Pierwszy dzień Weidera za mną :D czyli walka o ładny brzuszek rozpoczęta :lol:
Fajne te ćwiczonka, naprawde czuć mięśnie jak sie je wykonuje.
Dziś już jestem na mieszanej i wreszcie mogę ćwiczyć...z tego szaleństwa zrobiłam dziś 19km na rowerze i teraz sobie 40 min cwiczyłam :D
Jeśli chodzi o obiad...to zjadłam jakieś 150g gotowanej piersi kurczaka, plasterek papryki surowej (takiej 3cm szerokiej) i mini "łodyżkę" kalafiora, takie maleństwo.. nie zjadłam wszystkiego co sobie naszykowałam, bo chyba bym pękła...kiedy jadłam to przestałam w momencie gdy poczułam że mam coś w żołądku...a potem było mi strasznie dziwnie, tak ciężko...jutro na pewno zmniejsze jeszcze porcje.
Nie wyobrażam sobie jak bym się męczyła gdybym jadła obiad aż uczucie sytości i pełnego żołądka by mnie pochamowało...jeeeej męczyła bym się pewnie ze dwa dni.
Po dzisiejszym tak lekkim obiedzie męczyłam się z 5 godz...a i tak wieczorem głodu nie czułam...już miałam głupie myśli w głowie żeby sobie podarować wieczorną saszetkę...ale wiem że nie można, tak więc mimo braku głodu wypiłam ją koło 20tej :evil:
Kiedy dziś wreszcie mogłam wrócić do ćwiczeń to poczułąm takie szczęście, radość na duszy...cudowne uczucie kiedy całe ciało pracuje :D