-
:)
Ja na rowerze jeżdze odkad pamietam, a moje łydki w porównaniu do reszty ciała sie wyróżniają bo mam naprawde umieśnione, to własciwie jedna z moich dum :)) Ale przy jeździe spokojnej przez godzinke 20 kilometrów takie łydki sie nie zrobia więc spokojnie zasuwaj :D Ja na rowerze robie okolo 30-35km na godzine wiec jest różnica . :) Pozatym jak sama powiedziałaś lepiej mieć mięsnie na łydkach niz tłuszcz ;) Teraz dąże do tego żeby reszta mojego ciała wyglądała jak łydki :D Tobie życze tego samego ;)
Pozdrawiam Altek! :)
-
dziś stwierdziłam , że ta moja trasa 20km to już żadne wyzwanie dla mnie (phi :D )...już mnie nie bolą nogi, przyzwyczaiłam się i śmigam jak wiatr. Dlatego też postanowiłam jeździć nią do niedzieli, a od poniedziałku wykombinuję nową dłuższą trasę :D
Altku gratuluję łydek:)
-
hej glimmy kocik :D
no no no daj mi jeden rowerek :D ja nie mam zadnego, a lubilam jezdzic :(
teraz kochane mnie zabijecie ale uwaga uwaga.............. ja wole cole light niz normalna :D bardziej mi smakuje :D hihihi wiedzialam ze bedziecie chcialy mnie pobic :twisted: hihihihi
nie no znam uczucie jak po coli nagle bebzl sie pwoieksza szczegolnie po diecie normalnie teraz nic nie moge pic gazowanego bo po lyku juz bekam :oops: a po wiekszej ilosci ledwo sie ruszam :D
glimmy dalej dajesz czadu jak wykombinujesz nowa trase to daj znac ile robisz :D
ja mam normalne lydki chyba sa w sam raz- ale jednak chcialabym miec zgramniejsze :D
tez wyobrazam sobie siebie jak jestem juz szczuplutka i momentalnie nabieram daleszej moywacji i checi do dzialania :D
buziole :D
-
Witam :D
Psotniku..odnośnie coli, to kiedy ja przedwczoraj się napiłam po tak długim czasie to też mi rozsadziło żołądek... czułam się jak baniak i po głowie chodziło mi tylko jedno,.. muszę teraz ją jak najszybciej spalić.
Jednak gazowane napoje są bardzo be... niegazowana woda rulez! :lol:
Wczoraj po obiadku o 14.30 powiedziałam że kolacji jeść już nie będe... wieć wziełąm się za rower, standardowo 20km...potem trochę posiedziałam w necie....i zaczęło mnie kusić...zaczęłam się kręcić koło kuchni... mały diabelek już siedział na ramieniu :twisted: ... jestem pewna że normalnie zrobilabym sobie parę kanapek i objadła się jak gupia (co tam dieta, zacznę od nowa)... ale nie tym razem :D ... stwierdziłam że skoro słabnie mi silna wola i tak mnie kusi, to po prostu muszę się wynieść jak najdalej od jedzenia... więc wziełam rower i do przodu, kolejne 8km :lol: ... kiedy wrociłam była już 21.30.. czas na wieczorną gimnastykę... już nie myślałam o jedzenie... byłam z siebie dumna jak paw :D
qcze... chyba nareszcie dojrzałam do odchudzania :D
-
No to gratuluje :!: :D
Nie stąpasz już po cienkiej lini :wink: , tylko jesteś po właściwej stronie :D
Coś w tym jest, ze trzeba dojrzeć do odchudzania a nie o tym tylko mówić....
Pozdrawiam Cie serdecznie i udanego weekendu życzę :D
-
Zgadzam się Ago... do tej pory wymądrzałam się na temat diety w rozmowach z rodziną, mbo przecież wiem chyba wszystko na ten temat... ale pytanie.. dlaczego wciąż byłam gruba?... bo nie umiałam tej wiedzy wdrożyć w życie... chyba już umiem :D
Już wiem, że nie możemy się katować przez kilka miesięcy a potem wrócić do starych nawyków... jojo pewne jak w banku :twisted: ... gdyby mnie ktoś spytał czy wytrzymam ze swoim nowym stylem życia przez następne 30 lat... odpowiedziałabym "TAK :!: :D "
-
hej glimmy :D
no jestem jestem :D hehehe super ze tak mówisz ze juz nie stapasz po ciekiej linii i wogle, ale wiem z autopsji ze ja tez wiedzialam co jest kcal a co nie, kiedy nalezy jesc i jak ale w praktyce to roznie bywalo :) ale teraz to sie ze mnie matula smieje jak np wchodze z kanapeczką ( na chlepku chrupkim ) i leci tekst: coo to twoja kolacja juz? hehehe
a wczoraj sasiadka nas odwiedzila to powiedziala ze schudlam i dobrze wygladam :D takie slowa najbardziej zagrzewaja do dalszej walki i meczarni bo wiem ze jest ona tego warta :D
buziole :*
-
Witam :D
Ja mam dzisiaj jakiś taki ociężały dzień.... nic mi się nie chce...oczywiście rano ćwiczyłam,ale bez pasji, zrobiłam co swoje... teraz byłam na rowerku, przejechałam swoją trasę, też bez pasji.... to chyba to ciśnienie... nic mi się nie chce...
dwie rzeczy dobre dziś w sobie odnalazłam...pierwsza że kolejny kilogram mi ubył..a więc 1/4 drogi za mną :lol: :lol: ...a druga że mimo tego niżu psychicznego nie rozwaliłam się na kanapie przed telewizorem...a robię co należy :D
psotniczku kolacja powiadasz?...a co to takiego? :D ... ja jem tylko śniadani i obiad...tak więc jak już siadam na rower koło 15tej to już nic potem nie jem..:) po prostu zajmuje się ćwiczeniami i mi się nie chce...a potem jest już za późno na jedzenie
-
Glimmy!
Z przyjemnością nadrobiłam Twój watek :) Rzeczywiście, należy Ci serdecznie pogratulować konsekwencji i optymizmu, zapału do ćwiczeń... no i oczywiście straconych kilogramów :) Ta pierwsza piątka - to już coś :D
Ale jedna rzecz mnie zaniepokoiła: jeśli możesz, napisz proszę ile jesz i jak komponujesz posiłki? Bo z tego, co piszesz, odnoszę wrażenie, że wsuwasz dwa razy dziennie po ~500 kcal i to wszystko. Jeśli dobrze zrozumiałam - przemyśl to i spróbuj zmodyfikować, ten system na dłuższą metę się nie sprawdzi. Na diecie powinnaś jeść swoje 1000 kcal dzielone na 4-5 posiłków i nie jest to wymysł ludzi mających za dużo czasu na stanie przy garach. Jeśli jesz dwa razy dziennie większą ilość - szkodzisz sobie. Przede wszystkim Twój żołądek się nie obkurcza, więc żeby go wypełnić potrzebujesz nadal dużej ilości jedzenia, a po drugie - organizm między posiłkami magazynuje to, co zjadasz, z obawy, że kolejne jedzonko będzie w bliżej nieokreslonej przyszłości. Jeśli natomiast rozbijesz te 1000 kcal na 4-5 posiłków - spalasz to, co zjadłaś, na bieżąco.
A co do coli - ja też wolą light i jest to jedyna rzecz, która towarzyszy mi przez całą moją dietę :)
pozdrawiam!
-
hej glimmy :D
zgadzam sie z hybris w 101% :)
a najbardziec co do tej coli light ale ja wylaczylam gazowane z diety ;)
glimmy - kolacja to takie cos po podwieczorku a przed snem :D wczoraj koktajl nie wypalil bo truskawki sie juz zepsoly z deka :oops: za to na koniec byla kanaleczka z serkiem i papryka :) ok 100kcal :) no niby moglabym sobie odpuscic ale wtedy napada mnie ok 22-23 na jedzonko burczy i trzeszczy w brzuszku a tak zjem male co niec o i mam wzglednie spokoj :)
powodzenia dalej z ciwczenkami a ja szukam mojego zapału do gimnastyki pod łóżkiem, moze tam sie schowal ;)
pozdrawiam :D
-
Witam Was :D
Hybrisku... jeśli chodzi o moje jedzonko.. to właśnie w mijającym tygodniu miałąm akcję kurczenia żołądka...a raczej przyzwyczajania się do mniejszej ilości jedzenia. Gdybym miała jeść 4-5 posiłkow dziennie to musiałąbym to robić co godzinę :lol: dlatego że ja mam teraz wakację, wstaję sobie o której sięsama przebudze (czyt.10-11)..poranna gimnastyka, prysznic, masaż...potem śniadanko (jakieś dwie kanapki, bądź jogurt z musli)..kolo 14-15 jem obiad...ale też zmniejszoną porcję niż kiedyś i nie wszystko co kiedyś mogłam (byłam teraz na obiadkach mamy, ale wiem że muszę zacząć sama sobie przygotowywać posiłki, bardziej odchudzone)... i potem już zabieram się za rower...ćwiczenia...jak kończę to jest gdzieś godz.19ta... to na pewno już nic nie zjem...
więc kiedy ja mam wcisnąć te pozostałe posiłki?:)...
Spokojnie Hybrisku, nie opycham się dwa razy dziennie, bo nie lubię już tego uczucia pełnego żołądka, potrafię sobie powiedzieć stop, kiedy czuję że już wystarczająco zjadłam, a jeszcze nie boli mnie brzuszek :lol: ..
-
witaj psotniczku, cieszę się że jesteś:) i dziękuję za wyjaśnienie mi słowa kolacja :lol: ... a tak poważnie... to moją największą zmorą do tej pory było nocne jedzenie, nie ważne czy to była 21.30... 22.30... 23...jadłam jeśli poczułam głód...albo raczej z nudów podgryzania coś przy filmie...
teraz o dziwo nie jem na wieczór nic... nie jem od 15tej... i nie czuje głodu....nie mam burczącego żołądka cały wieczór,,nie ssie mnie... po prostu jestem zajęta ćwiczeniami i popijam wodę... nie ma czasu na burczenie :D
-
nocne jedzenie skąd ja to znam :evil: zdarzalo mi sie jesc i o 24 tuz przed spaniem i to jesc wcale nie mało - ale dobrze ze juz to mamy za soba prawda :?:
Pozdrawiam
-
i ja w nocy jadłam i jadłam
a powiedz dlaczego akurat od 15 już nic nie jesz?
-
oj, ja też kochałam jeść - szczególnie po powrocie z imprezy tak o którejś w nocy :) no, ale teraz basta :) !!!
trzymaj się dietkowo !!!
buziaki !!!!
-
Od 15.00 nie jesz :shock: :shock: :shock: :?: Jak Ty to wytrzymujesz :?: Ja pewnie nie jadłabym tak do 20.00, a później skok na lodówkę :wink:
Ładnie cwiczysz sobie :!:
Gratuluje wytrwałości :!: :D
Pozdrawiam :D
-
hej glimmy :)
prosze bardzo- polecam sie na przyszlosc jakbys jesce kiedys nie znala jakichs slowek :D a na serio, zazdroszcze ci... ja ostatnio popadam w...dietkową depresję ( ostatnio od przedwczoraj wieczorem :( ) ciesze sie z efektow, ale brak cwiczen mnie dobija, przez to popadam w nude, niechec do dietkowania a w efekcje grzesze.... brak cwiczen niby mozna zastapic cwiczeniami poporstu, wczoraj nawet sobie pocwiczylam troszke brzuszkow, udek , posladkow i pompek, ale ja nie poptrafie zwyczajnie sama cwiczyc, jedyne cwiczenie jakie umiem sama uprawiac to jada na rowerze.... tak mi brakuje tego karnetu, tych spotkan na zajeciach, fakt ze bylo czasem strasznie ale ja musze miec kata nad soba z batem co mnie trzepnie , nakrzyczy i zmotywuje do dalszego wysiolku :(
musze sie wziasc za siebie:( A6W mi nie wychodzi- nie wiem do jakiego momentu mam sie podnosic czy to tylko aby oderwac lopatki czy prawie cale brzuszki...ja jestem perfekcjonistka musze albo porzadnie albo wogle ....
wiec za oknem deszcz i w mojej duszy deszcz ;( rozpaczy wrrr mam zly okres poprostu :(
buziaki i ciesze sie ze tobie chociaz idzie tak fajnie :)
-
Nie no jedzenie do 15,00 :evil: no dziewczyno nie wiem czy to tak zdrowo - ja na szczęście nigdy w nocy nie jadłam nawet w ciąży jak byłam to mi sie nie zdarzało, ale jeśli masz takie problemy to lepiej może zjeśc o 19,00 kolacje - i jak czytałam u kogoś skreślić dzień w kalendarzu i wtedy wiesz że nie możesz już jeść bo tego dnia już nie ma i nie wolno już jeść
Ty jestem: z 116 chcę mieć 64 - zaczynamy
36 lat – 164 cm wzrostu
Start 03.07.2006 – 116 kg – BMI 43,13 – otyłość
Planowana meta 03.09.2007 – 64 kg
Ostatnie ważenie: 01.08.2006 – 110 kg
POWOLI, POWOLI NAWET SŁOŃ DOJDZIE NA METĘ
-
:D niom glimmy jeden wcinaj jedzonko troche dluzej niz do 15-stej :) na zdrowie ci wyjdzie :D
pozdrawiam raz jeszcze :D
-
Ulala...moje jedzonko bez kolacji wzbudziło poruszenie :lol:
Zapewniam wszystkich, że nie głoduje, że się nie katuje...po prostu nie chce jeść na wieczór, a porę obiadową mam jakoś tak 14-15...potem nie ma na to czasu:)
Nie było mnie teraz troszkę, bo miałam mały wypad nad rzekę...fajnie było...wypływałąm się za wszystkie czasy...ale bez grzechów w diecie się niestety nie obyło...piwo...grill..(w malych ilościach, ale zawsze)...ale "wakacje sie skończyły" i trzeba wracać do codzienności :D
Dziękuje wszystkim za odwiedzinki :D
buźka
-
Grill - mniam takie grzeszki trzeba wliczyć do diety - bo niestety nie da sie bez nich żyć- :lol: POZDRAWIAM
Ty jestem: TAKIJA z 116 chcę mieć 64 - zaczynamy
36 lat – 164 cm wzrostu
Start 03.07.2006 – 116 kg – BMI 43,13 – otyłość
Planowana meta 03.09.2007 – 64 kg
Ostatnie ważenie: 01.08.2006 – 110 k
-
Niestety te moje grzeszki ciągną się już drugi dzień... jest mi z tym źle, a nie potrafie się opanować...ciągle w głowie mi tylko chodzi "od jutra"...
-
glimmy ja Ci dam jutro,,tak jutrowac mozna sobie do konca zycia,,,dzisaj to dzisaj,,nie badz slaba!!nie mozna tak,,sama wiesz jak kg lubia cichaczem wracac,,,wiec nie dawaj sie teraz :( prosze,,,,,,,,,,nie warto psuc wszystkiego dla tych kilku kesow!!buziakiiii
-
Glimmy, ja też mam na sumieniu ostatnimi czasy duzo grzeszków, ale nic to od dzis od teraz przykładowa dieta, zeby o nas ksiazki można bylo pisać pt "Wzorowe dietkowiczki" :)
-
Glimmy - od dzisiaj żadne od jutra - już teraz masz zacząć być grzeczną dziewczyną - bo pas wyciągnę...
Ty jestem: TAKIJA z 116 chcę mieć 64
36 lat – 164 cm wzrostu
Start 03.07.2006 – 116 kg – BMI 43,13 – otyłość
Planowana meta 03.09.2007 – 64 kg
Ostatnie ważenie: 01.08.2006 – 110 kg
POWOLI, POWOLI NAWET SŁOŃ DOJDZIE NA METĘ
-
Witajcie :oops:
Wracam z podkulonym ogonem :oops: :oops:
Chcę wszystko naprawić, wczoraj zrobiłam sobie rachunek sumienia....oj jest tego trochę, moje objadanie trwało całe 4 dni, nie potrafiłam się opanować i mam tego skutki, wróciło mi 2 kg. Jestem sama sobie winna, muszę zacząć od nowa.
Ale nie chcę tutaj smęcić... wracam do Was kochani, pełna energii i zapału, bo tego najbardziej mi brakowało...
Troszkę pozmieniałam swój wątek, do trzech razy sztuka:), nie wyznaczam sobie dat...pierwszy cel to zobaczyć 8 z przodu wagi, tak dawno jej tam nie widziałam...
Wiem, że muszę zmienić sposób odżywiania, bo na domowej kuchni to ja nie schudnę. Teraz starałam się wybierać to co mogę zjeść, i jadłam to w małych ilościach...ale to nie jest dobre dla mojej diety...muszę wrócić do jedzenia chudego, bez węglowodanów..
Tak sobie dziś rozmyślałam o kuchni właśnie...i wiem że to kuchnia mamy jest jednym z powodów mojej nadwagi...mojej i nie tylko, cała moja rodzina jest otyła...dlaczego?...bo mama dobrze gotuje, lubi gotować, a żeby wszystkim smakowało wszystko jest zapalane mąką, zagęszczane mąką, zabielane śmietaną...smalec, skwareczki...bla bla
Jako dzieci nie byliśmy grubi, każde z nas było chude, i pełne energii, pamiętam że tyć zaczęłam w wieku dorastania...i wcale nie obwiniam mamy, to moje łakomstwo mnie do tego doprowadziło...mimo tego że nie lubie jeść tłusto, nie jem żadnych tlustych wędlin (kiełbasy nie jadłam nigdy w życiu), tłustych mięś, smalcu to zgubiło mnie jedzenie wieczorem, jedzenie kanapek, choć z chudą wędliną i mnóstwem warzyw, to jednak w takiej ilości że hej....no i oczywiście słodycze...moje uzależnienie cola i chipsy...kiedy dorosłam i wyjechałam do Wawy, tam się zaczęło...nikt nie kontrolował tego co i ile jem.. miałam na wyciągnięcie ręki pizzerie, McD, KFC.... tak z 70 kg które miałam przyjeżdżając do stolicy dochowałam się 105kg... w tym roku udało mi się zgubić 3 kg, i teraz zaczęłam z 102kg.
Teraz kiedy wszyscy w domu jesteśmy grubi (tata ma cukrzycę typu II), zaczeliśmy trochę zwracać uwagę na jedzenie...nauczyłam mamę zmian w kuchni...używa więcej naturalnego jogurtu...więcej sałątek, mniej pieczenia...i do picia króluje woda niegazowana (ale i tak nigdy nie pozbędziemy się takich potraw jak tłuste sosy, zagęszczane zupy, pyzy, itp, dlatego muszę przejść na własną kuchnię póki jestem w domu)
Jeśli dotaliście tak daleko z czytaniem to gratuluje :lol: mam nadzieje że nikt nie usnął :lol:
Koniec tego co było...ważne co zrobię od dziś.
Przemyślałam wszystkie wasze rady...podzielę posiłki na mniejsze i będe jadła trzy...
bez węglowodanów (idąc wzorem Hybris :D )...oczywiście ruchu też mi nie zabraknie bo do tego się przyzwyczaiłam i pusto mi bez ćwiczeń...a km na rowerku zwiększe na pewno...wieczorkiem się pochwale ile dziś przejechałam :D
A więc do roboty....nic mi innego nie pozostało jak naprawić grzechy :D
buźka
-
I bardzo dobrze, że wróciłaś - bo myslałam że trzeba będzie pas na ciebie wyciągnąć. Tak czytałam o twojej rodzince - i jak bym swoją widziała...
Ty jestem: TAKIJA z 116 chcę mieć 64
36 lat – 164 cm wzrostu
Start 03.07.2006 – 116 kg – BMI 43,13 – otyłość
Planowana meta 03.09.2007 – 64 kg
Ostatnie ważenie: 01.08.2006 – 110 kg
POWOLI, POWOLI NAWET SŁOŃ DOJDZIE NA METĘ
-
Takijo kochana, masz małą kochaną córeczkę...dbaj o to by nigdy nie przytyła za bardzo...bo z grubych dzieci wyrastają grubsi dorośli.
Pozdrawiam:)
-
Dobra :!:
Odkreślamy grubą krechą to co było i .. START :!: :D :D :D
Dobrze, że wracasz :!: I że bogatsza o doświadczenia chcesz sporo zmienić. Pasa nie wyciągamy :wink: ale będziemy obserwować :!: :wink:
W twoich założeniach zmieniłabym ilość posiłków z 3 na 5. Te 3 to, jak rozumiem, śniadanie, obiad i kolacja, ja dołożyłabym coś pomiedzy typu jogurt, owoc, surówka.... Łatwiej żołądek sie przyzwyczai :D
Po cichu Ci powiem, że wcześniej ja banana np. czy jabłka nie traktowałam jako posiłku, a trzeba :D :D :D
No to trzymam kciuki :!: :!: :!:
-
Dziękuje Ci Ago za odwiedzinki:)
obiecuję nie zasłużyć już więcej na pasa :D
A co do 5 posiłków, to nie mam ich gdzie wsadzić czasowo....jak wstaję 10-11...od od 18tej nie jem....to 3 mi wystarczą a i tak głodna chodzić nie będe:)
-
No o to narazie nie muszę się martwić - ona jest bardzo szczupła - bo choć jest grubokoścista po mnie to szczupła jest po ojcu, :lol: :lol: i mam nadzieję że tak zostanie - nie zmuszam jej do jedzenia jak nie chce to nie musi, co prawda moja mama i teściowa wiecznie narzekają, że ona taka chuda - ale ja sie nie dam przekonać - wiem jakie ja mam przez całe zycie z tym problemy, niech chociaż ona tego nie zazna.
Ty jestem: TAKIJA z 116 chcę mieć 64
36 lat – 164 cm wzrostu
Start 03.07.2006 – 116 kg – BMI 43,13 – otyłość
Planowana meta 03.09.2007 – 64 kg
Ostatnie ważenie: 01.08.2006 – 110 kg
POWOLI, POWOLI NAWET SŁOŃ DOJDZIE NA METĘ
-
Święte słowa Takijo....niech nasi najbiżsi nie muszą tego przeżywać.
pozdrawiam
-
No to w takim razie, o której chodzisz spać słonko :?:
Bo jeśli 23-24, to ta zasada z niejedzeniem po 18 cię nie dotyczy. Ważne, żeby nie jeść 3h przed snem. Często spotykam tu się z tym właśnie postanowieniem - "nie jem po 18" a tymczasem dietę trzeba dostosować do swojego rytmu życia. Jesli ktoś chodzi spac koło północy, to sjedzenie kolacji o 20.oo jest jak najbardziej OK :!: I spowoduje, że nie bedzie napadów głodu.
Ja tam wstaję po 5.00, kładę się spac po 21.00, więc ta 18.0 jest najbardziej na miejscu, ale wiem, że gdy będę miała urlop i bedę później wstawać, to godziny posilków przesuną mi się automatycznie :!:
Ale słowotok :wink: Nie chciałam za bardzo sie wymądrzać, tylko doradzić :)
-
Chodzę spać 1-2 w nocy...zdarza się i że o 4tej :lol:
Ale pokonałam już napady głody w nocy....odkąd zaczęłam dietę nie jem już wieczorami....jestem zajęta:) i jakoś daje radę....aby tylko nie klapnąć przed tv i nie podjadać :D
-
hej glimmy skarbie :D
jej zaniedbalam ostatnio watki i nadrabiam zaleglosci przed jutrzejszym wyjazdem :)
kochana ciesze sie ze nawrocilas sie i dalej dietkujesz :) hehehe 4 dni szalenstwa brzmi nierealnie jak dla mnie juz ale to tak juz jest ze jak sie wciagnie to nie ma bata :O: swoja dorga nalezą ci sie brawa za to ze wrocilas do nas, ze sie przyznalas co i jak i za odwage i szczerosc <brawo>
co do rodzinki to podobnie do mojej mamy, ona tez wysmienicie gotuje, uwielbia experymenty i dlatego obie jestesmy kulkami :D no ja juz mniejsza kulką teraz troche glisdowata a chce być tasiemcowata :D feee pojechałam od pasozytow ale sens jest zachowany :D
kochana trzymaj sie i odkurzaj mój watek jak mnie nie bedzie :D
-
Trzymaj diete - przyjdę w srode - to sprawdzę co u Ciebie
Ty jestem: TAKIJA z 116 chcę mieć 64
36 lat – 164 cm wzrostu
Start 03.07.2006 – 116 kg – BMI 43,13 – otyłość
Planowana meta 03.09.2007 – 64 kg
Ostatnie ważenie: 01.08.2006 – 110 kg
POWOLI, POWOLI NAWET SŁOŃ DOJDZIE NA METĘ
-
psotniczku będe dbała o Twój wąteczek pod Twoją nieobecność :lol: :D
wypoczywaj i baw się dobrze....ale nie za dobrze, no no :D
Takijo dziękuje za odwiedzinki, mam nadzieję że do środy będę już jakieś wyniki :D
narazie nie mam czasu na pisanko, wrócę:)
-
glimmy szalenie absorbujący masz ten avatarek ;) hmm o czym ja to mialem pisać ;) aha
Co ty taki nocny marek jesteś? pewno odsypiasz później do poludnia?? ZYcze ci kolejnych widocznych efektów z calego serca. Pozdrawiam i niech moc malejącego suwaka będzie z tobą :)
-
Kardloz, :D :D Łobuzie... taki brzuszek jak na avatarku jest miom marzeniem i celem do kórego dąże, wiem wiem że miły dla oka :D
A teraz Wam się do czegoś przyznam... nie , nie, żadnych grzechów :D ... cały dzień dumam i dumam nad pewną myślą, a raczej dojrzewam do tego co chcę zrobić od poniedziałku...
a konkretniej, chcę rozpocząć dietę cambridge :D
Nie mam nic do stracenia, bo moja siostra posiada 16 saszetek zup cambridge, i ich nie zamierza zjeść...a termin ważności kończy się wrzesień -październik...tak więc, za darmo mam 5 dni diety, jeśłi mi się uda, i polubię ten sposób życia..to kupię następne do dwóch tygodni ścisłęj i potem tydzień mieszanej.... jeśli się nie uda, to chociaż saszetki nie pójdą do kosza ...
dziś i jutro oswajam się z tą myślą, by od poniedziałku ruszyć :D
teraz na diecie skurczyłam sobie żołądek , więć myślę że nie powinno być tak źle....zobaczymy
z wątku Hybris wiem że nie można ćwiczyć na DC....ale na rowerku pojeździć chyba mogę?
jak uda mi się przetrwać cztery dni, to piątego wybiorę się do konsultantki i wszystkiego wypytam....qcze, napaliłam się :D ale wiem że nie jest to łatwe.....ale jakie efekty...
-
Kardloz zapomniałam dopisać odp do drugiej części Twojego postu :D tak , faktycznie jestem nocny marek...a śpię do 10-12:)
ale to też się zmieni od poniedziałku bo zaczynam pracę w domu :D tzn, będe opiekować się moim 2,5letnim siostrzeńcem bo jego mama idzie do pracy...czyli koniec z leniuchowaniem, pobudka o 7, żeby przeniść się do łóżka w pokoju małego:) na szczęście mój chrzestniak śpi do 8-9:)