Fakt... 88 kg na liczniku to nie dużo, ale wydaje mi się ze nadwaga 33 kg to nie jest mało... to nie jest nadwaga kilku kg a zdecydowanie więcej.

Na temat diety mam obszerną wiedzę. Czytałam kilkadziesiąt książek poradników, na witrynach i na forach. Dieta to pojęcie względne ponieważ każda kobieta ma inny organizm i innej diety potrzebuje.
Problem tkwi w dwóch rzeczach. W systematyczności co jest wynikiem chandry na "coś do zjedzenia" lub stresu i wtedy mam ochotę poprawić sobie humor czymś zdecydowanie kalorycznym :/
Drugie to mały zasób wiedzy w możliwościach przygotowywanych posiłków. Gotuję naprawdę dobrze, ale mam małą wyobraźnię w doborze posiłków, a z drugiej strony często mi się nie chce czegoś zrobić i zrobię sobie moje ulubione danie - frytki.

Do niedawna nie miałam aż takowej mobilizacji. Mój mąż mnie akceptuje taką jaka jestem (choć wiem że wolałby żebym była szczupła - innej możliwości nie ma). Wydaje mi się że akceptuje mnie taką jaka jestem bo taka "opcja" jest bezpieczna. Kiedy byłam szczuplejsza był okropnie zazdrosny że tak wielu mężczyzn zwraca na mnie uwagę, a poza tym nie ubieram się jak zakonnica a lubię trochę ciałka odkryć, np założyć bluzkę z ładnym dekoltem.

Niedawno udało mi się dojść do wagi 79 kg, ćwiczyłam codziennie brzuszki potem np dostałam miesiączki i ćwiczenia zaprzestałam robić. Później wrócić jest ciężko. I zazwyczaj tłumaczę to sobie tym że zasłużyłam sobie na odpoczynek co jest ewidentnym błedem :/

Fakt faktem reszta się z tego śmieje, bo przecież to jest tylko chwilowy napad - chęć odchudzania się a jutro będzie inaczej. że się nie uda itd...
Pozatym znajomi zamiast mi pomagać to świadomie mnie przygnębiają. Wszyscy powtarzają ze "mi to pasuje" (ta nadwaga) Przychodzą w odwiedziny z chipsami, zapraszaja na pizzę itd.

Znalazłam pewien czynnik na mobilizację. Mianowicie (może jest trochę drastyczny i nie mam zamiaru tym nikogo urazić) ale ściągłam sobie z internetu zdjęcia (nagich kobiet) baaardzo otyłych, zdecydowanie wyglądających okropnie. Rzecz gustu ale ja też jestem otyła i też W ŻADNYM WYPADKU SIEBIE NIE AKCEPTUJĘ. Co zdecydowanie wpływa na moje życie intymne. Jest mi z tym źle, bo często sobie powtarzam że ON mnie akceptuje to dlaczego mam blokady? To jest trudne...
Zdjecia kobiet oglądam kiedy mam na coś ochotę, kilka razy uda mi się zmobilizować, doprowadczić do tego ze zaczynam przez kilka dni ostro cwiczyć, ostra dieta iitd., a potem jest taki moment że tłumaczę sobie że "nie wyglądam jeszcze tak źle"... Okropne...
Drugim czynnikiem jest pokazanie mężowi że mnie stać na to żeby wyglądać pięknie. A jeśli mnie kocha to nie będzie zazdrosny. Czasem przy kłótniach robi wrażenie jakby był pewny że jest jedyny na świecie, że od niego nie odejdę kiedy nie będzie mnie szanował, i że będzie mi ciężko (z takim wyglądem) znaleźć kogoś kto by mnie chciał. Otóż wiem ze jest wielu mężczyzn którzy wprost uwielbiają puszyste kobiety. Ale zależy mi na tym żeby pokazać na co mnie stać.

Nigdy w życiu nie zaakceptuję siebie taką jaka jestem. Przeszłam załamanie. Muszę odbudować swoje JA. Czas poprawę na wyglądu.....