-
Im więcej czytam to forum, tym więcej wiem i na przykład wiem, że piję stanowczo za mało bo dwa kubki kawy (albo kawa i herbata) w pracy, po południu kubek herbaty lub kawy i wieczorem kubek herbaty wszystkiego jest raptem cztery kubeczki czyli około 1 litra i do tego nic a nic wody. Czas to zmienić. Od zaraz. A więc dziś wypiłam tylko 1 kubek kawy a jest godzina 14*25 i to były wszystkie płyny.... no i jak ten organizm ma funkcjonować...I jak ma gubić kilogramy...?
-
Hoho :D Ja biorę do szkoły pół litra wody w "kieszeń" :D I zawsze staranm się wypijać :D
Bo jak umieram z godu i chcę już kogoś prosić o kanapkę szybko piję :D Pomaga:)
-
Wczoraj pobiłam swój rekord pedałowania: 1050 kcal i wcale dziś mnie nóżki nie bolą, czyli spokojnie mogę tyle jeździć codziennie. Doszłam do tysiąca, a nawet więcej. Jestem bardzo zadowolona.
A propos wagi : ktoś rzucił na nią zły czar, ponieważ dziś rano wskazywała 90... porażka... ostatnio napisałam "dobrze, że nie tyję" a dziś się okazuje, że jest więcej, zamiast mniej, ale cóż... i tak nie przerwę mojego rowerkowania, bo naprawdę to lubię. Cieszę się, że zdecydowałam kupić się ten sprzęt, a waga może w końcu się podda i zacznie spadać, a jak nie, to nie, przynajmniej będę miała lepszą kondycję.
Pozdrawiam serdecznie.
-
Podda sie podda
jak tyle pedałujesz to w końcu skapituluje waga
Jutro pewnie po 9 nie bedzie śladu
trzymam kciuki
buziaki
-
Też mam taką nadzieję, zwłaszcza, że wczoraj popołudniu było 89,5, wieczorem 90,5 a dziś rano 90,00 więc to jakieś tam wahania, ale chwilami mam dość, wkurza mnie to ważenie i brak wymiarnych wyników
:D
-
Realizuję postanowienie wypicia w pracy litra płynów, co dwie godziny kubeczek wody.I się uda, no jedna kawka była rano :D
-
Jestem pelna podziwu - w życiu tyle nie "ujechałam" na raz na swoim rowerku :) Jak dojeżdzam do 250 to mam juz dość :roll:
No nic, nie od razu Rzym zbudowano... :wink:
Wagą się nie przejmuj, trening musi zrobić swoje :wink:
milego dnia :)
-
Hurra, Hurra, jutro będzie dzidziuś w rodzinie!
Kuzynka jutro ma cesarkę i będzie mały chłopczyk. Hurra!
A teraz coś o nich:
Lekarz robi USG, ogląda maleństwo z każdej strony i mówi : Tu widzicie państwo główkę, tu nózki, rączki, wszystko w porządku, teraz obejrzymy narządy wewnętrzne, o tu jest żołądek, zdrowy... ale maluch śpi i nie chce się ruszyć...
Ojciec maleństwa: O to tak jak mamusia... też ma zdrowy żołądek i spała całą ciążę.
Faceci są bezbłędni, no nie...?
-
Kolejna mądra uwaga z forum
Któraś z dziewczyn napisała o dietce 1000 kcal i rowerze, że efekty zaczynają się po trzech tygodniach regularnego stosowania diety plus rower. A więc wszystko jest na dobrej drodze. Moja cierpliwość ma szansę zostać doceniona. :D
-
Wczoraj nie pedałowałam, bo po pierwsze moje lalki są chore i miałam ciężki wieczór z nimi i a po drugie w końcu zasnęłam z młodszą... obudziłam się dziś o 4, poleciałam do starszej sprawdzić czy ma gorączkę i miałam zamiar pojeździć na rowerku w nocy (czułam się już wypoczęta) ale mój mąż stwierdził, że jestem chora, bardziej niż dzieci i kazał mi natychmiast wracać do łóżka... no i wróciłam.
