Kurcze, musze sie przerzucic na fasolke! ;-)
Wersja do druku
Kurcze, musze sie przerzucic na fasolke! ;-)
No dokładnie!! Ale czuje się dziwnie...mam świadomość, że fasolka ma mało kalorii (na wszelki wypadek sprawdziłam tutaj ;) ) ale czuje się pełna..
Pocieszam się, że bez bułki jadłam (smażonej na tłuszczu :>)
no z tymi ciuchami to fajnie w super linii pisali -albo przytyc albo schudnac, bo w przeciwnym razie nie ma sie gdzie ubierac!! ja jade w niedziele na bazar, moze tam cos kupie? chcialam takie dzinsy ze streczem i lekko dzwonowate...wiecie, co wszyscy w takich chodza....bo portki na mnie wisza a jak dam pasek to nie widac ze szczuplejsza jestem -a pot o w koncu chudne zeby bylo widac!!!!
a co do obiadu to Nan wiesz co, postanowilam ewentualnie zwiekszac ilosc posilkow. zamiast 5 bedzie 6 -bedzie tysiac a i nie ebdzie obzarstwa. chyba nie jest to zly pomysl? a w sklepie (pojechalam po spodnie ale same barbiowe rozmiary, nawet na reke nie wsadze...) pokupowalam chlebki dietetyczne, hula -hop (mam zamiar talie wcinac, ale jak ja to zrobie?? spada ciagle! musze cwiczyc uparcie) i inne dietowaniu sprzyjajace rzeczy.
Trzymajcie sie dzielnie, buziaki!!!!
zapomnialam dodac ze na jutro warzywka na patelnie hortexu-alez to ma malutko kalorii!!! i pewnie smaczne bedzie mniaaaam!
Ja narazie nie kupuje ciuchów, matka powiedziała, że jak skończe dietę to mi coś kupi, narazie chodze w za dużych dzwonowatych i jeansach...też za dużych :/
kupilam!!!! pochwale sie bo az tryskam zachwytem!! wreszcie mam dzinsy ze streczem, kobiece, podkreslajace szczuplejsze cialko a nie maskujace. do tej pory zawsze chodzilam w meskich spodniach wiec wiecie jaka to radocha miec damkie spodnie? ah!!! siostra mi z wrazenia kupila bluzeczke bo stwierdzila ze lufiasto wygladam to bluzke tez trzeba co podkresla, bo wszytskie za luzne:D ach ajk sie ciesze!!!! i dalam 37 zl!! chwalic bazary oł je!!!!
zrobilam tez torta -nie wiem czy juz pisalam o tym? ladnie wyszedl, misiu ebdzie swieczki dmuchal, mam nadzieje ze mu sie spodoba torcik!
Moniu- gratuluje. Jaki tort? Czyżby w wersji light?? Dasz przepis? :>
o nie Nan, light to on nie byl :)
ale na light to polecam sernik na zimno. robi sie go bardzo prosto:
potrzebujesz herbatniki lub biszkopty na spod (co ma mniej kalorii) i wykladasz nimi ciasno tortownice a w dziurki meidzy ciastkami kruszysz tez ciastka, zeby cala powierszchnie zajac. potem robisz mase z jogurtu i galaretki, jak Ci juz keidys pisalam -ze galaretke rozrabiasz z polowa wody zalecanej na opakowaniu, a jak zacznie tezec to dodajesz tyle samo jogurtu naturalnego co wody bylo. mieszasz porzadnie i wylewasz na spod. do lodowki az stezeje. na wierzch owoce kladziesz-brzoskwinie , wisnie, co tam masz, albo scierasz jablko. rozrabiasz kolejna galaretke i jak zacznie tezec to wylewasz na sernik i do lodowki. mniaaaam! a calosc ma tyle kalorii co 2 galaretki, zuzyta ilosc jogurtu ,owoce i spod -dzielisz na ilosc porcji i wiesz ile zjadlas.
a co do tortu misia to nie byl dietetyczny -masa z budyniu, z maslem i kawa. ale bardzo dobry, smakowal :) wiec sie ciesze, bo to byla czesc prezentu. a ja zrobilam sobie dzien dyspenzy -mozecie krzyczec, ale nie zaluje. dzis z tym wiekszym zapalem zabralam sie za dietkowanie! wczoraj zjadlam kawaleczek tego tortu i babeczke, no a wczensiej obiad z dwoch dan -malutko ale i tak wyszlo wiecej niz zwykle. ale za to od 16 nic juz nie jadlam i nawet glodna nie bylam. byla podwojna uroczystosc -urodziny Mikołaja mojego i powrot siostry z anglii (stad ten "wypasiony" obiad). no, a dzis wracam do diety i spoko...
jestem po solidnym sniadanku, kreceniu hulahop -choc dalej spada co kilka obrotow, ale czuje biodra wiec to dowod, ze miesnie sie ruszaja!
Oj moniu- jak ja Ci zazdroszcze!! Normalnie, chyba dlatego że okres mi się zbliża to non stop nic ino o czekoladzie myśle, Ty możesz sobie pozwolić- ja nie. Kara :(, może jestem zbyt sroga dla siebie, ale ja mam dość diety- do końca miesiąca, potem zwiększam kaloryczność, akurat żeby zdążyć schudnąć ostatnie pare kilogramów. Wczoraj mój miły powiedział: to co idziemy na shake'a? (a on dobrze wie, że kocham shake'i!!!!!!!), potem mówił, że jak mogłam sobie na to i owo pozwolić, to szczęśliwsza byłam i w ogóle :(. O rany- co ja wypisuje, chce rzucić to??
wiesz Nan...przemysl ta swoja diete! bo jak czytam Twoje wpisy to mi sie smutno robi. mam wrazenie ze dieta to dla Ciebie meczarnia....a to nie tak ma byc...diete prowadzi sie zeby schudnac i czuc sie lepiej, a nie gorzej! jesli obserwujesz, ze stalas sie zgorzkniala i o kazda czekolade zaproponowana robisz awantury, to nie ejst fajnie :( nie wiem...mi jak wciskaja, to sie kloce, ale jak proponuja to mowie "nie, dzieki ale dbam o liniei" i sie usmiecham. misiu tez juz wie, ze jak chce mi humor poprwic to nie czekolada tylko misianiem po plecach albo kwiatkiem bez okazji...ale generalnie humor jak mam zly to nie dlatego ze na diecie jestem...
ale swoja droga to chyba zly spoosb myslenia ze czekolada daje szczescie...w ten sposob sie zapetla bo wychodzi na to ze odmawiajac sobie czekoladki, czy batona, nie mozesz byc szczesliwa i ta dieta to sam smutek. a to dzieki wlasnie temu ze sobie odmowisz, stajesz sie szczuplejsza, bardziej sie sobie podobasz i w efekcie bardziej szczesliwa! tak uwazam...
nie wiem...ja generalnie na slodycze nie mam ciagaotek, ale wychodze zalozenia, ze jak os bardzo bardzo kusi, to to zjem, nawet jak przekrocze limit, bo przynajmniej zaspokoje swoj apetyt na to cos. zapewne jakby mi ktos pizze zaproponowal to tez bym zjadla bez zastanwoeinia, tyle ze kawalek a nie 3 jak kiedys... dlatego czasem robie sobie odstepstwo od diety na cos, na co mam ochote i to wcale nie spowoduje ze przestaje chudnac! najwyzej schudne troszke wolniej, ale to co? wazne zeby skutecznie, nie mam zadnej dead line do ktorej msuze meic taka czy inna wage... dlatego sie Nan zastanow, czy warto sobie robic taka katorge?? przeciez jak ejstes ze swoim kochanym misiem, a z tego co pisalas to widujecie sie w weeknedy, to chyba jemu nie ejst przyjemnie patrzec na skwaszona mine i smutna dziewczyne? woli jak jest wesola i zadowolona, no nie? zrozumiale chyba...widac lepszego pomyslu nie ma na poprawe humoru procz mcdonaldsa, ale skoro to dziala, to czemu nie? przeciez jeden maly shake w tygodniu nie spowoduje obalenia diety? zdecydowanie lepszy shake niz batonik! albo taka np pizza w ramach kolacji, ale po niej np dluzszy spacerek we dwoje -zeby troszke spalic ;)
nie wiem...no ja mam po prostu takie podejscie ze dieta mam mnie cieszyc a nie zycie uprzykrzac...ten tort misia przeciez tez zjadlam -malutki kawalek ale chcialam sprobowac. czasem jak mijamy mcdonalda to tez wejdziemy na lody czy na cos i wcale nie mam wyrzutow jak raz w tygodniu, do swieta (tzn od randki) przekrocze limit 1000 bo i spale wtedy wiecej z misiem na lazeniu po meiscie czy na czym innym ;)
przemysl Nan, moze warto dostosowac diete do swojego zycia a nie zycie do diety? fakt, nie da sie byc na diecie z samych batonow i shakow ale mozna je wkrecic w niewielkich ilosciach, na parwde mozna! a jaki misiu adowolony wtedy jak ejgo dziewczyna taka usmiechnieta laska?
no, tyle moich refleksji...usmiechaj sie Nan i olej zasady, tysiac to tysiac, a czy z shaka czy z fasolki to kwestia wyboru!