czesc
zakladam swoj temat. nie chce juz pisac w cudzych topikach, bo zasmiecam je swoimi wywodami. bede pisac tutaj,zeby nie bylo
jak to sie zaczelo z byciem grubasem??
zaczelo sie wszyskto baaardzo prosto i zwykle. nigdy nie bylam chuda, ale normalna. w gimnazjum wazylam jakies 80 kg. przechodzilam diete cambridge (makabra to byla) gdzie schudlam 8 kg, potem bylo sanatorium w osiecznej kolo leszna gdzie schudlam z 88 (roztylam sie po cambridge) do 84.
apogeum osiagnelam w te wakacje. przy wzroscie 168 wazylam ok 90 kg. potem pojechalam na miesiac na wies,do rodziny i tam przytylam kolejne 4. w sumie nic dziwnego. jestem weganką i jadlam tam tylko chleb z ketchupem, chleb z ketchupem i dla odmiany chleb z ketchupem. poza tym codziennie zupki blyskawiczne(po nocy to jadlam) i chipsy w nadmiernej ilosci. i tak mi sie utylo.
7.10 pojechalam z rodzicami do wroclawia, jest tam taka firma ktora zajmuje sie odchudzaniem ludzi. kupa kasy,ale warto, bo tak wlasciwie to zmienia sie sposob zywienia i zycie. mam swoja osobista dietetyczke,ktora diete mi ukladala. glownie jest to montigniac ale jakis taki pomieszany. potrzebny byl mi mocny kopniak,sama bym w zyciu sie nie zmobilizowala. niby najtrudniej jest zaczac. to prawda. ale czuje ze na polmetku tez jest ciezko. ostatni raz do wrocka jade 13 stycznia (sobota) a potem odchudzam sie sama. rodzice i dziadkowie bardzo ciesza sie z moich sukcesow w odchudzaniu a ja jestem im wdzieczna ze pojechali ze mna do wrocka. tata jezdzi ze mna tam co soboty. wstydzialam sie napisac ze jezdze do wrocka i ze sama sie nie odchudzam, chociaz wlasciwie to moja wola czy chce schudnac czy nie,ale jakos tak glupio mi bylo ze wiekszosc jak nie wszyscy odchudzaja sie samodzielnie, a ja glupek nie umiem,
teraz juz wiem,ze zle jadlam. niregularne pory posilkow, chipsy, nocne zarcie (nwet o 2.3), duzo zupek blyskawicznych.
chyba koniec mojego wywodu
mysle ze duzo osiagnelam,choc nikt w szkole mi tego nie mowi. chcialabym zjechac kiedys do 59 kg to bylby cud. teraz wiem ze osiagalny. na studniowke mam zamiar wybrac sie z 7 na wadze. zostaly mi jeszcze 4 kilogramy. mam nadzieje ze ktos bedzie mnie wspieral w tych zmaganiach.
weszlam na forum nastolatki i sie prawie rozplakalam. tam dziewczyny chca schudnac z 58 na 48 albo z 60 na 50. ja mam wiekszy problem. strasznie mnie to denerwuje i jak wiadomo zazdroszcze im. dlatego nie chcąc sie dolowac zalozylam temat na 20 kg i wiecej. bo jeszcze 24 kg mi zostaly do zrzucenia.
zaraz wkleje swoje zdjecia.te starsze.sprzed 11 kg. makabryczne są
Zakładki