Tak wiem, ale dołek to dołek. Ćwiczyć idę za godzinę, bo wypiłam kawę, więc oszczędzę serducho i poczekam do 17. Tak straszne chciałabym ważyć przynajmniej 55, czułabym się super, bo przecież ważyłam i mniej, a teraz nie wchodzę w ulubione spodnie, mam złe humory, brakije mi samodyscypliny. Nie jest dobrze, ale muszę to przetrwać.
Jestem ciekawa czy skuszę się na skakankę, czy na normalne ćwiczenia? Wiem, ze ważne, aby pocwiczyć. Moich postó już jest tak dużo, a waga ta sama