-
06.-09. marca 2006 r., poniedziałek-czwartek
ODCHUDZANIE (kolejny etap): DZIEŃ 4 / 60 do 7 / 60
Pochorowałem się strasznie na grypę. Pewnie organizm odreagował parę trudnych chwil. Przyjechałem w niedzielę wieczorem, i ledwo zwlokłem się z fotela w samochodzie: pod garażem siedziałem ładnych parę minut zanim byłem w stanie wyjść. W domu temperatura ponad 39 stopni, bóle stawów i mięśni (a gardło czyste) – nie potrzebowałem lekarza, żeby postawić diagnozę.
Dzisiaj kończę serię antybiotyków (dostałem mimo wszystko jako ochronę przed infekcją bakteryjną), jestem osłabiony, ale już mi grypa mija. Jeszcze będę się wylegiwał w wyrze przez parę dni.
Waga pokazuje 87 do 87,50 – to zwykła uchylna waga łazienkowa, i miewa swoje fochy. Przez te parę dni żywiłem się głównie ryżem, rodzynkami, owocami i ogromną ilością miodu lipowego – więc sądzę, że trochę też mi zeszło. Od dzisiaj liczenie kalorii, na razie z jedzeniem bardzo ostrożnie, a sport niestety przez tydzień odpada.
Spacery nad Wisłą odpadają – te martwe łabędzie z ptasią grypą to 300 metrów od mojego domu, dokładnie nad Wisłą. Ludzie w mieście nie myślą zbyt wiele (chociaż wszyscy sąsiedzi wyprowadzają psy na smyczy), natomiast ubawiłem się treścią tablic ostrzegawczych: „uwaga! wysoce zjadliwa grypa ptaków!”.
Maks
-
10. marca 2006 r., piątek
ODCHUDZANIE (kolejny etap): DZIEŃ 8 / 60
Jeszcze ciągle na rekonwalescencji – spacery w wersji mocno okrojonej, na ćwiczenia siłowe nie mam szans chyba jeszcze przez tydzień, a jedzenie lekkie bez kawy i ostrych przypraw. Od dzisiaj jednak już codzienne liczenie kalorii, wracam także do planowania jedzenia. Jaki cel przed oczyma? Pod koniec tych sześćdziesięciu dni powinienem zejść poniżej osiemdziesięciu kilo – ta „siódemka” (szczęśliwa!) na początku będzie prezentem nie widzianym od szesnastu lat na wadze. A jeśli się postaram, to nawet ładnych parę kilo poniżej tej 80tki uda się zejść…
jedzenie:
:arrow: 05,00 – zioła z miodem 15g – 46,00kcal
:arrow: 06,40 – musli (musli mieszanka 50g 193kcal, siemie lniane 5g 22kcal, figi suszone 12g 27kcal, morela suszona 8g 21kcal) – razem 263,00kcal
:arrow: 08,00 – kawa inka z mlekiem 0,5% 100g – 35,00kcal
:arrow: 10,30 – twaróg chudy 100g 100kcal, dżem niskokaloryczny 20g 30kcal – razem 130,00kcal
:arrow: 14,30 – ryż z warzywami i ziołami prowansalskimi (ryż brązowy suchy 30g 107,10kcal, marchew surowa 250g 87,50kcal, pietruszka korzeń 34g 22,50kcal, olej 1 łyżeczka 5g 45kcal, fasolka szparagowa mrożona 100g 35kcal, brokuły mrożone 200g 66kcal) – razem 363,10kcal
:arrow: 17,15 – chleb „mestermacher” 80g 147kcal, masło 5g 27kcal, twaróg chudy 50g 50kcal, kawa inka z mlekiem 0,5% 100g 35kcal – razem 259,00kcal
razem w ciągu dnia: 1.096,10kcal
do usłyszenia
MAXicho
-
Siemasz Maksiunia 8)
No ancymonie jeden widze, ze juz powoli wracasz do zdrowia, to naprawde dobrze.
Tylko troche nie za fajnie z tymi łabędziami- zamkni okna maj dir :D
Co to za ziolka pijesz? ja na sama mysl dostaje konwulsji ale w twoim stanie pewnie pomagaja, ale nam sie stary urzadziłes :roll:
Maksiunia ja postanowiłam nie odchudzac sie dla kilogramow tylko dla wygladu co jak stwierdzilam w parze nie zawsze idzie. waze tyle co wazylam( trzymam diete i cwicze) a wchodze we wszystkie spodnie mojej siostry która wazy 58 kg :shock: czy to nie jest cudowne? 8)
Oczywiscie cwicze dalej i ograniczam węgle.
Maksiunia zdrowiej mi tam, spaceruj tylko jak w miare ciepło na polu, jak masz organizm osłabiony to nie wiem czy dobrym pomysłem jest dieta . Ty teraz witamin potrzebujesz i musisz sie cały zregenerowac :? Uwazaj na siebie ancymonie.
Całuje Cie mocno w czólko. Zdrówka Maksiu.
-
Zdrowiej Max :wink:
Przydało by Ci sie trochę regeneracji zanim wrócisz na ostrego tysiąca :roll: U mnie angina z gorączką daje automatyczny spadek 3 kg, ale od lat nie miałam :roll: i całe szczęście....pilnuję się strasznie, bo choroba to dziura w budżecie i jakos sie udaje, w tym roku tylko 3 dni byłam bez głosu :evil: ostatnio instruktorka jogi pokazała mi mantrę na gardło i jest zdecydowanie lepiej ostatnio :wink:
UDANEGO WEEKENDU
http://www.serenataflowers.com/produ...high_3_651.jpg
Pozdrawiam
***
Grażyna
-
11. marca 2006 r., sobota
ODCHUDZANIE (kolejny etap): DZIEŃ 9 / 60
Powoli kończę rekonwalescencję, czuję powrót sił sprzed choroby. Od jutra zobaczę, czy drobne ćwiczenia będą dla mnie osiągalne: jeśli nie, odpuszczę jeszcze parę dni. Byłem w gościnie u starych znajomych, ale z mając wybór między szaszłykiem i zrazami w sosie zjadłem… zupę pomidorową. Wartość kaloryczną tejże zupy obliczyłem na oko – na nic bardziej rzetelnego nie miałem szans. Na kawę kompletnie nie mam ochoty, wróciła do łask inka, sporo ziół – a od jutra chyba wrócę do suplementacji.
jedzenie:
:arrow: 07,00 – zioła z miodem 10g – 33,00kcal
:arrow: 08,00 – musli (musli 50g 193kcal, siemię lniane 5g 22kcal, daktyle 10g 25kcal, migdały 3 szt. 20kcal) – razem 260,00kcal
:arrow: 10,40 – kefir kubek 0% tłuszczu – 100kcal
:arrow: 12,00 – zupa pomidorowa z makaronem – 187,50kcal
:arrow: 15,00 – indyk z orzechami, słonecznikiem i fasolką (indyk 150g 195kcal, orzech włoski 1 szt. 4g 27,50kcal, słonecznik łuskany 6g 33,90kcal, olej 1 łyżeczka 45kcal, pieczarki 140g 21kcal, fasolka szparagowa zielona mrożona 150g 52,50kcal) – razem 374,90kcal
:arrow: 18,00 – chleb mestermacher 40g 73,60kcal, twaróg chudy 45g 45kcal, dżem niskokaloryczny 20g 30kcal, zioła z miodem 10g 33kcal – razem 181,60kcal
razem w ciągu dnia: 1.137,00kcal
Indyk z orzechami, słonecznikiem i fasolką – przepis chyba gdzieś już wyżej podawałem: pokrojone orzechy i słonecznik lekko uprażyć na oleju, dodać pokrojonego indyka, podsmażyć, dodać pokrojone pieczarki, fasolkę, sól, przyprawy, zalać nieco wodą, dusić 15 minut do odparowania wody. Z przypraw polecam bazylię – poprzednim razem dodałem zioła prowansalskie i nie smakowało mi. W oryginalnym przepisie polecają także majeranek, ale nie próbowałem.
M.
-
Cześć Kobiety,
Dobrze się czuję na 1100kcal - tysiąc to był chyba ten jeden most (czytaj setka kalorii) za daleko 8) i kilka razy rzeczywiście ochota na zbyt duży wyczyn przyniosła zbyt duży upadek, hehehehe. Poza tym mam nieodparte wrażenie, że organizm wręcz domaga się lekkiej nieobciążającej żołądka diety. Zwiększyłem ilość szybko przyswajalnych węglowodanów w postaci miodu - i zmiana mi się podoba :D
Gocha:
Jestem maksym-alistą 8) i do ponad litrowego dzbanka wrzucam miętę + pokrzywę + bratek + czasami melissę w dowolnych kombinacjach, chleję godzinę (dobrze wchodzi).
A ty wiesz laska - to tak a propos twojego tickera - że parę dni temu ratowałem nietoperza! Chyba gdzieś w kącie mojego sporego mieszkania (są zakamarki, których nie widziałem od dwóch lat, hehehehe) wlazł i zimował, bo mi nagle zaczął latać po korytarzu mieszkania późnym wieczorem. Fajne zwierzę, miałem okazję z bliska mu się poprzyglądać, bo złapałem i zaniosłem do piwnicy (jest duża, sucha i chłodna), niech ze dwa tygodnie jeszcze poczeka, bo na dworze chyba na razie za zimno.
Grażyna:
Znam ten efekt... Mnie zawsze wali po grzbiecie przeziębienie po trudnych sytuacjach - za każdym razem muszę odchorować. Teraz było wesoło: grypa dopadła mnie nagle i mocno, wracałem dwie godziny samochodem, i jak wsiadałem było okej, a jak wysiadałem pod garażem nie byłem w stanie wysiąść z samochodu. Stałem jak palant z zapalonym silnikiem dobre dziesięć minut.
Ty to masz też problem taki, że jak pracujesz w call-center, to głos to podstawa twojej pracy... To twoje narzędzie zarabiania: to tak jak ja pracując przy komputerze złamałbym palec... Tragedia. Dla mnie leżenie w wyrze było na swój sposób miłe.
Acha, co do Torunia i ptasie grypy, to wszyscy mają to w nosie, ta histeria to bardziej zjawisko medialne. Elementarne zasady higieny oczywiście ważne (no i widzę, że sąsiadka przestała wypuszczać kota na łazęgi - bardzo dobrze), ale generalnie miasto żyje swoim życie. Narzekają hotelarze, bo odwołano parę konferencji i szkoleń firm. Ja się cieszę, bo mi filet z indyka tanieje 8) Ogólnie jak człowiek siądzię i normalnie pomyśli, i dojdzie do niego, że na zwykłą grypę umiera rocznie na świecie podobno 2 miliony ludzi (na ptasią zmarło sto przez ostatnie osiem lat), to śmiech mnie ogarnia. A jak będzie pandemia taka jak hiszpanka w 1918, to wtedy trza się będzie zacząć martwić, ale to już byłaby zupełnie inna bajeczka niż trzy martwe łabędzie...
Spadam laski, chodzę wcześnie spać i odsypiam szaleństwa życia i szaleństwa organizmu
Narazicho
Maksicho
ps. Co do łabędzi, to nie mam na imię Leda, te łabędzie to nie Zeus, i "niebezpiecznych związków" oraz "bliskiego spotkania trzeciego stopnia" raczej nie przewiduję 8) 8) 8)
M.
-
Siemanko ludziska w uściskach 8)
12. marca 2006 r., niedziela
ODCHUDZANIE (kolejny etap): DZIEŃ 10 / 60
Rekonwalescencja przyspiesza: z ćwiczeń siłowych zrezygnowałem, ale na spacer (i to dość intensywny) mogłem sobie dzisiaj już pozwolić. Zobaczymy co przyniesie jutro. Rano ważenie, już normalna praca w domu przy komputerze (koniec przymusowego, ale słodkiego lenistwa w wyrze), wracam do pełnej suplementacji i do rytmu nawadniania organizmu. Wypiłem dzisiaj kawę – obawiałem się, czy nie siądzie mi żołądek, ale przeżyłem bez szwanku. Drobne odstępstwo (wyrównane brakiem kolacji): szarlotka u znajomych. A potem lekcja przed komputerem: posprawdzałem ile kilokalorii mają ciasta, i… mają ich porażająco dużo. Rozumiem zakaz wcinania nawet biszkopcików (liczba mnoga celowa: jeden to pewnie żaden problem, ale one lubią biegać… stadami).
jedzenie:
:arrow: 07,00 – zioła z miodem 10g 33kcal, chwilę później kawa z mlekiem 0,5% 50ml 17,50kcal – razem 50,50kcal
:arrow: 08,30 – musli (musli 50g 193kcal, siemię lniane 5g 22kcal, daktyle 10g 25kcal, migdały 3 szt. 20kcal) – razem 260,00kcal
:arrow: 12,00 – dwa średnie jabłka jabłka 300g – 150kcal
:arrow: 14,00 – szarlotka 120g – 310kcal
:arrow: 17,00 – warzywa z ryżem w curry (ryż brązowy dwie łyżki 30g 107,10kcal, marchew duża 220g 77kcal, seler średni 190g 66kcal, brokuły mrożone mniej niż pół paczki 200g 66kcal, olej 1 łyżeczka 5g 45kcal, curry do woli) – razem 371,10kcal
razem w ciągu dnia: 1.141,60kcal
Warzywa z ryżem w curry – seler zdecydowanie nie pasuje do takich dań warzywnych z curry gotowanych na szybko, chyba już nie będę go pakował. Może groszek z puszki? Interesujące… A marchew najlepsza jednak świeża: słodka i pachnąca. Dziwne: mrożenie brokułom nie szkodzi, marchew zamienia w oślizgłe nie wiadomo co.
Narazicho
Maksicho
-
Czesc Max....
Wpadłam na forum zobaczyc co u Ciebie, ale widze że nieźle sie trzymasz i ładnie dietkujesz.
Życze powiedzenia i wytrwałości. No i oczywisci trzymam kciuki.
-
Witam :D
Odpisałam Ci obszerniej u mnie....a znasz to zdjęcie ze stadem indyków i 2ma dymkami "apsik" i "bardzo qwa zabawne" :roll: dzisiaj klient zapytał mnie czy juz u nas łabędzie kichają :wink:
Trzymaj sie
***
Grażyna
-
Cześć,
Tylko na sekundkę, na dłużej w weekend - teraz padam na ryja. U mnie wszystko w porządku, trzymam 1.100 - 1.200 kcal, waga mi spadła do gdzieś 86,50 i lecę dalej.
Do usłyszenia w sobotę, wcześniej nie dam rady
narazicho
Maksicho