-
Czesc Maksiu
chciałam sie tylko zameldowac i zaraz ide pisac do Ciebie,całuje
-
Siemanko,
Gocisko: no proszę, naszej drogiej słodkiej Czarownicy zechciało się przelecień na miotle w okolicy
Zaraz lecę czytać, słoneczko boże.
A ja zrobiłem sobie prezent: waga pokazuje około 92 kg, więc tuż przed pamiętnych siódmym dniem i przed ostatnim tygodniem, który - jak liczę - będzie przeprowadzony wzorcowo i na maxa
zmnieniam sobie licznik. O tyle to fajne, że od najgorszych chwil w marcu stuknęła mi właśnie zrzucona dycha i zarazem jedna trzecia planów. Jakiś etap za mną
i jeszcze większy etap przede mną
Dość śmiania się, do roboty
MAXicho
-
Maxio! Najszczersze gatulacje! Tylko nie wychudz sie za bardzo. 72 kg na faceta to troche malo chyba, cio? Facet ma byc silny i duzy
wiec moze 80 ci starczy, co? Tak co to by kobitki czuly sie bezpiecznie w twojej obecnosci
-
kurde max, ale ja Ci gratuluje!! no i prosze, co silna wola i madry czlowiek moze zrobic.
max, ja wcale nie mysle ze twardziel z Ciebie. mysle ze wiele lat Ty tez nie kochales siebei ale w koncu nadszedl taki moment ze popatrzyles i TY jak ja dzis na siebei z miloscia. kochasz siebie i chcesz zmienic swoje wady(bo czy objadanie sie jest zaleta... hmm) mysle ze masz piekne serce choc chyba troszke zranione.. ale piekne!
trzymaj sie dzielne, ja tez bede.
-
DIETA KOPENHASKA – DZIEŃ SZÓSTY (w sumie trzynasty – czyli środa)
Rano, po dwóch dniach jedzenia na poziomie ok. 650kcal (i to w gruncie rzeczy prawie wyłącznie białka) czułem po kościach ten brak glukozy… A potem dobrze przypieczony ciepły tost, pachnący węglowodanami i kubek fantastycznej kawy z cukrem. I dalej już przed komputerkiem w pełni sił i formy fizycznej. No, z tą formą fizyczną to lekko przesadziłem: na wysiłek fizyczny nie mam siły, hehehehe, i do końca kopenhaskiej raczej tylko długie intensywne spacery, które jak mi się zdaje nie wymagają od organizmu gwałtownego wydatku energetycznego, ergo dostaw glukozy do krwi, ergo tego, czego akurat mój organizm zapewnić mi nie może. Ale kopenhaska – przynajmniej tak jak dzisiaj ją widzę (zobaczymy co będę myślał za miesiąc!) – to intensywny i dobry wstęp do dalszej pracy, ale … tylko wstęp a nie właściwa dieta.
Okej, jedzenie:
rano: kawa z cukrem (40kcal – czubata łyżeczka czyli 10g) oraz tost (71kcal) – razem 111kcal
lunch: kurczak gotowany (połówka kurczaka – wyszło mi około 650g czystego mięsa, czyli 793kcal), sałata (90g – 12,60kcal) i olej do sałaty (5g – 45kcal) – razem 850,60kcal
obiad: marchew (140g – 49kcal) i dwa gotowane jajka – 176kcal) – razem 225kcal
w ciągu dnia razem: 1186,60kcal
Jutro trudny siódmy dzień, ale wytrzymam go, jestem tego pewien, potem jeszcze szóstka dni z tą dietą, a po nich dalej do roboty (czyli najpierw 1000kcal).
Do jutro bądź pojutrza – w zależności od tego, kiedy będę miał czas (jutro cały dzień przed komputerem).
pozdrowienia
MAXicho
-
Wow
kibicuje Ci niezmiennie i trzymam kciuki
U siebie wkleiłam plan rzucania - ciekawe,ze brzmi on prawie jak program odchudzania
Pozdrawiam
***
Grażyna
-
polowka kurczaka? polowka takiego calego kurczaka?? no to duzo!
trzymaj sie dzielnie!
dziekuje za wsparcie, kochany jestes.
-
Maxio, ale sie zawzial! Mowie ci, jeszcze w zyciu swoim nie spotkalam tak wytrwalego faceta..szczegolnie jesli chodzi o dietkowanie! Mozesz byc z siebie dumny ( i pewnie jestes!)....a pol kurczaka tez bym zjadla...najlepiej teraz...hehe...wiec lepiej zaczne kierowac kroki w strone lozka, bo jeszcze mnie gdzies zarzuci do kuchni
)
-
Udanego weekendu w związku z wyjazdem życzę już dziś

Buzioli
***
Grażyna
p.s. obiecuję być grzeczna i nie nadużyć
-
KOPENHASKA – DZIEŃ SIÓDMY (w sumie czternasty – czyli czwartek)
Powolutku kończy się dzień, niełatwy ale i fajny. Zwyciężyłem! Nie przerwałem swojego zmagania, wszystko było tak jak powinno być – a to najgorszy dzień tej diety, bo tylko 456kcal od rana do wieczora. Jutro już z górki, do środy skończę ten jeszcze jeden cykl, a potem przechodzę na 1000-1100kcal i biorę się za inne sprawy. Acha, jakieś ciacha i czekoladę na biurku sobie postawiłem, ale na kopenhaskiej rzeczywiście przechodzi ochota na słodycze. Nie miało to większego znaczenia – gdybym postawił trzy kanapki z razowca z twarogiem i łyżeczką dżemu, byłoby pewnie gorzej, hehehehe.
Jedzenie:
rano: mocna czarna herbata bez cukru
lunch: pieczony kurczak duża porcja 300g (366g), i jabłko 180g (90kcal) – razem 456kcal
obiad: nic
Jutro oby tylko do lunchu (ranek tylko na czarnej kawie bez cukru) i potem już bez problemu sobie poradzę. Do zobaczenia jutro.
I przepraszam, że do weekendu nikomu nie będę odpisywał, ale padam na twarz.
MAXicho
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki