Ceberku, dobrze, że znowu jesteś i walczysz.

Na brak silnej woli najtrudniej jest cokolwiek poradzić. Znam ten problem doskonale, sama przez cały styczeń i większość lutego powtarzałam, że trzeba coś zrobić ... no i tak powtarzałam, a żadne konkretne kroki za tym nie szły.

Trudno powiedzieć, co Tobie może pomóc, ale wiem, że u mnie najskuteczniejsza w takim przypadku jest jakaś konkretna dieta, według której muszę spozywać konkretne produkty i nie ma miejsca na "może jakieś ciasteczko w ramach limitu wcisnę". Wiem wtedy, że nie mogę podjadać, więc nie podjadam. Może i Tobie byłoby łatwiej, gdybyś ustaliła sobie konkretny jadłospis na powiedzmy tydzień (lub skorzystała z jakiegoś gotowego) i tego się trzymała? Ważne, żeby nie było w tym jadłospisie żadnych słodyczy, najlepiej też byłoby na ten tydzień zrobić sobie odwyk od wszelakiego pieczywa, ryżu, płatków czy makaronu, jeść tylko gotowane, pieczone lub grillowane mięso, dużo warzyw, chudy serek wiejski i twarogowy, jajka, ryby, jogurt naturalny (i tylko taki), bardzo niewiele owoców (i to też niektórych, nie banany). Tydzień takiego odwyku od węglowodanów robi z naszą "chętką" na nie cuda, naprawdę przestajesz "koniecznie musieć je zjeść". Ja właśnie po raz kolejny przetestowałam to na sobie przez tydzień kopenhaskiej, ale wiele osób wspomina o tym także przy okazji np. pierwszej fazy SB.

Nie namawiam Cię na dietę typu kopenhaska, bo ona naprawdę nie jest dla każdego i trzeba być dość silnym (fizycznie) by nie reagować na nią bólem głowy, omdleniami, itp. Ale gdybyś chciała ułożyć swój własny jadłospis na tydzień, to chętnie go obejrzę i ewentualnie pomogę zmodyfikować. Większość wartości kalorycznych mam już w głowie, nie muszę zaglądać do tabelek, więc jest mi o tyle łatwiej.

Ściskam Cię mocno