-
Witajcie. Kilka razy zaczynałam ten mój dzisiejszy post i nie wiedziałam, co napisać. Co gorsze nie wiem nadal. Miniony tydzień nie był najlepszy pod względem liczenia kalorii, on był po prostu fatalny. Nie wiem, z czego to wynika, ale ostatnio bardzo chce mi się jeść i nie potrafię nad tym zapanować. Ciągle bym tylko jadła, jadła i jadła a jak to się może skończyć to chyba nie muszę nikomu objaśniać: będę miała gigantyczne jo-jo. To chyba to wesele tak wyprowadziło mnie z równowagi, a może powolutku zaczynam się sobie podobać odchudzona o 19 kg, jestem jednak inną osobą, nadal mocno otłuszczoną ale zaczynam coraz bardziej akceptować swoją wagę... To stawia pod znakiem zapytania dalsze moje wysiłki bo skoro przestaję mieć ochotę do odchudzania to chyba nie ma sensu się dalej mordować dietką. Obiecuję to jeszcze przemyśleć w nadchodzącym tygodniu. Jasne, fajnie byłoby przekonać się, jak to jest ważyć 59 kg i jakie wtedy jest doskonałe samopoczucie i możliwe, że nadal będę chciała trwać w swoich postanowieniach i dobrnąć do wymarzonej wagi. Tego na chwilę obecną nie wiem. Jak na razie próbuję dalej, dzień dzisiejszy był dniem powrotu na jedyną słuszną drogę- oj ciężko było strasznie ale obyło się bez wpadek. Jutro też zamierzam trzymać dietkę czyli wszystko wskazuje na to, że nadal będę się odchudzała, polubiłam już to mordowanie się liczeniem kalorii . Nie wiem, czy jasno to wszystko przedstawiłam więc napiszę jeszcze raz: Dietki na razie nie zawieszam, ale niewykluczone, że podejmę taką decyzję bo zaczynam się sobie podobać. Co do wpadek to było ich w minionym tygodniu strasznie dużo, dobrze, że waga nie poszła w górę. Nie będę tutaj wymieniała co i jak bo najzwyczajniej mi wstyd, Wy tak dzielnie dietkujecie a ja sobie pozwalam na to i owo. Nie oczekuję nawet rozgrzeszenia bo chcę zapamiętać to poczucie winy na długo. I myślę też nad zmianą wskaźnika (trickera) wagi bo ten przestał mnie mobilizować, może powinnam zmienić sobie go na wagę początkową 82 kg i wtedy by to mnie inaczej mobilizowało bo teraz, jak widzę, ile już osiągnęłam to tracę ochotę do dalszej walki, tym bardziej, że różni ludzie mówią mi, że dużo schudłam. Może wygodniej byłoby po prostu zapomnieć o tym i uznać, że zaczynam wszystko od początku? To na pewno dałoby mi dużo nowej motywacji i energii a tak czuję się już troszkę wypalona i spoczywam na laurach . To także przemyślę w nadchodzącym tygodniu. Dziękuję Wam wszystkim za odwiedziny i proszę o garść motywacji i dobrej energii żebym nie ustała w swojej walce bo już naprawdę nie wiem, czego chcę i trudno podjąć mi jakąkolwiek decyzję. Głupio tak trochę kapitulować w połowie drogi, ale pytanie czy to byłaby kapitulacja i poddanie się czy świadomy i dobrowolny wybór? Czekam na argumenty "za" odchudzaniem, bardzo ich potrzebuję. Niezdecydowana i rozrabiająca ostatnimi czasy Adelaide.
-
witaj Adelo, czasami trzeba zrobić krok do tyłu aby zrobić kilka do przodu, może ty masz taką sytuacje, zrobiłas juz bardzo wiele i najważniejsze że jest w tobie chec do dalszej walki wiec nie ma co sie załamywać - zycze ci zeby ten tydzien był jak najlepszy - opracuj dla niego jakis dobry , realistyczny plan i się go trzymaj !!
Pozdrawiam
-
hej Aniu
widze ze przyszla zalamka, nie martw sie ciesze sie ze jestes zadowolona ze swojego obecnego wygladu ale wiem jak bardzo chcesz miec te wymarzone 59 kg nie mozesz zaprzestac teraz diety, bo wrocisz na jojo a to jak mowilas najgorsze co moze cie spotkac, moze ja zmodyfikuj troche zebys nadal chudla ale w wolniejszym tempie....zreszta ty sama wiesz co dla ciebie bedzie najlepsze znasz swoj organizm jak nikt i ufam ze podejmiesz rozsadna decyzje, ja w kazdym badz razie bede cie namawiala zebys kontynuowala dietke moze nie w takim stopniu jak do tej pory ale zebys jej nie zarzucila, i na litosc boska zostaw te slodycze i przestan podjadac rozumiem ja tez uwazam ze to pewnie przez to weselisko organizm dostal szoku ale teraz wroc do pierwszego tygodnia dietki i przyzwyczaj swoj brzuszek do dawnego sposobu odzywiania- do dietetycznego sposobu odzywiania
jak co jestem na gadulcu jak bedziesz potrzebowala sie wygadac to pisz bez wachania :0 ja raczej sie nie ukrywam wiec....
buziole i relacjonuj mi swoje postepy i decyzje
-
Wygląda na to że musisz sama z sobą powaznie porozmawiać - i zastanowić się co dla Ciebie jest najważniejsz - pozdrawiam i życzę powodzenia
Ty jestem: TAKIJA z 116 chcę mieć 64
36 lat – 164 cm wzrostu
Start 03.07.2006 – 116 kg – BMI 43,13 – otyłość
Planowana meta 03.09.2007 – 64 kg
Ostatnie ważenie: 18.09.2006 – 107 kg – BMI 39,78
POWOLI, POWOLI NAWET SŁOŃ DOJDZIE NA METĘ
-
Adelaide, mi też się czasem wydaje, że starczy, bo wyglądam dużo lepiej niż kiedyś i słyszę dużo komplementów. A potem patrzę na swoje uda i brzuch i myślę, czy mnie pogrzalo, że chciałam na tym poprzestać? Oczywiście gratuluję Ci tych 20 kilo, ale zastanów się, czy to naprawdę Cię zadowala? Bo jak nie, to zrób sobie chwilkę przerwy (ale bez obżarstwa!), a potem znów ruszaj z kopyta!
-
Witajcie, dzień dzisiejszy nie zaczął się dobrze bo za dużo zjadłam na śniadanie ale przecież na śniadaniu świat się nie kończy. Człowiek jest tylko człowiekiem i nikt nie jest doskonały, mamy prawo do błędów i wpadek chociaż czasem trudno mi w to uwierzyć bo ja chciałabym być idealna, takie młodzieńcze, głupie dążenie do ideału, który tak naprawdę nie istnieje bo nie ma człowieka bez wad, ile to jest szczupłych i atrakcyjnych powierzchownie dziewczyn, takich laleczek Barbie, bardzo pustych w środku... Oczywiście nie ma na to reguły, mam nadzieję, że wraz z utraconymi kilogramami nie stracę nic ze swojego charakteru, jak na razie tylko zyskuję: silną wolę i uparte dążenie do celu, czuję się silna bo skoro udaje mi się chudnąć to może i inne rzeczy jeśli bardzo się postaram będą mi wychodziły? Niestety mam kilka par spodni, w których już nie mogę wyjść na ulicę bo co najmniej śmiesznie to wygląda, prawie wszystkie swoje spodnie zdejmuję przez biodra bez rozpinania. Nie żebym się tym martwiła ale w czym ja będę chodziła? Kupować nowych nie zamierzam bo chcę jeszcze schudnąć 22 kg, na razie nie wyznaczam sobie czasu do kiedy zadanie ma być wykonane, oby jak najprędzej bo to całe dietkowanie zaczęło mi się podobać. Powiem tak: Czym prędzej tym lepiej, szkoda tych wszystkich grubych lat, ale przecież nigdy nie jest za późno, dobrze, że w porę do tego dojrzałam i uświadomiłam sobie wagę problemu. Na dzień dzisiejszy ważę 81 kg. I tak przytyłam troszkę bo było już 80.800 kg, niedługo zobaczę 7 z przodu ale nie będzie to dla mnie jakieś wielkie święto, chyba przejdę nad tym do porządku dziennego, bo w sumie odchudzam się i chudnę ale żeby od razu robić z tego wielkie "halo"... Będzie 7 z przodu, będzie 6 a i będzie 5, na tym poprzestanę bo dalsze odchudzanie przy wadze 59 kg byłoby pozbawione zdrowego rozsądku, i tak się na mnie w rodzinie dziwnie patrzą, jak mówię, że chcę schudnąć jeszcze 22 kg, może dlatego, że zawsze byłam "przy kości" i nie wyobrażają sobie, że mogłabym być szczupła, ale ja już im w tym pomogę niedowiarkom, hehe. Siostra wczoraj utuczyła mnie duszonymi grzybami ale ja już wiem dlaczego: Ona nie chce, żebym ważyła mniej od niej! Ale będę ważyła, a właściwie to brakuje mi tylko kilku kilogramów bo moja siostra ma też sporą nadwagę. Zdanie: "To stawia pod znakiem zapytania dalsze moje wysiłki bo skoro przestaję mieć ochotę do odchudzania to chyba nie ma sensu się dalej mordować dietką." jest już bardzo nieaktualne, porozmawiałam ze sobą bardzo szczerze i dostałam odpowiedź, że chyba to jeszcze nie tak ma wyglądać, że to jeszcze nie jest to, o co mi chodziło. A chodzi mi o 59 kg, może troszkę mniej ale nigdy więcej.
Bianca jesteś z Warszawy? A masz może zainstalowane gg? Już lecę do Ciebie na wątek, ale że coś napiszę to nie obiecuję bo czasem brak mi pomysłu, co można byłoby napisać, ale trzymam za Ciebie kciuki. Nie chcę zostawiać samych pozdrowień ale wszystkim Wam kibicuję i regularnie odwiedzam. Dziękuję Wam wszystkim za odwiedziny i przepraszam za moją nieobecność na Waszych wątkach, ale często nie wiem, co doradzić, nie jestem jeszcze ekspertem a moje odchudzanie dalekie jest czasem od rozsądnego odchudzania.
Przesyłam serdeczne pozdrowienia, nie ustawajcie w walce to motto na dziś. Zdecydowana odchudzać się dalej Adelaide (nadal grzesząca).
-
Aniu słońce trzymaj się. Przejdz sobie na diete pwoiedzmy 1200-1400 kacl zeby minimalnie ale jednak całyczas przesówac sie w dol a nie w gore. jua trzymam kciuki !!!
-
Hej Adelaide!
Mam nadzieje, ze pozwolisz mi zagoscic na Twoim watku . Zobaczylam, ze mamy podobne parametry - ja 21 lat i 166 cm wzrostu, wiec chcialam poczytac, co Ci idzie. W tej chwili waze wiecej od Ciebie (w okolicach 80-kilku kg, nie wiem dokladnie, bo wazyc bede sie jutro), ale wiem, jak to jest wazyc 56 kg, i chce znowu doznac tego uczucia. Podawalam sie juz kilkakrotnie, ale od nieco ponad tygodnia jestem na fali wznoszacej, licze, ze z niej nie spadne .
Pozdrawiam i zycze wytrwalosci!
-
Witajcie, ja dzisiaj mam same dobre informacje więc czerpać z moich pokładów optymizmu ile się da. Dzisiaj właśnie przeszłam z otyłości pierwszego stopnia do nadwagi, co prawda nie wiem, jak to się mogło stać, żebym mogła tyle schudnąć w jeden dzień ale fakt jest faktem. Moje BMI na dzień dzisiejszy to 29.82. Oby tylko nie popaść w samozachwyt, oby nie popaść w samozachwyt. To jest jeszcze sporo za dużo ale zbliżam się małymi kroczkami do upragnionego celu, nie mogę teraz tego zaprzepaścić. I co najważniejsze czuję, że znowu złapałam wiatr w żagle, nie ma to jak pozytywny wynik na wadze rano, od razu dobry humor na cały dzień gwarantowany. Ale muszę panować nad tym optymizmem, żeby dzisiejszy dzień był dietkowy, bo jak sobie powiem, że i tak już dużo osiągnęłam a waga dziś rano była łaskawa to zejdę na złą drogę. O nie, nie pozwolę by słodycze mną rządziły, nie dam się. Co prawda został mi jeszcze jeden batonik Crunchy i nie wiem, czy dziś go nie zjem. Oczywiście wszystko wliczę w limit kaloryczny, a to baton musli więc nie tak bardzo niezdrowy jak wszystkie Snickersy, ma 128 kcal. Niestety bez słodyczy nie jestem w stanie egzystować, wybieram te najmniej kaloryczne, bez nich skończyłoby się napadem jedzenia i to tych najbardziej kalorycznych a jeden batonik dziennie mi nie zaszkodzi (chyba). Wiem, wiem, nie powinnam, ale czasem potrzebuję takich zakazanych rzeczy, muszę sobie pozwalać na to w umiarkowanych ilościach, żebym nie miała potem napadów obżarstwa. A co do napadów to zastanawiałam się ostatnio czy ja czasem nie byłam kompulsywna w swoich wcześniejszych zachowaniach, potrafiłam jeść pomimo tego, że wcale nie byłam głodna i