-
hej :)
tak tak woda przyjacielem czlowieka na diecie :) polecam :)
zobaczysz z dnia na dzien, bedzie coraz lepiej i bedziesz sie czula lzejsza , bo organizm bedzie sie oczyszczal, przynajmniej tak u mnei bylo, ze na pocztaklu (teraz tez) diety czulam sie lepiej, mialam wiecej energii i w ogole, pewnie dlatego, ze rzerzucilam sie na lekkie jedzenie:)
trzymam mocno kciuki, aby dzisiejszyy dzien nie przekroczyl limitu kcal :)
pozdrawiam
karola :P
-
Dziękuje wam dziewczyny za wsparcie :) miło wiedzieć, że nie jest się osamotnionym w walce z własnymi słabościami. A taka chyba jest najtrudniejsza.
Dzisiaj trzeci dzień dietkowania. Trzymam się 1000 kcal. Piję wodę niegazowaną, ale z oporami, bo jakoś mi nie wchodzi. Wieczorkami trochę ćwiczę, ale na razie po kilkanaście minut. Zero kondycji, ale mam nadzieje, że z dnia na dzień będzie lepiej i tłuszczyk zacznie zamieniać się na mięśnie a reszta zniknie ;) Jutro idziemy w gości, ale myślę, że na tym etapie nic mnie nie skusi (no może winko, ale półwytrawne). Kryzysu spodziewam się za 2 tygodnie, zazwyczaj tak bywało. Wierzę jednak, że z wami przetrwam wszystko ;)
-
Witaj Marg :D
Kochaniutka - 5 posiłków dziennie i ani jednego mniej
- 1000 kcal i ani jednej kcal mniej
- ruch, ruch, ruch
- bez podjadnia
I wszystko będzie jak trzeba :D :D :D
A oprócz tego - też jestem mamą od trzech lat :wink: , też zawsze ważyłam więcej niż chciałam i też postanowiłam, że z tym koniec :D . A, i mam 29 lat (już prawie 30 :cry: )
Trzymam kciuki
-
Hej, widzę, że mamy tyle samo wzrostu, a i waga podobna. Będę do Ciebie zaglądała - życzę powodzenia. ;-)
-
no i dzisiaj troche zaszalałam :oops:
niestety imprezy nie sprzyjają dietkowaniu, ale z moich obliczeń nie przekroczyłam 1300 kcal, więc mam nadzieje, że wszystko będzie OK :wink:
nie obeszło się bez winka, małego kawałka sernika na zimno (z serków homogenizowanych) i 2 bombonierkowych czekoladek (które defakto dostałam w prezencie, wiec głupio było nic nie zjeść) :oops: ale pokus było wiele, na szczęscie się im oparłam. Tak czy inaczej dieta w toku ;) Teraz lecę poćwiczyć, trzeba troche spalić :D
-
Witaj, trzymam kciuki, coby zapał był nieustanny ;)
Nie dawaj się i nie ważne że upadasz, podjadasz itd.. ważne, że się nie dajesz i idziesz dalej walczyć... Trzymaj się w nowym tygodniu, pozdrawiam
Aga
-
Ten tydzień nie zaczyna się rewelacyjnie. Dzisiaj jadę do siostry a jutro ja mam gości. Muszę na jutro wymyśleć coś dietetycznego do jedzenia :D
W domu nie mam na razie problemów z dietkowaniem, bo mąż wyjechał i wraca dopiero za 2 miesiące. Muszę tylko pilnować, żeby zawsze mieć coś w lodówce co można jeść bez konsekwencji ;)
-
No to super. Tylko się cieszyć :wink: Mąż przyjedzie, to Cię nie pozna :wink:
-
dzień 6
na razie idzie OK :)
Dzisiaj mam gości, ale na krótko, wiec szaleństw nie planuje. Sałatka kalafiorowa i jakieś ciastka (oczywiście tego drugiego nie ruszę). No i oczywiście winko (będę się oszczędzać ;))
przeglądałam wczoraj wieczorem trochę forum i zauważyłam, że dużo jest osób z dietkowymi sukcesami :), niektórzy to prawdziwi weterani ;), ale też dużo takich, które po jakimś czasie tracą zapał i silną wolę i rezygnują :(
Do tej pory zawsze sama byłam ze swoimi problemami i raczej nie bardzo mogłam liczyć na zrozumienie rodziny, czy otoczenia. Teraz mam "WAS" :) Obiecałam, że będę zaglądać tu codziennie, bo jakby nie patrzeć to jest to duże wsparcie (nawet, jeżeli tylko wirtualne :D)
-
Dzień 7
mam wrażenie, że czas strasznie spowolnił :( chyba dietkowanie daje mi się we znaki, moje soki witalne chyba gdzieś wyparowały. Ciężko mi rano rozkręcić a w ciągu dnia mam spowolnione ruchy i myślenie. Czuję się jakbym przerzuciła tonę węgla. Może to przez pogodę a może mój organizm zaczął odczuwać pierwsze skutki diety.
Czy można żyć z dietą ciągle o niej nie myśleć? Mam wrażenie, że ciągle myślę o jedzeniu :?