-
Biedne te dzieciaczki - moja malutka dizś w nocy tez miała gorączkę. Mam cichą nadzieję, że to może ząbek, który daje nam się we znaki juz od kilku dni, a nie grypa...
Dziś w nocy coś się działo - ja też obudziłam się o 1 i już byłam gotowa wstawać :shock: (głównie ze zdenerwowania).
miłego dnia i zdrówka dla maluszków :)
-
Oj z tymi dzieciakami i ząbkami...
Julcia dziś rano: Mamo, jestem chora?
Ja: Tak.
Julcia: Nie idę do przedszkola?
Ja: Nie.
Julcia do Martyny: Ty to masz dobrze, nawet chora nie musisz być, żeby mieć wolne... Ja to już zawsze będę musiała chorować dla przyjemności... no i czasem z choroby, żeby wiedzieć jak to jest być chorą.
W domyśle, żeby wiedzieć, jak udawać...
-
Dzwoniłam do domu i tak jak przypuszczałam Julka gorączki już nie ma i bawi się na całego... Zobaczymy jak to będzie wieczorem.
W sprawie mojej wagi.... zły czar działa, waga ani drgnie... oj, oj, oj, powoli tracę cierpliwość.
-
Jak to jest u Was z tym piciem? Ja ciągle muszę sobie przypominać, żeby pić, bo zapominam, mój organizm chyba nie ma zapotrzebowania na płyn.
-
Mój mąż idzie dziś wieczorem razem ze mną na basen. Hurra. Co prawda on nie ma najmniejszego problemu z wagą, ale chyba chce mnie wspierać. Super. Potrzebuję tego, zwłaszcza, że waga zaklęta...
-
Ja zaś mogłabym wypijać herbatę za herbatą. Właściwie prawie zawsze mam przy sobie kubek z czymś do popijania - w kuchni, przy prasowaniu, przed TV i komputerem , wszędzie. Latem zabieram picie na spacery ... Kiedyś nawet przestraszyłam się czy to moje popijanie nie jest objawem jakiejś choroby np cukrzycy - ale nie, mam tak od zawsze, od dziecka :wink:
Basenu zazdroszczę... My niestety nie mamy z kim zostawić dzieci, a wieczorami już mi się nie chce - jestem zbyt zmęczona...
-
Coś się dziś stało dobrego - waga drgnęła. Nie tak, żeby zmieniać suwaczek, ale od kilku dni pokazywała uparcie 90,00 a ja tak nienawidzę tej dziewiątki z przodu... a dziś rano było 89,50 czyli jednak w końcu waga się podda, już nie robi mi niespodzianek z wskakiwaniem na 91 czy też 91,5 a nawet 92. Jest ciągle 90,00 lub 90,5 a teraz już 89,5 czyli jak to wszystko przeanalizuję, to jest zarys tendencji spadkowej, tylko tak to bardzo wolno idzie... ale idzie.
-
Gratuluję spadku :D Tendencja jest, czyli metoda działa :wink:
miłego dnia :)
-
na weekend jedziemy do rodziców, aż się boję pomyśleć ile tam będzie pokus... oby tylko udało mi się wytrwać na dietce, a przynajmniej za dużo nie nagrzeszyć.. mam nadzieję, ze będzie dobrze... no i nie będę jeździła na rowerze... oj, wszystko nie tak... dobrze, że to tylko dwa dni. Postaram się być grzeczna :D
-
Tralalalala!
Rano na wadze było 88,50 kg. Hurra!
Waga się poddaje, mimo tego, że w weekend trochę pogrzeszyłam, ale czasami jakąś wpadkę przecież można zaliczyć. No nie?
Waga spadła. W całości ubyło mi już 4 kg. Super. Znów mam powera do odchudzania, do wytrwałości. Jestem szczęliwa.
-
Jest dobrze, dziś waga nadal 88,50 więc to nie była pomyłka
-
I pięknie:D:D Gratuluję:)
-
Dziś mija równiutko miesiąc mojej diety. 21 lutego po raz pierwszy zapisałam wszystko , co w danym dniu zjadłam i wydawało mi się, że to już dieta, a po podliczeniu ledwo, ledwo zmieściłam się w 1500 kcal.
Dziś po miesiącu powiększyłam swoją wiedzę o kaloryczność produktów, o ich skład (tylko o węglowodanach dotychczas wiedziałam dużo). Jestem zadowolona z mojej wiedzy na temat żywienia. Podoba mi się to, że w pracy też nie jestem głodna. Jem owoc i przygotowaną dzień wcześniej sałatkę warzywną.
Pod względem sportu na początku trochę się zmuszałam, żeby wogóle się poruszać, jedyną przyjemnością był basen, ale nie chodzę na niego zbyt często bo mam dziewczynki, dziś gdy wieczorem nie pojeżdżę na rowerze, nie potańczę w dzień z córkami itp to naprawdę czuję, że czegoś mi brakuje.
Dieta przestała być dla mnie wysiłkiem. Jest przyjemnością, bo widzę efekt na wadze, może jeszcze nie po ubraniach, może jeszcze nie w lustrze, ale wiem, że dzieje się coś dobrego i to mnie nakręca od środka. Jest naprawdę dobrze.
W ciągu miesiąca ubyło mi równiutko 4 kg. Jestem bardzo zadowolona z tego efektu i na pewno wytrwam w tej dietce, bo nie jest dla mnie uciążliwa.
Jedynie chciałabym jeszcze zachęcić do chudnięcia wraz ze mną chociaż jedną z przyjaciółek. Mam dwie takie olinki okrąglinki, ale nie chcą ... więc nic na siłę... Poroponowałam wspólne wyjścia na basen, proponowałam robienie sałatek do pracy na zmianę, ale nie są zainteresowane. Może gdy ja naprawdę osiągnę większy spadek na wadze zauważalny gołym okiem to je zachęci... a może też nie... sama nie wiem, w każdym bądź razie chciałabym robić to z przyjaciółką, ale sama też dam radę..
-
Gratuluje wyników - wręcz podręcznikowych :D Idzie Ci świetnie.
CO do koleżanek - to masz rację, nic na siłę :wink: Jeśli wszyscy mają silną motywację to jest ok, ale jeśli ktoś się wyłamuje, to pozostałym jest trudniej... :(
miłego dnia :)
-
Całe szczęście, że mam Was na forum, a szczególnie Ciebie mommy, bo tylko Ty do mnie regularnie zaglądasz. Cieszę się, że jesteś.
-
:oops:
Wiesz, my mamy maluchów musimy trzymać się razem :wink:
:)
-
TAK JEST MOMMY
W ramach miesięcznych podsumowań wpiszę jeszcze dzisiejsze BMI wynosi ono 32,32. Oj duże jeszcze, duże, ale będzie coraz mniejsze.
-
Dla porównania BMI z początku odchudzania 33,79 po miesięcu 32,32 czyli spadek o 1,47 myślę, że to naprawdę dużo jakby utrzymać to tempo to za dwa miesiące zejdę z BMI poniżej 30. Ale będzie cudownie.
-
przedwczoraj przepedałowałam 1060 kcal wczoraj 1003, może kiedyś dojdę do 1500 i zaczęłam wczoraj oglądać ćwiczenia 8 minut, ale nawet nie obejrzałam do końca. Ale i tak ćwiczenie zaliczone, bo był rower.
-
Smutno mi się jakoś zrobiło. Pogoda się zepsuła i szefowa częstowała pączkami... nie wypadało odmówić. Dobrze, że to nie jest codzienny zwyczaj.
Rano pisałam ale się post nie zapisał. Wczoraj na rowerku spaliłam 1100 kcal. Nie zdążyłam dziś rano zjeść w domu śniadania, a w pracy ten cholerny pączek... no i nie mogę zjeść czegoś lepszego, pożywniejszego i zdrowszego... a najgorsze w tym wszystkim jest to, ze ja wcale nie przepadam za pączkami...
Ach jakoś nie tak...
Wiem, że pojedyczy grzech w diecie nie robi spustoszenia itd, ale zła jestem na siebie, ze zjadłam tego pączka. To było głupie. Nie zrobię tak więcej. Koniec. Kropka. Następnym razem powiem, ze dziękuję, ale jestem na diecie i nie wezmę. Zwłaszcza że w moim biurze pracują same suchotnice, tylko ja mam problem z wagą, więc one sobie mogą wsuwać pączki bez ograniczeń. Jak lubią, niech jedzą. Ja nie chcę.
-
Wczoraj odpuściłam rower, bo znów małe chore. Ale za to zrobiłam 8 minut na nogi i na pośladki,szkoda, że nie mam tego filmiku na brzuch, ale spróbuję gdzieś znaleźć. Waga 88,5 w porywach do 88. Jest nieźle.
-
Hehe małe niech wraca do zdrówka :D Teeż mam te ćwiczonka ;) Są naprawdę świetne ;) :*
-
hello Sarah :)
BMI pęknie spadło, jeszcze moment i żegnaj nadwago :wink:
Ależ ty masz samozaparcie z tym rowerkiem - dla mnie absolutny maks ostatnio to 20 km czyli jakieś 300 kcal :) Ćwiczeń 8 minut nie znam, ogólnie jakoś do ćwiczeń nie mam zapału :roll: A przydałoby się zacząć pracować nad sobą :roll:
Co do pączków - jedna sztuka to nie dramat :wink: Uważam, ze lepiej jest zjeśc jednego pączka od razu, niż walczyć z ochotą na nie przez kilka dni i ostatecznie zjeść np 6 :wink:
Masz jednak rację, że nie należy ulegać presji otoczenia.
Życzę zdrówka dla dziewczynek,
miłej niedzieli :)
-
przez weekend z dietką było tak sobie, większych grzechów nie było, ale też nie wysilałam się strasznie nad postem... rower był codziennie w niedzielę dołączyłam ćwiczenia z ciężarkami, bo mam brzydkie ręce tzn. do łokcia, jeszcze mogą być, ale w górę... porażka, w związku z tym wzięłam się za ciężarki. Wczoraj ćwiczyłam nimi 10 minut a później 1000 kcal na rowerku, ręce dziś mnie odrobinę bolą. Dziś znów mam w planie ciężarki, bo krótkie rękawy czas z szafy wyciągać
Dziewczynkom lepiej. Pozdrowienia.
-
Jesteś wyspowiadana i rozgrzeszona. Brawo :D Pięknie dietkujes:D
Też muszę coś zrobiłć z łapskami :D:D
-
Oj wczoraj nie był dobry dzień... parę kostek czekolady (niby lżejsza od normalnych,ale...) a na dodatek wieczorem kanapki z białego chleba... i to nie jedna kanapka. Nie wiem co mi się stało, ale MUSIAŁAM zjeść i tyle. Myślę, że to zbliżający się @. No ale nie można na comiesięczne dolegliwości zwalać obżarstwa. No cóż... stało się. Po tym wszystkim był rower 1000 kcal, ale to chyba dla uspokojenia sumienia.
Dziś wróciłam do dietkowania z nową siłą. Rano kawka, w pracy kawka, mam dwa jabłka i pomarańczę, ale jeszcze nie zdążyłam ich ruszyć.
Będzie dobrze, nawet gdy jest dzień wpadek, to i tak wracam na dietę i wiem, że jeden dzień tak właściwie nic nie znaczy. Nie będę rozpaczać, następnym razem postaram się być silniejsza. I tyle. Pozdrowienia.
-
Postanawiam dziś nie grzeszyć :D kulinarnie :D
-
nie było grzechów kulinarnych, ale nie było też ćwiczeń...
-
Jestem z siebie dumna. Dziś po raz kolejny szefowa kupiła pączki i położyła każdej z nas na biurku. No i przychodzę do biiura, a tam pączek na blacie... Zebrałam się w sobie, wzięłam pączusia na talerzyk i zaniosłam stażystce, która dziś mnie poczęstowała jabłkiem. Wzięła z uśmiechem. Jej młode ciałko nie musi trzymać rygorów. Moje musi. Jestem naprawdę zadowolona z siebie.
-
Jestem z ciebie dumna! Nie zjeść pysznosći <chociaż ja tam ppączusiów nie lubiem > :D Wrr:D Dzielna dziewczynak ;)