Ja naprawdę dużo nie ćwiczę - to raptem niecała godzinka dziennie, przed telewizorem
Hybris - moja Heroino ja już sobie przedwczoraj dokładnie chyba przetłumaczyłam na zdrowy rozsądek i jak to gdzieś podczytałam dałam sobie 10g czekolady dziennie - jeśli będzie mi się chciało... to raptem 55 kcal więc tragedii nie będzie, a ja zaspokoję swoje apetyty.

Ja tak naprawdę nigdy jakiegoś specjalnego ciśnienia na słodycze nie miałam... po prostu czasami chce mi się i koniec - mam chroniczne niedobory magnezu i mimo łykania końskich dawek w pigułach czasami po prostu ciągnie mnie do czekolady - ciastka specjalnie mogą dla mnie nie istnieć... bez słodkich bułeczek się obejdę, nawet gdy ktoś koło mnie wcina paluszki nie zawsze mam na nie ochotę; chisów serdecznie nie znoszę... fast foody z daleka bo nie lubię - od czasu do czasu kusiłam się na tortillę w macu czy twistera w kfc... nigdy więcej niż jednego...
Nie utyłam od słodyczy czy fast foodów... utyłam z braku ruchu i zamiłowania do pierożków, śląskich i tego typu jedzonka... tyłam długo bo 8 lat - co daje niecałe 2,5 kg rocznie ... i teraz mnie najbardziej interesuje żeby w sobie wyrobić nawyk ruchu... bo to on da mi to o czym marzę... powrót do dawnej sylwetki