-
Witaj !!
Ach te nasze wpadki , gdyby tylko nie one .....
Ja już po tych dwóch imprezkach , nastepne dopiero za tydzień :D
Mam już dość tego opierania się , nie wiem jak się przed tymi imprezami wymigać.
Poszło mi nieźle na tyle , że chyba spadku wagi nie będzie. Może uda mi się utrzymać stan z soboty rano. Dobre i to , bo nie będę musiała przez następny tydzień walczyć z nadprogramowanymi kg z weekendu.
Uwaga ! nie wolno jeść nic niedozwolonego jakoś cudem na mnie działa . Mam nadzieję , że zadziała jeszcze przez miesiąc :wink: :wink:
Jutro poniedziałek , walka trwa dalej , koniec z wpadkami !!! :D :D
Pozdrawiam serdecznie :D Magda
-
Dziękuję za odwiedzinki u mnie To takie miłe , kiedy ktoś pamięta i odwiedzi...
Takie mądre rady mi dałaś , będę nad nimi pracować.
Pa.
-
Witaj Solvino!
Ja u Ciebie po raz pierwszy - przeczytałam juz cały wątek i z czystym sumieniem mogę się wziąść za pisanie.
Przede wszystkim to bardzo mocno Ci gratuluję! Jak ja marzę o takim pięknym dwucyfrowym wyniku. Ostatnio taki miałam ( aż wstyd się przyznać)sporo przed ślubem. A w czewrwcu mamy 6 rocznicę. No ale cóż jadło się, jadło, to i skutki teraz są. Najważniejsze że się wzięłyśmy za siebie!
Jeżeli chodzi o Twoje przygody z aerobikiem to ja miałam podobną ( niestety!). Też przezwyciężyłam swoje obawy i poszłam na spotkanie z "wrogiem". Niestety instruktorka była do banii - tak mnie skutecznie znięchęciła że do dzisiaj mam opory aby gdzieś chodzić. Obiecałam sobie jednak,że jeżeli uda mi się wszystko tak prowadzić jak planuję to we wrześniu zapisuję się do Klubu Puszystych. Tam po telefonicznej rozmowie z instruktorką miałam wrażenie, że jest to osoba znająca doskonale problemy takich osób jak my.
Pozdrawiam Cię gorąco i zyczę dalszych sukcesów!
-
Witaj Balbinko:)
Dziękuję za odwiedziny i gratulacje:) Dzisiaj weszłam na wagę i zobaczyłam skutek wczorajszego obżarstwa (mąż wrócił z wyprawy i stęskniona żona zrobiła zbyt dobry obiad:P) 100,4 kg. Hmm.. mam karę i mobilizację do dalszych zmagań... tak więc ciągle oscyluję blisko setki.
U mnie niestety nie ma Klubu Puszystych, a szkoda, bo w takiej grupie raźniej się chudnie. Poza tym w takim klubie ćwiczenia są specjalnie przygotowane dla grubasków i pewnie mniej obciążają stawy niż zwykły aerobik.
Zajęcia na które chodzę przeznaczone są dla osób, które nie mają takich problemów z nadwagą jak ja. Staram się jakoś sobie radzić. Kiedy babki wykonują podskoki, ja w tym czasie macham sobie nóżkami:) śmiesznie to wygląda, ale lubię swoje stawy:)
Pozdrawiam Cię serdecznie i idę z rewizytą:)
-
Witaj !!
Szkoda tego kilogramka , ale wierzę w Ciebie i napewno szybko się go pozbedziesz nawet z nadzwiązką. Ważne , że męża przywitałaś luksusowo :wink:
Dla mnie weekendy podczas diety to jakaś zmora. Jak nie imprezki, odwiedziny to ja sama podczas weekendu jestem bardziej oporna na dietę. Teraz też przez te dwa dni to waga raczej stała w miejscu . Dobrze , że przynajmniej stała. :?
U mnie też nie widziałam nigdzie klubu dla puszystych , zresztą zbyt bardzo nie szukałam. Szkoda , że my wszystkie nie mieszkamy trochę bliżej , mogłybyśmy załozyć np. taki klub Piekne panie z lekką nadwagą.
Tak nam zostaje tylko wirtualny klubik XXL. :D
Pozdrawiam serdecznie :D Magda
-
Szkoda kilogramka, ale nastawiłam się psychicznie przed weekendem na tę małą stratę.
Poza tym jednak regularny tryb życia bardziej sprzyja chudnięciu. Mój organizm przyzwyczaił się do codziennego planu:
6.00 - pobudka, szklanka zimnej wody
6.15 - kawka z mlekiem
6.30 - wizyta w toalecie :wink:
7.00 - pierwsze śniadanko
10.30- drugie śniadanko
14.00 - przegryzka
16-17.00 - obiad
19-20.00 - przegryzka, albo i nie w zależności od potrzeby
Co drugi weekend mam zjazdy na uczelni i wtedy też wstaję wcześnie nie zaburzając mojegp dziennego rytmu. Kanapki w szkole jem o tej samej porze co w pracy.
Gubią mnie wolne weekendy. Raz, że brakuje samodyscypliny, dwa totalnie rozwalam codzienny rytm posiłków: śniadko o 9-10, drugiego nie ma wcale, obiad o 17 i w rezultacie mam problemy z toaletą:(
Wpadkę z minionego weekendu (oprócz obżarstwa orzechami, które też do lekkostrawnych i małokalorycznych nie należą, nie wspomnę o wczorajszym obiadku:P) mogę po części tak wytłumaczyć.
Heheh, dobre wytłumaczenie to podstawa :D Od razu moje łakome ego czuje się lepiej:P
Pozdrawiam:)
-
Hi Solvino, wpadłam do Ciebie z propozycją połaczenia sił, w końcu nasze wagi na suwaczku są niemal identyczne :wink: , tylko że ja jeszcze raz muszę zrzucać to, co już wcześniej zrzuciłam. :cry: Trzymaj się dzielnie i nie myśl już o tym minionym weekendzie, ja też niedzielkę miałam zanadto frywolną dietkowo. Dzis aż mnie nosi, by coś skubnąć, ale już nie mogę, limit zamknięty. :wink: Do dzieła! :P
-
Witaj Bella:)
Jestem jak najbardziej "za":) W kupie zawsze raźniej, prawda?:)
Pozdrawiam:)
-
Witajcie kochane współdietowiczki:)
Melduję, że wczorajszy dzień przebiegł bez wpadek :D Wczorajszy bilans to:
- waga 100,3 (grrrr..)
-1050 zjedzonych kcal
- godzinny aerobik
- nowe postanowienie! :D
A więc ... jutro mija 6 tydzień mojego dietowania. Mam zamiar doprowadzić się do jutra do porządku, czyli 99 kg. Ostatnio dopadł mnie jakiś zwierz co się nazywa leniwiec.. a za nim przyczłapała chandra i tzw. brak motywacji. Czas wyznaczyć sobie realny cel i małymi kroczkami dojść do tych 70 kg. Do 1 czerwca będzie 95 kg. Postanowione :D
Liczę na wasze wsparcie dziewczynki :D
Wybrałam się wczoraj do kina z mężem. Paskuda jedna kupiła sobie duży popkorn. Skosztowałam garść i na tym poprzestałam. Chociaż mnie korciło, postanowiłam "nie myśleć" i pomogło. Zaczynam znów w siebie wierzyć :D
Pozdrawiam serdecznie:)
-
Hi Solvino, podsyłam Ci pazur drapieżcy dietkowego,:wink: Użyj go, aby jak najszybciej pozbyć się tego zwierza leniwca. Cel, który sobie wyznaczyłaś wydaje z pewnością osiągniemy! :wink: Jak ja Ci zazdrodszczę ruchu. :wink: 95 kilosków to naprawdę dobry wynik na dzień dziecka. :P