Wpadam tylko na chwilkę. Zaraz wypuszczam frete na solarium, czyli znikam do haftowania Wolinowej koszulki mojego chłopa. Jest to freta w stylu wikińskim koloru czerwonego na niebieskiem koszuli. Jak skończe to zapodam fotki.
A może w przypływie natchnienia zrobie sobie jakies fotki z bieliźnie

Obecnie nie ma zastoju - po prostu waga nie leci w górę co jest dość miłe - widzę, że nie przesadziłam z dietą bo nie widać jojo. A jem jak dla mnie normalnie, nie dietetycznie. Nie potrafie przejść obojetnie obok stoiska z pachnącymi truskawkami, które skończą sie za jakieś 2 tyg. A truskawki to weglowodany, których przy odchudzaniu lepiej unikać. Stwierdziłam, że owoce sezonowe zaraz się skończą, ja już chyba nie wygladam jak wieloryb i Grenpeace mnie nie będzie ratował jak przypadkiem zalegnę na plaży. Więc korzystam i uzupełniam witaminki. Co mi tam. Plany z dzidziusiem przesunęły sie o rok, więc nie musze się spieszyć z odchudzaniem. Niech bedzie, organizm troche odpocznie, waga się ustabilzuje (chyba juz sie ustabilizowała) a niebawem znów rusze z ostrą dietą. Oczywiście nadal ćwicze bo to już nałóg.

I wiecie co, jutro na śniadanie znów wpałaszuje miche truskawek z jugortem - mniam