Hybris słońce i po jakiego grzyba Ci ta złota rybka?????? I tak sobie z tymi trzema życzeniami świetnie dasz radę bez pomocy sił nadprzyrodzonych. :D I tego właśnie Ci życzę. Pozdrowienia przesyłam, z samego serca wydobyte. Buźka
Wersja do druku
Hybris słońce i po jakiego grzyba Ci ta złota rybka?????? I tak sobie z tymi trzema życzeniami świetnie dasz radę bez pomocy sił nadprzyrodzonych. :D I tego właśnie Ci życzę. Pozdrowienia przesyłam, z samego serca wydobyte. Buźka
Hybris - jesteś wspaniała - byle tak dalej - podziwiam i mażę o takiej wadze...
Ty jestem: z 116 chcę mieć 64 - zaczynamy
36 lat – 164 cm wzrostu
Start 03.07.2006 – 116 kg – BMI 43,13 – otyłość (STRASZNA)
Planowana meta 03.09.2007 – 64 kg (oby – mniej też może być)
Ostatnie ważenie: 20.07.2006 – 114 kg
Nie będzie życzeń. Ale coś Ci powiem ..
Kiedy coś ładnie pachnie myślę "Hybris" ..
Kiedy jest mi paskudnie w myślach wołam "Hybris" ..
Kiedy jest mi cudnie wywołuję Hybris ..
Kiedy mam wątpliwości w głowie pojawia się "Hybris" ..
Kiedy przekraczam zalecenia obawiam się reakcji Hybris ..
Kiedy mam sukces pędzę się pochwalić Hybris ..
.. jestem uzależniona .. i jest mi z tym dobrze :) Masz stałe miejsce w mojej głowie i w moim życiu i oby Ci było tam dobrze .. :) BĄDŹ :) Strasznie egoistycznie SOBIE tego życzę :P
Witaj Hybrisku!!!! NIe wiem czy mnie jeszcze pamiętasz.... koko27 mianowicie :) Ulotniłam się na jakiś czas i niestety wracam ze spuszczoną głową 3 kilogramy cięższa :( Jakoś mi ostatnio nie szło dietkowanie ale czas to zmienić bo źle mi tak jak jest teraz. Mam nadzieję ze swoje 27 urodziny (26 września) będę świętowała już nieco lżejsza, a tobie serdecznie gratuluję!!!!! Czas który ja totalnie zmarnowalam, Ty w pełni wykorzystałaś i efekty są oszałamiające:):):) Będę starałą się teraz systematycznie wpadać bo mobilizujecie mnie bardzo. ściskam mocno :)
Ufff... czuję sie tak, jakby minęła juz połowa dnia... Mój szanowny małż obudził mnie dziś o 5.30, bo... sam nie mógł spać. Oczywiście zaczął dywagacje parafilozoficzne o podłości tego świata, czym wkurzył mnie głęboko, bo raz - byłam nieprzytomna, dwa - gadał głupoty. Kocice natychmiast wyczuły pismo nosem, zażądały jedzenia, poczłapałam do kuchni, nakarmiłam stado, przy okazji zrobiłam dla nas kawę i wygrzebałam po ciachu owsianym. Czyli śniadanie jadłam dzis o 6. Około 7 małż uznał, że on jednak połozy się spać - ja byłam obudzona zupelnie. Z nadmiaru sił witalnych - przywitałam się ze steperkiem i (uwaga) zaliczyłam całe 30 minut. Jak ja to przezyłam - nie wiem, wypociłam się popisowo, zmęczyłam niespecjalnie, wlazłam pod prysznic i wyszłam z psem. Do tej pory zrobiłam już dwa prania, zjadłam drugie śniadanie i ugotowałam kurę mojej szwagierce, która znowu ma problemy z wyciętym już woreczkiem. Summa summarum - uważam, że jestem bardzo dzielna, choć poranki zazwyczaj nie są porą dnia, w której byłabym zdolna do jakiejś nadmiernej aktywności. To chyba ten steperek mnie tak nakręcił :)
A przy okazji - zastanawiam się, ile ja właściwie powinnam na nim łazić? W planach mam dwa razy dziennie po 30 minut, bo niestety po każdej takiej imprezie muszę wleźć pod prysznic - nie ma bata, a częściej nie chce mi się odprawiać rytuału toaletowo - mazidłowego. Zastanawiam się też, ile mam czekac na jakieś widoczne efekty? Dziś się pomierzyłam, tzn. obwód uda i bioder, pomiary powtórzę kole 1 sierpnia - czy juz może cos byc widać? Tak się tylko zastanawiam.
A teraz - najprzyjemniejsze: STRASZNIE, STRASZNIE Wam dziękuje za te wszystkie miłe słowa pod moim adresem ;)
Kardloz - owszem, wczoraj zaczęłam kolejny rok swojego życia :) Dzięki za zyczenia!
Martwić niewykonaniem planu to ja się nie martwię, tylko zastanawiam się, co ja właściwie jeszcze mogę zrobić, żeby sobie pomóc.
Co do zapomnienia - widzisz, zapomnieć bym raczej nie zapomniała - za dużo czasu tu spędziłam, za dużo rzeczy mnie z tym forum wiąże. Inna sprawa, że nie mam we zwyczaju robić w życiu nic na siłę. Tzn. kiedy mam wenę - jest mnie więcej - kiedy nie mam - nie odzywam się, albo pojawiam tylko na chwilę w swoim watku, żeby zaraportowac, że żyję. I tak pewnie będzie nadal ;) bez względu na to, czy będę 10 kg przed celem, czy juz go osiągnę.
Agulko - ja mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu będę Cie mogła wyściskać osobiście :)
TAKIJA - przeczytałam Twoje słowa i pierwsza moja myśl była następująca: "cholera, to do mnie????" :lol: Jakby to powiedzieć: nie przywykłam do komplementów :) Czy ja taka wspaniała? Raczej nie - po prostu dziko zawzięta i uparta. I w sumie ten upór jest najważniejszy, jeśli i Ty go w sobie znajdziesz - droga do wymarzonej wagi stanie przed Toba otworem ;) I tego serdecznie Ci życze :)
Miriel Kochana - ja Ci już mówiłam, ale powtórzę jeszcze tu - to jedna z najmilszych rzeczy, jakie kiedykolwiek ktokolwiek mi napisał i serdecznie Ci za to dziękuję ;) I wierz mi, nawet jeśli nie będzie mnie kiedyś tu - to i tak się ode mnie nie opędzisz - za bardzo Cię polubiłam :D
Koko - ogromnie się cieszę, że Cię widze, że wróciłas na forum i walczysz dalej. Mam nadzieję, że teraz już nie znikniejsz nagle i niespodziewanie i że przygotujesz sobie sliczny urodzinowy prezent. Z całego serca Ci tego zyczę.
Wiecie? Powrót Koko skłonił mnie do refleksji, do przypomnienia sobie forumek, które bardzo lubię, a które przestały się pojawiać. Najbardziej chyba brakuje mi trzech osób: KasiKotlarskiej, GosiSzymonek i Analenki. Dziewczynki, jeśli przypadkiem któras z Was to przeczyta - dajcie znak życia - że jesteście :)
ściskam!
Hybrisku chcesz czy nie chcesz ale ja zloze ci zyczenia :wink: :D
Spoznione ale najserdeczniejsze zyczenia urodzinowe dla naszej kochanej Hybris :D :D :D Aby wszystkie twoje marzenia sie spelnily :D :D :D
http://www.flowerpatchonline.com/ros...TF32_03_WH.jpg
Gratuluję zapału :) I zazdroszczę. Ja myślę, że 10 dni to jednak może być troszkę za mało na wyniki pomiarowe jeśli chodzi o steperek. Wyrobienie mięśni i przy tym wysmuklenie ciała troszkę trwa, więc myślę, że po miesiącu efekty już będą PORZĄDNE. Ale warto!!!
Buziaki!
Nie lubię niedziel. Mogłabym podać milion powodów, albo żadnego konkretnego, po prostu nie lubię. Zresztą może to jakiś "naturalny" antagonizm - urodziłam się w sobotę ;)
Dzisiejszy dzień też jakiś taki nijaki. Teoretycznie wszystko na + czyli wstałam o 7, machnęłam pół godzinki stepera, wykąpałam się, zjadłam śniadanie, wyprowadziłam Miśka. Potem idąc za ciosem śmignęłam jeszcze do Carrefoura, bo udało mi się wreszcie wykończyć cały zgromadzony zapas żeli pod prysznic, został mi tylko taki z linii zapachowej Sotto Voce, ale codzienne uzywanie go zakrawałoby w moim mniemaniu niemal na profanację ;) A dobry Palmolive nie jest zły.
Co mi najbardziej przeszkadza? Chyba to, że się "zatkałam". Może po prostu matka Fortuna postanowiła mi dać kopa za pychę, bom się ostatnio pochwaliła płaskim brzuchem w wątku Rewolucji - dziś wspomniany brzuch mam jak balon, jelita zawalone, czuję się z tym paskudnie. Oczywiście waga poszła w góre. Nie, nie chodzi o to, że się ciskam i miotam, bo mam 1 kg więcej - skok wagowy li jedynie potwierdza pozostałe objawy. Stare sprawdzone sposoby chwilowo na mnie nie działaję, jak tak dalej pójdzie będzę musiała się z jakimś Regulavitem przeprosić, a nie cierpię go serdecznie. Wiem, wiem, niedziela nie ma tu nic do rzeczy, ale chyba dziś muszę sobie ponarzekać ;)
Katson - dzięki serdeczne za zyczenia :)
Jeni - napisałam o tym mierzeniu 1 sierpnia, bo ja po prostu mierzę się raz w miesiącu, własnie 1-ego ;) Więc nie spodziewam się, żeby po 10 dniach były juz widoczne jakieś efekty, raczej wyjdą w pomiarach z 1 września. Oby tylko nie zabrakło mi entuzjazmu i energii, bo niestety jedną z moich największych wad jest własnie słomiany zapał i brak systematyczności. Pocieszam się tylko tym, że kiedyś już zdarzyło mi się regularnie, przez ok. pół roku ćwiczyć, efekty były wtedy rewelacyjne, więc może i tym razem uda mi się utrzymać dyscyplinę :roll: Pożiwiom, uwidim :)
Przy okazji ponawiam pytanie - czy system stepowania 2 razy dziennie po 30 minut jest wystarczający, nadmierny czy niedostateczny? Jeśli tylko ktoś wie - prosze o odpowiedź! :)
Wszystko zależy od tego co chcesz osiągnąć. Ćwiczenia dwa razy dziennie to intensywna forma ćwiczeń. Jest spore ryzyko, że rozbudujesz w ten sposób mięśnie łydek. Będą bardziej umięśnione, ładniej wyrzeźbione. Jeśli o to Ci chodzi to dwa razy dziennie jest ok. Jeśli nie to wyjaśnij mi co jest Twoim celem. Nie wiem czy nie doczytałam, czy już zapomniałam. Przepraszam ;)
Podziel się z nami swoimi przepisami - Dietkowa Książka Kucharska
http://tickers.TickerFactory.com/ezt...d72/weight.png
http://tickers.TickerFactory.com/ezt...3fe/weight.png
Hybrisku nie wiem tak naprawde czy jest za duzo czy za malo .
Ja mam steperka i na nim robilam dosc czesto czasami 2 razy dziennie az do mometu jak kolana mi wysiadly.Bol okropny a trzeszczalo mi w nich :roll: .Wtedy kupilam sobie Glucosamine w kapsulkach i nie tchnelam steperka od tego czasu ale oczywiscie to nie znaczy ze on jest nie dobry tylko ja przesadzilam z nim ale mysle ze teraz jak kolana sa moje ok to moze na nim zaczne cwiczyc :wink: .Tak powolutku, nie za duzo
Ja się nie wykażę wiedzą na temat steperów,ani teoretyczna,ani praktyczną.Sprzętu owego nie posiadam i dzięki Bogu,bo tak czuję,że wraz z jego nabyciem,wzrosłaby nie moja motywacja,ale wyrzuty sumienia. :wink: A moje sumienie i tak ostatnio nadmiernie eksploatowane było. :oops:
W związku z powyższym daruję sobie wywody na temat tego co słyszałam o steperach i tylko wszystkich SERDECZNIE POZDRAWIAM!!!
steperki faktycznie obciążają kolana, dlatego całkowicie zrezygnowalem z biegania az do czasu gdy waga bedzie wskazywala optimum, duzo lepszy jest rowerek czy to stacjonarny czy zwykly w plenerze - a cwiczenia kazde sie przydadzą
Pozdrawiam
Rewolucjo - to świetne pytanie, o co mi własciwie z tym stepowaniem chodzi ;)
Jak się nad tym solidnie zastanowiłam - wyszło mi, że kolega steperek ma niemal cuda zdziałać - ciekawe tylko, czy potrafi ... :twisted:
No to po kolei:
:arrow: przede wszystkim chcę przyspieszyć spadek wagi, o centymetrach nawet nie wspominam.
:arrow: chcę wyszczyplić tyłek, biodra i uda. To niestety są najgorsze elementy mojego fizycznego jestestwa - a przy okazji jeszcze obłożone dość grubą warstwą sadła - to właśnie sadło chciałabym pogonić. Oczywiście wiem, że szczpłych nóg to ja nigdy miała nie będę - nie ta budowa, niestety, ale mogę przynajmiej spróbować zawalczyć, żeby było zgrabne. Mięśnie? Umięśnienia wyczynowca się raczej nie dorobię, ale per saldo wolę mieć nogi umięśnione i kształtne, niż takie, jak teraz.
:arrow: łydki też mam nieładne, i tutaj dezyderaty takie, jak co do tyłka i bioder.
:arrow: cel pozaurodowy - chcę sobie wyrobic kondycję na tyle, żebym w październiku bez trudu dała radę polatać za małżem po górkach, bo mamy takie plany wypoczynkowo-wyjazdowe.
A, przy okazji dodam. że aktualnie przyjete tempo nie doprowadziło mnie do zakwasów, w czasie moich półgodzinnych sesji nie łapie mnie zadyszka, ani nie omdlewam ze zmęczenia. Czyli nie walczę przeciwko sobie.
Katsonku, Kardloz - wiem, że steper obciąża kolana, dlatego między innymi nie zdecydowałam się na te ćwiczenia przy większej nadwadze. Ale w tej chwili od prawidłowego BMI dzieli mnie tylko ~5 kg, więc nie ma już aż tak dramatycznego obciążenia, żebym ryzykowała wykończeniem stawów. Tak mi się przynajmniej wydaje :roll:
Fraksi - a ja Ci szczerze powiem, że jestem sama zaskoczona moim podejściem i postawą: na steper namówiła mnie koleżanka, zresztą to namawianie zajęło jej ok. 2 miesięcy i też byłam przekonana, że wspomniany steper skończy jako kolejna zawalidroga i wyrzut sumienia. Nie chcę chwalić dnia przed zachodem, bo równie dobrze może się okazać, że wyłazi ze mnie entuzjastyczna gorliwośc neofity, a po tygodniu trafi ją szlag - ale teraz NAPRAWDĘ mi się chce. Ale powoli zaczynam wierzyć, ze te właściwe odruchy też dam radę w sobie wyrobić :)
Zakwasy to ćwiczeniowe ekstremum. Kiedy się pojawiają oznacza to tylko tyle, że mięśnie zostały przetrenowane. To mit,że dobrze kiedy boli podczas i po ćwiczeniach. Mięśnie mają określoną wytrzymałość. Jeśli ćwiczy się za dużo - mięśnie są zmęczone i ćwiczenia nie przynoszą efektów.
To nie prawda, że nic nie możesz zrobić z łydkami. Właśnie robisz. Jeśli będziesz ćwiczyła systematycznie pięknie wymodelujesz łydki. Musze Cię ostrzec przed przesadzeniem. Nie warto zafundować sobie łydek biegacza, bo u kobiety wygląda to średnio estetycznie. Na dzień dzisiejszy przesadzenie Ci nie grozi. Wzmacniasz mięśnie łydek, ud i co istotne pośladków...nie pomyliłam się modelujesz też mięśnie pośladków. Trenując zafundujesz sobie ładna pupę :D
Co do centymetrów - nie zapominaj, że mięśnie też zajmują centymetry, więc nie koniecznie muszą znacząco ubywać.
Możesz liczyć na poprawę kondycji. Taki trening to bardzo dobry wstęp przed wyprawą w góry.
Ale się rozpisałam,przepraszam. Kiedyś intensywnie trenowałam pływanie więc sport to mój konik :oops:
pozdrawiam :)
Podziel się z nami swoimi przepisami - Dietkowa Książka Kucharska
http://tickers.TickerFactory.com/ezt...d72/weight.png
http://tickers.TickerFactory.com/ezt...3fe/weight.png
Rewolucjo!!!! Ty mnie nie przepraszaj, żeś się rozpisała, bo bardzo ważne jest dla mnie to, co piszesz, zwłaszcza, że Ty z racji trenignów mam za sobą wiele lat praktyki - a ja jestem jak dziecko błądzące we mgle.
Bardzo, bardzo dziękuję Ci za rady. Wiem, że mięśnie to też centymetry, ale o wiele estetyczniejsze, niż płaszczyk sadełka ;) Takie centymetry jakoś przezyję. Zresztą ja w sumie, do pełni szczęścia, chciałabym zgubić jeszcze 8-9 cm w biodrach i chwatit ;)
Łydek biegacza absolutnie nie planuję, zresztą az takich cudów chyba kolega steperek nie potrafi ;)
I oczywiście wiem, że nie mogę przesadzić! I nie chcę, zwłaszcza że z natury mam dośc duże skłonności do przesady, w wielu kwestiach. Dlatego powiedz mi - jak fachowiec laikowi - czy uważasz, że w tej chwili narzuciłam zbyt duże tempo? Powinnam je zmniejszyc do - powiedzmy - 2 razy po 20 minut??? Przepraszam, że tak drążę, ale zalezy mi na usłyszeniu konkretnej odpowiedzi :) A że dorwałam wreszcie kogoś, kto się na tym zna, to nie odpuszczę, dopóki nie usłyszę odpowiedzi :)
ściskam Cię mocno!
Myślę, że trening 30 minut dwa razy dziennie jest ok. To nie jest przesada.Myślę, że nie powinnaś go zwiększać. Efekty zauważalne gołym okiem będą za około 2 miesiące. Oczywiście wcześnie zauważysz ładne napięcie mięśni i podniesienie pupy. To bardzo przyjemne :D Oczywiście centymetry też będą spadać. łydka i udo zmienią swoją...hmmm konsystencję ( strukturę ) staną się zwarte. Nie wiem w jakim stanie masz obecnie mięśnie, ale zakładam, że po dużej tracie wagi sa raczej galaretowate. Proszę nie obraź sie za to stwierdzenie - to jest naturalne przy odchudzaniu. Traci się też mięśnie - niestety.
Z czasem warto zmniejszyć treningi. Chodzi o potrzymanie efektów, a nie rozwój mięśni. Wtedy warto trenować 3 x po 20-30 minut albo codziennie 15 minut w zależności od chęci i czasu. Dlaczego mówię o podtrzymywaniu. Z mięśniami jest tak, że nie da się ich ładnie wyrzeźbić i zostawić. Trzeba regularnie trenować, bo inaczej zwiotczeją, ale to pewnie wiesz.
ślicznie schudłaś i fajnie, że myślisz o mięśniach. Ciało wygląda znacznie ładniej kiedy jest odchudzone, ale lekko umięśnione.Wierze, że nie zabraknie Ci samozaparcia :)
pozdrawiam
Podziel się z nami swoimi przepisami - Dietkowa Książka Kucharska
http://tickers.TickerFactory.com/ezt...d72/weight.png
http://tickers.TickerFactory.com/ezt...3fe/weight.png
Rewolucjo, a za co ja bym się miała obrażać???? :shock: I to na Ciebie, kiedy przychodzisz mi z pomocą, radzisz, znosisz dość upierdliwe marudzenie! Kochana jesteś i tyle.
Widzisz, ja nie boję się nazywać rzeczy po imieniu, fakty są takie, że zamiast tyłka i ud mam obciagnietą skórą galaretę i tego żadne obrażanie się nie zmieni. Nawet na siebie, żem się tak zapuściła :)
Jedyny pozytyw to to, że po 7 miesiącach nieustannego smarowania preparatami antycellulitowymi i ujędrniajacymi - cellulitu nie mam prawie wcale. Ale mała to pociecha, kiedy reszta pływa... :roll:
Dzięki Ci serdeczne za rady, perspektywa dwumiesięcznego oczekiwania na nagrodę jest nawet znośna i niedeprymująca :) Poza tym jest to dobry argument, żeby zamordyzm treningowy utrzymać - myślę, że po dwóch miesiącach tuptanie zdąży wejśc mi w kerw :)
I po trochu wiem, co moge osiagnąć. Kiedyś, 5 lat temu, kiedy mieszkałam w akademiku vis a vis uniwersyteckiej siłowni i chodziłam tam ćwiczyć niemal codziennie przez ok 6 miesięcy - miałam naprawdę niezłe efekty. Z tym, że tamto szlag trafił. Ale miło byłoby do tego wrócić... Postaram się, postaram :twisted:
jeszcze raz serdeczne dzięki za wszystko! :D
Nie mam wątpliwości, że wytrwasz w postanowieniu. Masz dużo silnej woli. Udowodniłaś to w czasie swojego odchudzania. Patrzę na twój suwaczek i dodaje mi on siły do dalszej wali. Wiem, że to możliwe. Ja będę szczęśliwa ważąc 78 kilo. Nie mówię, że na ty poprzestanę,ale na dzień dzisiejszy to jest mój cel.
Balsamowanie bardzo dużo daje. Jesteśmy młode więc skóra dużo nam wybacza, ale warto jej pomóc. Ja nie zapominam o peelingu i balsamiku. Mój Misiek kupił mi krem na który sama jakoś nie miałam serca wydać kasy. Teraz wiem, że dobrze zrobił. Moja skóra jest mu wdzięczna :)
Życzę Ci, żebyś zamieniła swoją galaretkę na ładne mięśnie. A przede wszystkim, żeyczę Ci utrzymania wagi po odchudzaniu. Nie wolno Ci zmarnować tego co osiągnełaś.
pozdrawiam
Podziel się z nami swoimi przepisami - Dietkowa Książka Kucharska
http://tickers.TickerFactory.com/ezt...d72/weight.png
http://tickers.TickerFactory.com/ezt...3fe/weight.png
Zazdroszczę samozaparcia na stepperku ;) Jak sobie tak poczytałam u Ciebie o modelowaniu nóg i pośladków to aż checi nabrałam na wzpróbowanie go :lol:
Jak myślicie, skuteczniejszy jest rowerek czy stepper :?: Bo ja kompletnym laikiem jestem... :oops:
Rewolucjo - chyba kiedys u Ciebie czytałam zachwyty nad Lipostretchem Vichy - dobrze pamietam? Sama używam go namiętnie. Na początku piłowałam Dermediki Lipidioend, ale niestety - w pewnym momencie przestał mi wystarczać. Teraz jestem w połowie 4 czy 5 tuby Lipostretcha i już wiem, że - mimo ceny - będę go stosowała regularnie. Zresztą już wyniuchałam go na Allegro - tam kosztuje nawet 58 zł - ostatnio zamówiłam dwie tuby, z przesyłką wyszło w sumie jakieś 15 zł taniej na opakowaniu, niż w aptece. Zresztą... generalnie wychodze z założenia, ze jeśli jeśli chcę zrzucić z siebie pół metra kartofli, to na skórę muszę chuchać i dmuchać - i w sumie wdrażam to w życie ;)
I jeszcze jedno - każdy realny, rozsądnie postawiony cel jest w naszym zasięgu zwłaszcza, jeśli działamy z głową. 78 na pewno będzie Twoje, szybciej niż myślisz. Ja właściwie w tej chwili marzę o czymkolwiek z "6" na początku, a to moje suwaczkowe 62 to będzie take szlifowanie wagi - jeśli w wadze trochę wyższej będę czuła się i wyglądała dobrze - odpuszczę. Jeśli nie, to pojadę do końca.
Dorciu, samozaparcie jest na razie rozruchowo-rozwojowe, ja poprosze pochwały, jak mi się ten pozytywny syndrom ugruntuje :)
Niestety, nie jestem Ci w stanie odpowiedzieć, co jest skuteczniejsze - bo ja też jestem w tej kwestii totalnym lajkonikiem ;) - myślę jednak, że cokolwiek wybierzesz, to będzie lepiej, niz gdybyś nie wybrała niczego ;)
pozdrawiam!
Jestem bardzo zadowolona z kosmetyków Vichy. Są strasznie drogi, nie ma się co oszukiwać. Jednak dla mnie są idealne. Jestem alergikiem i z kosmetykami musze bardzo uważać, bo mogę sobie zaszkodzić. Po tych kosmetykach skóra jest taka przyjemnie gładka i fajnie nawilżona. A do tego pomaga obkurczać się skórze. Ja też nie zamienię Liostrecza na inny krem :D
Postawiłam sobie cel 78 kilo, bo wiem,że w takiej wadze wyglądam naprawdę dobrze. Ja jestem mocno "ubita" - nie widać po mnie mojej wagi. Dietetyczka u której kiedyś byłam nie mogła uwierzyć, że tyle ważę. Była pewna, że ważę 15 -20 kilo mnie i nie mogła zrozumieć,że tak się pomyliła. Ona ma miarkę w oku, ale ja się w tej miarce nie łapie.
Ważąc 65 kilo wyglądałabym na bardzo szczupła. Dlatego 78 kilo to będzie dobry wynik, a dalej zobaczymy. Każdy inaczej czuje się w swojej wadze. Jednej kobiecie pasuje 55 inne 75, a przy tym obie mogą wyglądać dobrze.
Podziel się z nami swoimi przepisami - Dietkowa Książka Kucharska
http://tickers.TickerFactory.com/ezt...d72/weight.png
http://tickers.TickerFactory.com/ezt...3fe/weight.png
Hmm, skąd ja znam słomiany zapał ;) Najgorsze co może być w życiu. Ja mam tak do wszystkiego- diety (chcę ale mam lenia), ćwiczeń, nauki, czegokolwiek. A żyć trzeba ;)
Buziaki!
Mała zmiana tematu - potrzebna pomoc. Do wszystkich kocio-lubnych, kocio-zależnych, kocio-stęsknionych. Będą do oddania kotki małe - 1 panienka i 3 chłopaków. Do odbioru w Warszawie. Ktokolwiek zna, ktokolwiek wie, ktokolwiek chce ... proszę o kontakt na PW a ja nadam sprawie bieg. Ale najpierw proszę obejrzeć maluchy :)
KOTKI oddamy w DOBRE łapki :)
Jeni możemy sobie przybić z powodu słomianego zapału i od razu wziąć się za tępienie go... bo jest złym kolegą...
No to w ramach tępienia słomianego zapału donoszę co następuje:
zjedzone 1156 kcal plus jeden kęs jagodzianki, nie wiem, ile to ma kcal, ale na pewno w sumie mniej, niż 1200 ;)
spalone 580 w trakcie dwóch steperkowych sesji. Poza tym dwa prysznice i dwukrotne balsamowanie zwłok... no czuję się po prostu idealnie ;)
A kęs jagodzianki, o którym wspomniałam, był pierwszy raz w trakcie mojej diety wyjściem pośrednim: moja szwagierka dostarczyła mi 4 sztuki dla Piotrka, bo ktos obdarzył ją jakąś niesamowita ilością, a mnie... rozum odjęło. Normalnie nie pamietam, kiedy ostatnio byłam w takim stanie, zwłaszcza że buły były takie, jak zawsze lubiłam - duże, niewypieczone, posypane kruszonką. Dostawałam slinotoku, ilekroć o nich pomyślałam. Oczywiście wiedziałam, że zjedzenia wspomnianej nie wchodzi w grę i tym bardziej mnie roznosiło. A rozwiązaniem pośrednim było wzięcie "gryza" od Piotrka. Z tej najpyszniejszej, środkowej części, z dużą ilością jagód... mówię Wam, boska. Ale do czego zmierzam - kiedy poczułam smak, przypomniałam go sobie, właściwie od razu przeszły mi niecne myśli tudzież ochota na więcej ;) Zupełnie inaczej, niz było kiedyś, kiedy to pierwszy kęs był jedynie zaproszeniem do rozpoczęcia uczty. Aż jestem z siebie zadowolona :lol:
Rewolucjo, dobra, fakt, wiem, że Vichy drogie jak cholera, ale powiem Ci, że biorąc pod uwagę jego niesamowitą skuteczność - nawet mi nie żal wydanej kasy ;) W końcu siebie mam jedną, a pokłady egoizmu niezmierzone.
Z tym ocenianiem na oko i wyglądaniem/niewyglądaniem na swoją wagę - też coś jest. Tzn. ja w fazie ekstremalnego utycia też nie wyglądałam na swoje, ba! mogę powiedzieć, że to teraz bardziej wyglądam na swoją wagę, niz kiedyś. Wiem, że chudo wyglądać nie chcę. Mam dość grube kości, więc nadmiernie odchudzona będę po prostu workiem ze wspomnianymi koścmi, a tego nie chcę. Zresztą juz mówiłam, ale się powtórzę - ja chcę wygladać, a nie ważyć. I tego mam zamiar się trzymać :)
A przy okazji - ile masz wzrostu?
Jeni - wiesz, ja w sumie też nieraz zapalałam się i potem zarzucałam rzecz rozpoczętą, o ile... nie byłam do niej w 100% przekonana. Więc mam nadzieję, że moja tak miło rozpoczęta znajomość z kolegą steperkiem przerodzi się w trwałe uczucie - a ja przekonana o sensie i wartości ćwiczeń - po prostu sie do nich przyzwyczaję. Zwłaszcza, że właściwie nie są one dla mnie jakoś specjalnie uciążliwe - bogu dzięki za telewizję ;) A poza tym - charakter doskonalić nalezy całe życie, nie uważasz? ;)
A przy okazji - jak się zacznę opieprzac z ćwiczeniami, to przypomnijcie mi z łaski swojej, że mam dwie satynowe spódnice, których nijak na bezkształtno-galaretowaty tyłek nie włożę, gdyż dramatycznie eksponują jego niedostatki... a spódniczki są szliczne :)
Miriel, ja sama wolę na te strone więcej nie zaglądać, bo jakto robię, to wiesz o czym myślę... ;)
Julcyku - święte słowa :)
ściskam!
jak ja zazrroszcze samo zaparcia u mnie lenistwo i jakis dziwny ból
pozdrawiam goraco
Nas nie dogoniat, pieknie ci idzie to odchudzanie az milo czytac o otych malych zwyciestwach nad jagodzianką i o spalonych kaloriach na steeperku - świetnie ci idzie - powodzenia
Witaj Hybrisku :)
Jej jak patrzę na Twoj suwaczek...to mi dech zapiera :) :)
Jak widzisz ja wciąż stoję w miejscu :twisted: :twisted: i zaczyna mnie to drażnić :roll:
Chcę to zmienić..muszę sie skupić na ruchu bo przekonałam się w Szczawnicy,że daje mi to energię...
Wiem,że najtrudniej mi zacząć...ale postaram sie...i chyba zacznę liczyć kalorie :roll:
Pozdrawiam :)
hybris jak mam doła to czytam ciebie ;) i otuchy mi dodajesz (mówię o dołku odchudzaniowym)
co do spódniczek to na mnie w skklepie czekają 2 takie co to sobie upatrzyłam... ale będe ładnie wyglądała jak w 44 wejdę a tam nie wchodzę więc musza poczekać
a ten stepperek hmm sama teraz o nim myślę, jeżdżę codziennie 30km na rowerze ale kg mi nie ubywa (mimo dietki) moze jeszcze stepperek- np w weekendy?
VICHY- będąc w ciąży wydałam fortunę smarując sie jak kazali i ile kazali, niestety genetyczne usposobienie spowodowało takie rozstępy na brzuchu że szok, i mimo zblędnięcia widoczne do dzisiaj!!! błeee!!!
Przyszłam się wyżalić,bo...
...chyba zaliczyłam krok do tyłu i rozpaczliwie potrzebuję wsparcia i spojrzenia z dystansu,najlepiej czyimiś oczami.
:cry: :cry: :cry: :cry:
Uffffffffffff... nie chcę zrzędzić, ale jestem nieżywa.
Dziś zaczął sie u nas remont łazienki i wszystko trzeba było pod tym katem przygotować, tzn. powynosić graty z tejże, a wcześniej porobić całe pranie, jakie się nazbierało, bo przecież pralkę trzeba odłączyć... co w małym, zagraconym mieszkanku jest niezłym cyrkiem logistycznym. Oczywiście zabraliśmy się do tego w ostatniej chwili, więc przygotowania zajęły nam cała noc. No, prawie całą - zdrzemnęłam się całe 2 godziny. Nie lubie mało spać.
Ale... wykazałam się dziś nadzwyczajnym ładunkiem silnej woli, tzn. pierwszym, co zrobiłam po wstaniu i wywieszeniu ostatniego prania - było wlezienie na steper i pedałowanie całe 30 minut - w nawet niezłym tempie - 350 kcal w plecy. Wieczornej sesji też nie chcę pominąc ;) Potem jeszcze spacer z psem plus wyjście po zakupy - dla utrwalenia efektów :)
Cały dzień obijam się właściwie między pokojem a łazienką, wpuszczam i wypuszczam panów, zaglądam do zwierzaków, robię jedzenie dla szwagierki, której znowu nawala... no właściwie trudno powiedzieć co, bo woreczka żółciowego nie ma już od 3 lat, więc chyba drogi żółciowe i może jeść tylko czyste, domowe, dietetyczne jedzenie, a w tym jestem dobra.
Plus oczywiście z całych sił walczę ze sobą, żeby nie usnąc.
Piotra nie ma w domu, musiał koniecznie gdzies tam być - jestem sama z tym cyrkiem. Trudno.
Nie, myślałam, że popisze chwilę, ale nie mam koncentracji za grosz, idę po kolejną kawę i będę sobie dalej dogorywać w fotelu. Odpiszę Wam później.
Spaaaaaaaaaaaaaaaaać...
Dzisiaj sie usmaialam sama z siebie bo jak pisalam ze nie powinno sie cwiczyc na steperku za duzo jak sie ma nadwage to zapomnialam tak na chwilke ze ty masz juz prawie prawidlowa wage :D :D :D
Hybris- tylko nam tu nie padnij z przemęczenia ;). Gratuluje silnej woli, ja też rano "steperuje" ale doszłam do godzinki dziennie (ha zawsze to 600kcal w plecy nie? :> )
Katsonku jaka Ty kochana jesteś :lol: :lol: :lol:
Trochę się przespałam - udało mi się wrobić moja szwagierkę w 2 godziny siedzenia z panami, a ja zaległam sobie w jej wyrku (dla niewtajemniczonych - Maryla mieszka w tej samej kamienicy, co my, po drugiej stronie korytarza) i już mnie nie było. Teraz jestem znowu świeża i rześka - strasznie szybko się zregenerowałam.
Dzień dietetycznie w sumie w porządku. Zjadłam wprawdzie ~1550 kcal, ale te dodatkowe 350 to był posiłek regeneracyjny w trakcie całonocnego sprzątania, więc raczej spaliłam je z nawiązką ;) Dotychczas sesja steperkowa była jedna, ale drugą planuję na godz. 20, i raczej nic nie powinno mi w tym przeszkodzić, więc sam steperkowy wydatek kaloryczny obliczam na ~650 kcal. Nie jest źle, chociaż oczywiście jutro planuję już dzień normalny i trzymanie się bliżej 1200 ;)
Ewciu, wiesz, ja odkąd się przekonałam, że najtrudniej jeszt zacząć - jestem tym bardziiej pełna zapału :) Nie rozumiem tylko, o jakim bólu piszesz? W trakcie ćwiczeń? Może z kims to skonsultuj?
Kardloz, dogoniat a nawet przegoniat, bo chudniem pomaleńku :) Rekordu Devoree też raczej nie pobiję, bo musiałabym odchudzić się prawie do zera czyli do szkieletu - startowałam z niższej wagi :) Ale wiem, rozumiem, o jakim gonieniu pisałeś - no rzeczywiście staram się, staram :)
Stella, dech to Ci zapiera od warszawskiej duchoty, bo Twój suwaczek przecież ładniejszy :)
Stanie w miejscu może nie jest najbardziej satysfakcjonujące, ale stanowi całkiem niezły punkt wyjścia - najważniejsze, że nie tyjesz - bo to znaczy, że dieta nauczyła Cie już czegoś. A poza tym? Nic na siłę, na pewno już wyglądasz bardzo dobrze, a jak przyjdzie TEN moment, zbierzesz się w sobie i zbijesz resztę kilogramów, zresztą ila Ci ich tam zostało? ;) Malusieńko przecież :) Co to dla Ciebie? ;)
Sandra, hehe, miło mi dowiedzieć się, że mój wątek spełnia funkcję terapeutyczną :) Ale ja Ci po cichu powiem, że ja w analogicznych sytuacjach - kiedy jestem zmęczona, zniechęcona, poirytowana - czytam sobie Devoree, ona normalnie powinna sprzedawać swoje słowa za ciężkie pieniądze, z etykietką "spokój w kapsułkach" ;)
W kwestiach spódniczkowych, to w moim życiu zaistniała niedawno nowa spódnica diagnostyczna - spodnie diagnostyczne nie są już takim wyzwaniem, skoro w nie włażę :) Spódnica diagnostyczne na rozmiar 38 i jest to prawdziwe 38, a nie 40 o tak optymistycznej nazwie. Spódnica jest z czarnej satyny drukowanej w bordowe i czerwone kwiaty, na podszewce, midi. Obłędna. Z tym, że jak narazie - na tyłek mi wchodzi, ale wyglądac - nie wygląda wcale. Czyli jak "dorosnę" do tej kiecy - będę mogła z czystym sumieniem zakończyć dietę :)
Steperek jest fajny, bo ćwiczenia na nim nie wymagają specjalnych zabiegów - wchodzę, dreptam, ide pod prysznic - mnie się to podoba. Na pewno na diecie każda forma ruchu jest dobra, więc czemu nie steperek ;) Trzymam kciuki za realizację tego pomysłu ;)
Fraksi byłam u Ciebie i odpowiedziałam, kiedy tylko zobaczyłam ten wpis - mam nadzieję, że już masz lepszy humor! :)
ściskam mocno!
Super sprawa z tą spódnicą diagnostyczną :) a co jeśli wejdziesz w nią nie osiągając wymarzonej wagi?/ ;)
To będzie po prostu znaczyło, że już wyglądam dobrze i że dalsze rąbanie kilogramów nie jest mi potrzebne :) Nantosvelto - moim podstawowym założeniem jest wyglądać, nie ważyć. 62 na suwaczku to wynik dość prostej matematyki - końcówka mojego wzrostu (mam 167 cm) minus 5 kilogramów - więc wymysliłam sobie akurat 62. To nie jest punkt odniesienia typu "chcę ważyć 62 kg, bo xyz lat temu tyle ważyłam i z tą wagą czułam się dobrze". Nie pamiętam, jak się czułam z tą wagą, bo 62 kg to ja miałam z 7/8 klasie podtawówki ostatnio :lol:Cytat:
Zamieszczone przez Nantosvelta
Poza tym biorę poprawke na to, że primo jestem grubokoścista z natury, secundo mam tzw. kobieca budowę - ba! chcę ja utrzymać, tylko w wersji zgrabnej :)
Ja nie jestem uzależniona od dążenia do celu - na szczęście, bo chyba mi z tym trochę łatwiej żyć, i jeśli w praktyce okaże się, że mogę zakończyć dietę przy 66 czy 65 (a moze się tak okazać) - proszę uprzejmie :)
Dzięki, ze do mnie zajrzałaś :)
Hybrisku ja też mam stepperek i go pokochałam... puszczam fajną , żywą muzykę, wyobrażam sobie siebie szczuplutką i od razu mija mi pól godzinki na nim:)... potem biorę się za skakankę i szaleję :D ... a w dzień upodobałam sobie zwiedzanie okolic na rowerze...
nie ma to tamto... ruch to fajna sprawa :lol:
(ja mam trzy pary spodni, które mama mi kupiła kiedyś tam- ze 2 lata temu-.. są super, ale niestety mój tyłek w nie nie włazi, będe super szczęsliwa jak to nastąpi :D )
Glimmy, ja dość długo nie mogłam się przekonać do jakiegokolwiek wysiłku fizycznego, bo... nienawidzę się pocić :) Serio, nie znoszę, jak pot spływa ze mnie strumieniami, koszulka się lepi, a okulary zsuwają z nosa. Ale bardziej chyba nie lubie widoku moich galaretowatych ud... więc po ćwiczeniach natychmiast zmykam pod prysznic :)
To jeszcze z kronikarskiego obowiązku (a guzik, chcę się po prostu pochwalić, jaka jestem dzielna :P ) dodam, że wieczorem było planowe 30 minut, dzięki czemu poszło sobie kolejne 420 kcal :) To lubię :)
zmykam w kierunku wyrka, muszę dzis odespać.
Dziękuję Hybris..:)
A tak-byłam dzisiaj na Jasminum..:)...z Kimś Niesamowitym..z Największym Sczęściem jakie mnie w życiu spotkało..:)Jestem taka szczęśliwa..:)3 cudowne lata..w tym tak wyjątkowy ten ostatni rok..Więc już chyba wiesz dlaczego właśnie Jaśmin mi się tak kojarzy..:)Pozdrawiam:)
Hybris kochana,dziękuję ci bardzo,ale moje demony okazały się gorsze niz myślałam i bardziej realne,bo zostana ze mną na długo i chyba będą mnie straszyć już do końca życia i to nie wagą,ale brakiem zaufania.Bo mój świat postanowił właśnie dzisiaj się rozpaść,a ja nie umiem tego wszystkiego ogarnąć.
Tylko płaczę,ale teraz mogę,teraz jestam sama.Zawsze płaczę w samotności.
I wszystko nagle stało się takie mało ważne...