Mam wrażenie, że z każdym dniem jest mnie więcej a nie mniej i nie bardzo wiem dlaczego.... Mój organizm rozregulowany ciągłym przeplataniem diety z obżarstem broni się zawzięcie przed schudnięciem...![]()
Waga wciąż wskazuje 79 kg. Na dobitkę dziś się zmierzyłam. Zgrooooooooooza!!!
Moje wymiary wydają się niemożliwe! Szczerze żałuję, że nie mam figury typu gruszka i szerokich, kobiecych bioder tylko wielkie brzuszysko!
W biuście mam 110, w biodrach 105 a w talii (cha,cha! talia!) ... 98 cm. Tylko 7 cm miej niż w biodrach - klasyczne jabłko. Chociaż też ciężko mi zrozumieć jak ten lekki i smaczy owoc można porównywać do czego tłustego i trzęsącego się. Rzekłabym, że korzenie mojej figury leżą w zupełnie innej grupie produktów żywnościowych, mianowice przypominają słoninę![]()
Mam lekką załamkę. Żeby się dobić z szafy wyjęłam wczoraj moje prawie nowe ale od kilku lat nienoszone spodnie z garnituru. Nienoszone z wiadomych powodów - obwód pasa tych spodni wynosi 70 cm... Prawie 30 mniej niż mój teraz!!!!
Jak to zrobić by znowu się w nie wbić???????
Na dodatek wszystko chciałabym osiągnąć szybko bo pręgko się zniechęcam a przy odchudzaniu akurat ta zasada się nie sprawdza...
Zastanawiam się czy nie zmobilizować się znowu do jakiejś superniskokalorycznej diety która pozwoliłabym mi szybko zgubić kilka kilogramów a potem dopiero zafundować sobie powolne odchudzanie na 1000 kalorii...
Zakładki