a ja już dzisiaj wrąbałam 600 kal a prawie nic nie zjadłam. I jak ja to spalę, jak jestem przeziębiona????????????????????????????????????? ?? BUUU
Wersja do druku
a ja już dzisiaj wrąbałam 600 kal a prawie nic nie zjadłam. I jak ja to spalę, jak jestem przeziębiona????????????????????????????????????? ?? BUUU
Mwali, słonko, chory organizm zużywa energie na walkę z chorobą, więc nie bedzie tak źle :)
A ja jestem głodna jak pies! Postanowiłam, że obiad zjem najwcześniej o 14, ale chodzę wokół jabluszka i dwie strony mojego JA toczą ze sobą walkę :wink: No bo tak:
1. Jabłko to samo zdrowie, kalorii niewiele, naprawdę nie zaszkodzi i nie popadajmy w histerię z tą dietą :P
2. Wiem, że jak już zacznę, to na tym jednym jabłku sie nie skończy, podstawą jest niepodżeranie w tzw. "międzyczasie" i NIE POWINNAM tego robić, bo kieruje mna głód 'psychiczny', a nie fizyczny :x
Ufff, sory za przynudzanie, ale takie wypisanie swoich słabości mi pomaga (przynajmniej jeszcze nie zeżarłam tego nieszczęsnego owoca :wink: ) Trzymajcie się!
Werek - ja jeśli miałabym ochote na jabłko to bym je zjadła...niewiele kcal a ile zdrowia. Takie podjadanie nie zaszkodzi, a pamiętaj o tym, że idelanie to 5 posiłków dziennie, czyli pomiędzy śniadankiem i obiadem można sobie na coś pozwolić. heh ja np pozwoliłam sobie dziś na drożdżówke...byłam na uniwersyteckiej czytelnie no i zgłodniałam. wcale nie mam wyrzutów sumienia, bo co zjedzone przed południem - jest szybciusio spalane. Najgorzej byłoby zjeśc taką bułe po 20. Dziś zjadłam już 1000 kcal, zaraz idę spac, a jak się obudze to kawka słabiutka jako wspomagacz koncentracji do nauki i lekka kolacja.
Optymistkaaa, nie zrozumiałaś, o co chodzi: Ja wiem, że jak zjem to jabłko, to tama na rzece obżarstwa puści! :lol: To nie jest tak, że ja się pilnuję jak mniszka i nic nie jem między posiłkami :wink: Myślicie, że te 550 kcal, o których pisałam, to zjadłam na jedno, uczciwe śniadanie..? :? - O nie, niestety! To dlatego wyznaczyłam sobie godzine obiadu, bo inaczej zjadłabym dzis jeden posiłek: zaczynający sie rano, a kończący późno w nocy. :lol:
Teraz zjadłam obiad, pangę pieczoną z surówką z kapusty. Walczę dalej! Dziś piątek, to grozi kuszącą smakołykami imprezą... :wink:
No tak...ja mam podobnie :lol: Jak już zacznę to nie kończę :? I tu własnie tkwi problem, że nawet po obfitym obiedzie potrafię iśc znów coś przgryź, choć jestem strasznie najedzona. Ale walczę z tym nałogiem i złymi nawykami i powiem wam że widze postępy...
Cześć Dziewczyny!!!
Dzsiaj wszystko nie tak. Chora jestem i obżeram sie niestety. Wchłonęłam już całą paczkę ciasteczek owsianych i nadal mam ogromne ssanie, a już osiągnęłam 1500 kal. Choroba zdecudowanie nie służy diecie i może Werek masz rację, że chory organizm zużywa energię na walkę z chorobą, ale mój się domaga jej satłego uzupełniania. Do kitu!
Miałam iść dzisiaj na imprezkę i potańczyć troszkę, a tu nici z tego. Siedzę sama w domu i się obżeram. Jakie to żałosne!!!! :oops: :cry:
No to wyjaśniło się, czemu miałam wzoraj taki kryzys- dziś rano dostałam okres :wink: Niestety, znowu za wczesnie, wiec musze sie pożegnac z pigułkami... :( Wcale mi sie to nie uśmiecha, wyjeżdżam z moim lubym na wakacje i przydałoby sie miec luz w tych sprawach, ale mus, to mus.
Dziewczyny, wczorajszy wieczór to było istne eldorado obżarstwa! :roll:
optymistkaaa, było dokładnie, jak napisałaś- zaczęłam i już nie skończyłam :oops: Bolał mnie brzuch, czułam się brzydka i głupia (jak to zwykle w takich dniach :wink: ), odmówiłam pójścia na imprezę i CAŁY WIECZÓR ŻARŁAM! Całe szczęście, że nie miałam w domu żadnych słodyczy, musiałam się zadowolić musli, fruttiną, płatkami kukurydzianymi w miodzie i owocami... Cóż, 2500 kcal to było, jak nic... :oops:
Trudno, wracam na dobrą drogę :) Mam nadzieję, że będzie mi wybaczone :wink:
Mwali, cóż Ci mogę poradzić- niedobrze, że masz pod ręką takie rzeczy jak ciasteczka... Wiem, jak ciężko w takich chwilach im nie ulec. Uszy do góry, wszystkie mamy czasem gorsze dni! :lol:
Werek przypomniałaś mi jeszcze jeden ważny wątek w ostatnich miesiącach mojego życia...otóż odechciało mi się chodzic na imprezy, dyskoteki, bo wiem że to przyspoży mi więcej przykrości niż radości. Kiedy stane przed lustrem i zacznie się...co ja mam na siebie włożyć, zaczynam czuć się jak ostatnia świania, która nie mieści sie już w nic z ciuchów które miałam jakiś rok twmu, wiem że z tego powodu będę się też źle bawić, bo dookoła będzie tysiące lasek jak ze zdjęć Playboya, a ja szara mycha usiąde ww kącie i tak będzie wyglądać impreza. Jak kiedyś jeździłąm przynajmniej 2 razy w miesiącu, tak teraz 4 miechy juz nigdzie nie byłam :(
Optymistkaaa, nie wolno Ci myślec o sobie w ten sposób :!: Nie jesteś potworem, masz wagę w normie i NA PEWNO możesz sie ubrać tak, żeby zamaskować niedoskonałości sylwetki :) żeby była jasność: Ja Cie rozumiem, też znam takie klimaty, że przed wyjściem na imprezę stoi się przed lustrem i ryczy z żalu nad sobą. Znam, rozumiem, przerabiałam :wink: Niemniej jednak, pamiętaj, że to nasza psychika, a nie kilogramy odbiera radość życia. Zapewniam, że te wszystkie laski, 'jak ze zdjęć Playboya', też mają swoje kompleksy, zahamowania, problemy i wiele z nich zazdrości np. Tobie :)
Wczoraj o 23 byliśmy ze znajomymi na Harrym Potterze i wykazałam się dużą dzielnością :wink: -Wszyscy obkupili się popcornem, orzeszkami, nachosami, a ja nic! Wzięłam z domu marchwitki, te małe marcheweczki i na nich poprzestałam :D A lekko nie było... :wink:
Wszystko to dlatego, że po piątkowej wpadce, waga znów pokazuje 58 :( No, 57,9, ale to to samo...
Nie mamy lekko, my, dziewczyny ze skłonnością do tycia, oj nie... :?
Pozdrawiam serdecznie i głowa do góry! :)
łoboszz... Optymistkaaa przecież Ty jesteś szczupła ! dziewczyno, nie wpędzaj się w takie kompleksy ! ok, przytyło Ci się, ale to nie tragedia ! Masz naprawdę fajną figurę, nie gorszą niż te "tysiące lasek jak ze zdjęć Playboya". Poza tym odmawiając sobie przyjemności w trakcie "drogi do schudnięcia", czynisz je coraz cięższym i bardziej uciążliwym. I jeszcze jedno- jak schudniesz, będzie ciągle tą samą osobą- tylko szczuplejszą... banalne, ale warto pamiętać, że dieta nie zmieni całego życia :)
Werek, wiesz...przypominasz mi moją mamę :P ona miała cukrzycę (nadwagę ofkors też :P ) i gdy musiała, odstawiła wszystkie słodycze i inne "zakazane" rzeczy, ale nie potrafiła przestać objadać się owocami. Zjadała po 2 kg jabłek dziennie :P
trzymajta się ciepło, bo pogoda okrutna :P