żyje! nie mam czasu... na nic. Ale krótko opisze co się u mnie dzieje
waga wyjściowa - 143
waga dziś rano - 127
waga docelowa (1 etap) - 120
kg zrzuconych - 16
jest dobrze
po drodze miałam spadek formy - dieta 1000 kcal poszła w odstawkę.Zwykłe załamanie. Żarłam wszystko jak leci - tu pojawia się pytanie CO DO CHOLERY Z MOIM BALONEM? Bo oprócz tego, że pochłaniałam wszystko na co tylko miałam ochotę, to także w ilościach takich, że zaczęłam przypuszczać, że tego balonu w żołądku wogóle nie ma! Z perspektywy czasu stwierdzam, że nie zdecydowałabym się drugi raz na założenie balonu.To wyrzucone pieniądze. Miało sie nie mieścić do żołądka dużo - a się miesci. Tyle samo mogę osiągnąć stosując dietę 1000kcal, chodząc na basen i ćwicząc bez balona żołądkowego.
Szczerze mówiąc, wiedziałam, że nastąpi u mnie taki kryzys. Przygotowałam sie na niego psychicznie - pokornie pozwoliłam sobie na wszystko, wiedząc, że za chwilę się uspokoję i wróce do diety. To, że sie na to przygotowałam spowodowało, że w momencie w którym nastapił krach nie zaczęłam panikować. Spokojnie przez to przeszłam wiedząc że za chwilkę wrócę do diety. Główny minus tego to to , że przez ten czas przytyłam 2kg.
Od 2 tygodni znów się wzięłam za siebie ostro. Te dodatkowe 2 kilogramy zrzuciłam + kolejne 2 Trzymam dietę, znów chodzę na basen. Zapisałam się dodatkowo na aerobik w wodzie. Wniosek - po dołkach są pagórki Nie wolno się poddawać
ZNÓW JESTEM SILNA!
pozdrawiam was serdecznie i trzymam kciuki za wszystkie.
Nemi
Zakładki