Witam!
Mam na imie Jolka i balast 37 bardziej lub mniej udanych lat. Jestem na zakrecie i boję sie że za nim czeka mnie przepaść. Dwa lata temu schudlam 35kg, a teraz znowu tyje
( wrócilo 10). Czuję się strasznie, bo mam wrazenie ze ktos trzyma mnie za nogi i nie pozwla sie oderwać od ziemi. Nie radzę sobie z glodem, dziennie obiecuje sobie ze od jutra zaczynam, ze przeciez potrafie, ze wiem jak to zrobić, ...ale to jutro ciagle nie nadchodzi. Złoszczę sie kiedy nie wchodze do kolejnej pary spodni, kiedy nie moge kupić sobie nowej bluzki(..) Gapię sie w lustro i widzę potwora, powtarzam sobie "zobacz jak ty wygladasz, jestes obrzydliwa, zrób cos z tym...", ale to nie pomaga. Pogubilam się...!!!Kiedys miałam przyjaciółkę, która mnie motywowała, ale ona odpuściła sobie odchudzanie i nie chce o nim slyszeć. Ja walczę resztkami sił.... MOŻE ZNAJDZIE SIE JAKAŚ BRATNIA DUSZA, KTÓRA ZMAGA SIE SAMA ZE SOBĄ TAK JAK JA?
A tak na koniec to wpadło mi jeszcze do glowy, ze może ktoś z Was mieszka niedaleko mnie ( okolice Katowic)
POzdrawiam wszystkich bez wyjątku i tych z bliska i tych z daleka.