bardzo się cieszę że wreszcie ruszyła :) nie poddawaj się :*
Wersja do druku
bardzo się cieszę że wreszcie ruszyła :) nie poddawaj się :*
Dziwne rzeczy dzieją się z moją wagą... Raz spada, potem podnosi się... sama nie weim co jest grane, pozostaje mi tylko załamać ręce i dzisiaj się trochę przegłodzić, żeby się wreszcie uspokoiło to wszystko. Więc dzisiaj zjadłam śniadanko, potem jakaś kiełbaskę z grilla i nic więcej do buzi nie wezmę!
No i tak właśnie sobie załawtwiasz te skoki wagi!! Sama zobacz co napisałaś.Dziś se pogłodze,żeby spadła. No i co?A jutro se najesz(zjesz 1000 czy ileś tam) i co sie stanie? Waga skoczy! Dziewczyno,jedz tego tysiaca czy ile Ty tam jesz a waga się ustatkuje!! Sama sobie krzywde robisz.
i tak mi sie nie udało... mama obiad zrobiła - pewnie z 2000 zeżarłam dzisiaj... Kolejny dzień kiedy zawalam diete... :/
oj oj oj wiadomo,ze niekiedy potzrebujemy 'normalnych dni' ale teraz sie nie rozzalać tylko działać dalej i już :) bardzo ładnie chudniesz jestem pod wrażeniem:) i sama wiem ze takie dietkowanie na forum wiele daje:) ja już odchudzam sie tu od 4 miesiecy ale teraz musialam zmienic nick i od nowa zaczą ć swoja historie:P ...ale tu nie miało byc o mnie:)
więc będe Cie odwiedzać czesciej i wspierać:) glowa do góry i gubimy kilogramki dalej:))
Dwóch lat?!?!?!
Peszymistin... Proszę, nie przesadzaj... Nie zabijaj mnie takimi stwierdzeniami... :(
Jeżeli założę, że w dwa miesiącę będę chudła po 10 kg (bo podejrzewam, że taką średnia uzyskam) To potrzebuję na to 7 m-cy... Nie wykluczam też 8.
Skad wiesz co dzisiaj jadłam na śniadanie? Ale nie bylo tam boczku ani nic takiego.. Po prostu jajecznica. Zaraz potem na nogach pognałam na basen i na nogach wróciłam... Trochę km zrobiłam, a teraz muszę lecieć na zakupy, więc jeszcze się natacham toreb....
Jednak w normalne dni tygodnia jem mleko z musli. Ale tylko w weekend mogę zjeść wspólny posiłek z mamą i dlatego ulegam.
Teraz wcinam grejfruta i myślę... Myślę, ze chyba powinnam czerpać jakąś przyjemnosć z najfajniejszych lat mojego życia.
Na razie najchętniej bym je przespała.Przez to, że wpieprzam jakieś warzywka i oblizuję się na widok mamy, która wcina piizzę, lub kumpeli, która pije piwo z colą.
Jedzenie to jedyna przyjemność jaką mam w życiu.
Nienawidzę swojego życia, nienawidzę siebie.
To obrzydliwe, że nie umiem zapanować nad obrzeraniem się. To obrzydliwe, że nie mogę się dobrze bawić. Że nigdy nie będę mogła się dobrze bawić. Zawsze będę musiala trzymać dietę. To tak jak przegrać swoje życie zanim dobrze się zaczęło.
Beznadzieja.
Za tydzień wyjeżdżam... To moje pierwsze samodzielne wakacje i chcę je wspominać jak najlepiej. Chyba bez piwa się nie obędzie.
Trudno, zrobię przerwę na te 5 dni nad morzem - możę uda mi się nie przytyć.
Od początku roku szkolnego zapisuję się na kurs tenisa ziemnego. Ciekawe czy dam radę zasuwać z rakietką po korcie. Mam nadzieję, że tak. W końcu będę wtedy już o jakieś
10 kg lżejsza.
Nie robię sobie jaj. Nigdy w życiu tak bardzo się nie staralam. Cóż, może jestem nieudacznikiem.
Moja matka nie gotuje - nie ma na to czasu. A je to, co jej smakuje i nie widzi sensu w moim odchudzaniu. Umie tylko krytykować - chyba tak jak Ty.
Weszłam na to forum po raz pierwszy 20 dni temu i jak na razie schudlam 4 kg od tamtego czasu. Też uważam, że to mało. Jak na wszystkie moje starania i godziny spędzone w ruchu - bardzo mało.
Miłego życia, papa!
nie wiem czy tu ejszcze wjedzisz czy przeczytasz...
fuj uważam, ze Peszymistyn ma racje. przeczytalam caly twój wątek i na samym poczatku ona wcale cie nie ochrzaniala. jasno i wyraznie pokazywala droge dla zdrowego odchudzania. nie koncz odchudzania. przemysl wszystko, to co jadlas, czego nie itd, itp i zobacz co chcesz zmeinic, co Ci pomoze. zauwaz tez ze zaczelas sie ruszac, uprawiasz duzo sportu, od tego pwostaja miesnie, ktore waza wiecej niz tluszcz, wiec to ze waga nie spada niczego nie oznacza.
mam 20 lat, niewiele wiecej od Ciebie, tez kocham jezyki i uwazam, ze jedzenie to nie jest jedyna radosc zycia. sa takie rzeczy jak kino, dobra ksiazka, rozmowa z przyjaciolmi, rodzina. rowniez sport. dla mnie godzina plywanai to sama radosc.
zastanow sie nad tym co robisz zamiast obrazac sie na kogos, kto probuje Ci pomoc.
jesli chcesz pogadac na gg to moj numer to: 789269
Raz na tydzien uda jej sie cos upichcić. Reszte czasu gotuje babcia, z którą toczę boje o to, co powinna gotować... Jednak od 40 lat przyrzadza takie same potrawy i ciężko jest zmienic jej przyzwyczajenia. Kiedy tutaj zajrzalam wazylam 113 kg.
Przepraszam, usunęłam to, czego nie powinno być w moim poście.
Krytyka jest ważna, jednak bez osobistych wybiegów brzmi lepiej.
Pozdrawiam, fuj.
mam dla Ciebie rade, pogadaj powaznie z babcia, opowiedz jej o tym, ze sle źle czujesz z tymi kilogramami i gdyby gotowala troche bardziej pod Ciebie byloby Ci latwiiej. w ogole powinnas pogadac z cala rodzina i uzyskac i wpsarcie w tym co robisz, tak zeby nie objadali sie na Twoich oczach. a jesli babcia nie zechce gotowac pod Ciebie, to kup sobie jakas ksiazke kucharska z drowymi daniami i gotuj sobie wlasne obiady. dziennie powinnas jesc przynajmniej 1 cieply posilek dziennie.
co moge dodac? polecam watki osob, które mam w podpisie. te osoby odchudzaja sie/odchudzlay zdrowo i madrze i naprawde warto poswiecic odrobine czasu, zeby przekonac sie jak to robia.
No dziewczyno..Nasłuchałas się już krytyki:) A teraz..GŁOWA W GÓRĘ,zakasać rękawy i do boju marsz!!!!!!!!!!!!!!!!!!:D
Dziś zrobiłam sobie odpoczynek od diety.
Myślę, ze dobrze mi on zrobił. Odstresowałam się, "wrzuciłam na luz", wyryczałam:)
Przez najbliższe 5 dni będę bardziej efektywna. Po raz pierwszy w życiu tak długi czas żywię się samymi zdrowymi paskudztwami. Duma mnie rozpiera, i jednocześnie tężeję ze strachu przed ciągiem dalszym...
Jutro rano znowu na basen. Tym razem z mamą - udało mi się ją namówić na pływanie... Ciekawe do jakich sposobów będę musiała się uciec, by wyciągnąć ją z łóżka o 8:00 w niedzielny poranek?
Peszymistin, nawet nie wiesz ile bym dala za zlikwidowanie tych wahań nastrojów, dołów, złego samopoczucia, strachu o przyszłość... Chwilami marzę by być starszą panią, która wszystko ma za sobą, może żyć spokojnie i nie żałuje niczego, co zrobiła.
Albo chociaż w Twoim wieku - ustabilizowane życie, ukochana córeczka, mąż, nic tylko żyć i kochać!
A ja? Skąd mam wiedzieć czy dożyję wieku lat 30? Jaka wtedy będę? Czy znajdę pracę?
Czy będę samotna? Ehhh... przerażające :]
Co do córeczki - ma szczęście, że ma Cię za mamę. Tylko postaraj się jej nie zniechęcić do ruchu i nie traktować jedzenia słodyczy jako nagrody :) - co zostało zrobione w moim przypadku. "Idź na karate, basen, łyżwy, rower, poruszaj się - a nie siedzisz w domu!" oraz "Byłaś grzeczną dziewczynką, masz na czekoladę"... :/
Sama też jestem sobie winna.
Wypełnianie jedzeniem pustki i nudy w moim życiu nie wyszło mi na dobre.
Brak akceptacji wśród rówieśników - pustka - smutek - słodycze - dodatkowe kilogramy- brak akceptacji wśród rówieśników-pustka- smutek- słodycze- dodatkowe kilogramy--- itd itd... błędne koło
Pewnie czytasz to i zastanawiasz się po co się przed innymi tłumaczę... Lecz nie chodzi mi o innych. Tłumaczę się przed samą sobą. Próbuję zrozumieć mechanizmy mną kierujące.
Nadal czuję pustkę, strach, smutek, samotność... Nic się nie zmieniło z wyjątkiem jednego - Chcę się wydostać z tego błędnego koła. Tym razem jestem zdeterminowana.
A opcja "nie uda mi się" jest wyłączona. I pozostanie wyłączona dopóki jeszcze żyję.
hej fuj.
zaglądam do Ciebie w środku nocy.
ja na razie nie mogę się pochwalić wspaniałym odchodzaniem, zaczynam na dobre w poniedziałek.
co do dnia przerwy. raz na jakiś czas jest ok. nie wspaniale ale tez nie szkodzi przesadnie, ale musze cie postraczyc troche. zgubilas bardzo szybko te 14 kg wiec jakkikolwiek powrot do starego odzywiania to powrot do starej wagi plus jojo i to szybciej niz mozesz sobie wyobrazic. przechodzilam przez to... niestety
martwi mnie, ze nie lubisz warzyw ani innych jak ty to nazywasz paskudztw. w ten sposob nie uda Ci sie na stale schudnac. bo kiedys w koncu sie zniechecisz i wrocisz do niezdrowego zywienia... moja rada pokombinuj we wlasnym zakresie z przepisami. najlepiej kup sobie jakas latwa ksiazke kucharksa z obrazkami, zeby zobaczyc jak to wyglada i zobacz co Ci posmakuje. a do warzyw to chyba musisz sie przyzwyczaic.
ja uwielbiam warzywa i jak nie jest salaty przez tydzien to jestem chora i doslownie chodze po scianach...
basen o 8 rano w niedziele. nic tylko podziwiam. oby tak dalej.
Basen nie wypalił oczywiście. Moja mama jest nieobliczalna... Trudno, nieważne...
Jednak nastawiłam się i jest mi cholernie przykro, ze nie wyszło :(
Będę musiała iść na rower. Znudziły mi się te wszystkie sporty.
Zazipię się, zazipię, a i tak nie widzę różnicy, jedyne co jestem jeszcze w stanie znieść to basen.
Na konie pojadę dopiero za miesiac, a póki co muszę się postarać codziennie się trochę poruszać. Bieganie odpada - chyba bym się udusiła (trzeba by rzucić palenie), marszobieg - nie mam pojęcia co to jest, rower - boli tyłek, poza tym ile można?, rolki - sama nie jestem na tyle odważna, żeby robić sobie taki obciach na osiedlu, ćwiczenia w domu - zbyt rzadko jestem sama w domu...
Hmm... a może siłownia? Byleby bez napakowanych facetów gapiących się na mnie jak na idiotkę...
Nie martw się, nie zacznę jeść normalnie - mam wyrzuty sumienia, łapię dołki... Że nic nie robię ze swoim życiem. Z kolei kiedy staram się trzymac diety - też łapię dołki. Nudzi mi się, to bym coś zjadła itp, itd.
Co do gotowania - w wakacje okej, mam dużo wolnego czasu - ale w roku szkolnym wracam do domu o 20. Nie dam rady gotować.
Na razie w domu mam kurczaka - dla mnie na grilla i kotlety schabowe - zrobione przez babcię dla reszty "normalnych" domowników.
Cięzko mi ostatnio to wszystko idzie... Może deprymuje mnie wizja wyjazdu nad morze i przybrania na wadze? To chyba nieuchronne. Zawsze gdy mam za dużo czasu wolnego zaczynam filozofować, popadam w deprechę... I to mi chyba też nie pomaga.
Cóż... jeżeli chodzi o warzywa to mogę je jeść. Umiem wyłączyć smak i wtedy czuję się jakbym jadła tekturę, nie myślę o tym. Więc jem trochę warzyw - bo są zdrowe i niezbędne dla zdrowej diety.
WrrrrRRr... Nienawidzę swojego organizmu. Głupie joja, głupia otyłość. Jakby stwórca nie mógł zaprojektować jakiegoś guziczka pt" schudnij" i byłoby po kłopocie.
Stworzenie człowieka było nieprzemyślaną decyzją.
Widzisz... Przychodzi taki czas, kiedy przestaje się mieć kontrolę nad swoim dzieckiem...
Mnie też zmuszano do sportu - dlatego serdecznie go znienawidziłam i kiedy tylko mogłam - unikałam jak ognia. I dalej bym unikała gdyby nie to, że muszę schudnąć.
Właśnie wróciłam z roweru... równo godzinę pedałowałam.
Naprawdę staram się zmienic swoje nastawienie... Lecz ciezko mi znaleźć coś miłego w poceniu się i zipaniu na głodniaka :D :) A poranny post - byłam cholernie wściekła, że muszę wyjść z domu i się poruszać. Na szczęście wygrałam dziś walkę ze sobą i trochę się zmęczyłam.
Co myślicie o diecie zmieniającej przemianę materii? (jest w spisie diet na dieta.pl)
Kusi, kusi... lecz boję się, że to jedno wielkie oszustwo i nic nie daje. Trochę za mało kcal jak na mój gust... Choć nie wiem czy nie warto spróbować...
Spróbować, czy dać sobie spokój?
Dzisiaj dieta idzie całkiem dobrze. Nie zjadlam niczego nadprogramowego i prawie padłam na zawał serca wjeżdżając pod górkę na rowerze. Czyli chyba okej;)
Pozdrawiam złośliwców i mniej złośliwych, niestabilna fuj :)
Widzę, ze to w Twoim zwyczaju - kasowanie wątków. Oki. Jak chcesz.
Ale czy ja daję Ci jakieś rady? Nie ! Tylko mówie, ze nigdy nie będziesz mogła być w 100% pewna niczego, kiedy zacznie swoje własne życie.
To Twoja córka, mozesz ją wychowywać jak chcesz i jestem pewna, że chcesz jej dobra, bo bardzo ją kochasz. Wiesz co jest dla niej najlepsze.
Cieszę się, ze nigdy nie będzie musiała się odchudzać.
Pozdrawiam i miłego marszobiegu!
Witaj Fouille!! :D :D :D
Na niedzielny deser :D :D :D odwiedziny :D na forum serwuję :D :D :D i tak dietkowo ucztuję . 8 dzień na DK. Miłej niedzieli życzę.
Prawie szczupła Doris :wink:
Jeszcze tylko 50 kg do zrzucenia, ale pierwsza dziesiątka za mną. :shock: :shock: :shock:
No i ubyło, uff!!!!!!!!
Było ciężko i na ciele i na duchu, ale dałam radę :D :D :D :D :D :D :D :D
Kończę z tym cielskiem zdecydowanie.
Ty sie nie zalamuj tylko ostro wkraczaj zwalczac kilosy .Wszyscy wypowiadamy im wojne .Dosyc tego obzarstwa i ciaglych przez to chorob.Chcemy dobrze wygladac ,ale rownoczesnie pomalu gubic co za duzo .Roznie to bywa ,ale wiemy wszyscy /a Ty z nami /ze nie jest to latwa droga.Ja zaczynalam w czerwcu ub.r. z waga 110 .Na dzien dzisiejszy mam 75 ,ale to trudna i meczaca droga ,a ile mnie jeszcze czeka ,aby zwalczac wszelkie pokusy :!: :!: :!: Wszystkie o tym wiemy doskonale tyle tylko ze nie chcemy nieraz tych mysli wpuscic do naszych szarych komorek .Ale trzeba i to preko ,bo moze sie to zle dla nas skonczyc.Niebezpieczenstwa czyhaja na nas na kazdym kroku .I dlugo jeszcze przyjdzie nam toczyc batalie o to co uzyskalysmy.Pozdrawiam serdecznie i zycze dobrej i spokojnej nocy. :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D
Cóż... cierpliwość to jest rzecz, której najbardziej potrzebuję.
Cierpliwie ciągnąć dietę w oczekiwaniu na rezultaty.
Postanowiłam ważyć się co piątek rano - podsumowanie minionego tygodnia.
Mam nadzieję, ze nie zeżre mnie ciekawość i nie wskoczę na wagę jak tylko skończę pisać ten post:)
podstolinko, Wiem, że ta droga jest ciężka :( Wiem...
Jednak staram się o tym nie myślec i zająć sie sprawami codziennymi i jakimś sportem.
By czas mijał, by kg lecialy...
Takie dziecko jak ja stwierdziło, że pokaże całemu światu, że będzie ważyło 72 kg aż do końca swych dni (wyłączając ciążę;P)
Będę próbowała i starała się aż osiągnę efekt.
Cel do końca wakacji - 97 kg.
Cel do matury 2008 - 72 kg :)
I kropka. Tak ma być i tak będzie bo tak sobie postanowiłam !
Phi! W końcu utrzymanie diety, przy braku czasu na myślenie o jedzeniu to coś dziecinnie prostego! (muszę sobie to zacząć powtarzać ... :)
Schudłam już 15 kg w dwa miesiące! Jak mogłabym się poddać, kiedy prawie dwie piąte drogi za mną?
Buziaki, pozdrawiam !
Ooo:D Optymizm widzę :lol: Tak trzymaj:)
dzisiaj zjadłam:
-miskę mleka z musli
-pół grejfruta
-jednego kotlecika, pół piersi z kurczaka, jednego ziemniaczka i kopę sałatki z kapusty pekińskiej
-i... własnie robię sobie serek wiejski granulowany, mam zamiar wkroić do niego z 5 suszonych moreli... Achhh... mówię Wam, pychota!
Z 40 minut non stop pływałam i zrobiłam godzinny spacerek... Nie mówiąc o posprzątaniu w pokoju:D
W ogóle kupiłam sobie nową wagę - elektroniczną... Jest bardziej dokładna itp itd
Od tej pory będe ważyła się tyyyylko na niej :)
Ponieważ... pokazuje mi, że moja waga wynosi 106 kg!!!! I nastraja mnie to bardzo
optymistycznie:) - Od razu ją za to pokochałam :D
Zmieniam wagę na suwaczku, szczerząc zęby w uśmiechu od ucha do ucha :P
Pozdrawiam gorrąco, fuj:*
Braaaaaawo:D:D:D Nic tak nie motywuje jak spadająca waga :D
mialas sie nie wazyc fuj!
a ile ci wychodzi kcal? wyliczylas sobie za ten dzien? bo mi sie wydaje, ze jesz mniej niz 1500. co przy Twojej wadze i sporcie codziennym jest za malo! przeczyatj sobie ten watek
ja dzisiaj grzecznie wrocilam na sciezki diety i jest w maire ok. nie wiem co bedzie z ruchem;/
jeszcze coś - robisz brzuszki, prawda? to tak mi przyszło do głowy, żer moze zainteresuje Cie A6W. tu masz opis tego, dziewczyny, które to robiły twierdza, ze mialy super efekty. http://www.kulturystyka.org.pl/modul...hp?storyid=176
no i jak tam?:D
Wiem :D Nie udało mi się! Ale to wszystko wina mojej nowej wagi :D:D:D !
To ta sławna szóstka weidera? Ojej, bardzo chętnie spróbuję! Dzięki!
Tylko będę musiała się chyba nauczyć tego na pamieć... Bo nie rozumiem niektórych rzeczy... :D Ta szósteczka weidera to dla wtajemniczonych pewnie jest :D
Wiem, to nie jest 1700 kcal, ale przy masie poniżej 110, przy mniejszej aktywności fizycznej - wakacje, mialam przejść do 1400, a kiedy przestanę chudnąć na 1400 do 1300 - i tak do końca diety.
Moja dietetyczka powiedziała mi, że do każdej wagi, wieku, aktywności jest przynależny deficyt kalorii, przy którym najwięcej i najszybciej się chudnie.
I oczywiście obliczyła mi wszyściutko i orzekła, iż jeżeli będę się stosować te ilości kcal powinnam chudnąć 8 kg na miesiąc. Cóż, bywa różnie :D 6 kg mi wystarczy :D
Wbrew pozorom nie jest to tak, ze im mniej kcal tym większy ubytek wagi:)
Prawdę mówiąc sama tego nie rozumiem, ale wierzę jej na słowo :D To w końcu ona skończyła studia w tym zakresie:)
W ogóle podejrzewam, że mam w domu skrzata. Skrzata, który siedzi co noc w mojej szafie i rozciąga moje ciuchy. Nie czuję żebym schudła, a wszystko zaczyna na mnie wisieć!
Więc zaczynam nosić "stare ciuchy" które latami czekały aż jakimś cudem uda mi się zmaleć i wcisnąć w nie gigantyczny kuperek.Całe szczęście, że mam ich tak dużo!
Boję się co będzie, kiedy one tez zaczną ze mnie spadać (rzecz tyczy się głównie spodni)
Chyba będę musiała udać się na zakupy.... :) Po pare mniejszych ciuszków, by nie wyglądać jak strach na wróble.
Achhhh... obcisle wranglery, lub jeansy Lee.... Drżyjcie w oczekiwaniu na moją wizytę w domu handlowym :lol: !!!!
No widisz?Ciuchy to najlepsza miara:D bo aga lubi się wahać:) A ciuchy mówią swoje!! :D
A ja nie mam dietetyczki:( Ale to chyba i nawet lepiej;D wolę na własną rękę sie odchudzać :lol:
Miłego dnia:D
to ile w końcu bedziesz jesc kalorii,bo nie zrozumiałam? 1700 czy 1400?
czekam wieczorkiem na DOKŁADNY jadłospis co dziś zjadłaś;D najlepiej skopiowany z dzienniczka ze str głównej :D
Jem tyle, ile chcę, ale staram się nie przekraczać 1600 kcal na dobę.
Tamarku, opisuę to, co zjadlam... Na tyle dokładnie, na ile umiem ;P
dzisiaj pożarłam:
-miskę musli z mlekiem 0,5 %
-dwie kanapki z chlebkiem wasa - plasterek hochlanda light i plasterek pomidora, a na drugiej plasterek polędwicy i plasterek pomidora
-pierś kurczaka, udko (grillowane) i miska kapusty pekińskiej z sosem winaigrette
-osiem moreli suszonych
-grejfrut
Jeżeli chodzi o ruch - półgodzinny spacer...i nic więcej.
Jutro mam zaplanowany rower - niezły wycisk, bo na drugi koniec miasta, kupić bilety na pociąg :D
A pojutrze basen... i pakowanie się!
O 6.09 w piątek mam pooooociąg! I w świat! Powrót za jakiś tydzień!
Fajny taki wyjazd! POWODZENIA W SZEROKIM ŚWIECIE ;)Cytat:
Zamieszczone przez fouille
Fouille widzę, że zaczynałaś od tej samej wagi, co ja. Tylko ja na razie mam pierwszy dzień... Chciałabym już być na Twoim etapie, ale cóż, muszę sama do tego dojść :)
Pozdrawiam i życzę wytrwałości :)
http://straznik.dieta.pl/show.php/us...120_120_80.png
Nawet nie wiesz jak szybko minie ten czas Lalko! Poza tym droga prawie taka sama przed nami obydwiema... Ja mam jeszcze 34 do 72, a Ty 40 do 80. Więc pewnie zaraz mnie szybciutko przegonisz!
W końcu cóż to za filozofia "mniej żryć" ;)
AleXL no pewnie, że fajny :) I do tego jeszcze pierwszy samodzielny!
Choć przyznam szczerze, że radochę chwilowo zastąpił stres przedwyjazdowy...
I strach...!
Jak taka MAŁA dziewczynka sobie sama poradzi... oj,oj, oj, zgwałcą mnie, zabiją i okradną, a ja nawet tego nie zauważę! <<< słowa mojej mamy.
Oczywiście odpukuję w niemalowane i pozdrawiam!
Własnie wrócilam ze spaceru z psami.
Złośc aż paruje mi uszami! WRRRrrrRRRRR
Boże, jak ja nienawidzę dzieci! Małych gówniarzy, z małymi paskudnymi ryjkami!
A najgorsze są te, które potrafią mówić.
Jedzie taki 11 latek na rowerze i wrzeszczy na całą moją ulicę do kolegów wskazując mnie palcem - "patrzcie jak jej sie tłuszcz rozlewa!"
Normalnie mam takie stwierdzenia w nosie. Nie przejmuję się nimi.
Było ich tak wiele w moim życiu, że przywykłam do nich.
Jednak najbardziej bolą mnie z ust dzieci. Bo są szczere.
Brak jakiegokolwiek szacunku dla drugiej osoby.
UKATRUPIć WSZYSTKIE WREDNE BACHORY! (chociażby za to, że mówią prawdę!!!)
Własnie wrócilam ze spaceru z psami.
Złośc aż paruje mi uszami! WRRRrrrRRRRR
Boże, jak ja nienawidzę dzieci! Małych gówniarzy, z małymi paskudnymi ryjkami!
A najgorsze są te, które potrafią mówić.
Jedzie taki 11 latek na rowerze i wrzeszczy na całą moją ulicę do kolegów wskazując mnie palcem - "patrzcie jak jej sie tłuszcz rozlewa!"
Normalnie mam takie stwierdzenia w nosie. Nie przejmuję się nimi.
Było ich tak wiele w moim życiu, że przywykłam do nich.
Jednak najbardziej bolą mnie z ust dzieci. Bo są szczere.
Brak jakiegokolwiek szacunku dla drugiej osoby.
UKATRUPIć WSZYSTKIE WREDNE BACHORY! (chociażby za to, że mówią prawdę!!!)
Ohhhhhhhh........Co za cholerne gówniarze :evil: :evil: nic tylko podejść i palnąc takiego gnoja :evil:
Nigdy! W calusieńkim mym "dorosłym" żywocie nie ważylam tyle ile teraz!
Jedynie jako 12 latka mierząca pieć centymetrów mniej niż teraz ważyłam 105!
To waga, którą dobrze pamiętam, bo kojarzy mi się z pewną ważną dla mnie datą...
I... WłAśNIE Ją OSIąGNęłAM!
105 ;) Lecę jak buuuurza i nie zamierzam przestać! :D:D:D
8.07 będzie mijał miesiąc od kiedy zamieszkałam na tym forum.
Od pierwszego posta schudłam 8 kg - jak na razie:)
Zobaczymy co waga mi pokaże po powrocie znad morza... :P
No widzisz! Znalazł sie optymizm i kiloski od razu lecą:D A moze jakąś fotkę dasz?:D
Bardzo chętnie wkleję swoje stare zdjęcia i te z wyjazdu... Jednak - nie umiem tego zrobić! :D:D:D
Jeżeli gdzieś tutaj jest jakaś szczegółowa instrukcja - nie ma sprawy :)
No i nie mówiłam, że w koncu cierpliwość będzie nagrodzona???? Kochana 8 kilo w miesiąc, to akurat tyle ile trzeba, no na początku przynajmniej. Później nawet pięć-cztery daje radość. Trzymaj tak dalej, a osiągniesz cel. Pięknie się zdyscyplinowałaś i podejscie jakby zdrowsze. Trzymam kciuki i miłego wakacjowania.
No więc:D Wejdź sobie na www.fotosik.pl załóż sobie konot..iii..po prostu dodawaj zdjęcia:D A potem bedziesz miała linki,i daj ten co jest "pełen obrazek na forum":) i wtedy wkelasz tego linka do posta i tyle:D A teraz czekam na zdjęcia:D
ojej.... Dziękuję za pochwały!
Oblizuję się teraz jak najedzona kotka :)
Hmmm.. co do zdjęcia to na razie wkleję jedno - na którym niewiele widać.
A potem dam zdjęcia mnie sprzed diety i wychudłej mnie :D:D:D :) - jak tylko wrócę do Łodzi :)
http://images30.fotosik.pl/16/6294c37b81dc47a7.jpg
A oto i ja :D Ewka :P
teraz szczuplejsza o 17 kg i z dłuższymi włoskami... Ale nadal ja :)