tak, że bolał mnie potem żołądek i traciłam nad tym kontrolę. No ale nieważne, czas na podsumowania. Jutro mijają 3 miesiące od początku mojego odchudzania, jeśli chodzi o to, co udało mi się osiągnąć to jest mnie 20 kg i 800 gram mniej, jestem w połowie drogi a dziś moje BMI (powtórzę to jeszcze raz) przeszło z pierwszego stopnia otyłości do nadwagi. Suwaczek zmienię sobie na bieżąco, co tydzień to dla mnie za rzadko, ja muszę widzieć rezultaty, to mnie motywuje do dalszej walki. Centymetrem dawno się nie mierzyłam i jakoś nie mam tego w zwyczaju, to chyba źle? Jutro, jeśli wszystko dobrze pójdzie zobaczę 7 z przodu na wadze. No to chyba tyle, a z niedietetycznych tematów to muszę sobie zorganizować czas wolny poza lekcjami, zastanawiam się nad zapisaniem się na angielski i może na jogę albo na siłownię ale wtedy musiałabym jeść więcej chyba niż 1000 kcal. A ostatnio, jak zobaczyłam siebie na zdjęciach zrobionych jakiś czas temu a wywołanych teraz to mało nie padłam, nie wiedziałam, że jest aż tak źle, tzn. to było jakieś 10 kg temu ale teraz pewnie jest niewiele lepiej, mam ochotę zniszczyć te zdjęcia ale zostawię na przestrogę, będą mnie straszyły, a może nawet przywieszę sobie na lodówkę? Acha i rozważam na poważnie pójście do dietetyka bo zaczyna mi strzelać w kościach, chyba od źle zbilansowanej diety, nie chciałabym, żeby odchudzanie odbiło się na moim zdrowiu. Chyba piszę coraz dłuższe posty . Pozdrawiam, Adelaide.
-
Hej,
Staram sie czerpac z Twoim pokladow optymizmu. Postanowilam sprawdzic swoje BMI - 29.6, uups czyli tez wyszlam z otylosci. To, ze w ogole bylam w stadium otylosci mnie uderzylo - wiedzialam, ze jest zle, ale chyba ukrywalam to sama przed soba. Nie wiem, jak ja sie do tego doprowadzilam, bo przytylam natychmiastowo - zdecydowanie latwiej utuczyc sie w USA. Mialam tez ataki kompulsywnego jedzenia, ale od ponad roku jest ok.
Ja mam schowane cale ptasie mleczko i torcik wedelowski, chyba musze znalezc jakas chetne ofiare i ja obdarowac, bo nie przewiduje zjedzenia. Ja tez jestem slodyczoholik, i dlatego w ogole nie jem slodyczy - u mnie 1 kosta czekolady konczy sie tabliczka. Nie jem produktow o wysokim IG, z wyjatkiem owocow, bo one zapokojaja moj glod na cos slodkiego.
Naprawde gratuluje wytrzymania tych 3 miesiecy! Tez bym chciala schudnac 20 kg w takim czasie, ale 10 mnie tez ucieszy.
Polecam zapisac sie na angielski, ale nie jestem obiektywna . Joga to tez swietny pomysl, podobnie jak pilates czy inny aerobik. Ja niestety nie jestem wstanie wcisnac do mojego planu zadnych zbiorowych cwiczen (w piatki jestem np. zajeta od 9 do 9, podobnie w inne dni, konczy sie, ze nie spie, bo robie prace domowa, weekedy zajete siedzeniem w labie i nadrabianiem zaleglosci) , na szczescie mam wstep na silownie. Mysle, ze warto dodac te 200 kcal do jadlospisu, byle tylko uprawiac jakis sport, robimy to przeciez nie tylko dla utraty kg, ale i dla zdrowia.
Pozdrawiam!
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki