-
powróciłąm po chorobie służbowych wyjazdach i egzaminach ;)
widzę topienie bałwana ani hybi w najbliższym czasie
i już czuję nowe perfumy..... twoje, ja moim jestem wierna (a i pieniędzy na inne ni ma)
koty lubię, gdyby tylko tyle sierści w domu nie zostawiały ;) ale głaskać lubię i trzymać na kolanach...
a czytałaś listy bakuły do łosieckiej? (i vece versa?)- polecam jakby co ;)
-
Hybris Kochana, nawaliłam dzisiaj :oops: na całej linii............
ech..
ale po raz pierwszy potraktuję to jako nauczkę na przyszłość, żeby sie nie powtórzyło i wracam do diety........tylko teraz pewnie suwak trza będzie przesuwać nie w tą stronę.............oj ja słaba słaba słaba :cry: :cry: :cry:
-
Ja wezmę przykład z Golci i też się będę żalić.Łeeeee!!! :cry: :cry: :cry: Pół kilo,ale nie w tą stronę!!!
Hybris,doświadczona jesteś w tym temacie.Powiedz,proszę coś mądrego,żeby się człowiek nie załamał.
Do serca przytul psa
weż na kolana kota...i wymyśl kilka słów pociechy dla zdołowanych.
-
Oj, dziewczyny, dziewczyny, chyba się pogoda zmienia, bo widzę, że i u Was dołki - u mnie głównie emocjonalny.
Cóż ja mam Wam powiedzieć i to jeszcze mądrego? Nie chyba nic mądrego w tej chwili nie wymyślę i będę powtarzała jak zacięta płyta - podnosić się i dalej do przodu. Na diecie jesteście CAŁY CZAS, to nie jest tak, że wpadka przekreśliła cokolwiek. Wpadkę należy potraktować jako nauczkę - cholera, przecież błąd tylko wtedy nie będzie durną strata czasu i energii, jeśli wyciągniemy z niego jakiś konstruktywny wniosek.
A więc Golciu, Fraksi, zastanówcie się obie, BARDZO się zastanówcie, co takiego się stało, że hamulce wam puściły, bo to się nie dzieje z niczego. Bo powody, które wymieniacie, czyli pogoda, czy lekki wzrost wagi, to może być tylko ta przysłowiowa kropla, która przepełnia czarę. Więc warto podrążyć swoją duszę i zajrzeć głębiej - dzięki temu można dużo sie o sobie dowiedzieć.
Nie wiem, czy te moje mądrości na coś się Wam przydadzą, ale ja głęboko wierzę, że jeśli naprawdę czegoś się chce, to robi się wszystko, żeby to osiągnąć. Chcecie? To do roboty, nie będzie łatwo, ale ten cel czeka i uśmiecha się do Was.
***
część wpisu usuwam.
Wczoraj w nocy napisałam bardzo emocjonalnego posta i po raz drugi na tym formum włączył mi się autocenzor - nie chcę, żeby to zostało.
Widzę, że Triss przeczytała i odpowiedziała, Trisskellku dzięki Ci serdecznie.
Na szczęście ja mam taka konstrukcję, że rano nawet te najgorsze demony blakną - noc jest od smutków, rano trzeba działać...
pozdrawiam.
-
Hybris, po prostu mocno, bardzo mocno Cię ściskam. Przykro mi, że ktoś nadużył Twojego zaufania (oczywiście jeśli masz na 100% pewność, że to nie jakieś nieporozumienie), wiem jak to boli. A Twoje nastroje żadnego heroicznego wizerunku mi nie burzą. Tak coś podejrzewałam, że jesteś człowiekiem ;-) I to wrażliwym człowiekiem.
Mocno Cię ściskam :)
-
Suwaczek dziś o wiele bardziej optymistyczny, niż wczoraj - @ się skończyła, woda ucieka, a waga pokazuje swoje prawdziwe oblicze: 80,6 kg :) To bardzo poprawia humor, wiem, że jutro, pojutrze, za dwa dni bedzie lepiej i lepiej i że "7" w końcu się pojawi na wyświetlaczu wagi. Musi, nie ma wyjścia. Choć nie powiem, ostatnio w natłoku czarnomyślenia zaczęłam już watpić, czy moja dieta naprawdę ma sens, czy ja robię wszystko dobrze i... czy w końcu schudnę. Na szczęście przynajmniej to ostatnie nie wygląda źle, będę nad tym pracować. Byle do 1 lipca poniżej 75 :) ... Tzn ja chciałabym jak najbliżej "6", ale wiem, że to nie jest realne, a cele trzeba sobie stawiać realne, więc oddzielam cele od marzen. W marzeniach mogłabym ważyc i 65. W praktyce jeszcze trochę sobie na to poczekam ;)
Sobotnia impreza na Saskiej Kępie była bardzo, bardzo, bardzo, ale niestety - to NIE BYŁO to samo, co "Zielono mi" - mniejszy budżet, mniejszy rozmach, mniejsze potrzeby, mniejsze możliwości, niestety. Właściwie różnego rodzaju występy trwały już od ok. 14, my przyszliśmy ok. 19, kiedy miał się zacząć koncert główny. Na całej Francuskiej, którą na ten dzien zamieniono w deptak, atmosfera jarmarku, ale jarmarku w PRL-owskim wydaniu. Nad Francuską, na sznurach, łopotały zawieszone białe bluzki - oczywscie nie prawdziwe, ale wycięte z jakiejś powlekanej papierowej masy. Drzewa rosnące wzdłuż Francuskiej obwieszone były kartkami z fragmentami piosenek Agnieszki. Zapach drzew mieszał się z zapachem piwa, papierosów i smażonych kiełbasek.
Kiedy przyszlismy, zaczynał się właśnie koncert Anny Szałapak. Strasznie, niezmiernie lubię ją i liryzm Osieckiej w jej interpretacji, ale samego występu nie odebrałam dobrze - przede wszystkim stałam jeszcze dość daleko sceny, tłum był dla mnie obcy i nieoswojony, a poza tym... było jasno. Peonie, Ucisz serca czy Oczy tej małej to zdecydowanie nie sa piosenki które powinno się wykonywac na jarmarku - do nich potrzeba spokoju, wyciszenia, refleksji - a ja ich w sobie jeszcze nie miałam. Nie podobało mi się też, że pani Szałapak na bis zaśpiewała "Chachary", może i wdzięczny utworek na jej recitale, ale TAM pasujący jak pięść do nosa.
Potem na scenę weszła Magda Umer, która poprowadziła kolejną część koncertu - a w tej występowały laureatki kolejnych edycji konkursu "Pamiętajmy o Osieckiej". Świetne, młode dziewczyny, jeszcze nie znane szeroko, ale już umiejące włożyć w tekst kawał duszy, w połączeniu z lekką i bezpretensjonalną konferansjerką Madgy Umer - całość bardzo udana. W międzyczasie Francuska i cała Warszawa powoli zatapiała się w mroku.
W ostatniej części koncertu - był przewidziany występ gwiazdy przez duże "G", czyli Maryli Rodowicz. W międzyczasie dwukrotnie spadł deszcz i część ludzi uciekła; my oczywiście bylismy twardzi, więc tylko korzystając z okazji pokonywaliśmy kolejne metry dzielące nas od sceny. Noc była w sumie ciepła, zupełnie nie doskwierał mi brak kurtki, którą ofiarnie przeznaczyłam na naszą prowizoryczną pałatkę. Po deszczu noc zaczęła pachnieć obłędnie, prawdziwym zmrokiem, zielenią drzew, wilgotną ziemią... Po deszczu też zupełnie inaczej zaczęły pachnieć moje perfumy - nigdy ich tak nie odbierałam i nie wiem, czy takie wrażenie jeszcze kiedyś zostanie mi dane...
Zaczął się występ Rodowicz. Zaczął - jak można było przypuszczać - Małgośką, tytułem całego koncertu była w końcu pierwsza fraza tej piosenki: To był maj, pachniała Saska Kępa... Był maj i pachniała, ciekawe, czy Agnieszka pisała właśnie o takim zapachu? Chociaż mnie brakowało jednak bzów, zwykle bardzo intensywnie pachnących w tych okolicach w maju :)
Pierwsza piosenka, szaleństwo rozgrzanej publiczności, i... zgrzyt. Rozumiem, że Rodowicz musi iść z duchem czasu, że nie da się trwać te dziesiąt- lat na scenie z niezmiennej konwencji, ale jeśli signum temporis ma być włączenie do Małgośki występów dwóch pseudo-hiphopowców, to ja dziękuję za takie czasy. Zresztą reakcja publiczności była nazdwyczaj jednoznaczna - ludzie zamilkli, jakby myśleli, że to jakaś pomyłka.
Potem już na szczęście było lepiej: "Diabeł i raj", "Dziś prawdziwych cyganów już nie ma" (choć to akurat nie do tekstu Agnieszki), "Wielka woda", "Sing sing", "Ale to już było", "Niech żyje bal", a na koniec znowu Małgośka z trefną wkładką. Ludzie szaleli, tańczyli, skakali, sama śpiewałam przez cały koncert tak, że potem bolało mnie gardło, a od tańczenia jeszcze dziś mam zakwasy. Zwykle nie mam ochoty na "akty zbiorowe", jak to określił mój chłop-socjolog, ale wtedy, tego wieczoru, chciałam TAM być i bawić się. Tak, jak nie bawiłam się dawno. I to mi się udało.
Jednocześnie niestety - nie będzie relacji z tego koncertu w TV, nie widziałam żadnego wozu transmisyjnego, pewnie wszystkie były już zajęte kręceniem relacji z tego, jak to miła, prawomyślna młodzież szalikowa robi demolkę na Starym Mieście. No cóż, kolejne signum temporis.
pozdrawiam!
-
Fraksi,
Wiem, że asertywności można się nauczyć i że człowiek niekoniecznie ją otrzymuje w genach :D Być może jest coś w tym, że, jak piszesz, zwalam winę na innych, że mnie zmusili do zjedzenia tego, czy owego. Tylko, że ja nie powiedziałam, że jestem na diecie!Dlaczego? Nie wiem..... :roll: Tak!Domyślam się co teraz myślisz. Wiem,wiem, że to żaden wstyd! Dla mnie wstydzące jest to, że tylke razy mówiłam i obiecywałam sobie i rodzinie, że nie jem, że dbam o siebie, że nic nie jest w stanie zawrócić mnie z wybranego kierunku jaki jest odchudzanie i niestety zawsze się to kończyło powrotem do obżarstwa :oops: Chyba stosuję pewiem rodzaj asekuracji....wiesz.... :roll: :oops:
Buziaki
P.S. Pisz do mnie jak najwięcej. Twoje posty dobrze na mnie wpływają
-
To znowu ja!!!
Sorry! Napisałam Do Ciebie fraksi zamiast hybris :roll: :D
-
Hybrisku drogi!
Bardzo pięknie to opisałaś! Niezły pokarm dla duszy z samego rana. Jak napisałaś o tym zapachu po deszczu to od razu go "poczułam". Właśnie dzisiaj wychodząc rano do pracy delektowałam się nim prawie całą drogę. Taki zapach kojarzy mi się z wakacjami i odpoczynkiem. Ładuje moje akumulatory.
Ja również nie lubię kiedy piosenkarze zaczynają dopasowywać się do nowych trendów. Denerwuje mnie to. Jeżeli coś polubię to chciałabym tego słuchać tak jak wtedy kiedy wpadło do mojego ucha.
Dzisiaj dla mnie ważny dzień - pierwszy dzień DC. Jestem pełna zapału i mam nadzieję,że wszystko się uda tak jak zaplanowałam. Mam pytanie: Kasiu czy zażywałaś błonnik? Wiem, że dieta może spowodować kłopoty i wolałabym się "zabezpieczyć" przed tym.
Pozdrawiam bardzo gorąco!
-
Ja rowniez przeczytalam twoje smutki ale lepiej sie poczulam jak napisalas ze rano jest juz lepiej :D
Od dwoch dni czytam twoj watek i coraz bardziej Cie lubie :D Tyle madrosci i inteligencij od Ciebie bije ze ciagle tylko w wolnych chwilach czytam nastepna stronke Twojego watku i sie ucze ciagle czegos nowego o dietkowaniu i nie tylko :D
Napisz mi jeszcze Hybris ile masz kotkow? nie chce byc natretna z tymi futrzakami ale moze nie przeczytalas mojego wpisu :wink: