1. NIKT NIE MUSI MNIE LUBIĆ
Prawda jest taka, że za wszelką cenę stara(łam) się zyskać akceptację innych, najpierw rodziców, potem kolegów w szkole itd, nawet nieznajomy na ulicy MUSIAŁ uznać mnie za miłą i sympatyczną osobę, a nie broń boże fuknąć na mnie bez powodu. I w momencie kiedy okazywało się, że ktoś mnie nie lubi na tyle ile ja bym sobie tego życzyła była klapa, rozpacz i zdziwienie: dlaczego? co ja mu takiego zrobiłam? Jest to konsekwencją też tej mojej nieszczęsnej "drabinki", dzięki której na dzień dobry jesteś u góry, a potem jeśli mi podpadniesz spadasz w dół, nigdy odwrotnie...
...a powinno być inaczej, NIKT MNIE NIE MUSI LUBIEĆ, co więcej, JA TEŻ NIE MUSZĘ LUBIEĆ WSZYSTKICH, i jeszcze więcej, TO INNI MUSZĄ ZASŁUŻYĆ NA TO ŻEBYM ICH LUBIŁA, i to oni powinni się starać, bo przecież jestem tego warta, jak już ktoś zdobędzie moje zaufanie to potrafię być wierna jak psina, przyjść na każde żądanie. Więc dlaczego mam to rozdawać na prawo i lewo ot tak, dla zasady.
Konsekwencją tego podejścia jest rada nr 2.
2. BĄDŹ EGOISTKĄ
Jestem stworzona po to aby to mi było dobrze, jak mi będzie dobrze, to może ciut tego dobrobytu spadnie na innych. NIE MUSZĘ być na zawołanie każdego, NIE MUSZĘ być dyspozycyjna, NIE MUSZĘ robić niczego dla innych. Jeśli zrobię coś dla innych, będzie to wynikać z mojej dobrej woli i stanie się tak dlatego, że JA tak CHCĘ, a nie dlatego że ktoś mnie o to prosi, czy każe. Można zawsze znaleźć w swoim otoczeniu osobę, która nie ma z tym problemu i po prostu zacząć ją naśladować.
3. ŚWIAT JEST Z NATURY ZŁY
Druga konsekwencja rady nr 1. Przyrównam to do szklanki do pół pełnej/próżnej. Zawsze byłam idealistką, niepoprawnie optymistyczną i teraz ponoszę tego konsekwencje. A rozwiązanie jest tak proste. Po prostu jeśli z góry założymy że coś jest dobre, to każda anomalia nas dołuje, bo jest zła. A wystarczy uznać, że świat jest zły - to każda rzecz dobra będzie nas cieszyć. Konsekwencje dla naszej psychiki są olbrzymie. Niby proste to porównanie ze szklanką, do tej pory jakby ktoś dał mi wypełnioną do połowy szklankę wody to powiedziałabym ze jest w połowie pełna...tylko dlaczego nie potrafiłam tego uogólnić?
4. JEŚLI SIĘ DZIEJE ŹLE - WYRZUĆ TO Z SIEBIE
Tłumię w sobie wszystko. Czasem jak mi się nazbiera za dużo to wyrzucam w krzyku, złości, kopnę w drzwi, trzasnę nimi itd. Ale dzieje się to rzadko, a dlatego że nie jestem ASERTYWNA, mam wrażenie że nie panuję nad sobą, bo inni mnie kontrolują i wymuszają na mnie różne działania. Tu mam duże pole do popisu, do pracy. I jeszcze ważna rzecz:
Pamiętam jak dziś. Kuzyn właśnie studiował medycynę, ja byłam w LO. Ból brzucha. Nie wiem co mi jest, mama wysyła mnie do niego, a ten że mam wyrostek i w try miga mam się znaleźć na pogotowiu. Wracam do domu i w ryk. Tata wywalił mnie do swojego pokoju, żebym się uspokoiła. Uspokoiłam... wracam, otwieram usta... i w ryk... i znów do pokoju. Trwało to z 40 minut zanim wydusiłam co mi jest. Nie wolno mi było płakać. Skrajne emocje zabronione. Ostatnio zrobiłam podobnie z magdą. Hukła się w stół, i w ryk, a ja jeszcze z ryjem na małą gdzie ma oczy...straszne...jestem jak kserokopiarka...
5. LECZ PRZYCZYNY, NIE OBJAWY.
Spytałam się go o jeszcze jedną rzecz. Skoro emocje zagryzam, czy nie ma prostego rozwiązania aby wyładować się inaczej, np ćwiczenia, sprzątanie. Trzeba leczyć przyczyny, czyli wyeliminować lub po prostu nauczyć się radzić z sytuacjami stresogennymi, właśnie przez ASERTYWNOŚĆ, czy EGOIZM. Dla mnie oba te wyrazy mają na razie pejoratywne znaczenie, ale popracuję nad tym, bo to dobre postawy.
6. PRIORYTETY.
Czasem czuję się jak koń któremu w żłoby dano...miotam się nie wiem czego chcę, a dokładniej chcę wszystkiego i zaczynam gonić te sroki i łapać je za ogon, a jedna za drugą mi gdzieś umyka... Muszę znaleźć priorytet i ten cel realizować, z pełną konsekwencją, zaangażowaniem i skutkami ubocznymi. A nie rozmieniać się na drobne. I tak zrobię!
Zakładki