-
Dylemat..
Spędziłam trochę czasu ukadając mój plan żywienia na po-urlopowe tygodnie - i muszę przyznać, że nawet mi to zgrabnie wychodzi.. książka "Montignac Nad Wisłą" jest całkiem przyzwoicie opracowana, więc pomysłów nie brakuje.. cóż z tego, gdy w torbie jednak leży zapakowane całe pudełko batoników PrincePolo (taki prezent od babci). No nic.. będzie chyba dla gości (a dla mnie ćwiczenie silnej woli).
Dylemat pojawił się w trakcie opracowywania planu.. pracuję na zmianę nocną, więc w dzień raczej śpię - jak dostosować sobie posiłki? Do tej pory jadłam śniadanie o 8 wieczorem, obiad o 2 w nocy, a kolacyjkę o 8 rano (z tym, że moje śniadanie bardziej przypominało obiad właściwy). Logicznie rzecz biorąc - swój 'dzień' zaczynam w nocy, więc wówczas powinnam spożywać śniadanie - ale biologicznie chyba nie jestem tak do końca przestawiona na taki tryb życia, bo to zawsze po pracy moje posiłki były raczej w formie śniadania.
Jedzenie w pracy to też sprawa skomplikowana. Byłam zawsze pupilką kucharki i zawsze dostawałam wieelkie porcje jedzenia.. zawsze mi coś odkładała.. jak poprosiłam o kawałek - dostawałam dwa. Czasem były zamówienia specjalne - poprosiłam o surową marchewkę - dostałam wraz z dwoma pączkami. Ona po prostu miała misję: dokarmić mnie (i utuczyć). Zawsze nam jeszcze do stolika doniesie jakieś smakołyki - i my tak jemy, by nie zrobić jej przykrości.. Jakiś czas temu rozpracowałam jej okrutny plan utuczenia mnie i oświadczyłam, że teraz obiady będę sobie z domu przynosić.. patrzy teraz na mnie jak zbity pies.. ale będę twarda - jak będzie trzeba powiem, że NIENAWIDZĘ tego całego angielskiego żarcia.. (a ona odpowie 'huh?")
-
no rzeczywiście nielada owoc do zgryzienia.
jest taka dziewczyna na forum - Triskell, ktora mieszka w Stanach i prowadzi tryb życia ciut podobny do Twojego. tzn. wstaje jakos popoludniu [2-3 czy jakos tak] i chodzi spac nadranem. wiec moze jej zapytaj jak to z nia jest...
a moje osobiste zdanie jest takie, ze pierwszy posilek powinnas miec zdecydowanie jak najbardziej weglowodanowy, bo to pierwszy posilek i jeszcze dzien. a potem bardziej bialkowe i warzywne.
co do kucharki to moze jej powiedz po prostu, ze się odchudzasz i ze bedziesz jesc ale tylko odchudzone potrawy. moze zrozumie a jak nie to dalej stosuj swoja metode.
powodzenia.
-
Dzięki.. spróbuje się z Triskell skontaktować! Może ona mi pomoże :D
a tak całkiem poważnie - to chyba na mnie najlepiej działa stres. Od razu odechciewa mi się jeść.. dziś nawet nie byłam w stanie przełknąć kolacji..
a czym stres spowodowany?
głupia sprawa.. podróżą. Jutro jadę do Gdańska.. w środę wylatuję do UK. Smutno mi jakoś znów rozstawać się z rodziną.. tak nawet łezka mi się w oku kręci..
a dla poprawienia nastroju, żeby smętnie nie było..
wczoraj i dziś spotkały mnie wielkie niespodzianki :)
dostałam od rodziny śliczne prezenty..
odezwali się do mnie znajomi, z którymi już dawno nie miałam kontaktu
-
hej :)
tutaj jest wątek Triskell. polecam, bo można się wielu ciekawych rzeczy dowiedzieć o zrzucaniu sadełka :) chociaż trudno przebrnąć przez ponad 500 stron ;)
szczęśliwej podróży dzisiaj :)
-
Jak ja bym chiała, żeby mi się jeść nie chciało.... w stresie szamam ile się da.
-
Doleciałam już do tej mojej Anglii.. i nawet jakoś nastrój mi się poprawił.. i chyba wiem czemu.
Już nie jestem jedynym grubaskiem w zasięgu wzroku.. na ulicy mijają mnie dużo większe panie. Mimo wszystko motywacja dalej silna.
Teraz się zacznie walka. Już jest kilogram mniej na zachęte ;)
Pozdrawiam
-
podobno tam tak jest...nie sprawdzałam, ale w polsce jest obsesja odchudzania i faktycznie u nas grubas to widowisko :?
ale może ty zapoczątkujesz tam dobry zwyczaj :wink:
trzymam za ciebie dalej mocno :D
-
Zadzwonił dziś kolega z pracy z ważną informacją
Weź koniecznie własny lunch ze sobą do pracy. Zmieniła się firma obsługująca naszą kawiarienko-stołówkę i jedzenie jest okropne! (dziwne stwierdzenie jak na Anglika) .. do wyboru masz głownie frytki z frytkami i jako surówka frytki.. ceny też poszły w góre, więc weź koniecznie swoje jedzenie, bo na pewno Ci nie będzie smakować
no i okoliczności przyrody mi sprzyjają.. dziś jeszcze podrażnie w pracy rodaków gołąbkami, które mi rodzinka zapakowała na drogę.. a od jutra Montignac... zaczynamy!
--
Korni - tak Anglicy zaraz w ślad za Amerykanami stają się narodem otyłym, ale oni bynajmniej się tym jakoś nie przejmują - przynajmniej takie wrażenie sprawiają
-
Hej Halwaya,
USA jest krajem kontrastow - ja np. nie widuje praktycznie ludzi bardzo otylych, bo na mojej uczelni panuje kult sportu i ciala (haha, ja taki wyjatek z Polski jestem :)). Bez generalizowania, ale otylosc dotyka glownie tych mniej zamoznych, ktorzy kupuje junk food (bo to najtansze), nie stac ich (albo szkoda im kasy) na karnet na silownie, a glowna rozrywka jest siedzenie na kanapie przed tv i podjadanie. Z drugiej strony, wsrod moi znajomych ze studiow codzienny jogging czy silownia jest uznawanego za cos normalnego, nie wspominajac juz o wyczynowych sportowcach, ktorych mam na uczelni ponad 50%. Sama staram sie trzymac perspektywe, czyli nie zwracac uwagi na wyglad innych - jest ciezko, ale da sie zrobic :).
-
halawayko, wejdź na wątek triss, ona też ma podobny rozkład dnia i jakos sobie z tym poradziła :wink:
a co do frytek...to hm...jeśli są z surówką, to może sama surówka??
co do otyłości, to zgadzam się z tym co saccharine napisała...i w sumie u nas jest to samo, jak masz kasę to jesz zdrowiej, masz kasę na siłownię, kremy anty i inne specyfiki np tabletki wspomagające...a jak nie masz...to jesz chleb :evil:
niestety...ja kasy nie mam, a chcę schudnąć i to zrobię bez wspomagaczy :wink:
pozdrawiam