-
Halwaya :)
Wiiitaj :))
Ja tez jestem za granica... a dokladniej - w Irlandii i przeraza mnie to jedzenie.
Nie to zebym byla jakas strasznie wybrzydzajaca - bo w Polsce to nawet jadalam za duzo :oops: ale tutaj... tutaj nie potrafie nic przelknac :// Lece na jogurtach, owocach i warzywach. Warzywa sa okropne, jakies zdrweniale, bez smaku. Jem ryby i ryz. Ciemny chlebek i tego typu pokarmy. Tutaj wszystkich to dziwi. Pytaja sie, czy w Polsce tak ludzie jedza. Dla nich normalny obiad to zupa z plastikowego pojemnika, spaghetti z worka do odgrzania, hamburgery i coca-cola. Niedobrze mi sie robi jak widze te przygotowane na tackach odbiady, ktore tylko trzeba wrzucic do mikrofalowki....
rozumiem tez Ciebie. Tutaj nie ma problemu z zakupem ubran... Normalnie bylam taka szczesliwa kiedy przeszlam sie po sklepach z odzieza. Nosze rozmiar spodni 42-44 :oops: w Polsce znalezienie takiego rozmiaru o mlodziezowym kroju graniczy z cudem. Tutaj rozmiary sa chyba od 34 do 52, i nawet wiecej... Czyli kazdy moze sie ubrac :) No i to jakos tak nie motywuje wiekszosci ludzi.. Grube [naprawde grube] dziewczyny siedza w McDonaldach, oblizuja ociekajacy z palcow tluszcz. Oczywiscie ubrane w obcisla bluzeczke z pepkiem na wierzu. W pepku obowiazkowo kolczyk. Po takim sniadanku/obiadku/kolacji w leca sobie kupic jakas szmatke i nie maja z tym problemu. Troche im zazdroszcze, ze maja takie podejscie. Ja przez to cale odchudzanie jestem juz lekko nienormalna. Dobrze , ze zdaje sobie z tego sprawe... ;))
Co do supermarketu to..
Hm... W niemieckim sklepie [LIDLu] sa taaaaakie tanie slodkosci. 0.30 euro za paczke ciastek [400gram] nadziewanych kremem waniliowym. i jak tu sie nie skusic? I to wszystko jest takie tanie...
Ale trzymam sie jakos ;)Po prostu staram sie wyobrazac siebie nie w sytuacji kiedy schudne, tylko w styuacji jak bede sie czuc po zjedzeniu tej slodkosci...
No i chetka przechodzi ... ;)))
Pozdrawiam :)
-
No to ja się cieszę, że mnie ktoś rozumie.
W Anglii jest dokładnie tak samo jak piszesz.. ludzie nie przywiązują wagi do tego co jedzą i jak wyglądają - i też im zazdroszę - samopoczucia oczywiście, ale gdybym nie czuła się źle z moją wagą - nie miałabym motywacji niczego zmieniać.
Będąc tam też lepiej się czuję, bo na ulicach mijam osoby o większych gabarytach.. przy czym w Polsce mam wrażenie, że jestem słonikiem. Ale będę walczyć i po to tu jestem :)
-
Jesli chodzi o motywację, ja przez cały okres diety mialam na pulpicie komputera zdjęcie Salmy Hayek w mini spódniczce...Pomogło. Ważę 50kg. W schudnieciu pomogła mi choroba - zaszkodził mi jogurt - chyba nie pierwszej świerzości - z pestkami dynii. Cierpiałam bardzo, z wymiotami i biegunką trafiłam na pogotowie. Dlatego też radzę stosować sprawdzoną dietę, bez udziwnień, których bez diety nie zjadłabyś. Nie funduj żoładkowi zbytniego szoku...
Trzymam za Ciebie kciuki!!
-
http://md66.fm.interia.pl/g/Guess__by_Arwendur.jpg
jak na razie takie zdjęcie motywacyjne znalazłam ;)
bez twarzy.. bo wyobrażam sobie siebie
p.s. dobrze, że mój chłopak nie widzi, że oglądam na necie zdjęcia półgołych kobiet ;)
-
Eee tam:) Mój nie miał nic przeciwko, że zamieściłam Salme:) Bo sam sie w nią lubił wpatrywać :lol: A teraz mi mówi, że lubi patrzec na mnie...
-
Plan odchudzania:
1) dieta: powrót do Metody Monignac - bez żadnych moich modyfikacji i naciągnięć ;)
co oznacza też odcięcie się od alkoholu - a ja często sobie drinkuję :/
i odcięcie się od słodyczy - moja największa pokusa i uzależnienie
2) czas start: diete rozpoczynam po powrocie z urlopu. Teraz jestem w kraju i wszyscy mnie rozpieszczają i dokarmiają: praktycznie to co chcę - to mi gotują. Jak mam się odchudzać - to przynajmniej z daleka od innych. Teraz zrobiłabym tylko przykrość bliskim, którzy dla mnie przygotowali bigosik, smalczyk, pierożki.. ah zrobię im niespodziankę jak przyjadę następnym razem.
3) motywacja: dziewczyny miały dobry pomysł z zastosowaniem zdjęć motywacyjnych, to chyba jedyna metoda, bym się opanowała przed otworzeniem lodówki.. albo moimi wypadami sprzed kompa do kuchni.. bo nie ukrywam - zdarza się
4) planowanie: często zakupy robiłam z dnia na dzień - kupując to na co miałam w danej chwili ochotę.. nierzadko wybierałam coś przypadkowego, gdy nie miałam pomysłu na obiad. Teraz opracuję sobie 2-tygodniowy plan żywieniowy i zakupy będę robić ściśle wg listy. Mój facet zaakceptował już ten pomysł (mówiłam wam, że on nie lubi kręcić się po sklepie ;))
5) ruch: w zasadzie w pracy mam zapewnioną niezłą gimnastykę, ale i tak czuję się, że spadłam z formy.. pomyślę nad jakąś formą ruchu.. może uda mi się kogoś namówić na basen.. albo po prostu poskaczę sobie troszkę w domu (pod nami nikt na razie nie mieszka)
6) cel: wyznaczam sobie 60kg - może powinnam działać metodą małych kroków, ale myślę, że jak będę świadoma ile kg mi ciąży - bardzej będę zdeterminowana się pozbyć niepotrzebnego balastu.. boję się też, aby nie poprzestać w połowie drogi, zadowalając się połowicznym rezultatem - tak jak to miało miejsce podczas mojej poprzedniej próby.
7) wsparcie: liczę na wasze wsparcie.. wam się będę wyspowiadać, wam się będę chwalić, wam się będę żalić.. dacie radę? :D
pozdrawiam wszystkie walczące dzielnie grubaski :)
-
BRAWO, plan realny i cel realny :wink: będzie dobrze! widzę że byłaś na tym wątku o odchudzaniu - teraz to już na pewno pójdzie dobrze :D
trzymam kciuki :wink:
-
Plan bardzo fajny i ma wieeeelkie szanse powodzenia.
Będziemy Cię pilnować http://www.elendili.pl/images/smiles/icon_ogat.gif
-
Grunt to rozsądek, a jak widzę w planie go nie brakuje :D
Uda się, zobaczysz!
-
No skoro wy we mnie wierzycie - to ja was nie mogę zawieść ;)
Dzięki za wsparcie. Jesteście kochane :)