fakt, mam teraz trudny czas, nie uwazam na takie rzeczy jak jedzenie. Ok, ale dosyc usprawiedliwiania sie. Musze w koncu w 100% zastosowac sie do moich wczesniejszych zalozen dotyczacych diety i ruchu.
:arrow: Szkola. Ostatnio sporo wagarow, obijania sie. Babcia zawsze mowila, ze zdolne ze mnie dziecko. Kurcze, cala rodzina tak mysli, jednak nie wie wszystkiego..Nie chce miec juz wyrzutow sumienia. Pokaze na co stac mnie naprawde.
:arrow: Zadnego ulegania sobie, poblazania. Nie chodzi mi tylko o diete, ale o wszystkie dziedziny zycia. Zbyt latwo sie poddaje, a potem mam pretensje do calego swiata a przede wszystkim do siebie. Chce robic cos na 100% swoich mozliwosci. Wiem, wiem, ze potrafie, tylko tak czesto odzywa sie we mnie leń albo tchorz. Czas z tym skonczyc!!!
Cholera, rozpisalam sie. No tak, odzywa sie we mnie humanistyczna dusza (jestem w klasie o tym profilu). W tej chwili wierze, ze dam rade. Oby ta wiara mnie nie opuszczala i zawsze we mnie byla...
Zagladajacych pozdrawiam!!! :wink: :wink: :wink: