-
Przeczytałam cały topic :Di żem stwierdziła, że co napiszę :P (Werek, będę Cię prześladować :P)
Optymistkaaa hyh, ja mam tyle wzrostu,co Ty a dążę do wagi...jak widać :P z tym,ze w chwili obecnej mam 67 a nie 65 kg :P przytyło mi się za sprawą chorowania u mojego lubego :Pi wracając do tematu (moje dygresje lubią skakać po kapuście sąsiada :P) to uważam, że absolutnie nie masz się czego wstydzić. Rozumiem, że lepiej będziesz się czuć mając mniej kg na koncie- i chudnij, jeśli chcesz- ale nie waż się nazywać się grubą :P bo mi wtedy z deko głupio :P
I tak btw, jako iż jest tu poruszany dość często temat faceta i jego roli w odchudzaniu...to ja mam lubego, który generalnie nie chce, żebym się odchudzała. Tzn zdrowe odżywianie jak najbardziej, ale jak chcę schodzić ponizej 65 to się buntuje :P i nie z grzeczności, żeby mi nie sprawić przykrości or sumfin, tylko, że wg niego "kobieta powinna mieć 2 metry- jeden w biuście, drugi w tyłku" (cytat dosłowny :P ) :P w sumie to się z tego cieszę, bo mój organizm nie pozwala na zejście poniżej 60 kg (udało mi się to raz na diecie 500 kcal Tygodniowo- no comment), ale z drugiej strony...naturalna przekora...:P
dobra,tyle ode mnie, idę założyć własny pamiętnik dietkowy :P
trzymta się :)
-
masz szczescie, ze masz takiego faceta...
ja na poczatku diety myslalam, ze moj juz BYLY facet jest glownym powodem do rozpoczecia diety - teraz dla siebie to robie i wreszcie mam efekty :D
-
Cześć :)
Lit, bardzo się cieszę, że Cie tu widzę. Prześladuj mnie dalej! :D Co do wagi autorki topiku, to zgadzam sie z Tobą, że Optymistkaaa zdecydowanie nie jest gruba. Niemniej jednak, rozumiem, że każdy ma swoją wage optymalną.
Ja też mam 167 wzrostu i jestem jakoś tak w środku między Wami :wink: - Wczoraj byłam na zakupach i kupiłam sobie spódniczke w rozmiarze 36, która jest dla mnie zupełnie luźna! :shock: Z zaciekawienia zmierzyłam jeszcze ciuchy w kilku innych sklepach i to prawda: Dół mam teraz 36, a górę 38 (jestem dosyć 'barczysta' :wink: ) Jak dla mnie, to najlepszy wynik od bardzo dawna i niczego więcej nie potrzebuję. No, oprócz uniknięcia jojo, oczywiście... :wink: Jednak każdy ma swój wymarzony rozmiar i (dopóki nie jest to chorobliwe zmierzanie do 45 kg przy 170 wzrostu) to trzeba uznać, że wie, co robi. :)
A mój facet jest zachwycony tym, jak schudłam. Niestety, w odróżnieniu od faceta Lit, preferuje "klasyczne laski" :wink: Czyli, musze sie pilnować... :?
Optymistkaaa, dzięki za ciepłe słowa, przydają się :)
Pozdrawiam
-
Witam:D
ja mam 172cm wzrostu i waze 73kg :( :cry: Bardzo chcialabym schdnac do 57kg a potem sie zobaczy
Chcialabym dobrze sie czuc we wlasnej skorze i wogole moc isc do sklepu i kupic cos co mi sie podoba i to w rozmiarze 38...
tak to moje marzenia
-
motylekk89
pierwsze primo - nie jesteś teraz gruba
drugie primo - przy wadze 57 kg i wzroście 172 będziesz miała rozmiar 34-36, a nie 38.
secundo - nie licz, że schudnięcie sprawi, że w cudowny sposób się zaakceptujesz. Owszem, mniej kg na koncie pomaga, ale nie jest "cudownym środkiem". Teraz też masz wiele zalet w swoim wyglądzie, o których musisz pamiętać. Jak schudniesz, będzie ich poprostu więcej :)
trzymta się ciepło, bo mrozy się zbliżają... :)
-
Lit, jak zwykle popieram Cię w całej rozciągłości! :lol:
Motylek, ja mam 167, waże w tej chwili 57 kg i, jak napisałam, spokojnie się mieszczę w 36! Tobie wystarczy trochę poćwiczyć, zrezygnować ze słodyczy i stracisz kilka kilogramków bez problemu :wink:
Byłam na siłowni, niedawno wróciłam i zaraz pewnie zacznę sie obżerać... :? Nie pozwólcie mi!
-
Wiecie, ja nie twierdze że jestem gruba, ale wierzcie mi, że mój obecny wygląd nie jest marzeniem. mam okrągłą twarz, pulchną pupe, wiszący brzuch, grube ramiona (niestety) , pulchne nogi. Mówię poważnie...po prostu to nie jest odpowiednia waga do mojego typu sylwetki. I nie odchudzam się na ślepo do jakiejs konkretnej wagi, ajk będe widzeć zadowalająca poprawę- przestanę. Mi dietka idzie ostatnio w porządku ale narazie się nie ważę. Z basenem raczej nie wyjdzie, bo ciężko z ieniążkami, ale za to łapię się dużo prac fizycznych w domku np wczoraj zrzucłam do piwicy prawie tone węgla, machałam ta łopatą równo :D Ale co do plenu w którym wypisałam co mogę jeśc a co nie mogę, to narazie to wygląda tak, że jedynie sporo ograniczam spożycie tych niedozwolonych, ale nie zrezygnowałam całkiem :? narazie jestem na to za słaba. :oops:
-
Oj dawno mnie tu nie było!!! A to za sprawą biegania przez trzy dni od promotora do sekretariatu i tak dalej, bo zawsze na koniec wszystko musi być nie tak, ale WRESZCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! oddałam pracę i jeszcze tylko obrona za tydzień...aaaa... i będzie po sprawie!! Niestety od tego biegania całymi dniami się przeziębiłam, więc dieta u mnie kuleje, ale cały czas trzymam się 61, więc nie jest tak źle, bo nie tyję przynajmniej:) No ale jak ju zsie podkuruję to się za siebie biorę!!!
Werek wow 36 to jest moje marzenie, bo na razie to nie włażę w każde 38
:(:(:(:(:(:( tez tak chcę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Znam ten bół z zasłanianiem brzucha rękami... nietety
Optymistka wiem dokładnie co masz na mysli. Mi tez wiele osób, zwłaszcza starszych mówi, że zupełnie przesadzam z tym odcudzaniem, bo ja wcale nie jestem gruba, ale to zależy co się rozumie pod tym pojęciem, a ja na razie wyglądam jak kobiety na obrazach Rubensa, co wcale nie jest urocze i trzeba to zmienić.
W kazdym razie znowu jestem na forum zwarta i gotowa!!!
POZRO:):):)
-
Mwali, Twoje posty przyprawiają mnie o ból głowy, bo przypomina mi sie moja praca mag. leżąca odłogiem :lol: Ale, żeby nie było: Wielkie gratulacje za zakończenie i trzymam kciuki za obronę!
Optymistkaaa, ja Cie absolutnie rozumiem, zresztą, napisałam to w poście do Lit :) Wiem, że jesteś rozsądną osobą i nie uważasz, że waga 45 kg będzie remedium na wszystkie Twoje problemy :wink: Nam chodziło tylko o to, żeby podnieśc Cie na duchu, żebyś wiedziała, że nie jest z Tobą źle! Szkoda, że z basenu nici, ale przerzucanie węgla to też niezłe aeroby :wink:
A w ogóle, to proszę dziś o wsparcie... :( Czuje, że mam kryzys fizyczny, a silna wola opuściła mnie zupełnie. Na razie zjadłam 550 kcal, a to ledwo 12 w południe i już myślę czym by sie tu nafutrować :( Niepotrzebnie sie wczoraj pochwaliłam... Jak ten dzień potoczy sie dalej tak, jak sie zaczął, to moje wczorajsze 65 w talii szybko zamieni się z powrotem w 75 :?
Jejku, ratujcie mnie, kochane współodchudzaczki!
-
Werek Ty to mnie dopiero o ból głowy przyprawiasz!!! 65 cm w talii to ja chyba nigdy w życiu nie miałam. Boże musze się za siebie wziąć. A Ty się dziewczyno trzymaj dzielnie, bo osiągnęłaś cholernie dużo!!! I jak tyle ci się udało, to dasz radę! Dla mnie jesteś wzorem do naśladowania!!!!! :wink: