-
Jestem kochana Kefciu , jestem i teraz już nie planuję znikać . Moja nieobecność była niezależna ode mnie , ponieważ padł mi komputer , a w sierpniu pławiłam się w falach naszego pięknego morza. Właśnie wczoraj w nocy wróciłam i szybciutko musiałam do Was pozaglądać , bo strasznie się za Wami stęskniłam...
Teraz pozostaje mi się opamiętać i dzięlnie kroczyć z Wami do naszego wspólnego celu.
Cieszę się , że jesteście , bez Was nie miałabym nawet nadziei , że coś może się w moim życiu zmienić....
Pozdrawiam.
-
Jesteś niesamowita
fajnie zyta sie takie długie miłe posty
i super ze Ci taki ładny limit kalorii dziennie wychodzi
i Twoje podejscie jest bardzo fajne
oj ale Ci słodze
buziaki
-
Długie posty ..
Zwłaszcza tu kocham długie posty

Najpierw Kefa - to jak wrzucenie jedynki. Silnik pracuje równiutko, nabiera mocy, aż czujesz przyspieszenie. Potem post Peszymistin - czyli dwójka! Czytasz i czujesz jak tekst Cię unosi! Teraz Triskell i trójka! Gładko mkniesz przez meandry tematów dietopodobnych, nabierasz prędkości, rozumiesz coraz więcej, chcesz coraz więcej! Ręka na lewarku (=myszy) i mkniesz w dół topika w oczekiwaniu na kolejną zmiane biegu
I nagle ostre hamowanie - koniec wpisów na dziś ..
Czujesz niedosyt, zawód wręcz .. i jutro jak narkoman wracasz, wrzucasz pierwszy bieg ..
-
Cześć wszystkim. Dzisiaj nie będzie jazdy samochodem, Mirielka, więc na gaz nie naciskaj.
Tylko krótki spacer.
Popijam sobie właśnie osobiście przeze mnie przyrządzony soczek z marchwi, jabłek, cytryny i selera naciowego. Trochę za kwaśny wyszedł, ale to dobrze, bo jest to napój pokutny.
A grzech popełniony został wczoraj w późnych godzinach wieczornych. Nawet trzy grzechy – jeden to dwie gałki lodów z polewą advokat a drugi pizza. Trzeci grzech to głupie wytłumaczenie, że spotkałam się z dawno nie widzianą kumpelą, więc przecież trzeba to uczcić.
A szłam głupia z nastawieniem, że zamówię kawę i wodę, bo spotkanie było niespodziewane, więc nie zaoszczędziłam ani jednej kalorii na ten cel.
Jak to dobrze, że ja po knajpach zasadniczo rzadko się błąkam, bo jakie jest w nich menu każdy wie.
Wczoraj także kupiłam książkę, wokół której krążyłam już dawno, ale wahałam się, bo zawiera sporo obrazków i pustego miejsca bez tekstu, czego nie lubię. Jest to „Jesteś tym, co jesz” brytyjskiej dietetyczki Gillian McKeith. Jest ona następną zwolenniczką diety rozdzielnej, przewagi pokarmów roślinnych jak najmniej przetworzonych i oczywiście całkowitego odrzucenia wszelkich E i innych sztucznych dodatków. Czyli mi pasuje. Wprawdzie niczego nowego w niej nie znalazłam, ale miło mi było poczytać teorię prawidłowego żywienia, która mnie osobiście najbardziej „leży”. A po wczorajszym wieczornym szaleństwie stosuję z niej przepis na jeden dzień oczyszczający. Stąd ten soczek. A na gazie bulgocze brązowy ryż gotowany bez soli. Ciekawe, jak będzie smakował.
.
Wszystko to dlatego, że czułam się po tym okropnie, fizycznie przede wszystkim. Odzwyczaiłam się już od takich świństw, a i żołądek mocno protestował.
Peszymistin – zawsze walę głową w ścianę jak ktoś informuje, że napisał długi list, ale mu wcieło. Szczególnie jak jest to osoba, której takie posty są zazwyczaj na wagę złota.
Kiedyś miałam właśnie wysłać tasiemca, a tu magle pyk! nie ma prądu.
Słowami, jakie wtedy wypowiedziałam, mogłabym wpędzić w kompleksy najbardziej ambitnego „łacinnika”.

Od tego czasu, gdy czuję, że zanosi mi się na coś dłuższego, piszę w wordzie i maniacko klikam na „zapisz” co pięć linijek. Szybko zostałam za to nagrodzona kolejnym wyłączeniem prądu, tym razem bez przykrych konsekwencji.
Co do zmarszczek i innych tego typu atrakcji, kryzys starzenia się mam chyba za sobą. Do następnego oczywiście.
Najgorszy dopadł mnie klasycznie, po przekroczeniu trzydziestki. Długo nie mogłam pogodzić się z faktem, że pierwszą młodość mam już za sobą. Teraz przyzwyczaiłam się do tego, nie szaleję jak dawniej z kremami itp., spokojnie podchodzę do faktu, że to nieuniknione .Mogę natomiast uniknąć otyłości do końca życia, i na tym teraz się skupiam. Zawsze podobał mi się aforyzm Marka Aureliusza bodajże:
„Boże, daj mi cierpliwość, żebym umiał się pogodzić z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmieniał to, co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego.”
Pewnie nie miał na myśli takich babskich problemów, ale co tam. 
. Ze współczuciem oglądam np. gwiazdy filmowe za wszelką cenę chcące zatrzymać młodość. Wyglądają według mnie tragikomicznie.
Buttermilk – ja staram się myśleć o odchudzaniu sześć razy dziennie: pięć razy, gdy przygotowuję posiłki, a szósty raz, gdy jestem na forum. Ja postów nie piszę dużo, jestem cały czas „malutkim grubaskiem”, podczas gdy inni zaczynający mniej wiecej w tym samym czasie co ja, już są „średnimi”. Ale jakoś nie mam ambicji w tym względzie.
Tak naprawdę to mało się jeszcze udzielam.
Dorcia – fajnie, że już jesteś, muszę do Ciebie wpaść
Kasiakasz – dzięki za słodzenie, tylko takie jest dla nas przecież dozwolone 
Mirielka – właśnie odkrywam, że masz genialne porównania, takie obrazowe
. To są wizje po prostu.
I na tym koniec spacerku. Praca czeka, a jeszcze chcę powpadać do innych z wizytami.
-
Kefciu, a dlaczego bez soli
Jakby co, to polecam solopodobna MAGDISOL z obnizonym sodem, wzbogacona w magnez i jod.
-
Devoree, właśnie chciałam zwrócić Ci uwagę, że nr strony z Twoimi zdjęciami nieaktualny, ale widzę, że już zmieniłaś
.
A dlaczego bez soli? Żeby było bardziej dramatycznie
.
A tak poważnie, to działanie sugestywne ostatniej lektury. Wczoraj dostarczyłam organizmowi tyle nadprogramowego cukru, tłuszczu, białej mąki i soli, że odczuwałam dzikie pragnienie wywrócenia się na podszewkę i porządnego wyprania
.Taki dzień bez trzech białych śmierci.
W menu miałam: napar z siemienia lnianego ( całkiem smaczny ), maliny, śliwki, jabłka, marchewka, arbuz, seler naciowy, cytryna, ryż brązowy, czarna rzepa, zielona pietruszka, trochę kapusty. Detoks... prawie
Nie piłam codziennej porannej czarnej kawy, nie zjadłam pyłka soli ani innych przypraw, zero nabiału i mięsa, wszystko w postaci surowej. To jak zwykle stanowi gwóźdź do trumny dla mojej głowy - tak mnie rozbolała, że nie wytrzymałam i wzięłam dwie tabletki. Chciałam popisać sobie na forum, a tu klops, bo w czasie bólu nie mogę czytać ani pisać. Teraz trochę przeszło.
Tak bardzo boję się migreny, że gdyby zjedzenie dwóch tortów i dziesięciu hamburgerów miało jej zapobiec, zrobiłabym to bez wahania. ( i nie byłoby to usprawiedliwienie )
Dzięki za informację o Magdisoli ( czy magdisolu ), na pewno kupię.
-
.. To jest chyba u mnie wynik chronicznego braku prowadzenia samochodu we krwi .. Jak tylko czuję, że coś mnie niesie (tak jak tu cudne posty), to od razu czuję się jak za kierownicą rozpędzającego się autka 
.. STRASZNIE tęsknię ..
.. Sorki ..
-
białe śmierci - o rany
pierwszy raz widzę takie określenie - ale to chyba wreszcie na mnie podziała
te wszystkie czekoladki, chałwy - to biała śmierć, oj, naprawdę poczułam ciarki na plecach, jakby mnie coś powąchało
dobrze, że do tej białej kategorii nie zalicza się mleka i maślanki
-
Witaj Kefo 
Wczoraj napisałam u siebie, że już idę i zaczęłam czytać Twój wątek.. no i wsiąkłam.. w końcu oprzytomniałam i przerwałam w połowie, żeby się wreszcie wykąpać i położyć spać
, ale dzisiaj dokończyłam zaczęte wczoraj czytanie..
Bardzo dobrze się Ciebie czyta, tyle tu mądrości, humoru, energii i naprawdę ciekawych przemyśleń, że ciężko się oderwać
i do tego "kopie" do myślenia.
Parę Twoich refleksji szczególnie mnie przyciągnęło, ze względu na to jak wiele masz racji i jak bardzo przypominają mi samą siebie - np to o wierze, że "kiedyś schudnę" i odkładaniu życia do tego czasu bycia szczupłą i piękną.. U mnie też zawsze to tak wyglądało, najprostszy przykład - przy sprzątaniu szafy zawsze było "a, to za małe, ale schowam, przyda się jak już będę szczupła". Tylko jakoś ten czas bycia szczupłą nie chciał nadejść.. ale zmieniamy to 
Problemy z czytaniem, oglądaniem tv etc.. - wszelkimi czynnościami, gdzie wolne rączki zajmowało się jedzeniem - uhh, jak ja to dobrze znam. Do książki zawsze były czipsy, albo jakieś ciasteczka, mniam mniam.. najgorsze, że to własnie takie zupełnie nieświadome jedzenie. Trzymam kciuki, żeby udało Ci się na dobre pozbyć tego nawyku 
I ja też jestem jesienno-zimowym zwolennikiem, chociaż Ty chyba bardziej wolisz jesień, ja natomiast kocham zimę
po części jest to pewnie wynik mojej wiecznej nadwagi i problemów sezonu letniego - za ciepło, trzeba się lżej ubrać, a jak tu się pokazać z takim ciałem.. ale tak czy siak, jesień i zima to moim zdaniem najpiękniejsze pory roku, ot co.
Chciałam Ci z całego serca pogratulować podejścia do siebie, do diety i do życia. I dotychczasowego sukcesu w dietowaniu - trzymam kciuki, żeby z każdym kolejnym miesiącem się zwiększał
No i życzę udanej walki z pracą licencjacką 
Pozdrawiam, C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
Kefa z przyjemnością czyta się twoje rozważania i wątpliwości.Podziwiam Cię za Twoją wole walki. Z chęcią będe zaglądała do Ciebie. Może mnie też bardziej zdopinguje
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki