-
Co by było gdyby nie...
Witam
Chciałam stworzyc nowy temat, poniewaz, moim skromnym zdaniem , wszystkie sa na jedno kopyto . Niby tak wiele jest tych tematów ale praktycznie na kazdym jest tylko jeden wątek. Tutaj chciałabym poruszac tematy dla nas istotne, które pomogły nam w rzuceniu tych kilku kilogramów. Chciałabym abysmy rozmawiały o wszystkim, a nie tylko o traceniu kilogramów Polecam aby kazdy kto tu zagladnie dopisal dalszy ciąg tematu, albo poprostu podpisze sie pod tym, co napisal jego poprzednik i napisze jak to było w jego przypadku... wiec ja zacznę...
Co by było gdyby nie... gdyby nie pomoc rodziny. Uważam ze rodzina to podstawa w utrzymaniu stałej wagi. To ona cie mobilizuje do wzięcia sie za siebie, nie raz tez karci za to ze jesz za mało. Ale mimo wszystko uwazam, ze bardzo wazne jest wsparcie w kims aby sie wypłakac w chwili "prawdziewgo głodu" a takze pochwalic gdy jest nas o kilo mniej
Teraz Wasza kolei... Czekam i pozdrawiam...
-
co by było gdyby nie...nie zaczęłabym pewnego dnia stosować diet...tak ok. 15 roku życia...byłabym normalną laską, może nie najchudszą, ale na pewno ładną, zgrabną i bez nadwagi...jadłabym to co mama ugotuje, bez liczenia kcal,l zamartwiania się, jadłabym wtedy gdy bylabym glodna...nie wpadając w obłęd...ale już nie ma odwrotu...każda to wie - chcesz utrzymać wagę? pilnuj się. nie ma innego wyjścia.
-
witam
Dodziaa - świetny topik
co do rodziny - to u mnie wygląda to ciut inaczej - początkowo wszyscy byli "jakby przeciwni" mojemu odchudzaniu - nie wierzyli ze mi sie uda i z politowaniem na to wszystko spoglądali - proponując pyszne jedzonko, ale się nie dałam i teraz jest już ok uwierzyli, ze moge, jak zobaczyli rezultaty - czyli wsparcie otrzymuje dopiero teraz ale niewazne kiedy, wazne ze
co do dnia diety - to ja sie ciesze, ze ją zaczęłam, bo powoli zmienia moje życie
i co by było, gdyby nie motywacja w postaci faceta - przyznam szczerze, że początkowo była u mnie to motywacja numer 1 natomiast teraz przesunęła się na dalszy plan ... ale to dobrze, bo ja chce schudnąć dla siebie samej, a nie dla kogoś - jednakże - gdybym go nie poznała - nie wiem czy właśnie w tym czasie zdecydowałabym się na zrzucenie tych kilogramów
dlatego:
NIECH ŻYJĄ MĘŻCZYŹNI
-
Ja troche załuje że jak byłam młodsza w postawówce czy choćby gimnazjum nie wziełam sie za siebie i nie pilnowłam by chociaż nie przytyć. Wystarczyło by wtedy stawać co jakiś czas na wadze i jak to sie mówi "wyrosłabym" z nadwagi. Teraz już dawno nie rozne ale rożły kilogramy i teraz z nimi walcze. Jak moja mam powiedizła nawet do odchudzania trzeba dorosnac. Bo kiedyś mnie tm było wszystko jedno. Owszem bolało kiedy nie mogłam kupić spodni modnych jak moje kolezanki ale jakoś zabrać sie nie mogłam.Prawdopodobnie było by tak do dziś GDYBY NIE ta strona. Otworzyła mi oczy na wiele żywnościowo- zdrowotnych spraw i uświadomiła mi jedną istotną sprawę- nie ma diet cud a odchudzanie to proces długofalowy.
-
Jak o wszystkim to o wszystkim. Xixa zaczęła wiec ja sie dołacze.
Co by było gdyby...
moje błedy: gdybym nie zaszła w ciąże w wieku lat 19 i nie przytyła 30 kilo?
Są dwa scenariusze.
1. nie wyszłąbym za mąż, rozstałabym sie z obecnym mężem i co? Uczyła sie? Watpie. Pracowałą? nie wiem. Żyła na garnuszku rodziców? Mozliwe.
2.byłabym szczupła, nie miałabym tylu obowiązków, zazyłabym wolności , poimprezowałabym, . być może zamieszkałabym z obecnym mężem i... Nie wiem.
Wiem jedno nie byłabym tak spełniona i zadowolona jak teraz. Mam czasem chwile załamania że mysle sobie jaka jestem nieszczęśliwa, ale tak naprawde nie oddałabym swoje obecnego życia za nic. ani małżeństwa, a wcale proste nie jest, ani dziecka choć wymaga poświecenia 80% życia.
A dieta weszłą w moje zycie na dobre jakieś 8 miesiecy temu. cieszy mnie że moge sama kontrolowac sqwoje zycie podejmowac decyzje choc w tym temacie. Zawsze byłam osoba popadajacą ze skrajności w skrajność. Takie zachwiania są u mnie normalne i czasem ich potrzebuje. A bez diety znowu czułabym brak kontroli nad moim zyciem.
-
Mam 32 lata- 2 dzieci rodziłam..... cały czas żłuję że zaczęłam walkę ze zbęnymi 7 kg..... Przy wzrościw 162 - ważę teraz 50 kg... ale ciągle o tym myślę, boję się wakacji i urlopu ze znajomymi....Myślę, że dita wpędza człowieka w będne koło....
-
Gurami ja na diete patrze trochu inaczej. Dobrze mi z nią. z dieta . Ze zdrowym odchudzanie i tak dalej.
wydaje mi sie że wage masz dobra choc na tym sie nie znam. Ja tam zadowlona jestem z mojej wagi. Zrzucam dalej , dla własnej satysfakcji.
Błedne koło..,. Masz racje, ale do diety trzeba podejść w odpowiedni sposób,. Nie jako cos co trwać bedzie określony czas ale cos co mamy na całe zycie i coś co jest dla nas dobre. Jeśli wydaje Ci sie że dieta to Twój wróg, skoncz z tym.
moja dieta to mój przyjaciel,więc ja problemu z błędnym kołem nie mam.
-
Witam
O widze ze sie Wam spodobał nowy temacik.. w takim razie sie bardzo ciesze z tego powodu...
Więc tak... co do rodziny to juz powiedziałam swoje, ze jest bardzo potrzebne, choc zgodze sie, ze nie raz jest sceptycznie nastawiona do tego jak sie odzywiam, ale mimo wszystko gdyby nie ona to trudno by było, mi osobiście, wziąśc sie za siebie...
Co do pewnego dnia... to ja jestem Bogu bardzo wdzięczna za niego, poniewaz jakbym sie wtedy nie zmobilizowała to nie wiem jakby teraz wygladało moje życie. Nie byłabym ta osobą, która teraz jestem, pod względem wyglądu jak i charakteru. Nabrałam pewności siebie i zyje pełnia życia. Źle mi jest tylko z tym ograniczeniem co do jedzienia, bo patrzac na niektore kolezanki to nie raz im zazdroszcze ze potrafia sie nie kontrolowac... Ale mimo wszystko jestem szczesliwa ze mi sie udalo!!!
Facet...? Prawde mowiąc nie posiadam owego, ale od momentu podjecia diety bardzo sie w tej kwestii u mnie zmieniło, i to na dobre... Mowiąc prosto z mostu, zaczelam miec wieksze powodzenie u płci przeciwnej... Dawniej nie myslałam ze moge byc atrakcyjna, mialam baaardzo niska samoocene. Teraz jest znaczenie inaczej, wiele sie zmieniło. W szukaniu faceta jestem na dobrej drodze... ale wole nie zapeszac...
Błedy... To bardzo oglone pojecie, wszystko sie w nim zmiesci. W moim przypadku sa to bledy zywieniowe wypite z mlekiem matki. Wszytskie kobiety od strony mojej mamy były otyle i tak to tez przeszlo na nas. Mama i babcia zawsze "pchały" w nas wszystko co popadnie, a lakome dzieciaczki, nie zdajac sobie zprawy z konswkwencji, poprostu to wszystko jadły!!! Opychaly sie tak przez lata, az w koncu ktos powiedział PAS!!! No i tak zaczela sie walka z nadwaga.
Forum... OJ zgodze sie z 10000000000000...% ze GDYBY NIE ono to by bylo marnie. Wsparcie wszystkich piszacych jest bardzo wazne... Oby tak dalej...
CO BY BYŁO GDYBY NIE... srodowisko. Otoczenie, ludzie z ktorymi przebywasz. Ludzie ze szkoły, pracy, nawet obcy ludzie ktorych spotykasz na ulicy sa bardzo potrzebni. Ci ze szkoły, sa przewaznie najblizej. To do nich chcesz sie dopasowac, chcesz byc taka jak oni. Potem praca. Ludzie juz mniej patrza na to jak wygladasz, lecz mimo wszystko nadal jest rywalizacja o to jak wygladasz, bo chyba nie chcesz az tak bardzo odstawac od reszty...? A ludzie obcy... Gdy patrza na Ciebie, gruba, z wszechobecnym tluszczykiem, to dla nas jak i dla niech nie jest to miłe... To te nieciekawe spojrzenia motywuja cie do podjecia walki, aby bylo ich jak najmniej!!!
Ps. Uffff... w koncu... moje paluchy...
-
Jednak chyba nie przypadł Wam ten temacik do gustu... Osobiście uważam ze jest tutaj tyle tematow, ze nie raz ma sie kłopot gdzie oddac poscika... No ale skoro nie macie ochoty pisac to OK...
A tak nawiasem mówiąc to jakos tak ostatnio mnie zlapał dół i moja waga stoi w miejscu, z czego jestem bardzo sad.... Jakos nie moge sie zmobilizowac aby uwazac na maksa co jesc by waga nie szla w gore dalej. Chociaz non stop probuje sie pilnowac by nie jesc slodyczy itp ale nie raz nie moge sie przełamac i niestety siegam po jakies cucu No ale mam wizje że jednak nie jestem sama w tym cierpieniu i ze wy tez odczuwacie nie raz silna potrzebe na slodycze, ja niestety, ostatnio, ta walke dosc czesto przegrywam... Mam jednak nadzieje ze do czasu...
Pozdrowienia
-
Co by było gdybym nie... była sama?? Pewnie nie miałabym motywacji do odchudzania Ale pewnie też lubiła bym choć troszkę swoje cielsko... Bo skoro "jemu" by się podobało to mnie też powinno - prawda?? Ale to nic... Radzę sobie z tym jakoś i nawet mam pewne postępy, tylko czasem jest smutno... Pozdrawiam
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki