Skoczku, ty to masz hart! Wpędzasz mnie w kompleksy. Na gardło najlepsze lody i okłady z męża Ja uciekłam przed deszczem. Od poniedziałku znów Konopnickiej w remoncie i będę do roboty jechać 2 godziny
Peszymistin, no śliczny szoł. Dzięki. Znalazłam w necie stare wydania szkła to sobie pooglądam.

Co to jest? łazi po schodach i szeleści?
Mucha w ortalionie? Nie - to ja. Zgodnie z planem przyrządziłam mazidło, owinęłam się streczem i zabrałam do roboty, ale "operacja fiasko". Nie da się w tym kokonie funkcjonować. Pojeździłam na rowerze 20 minut żeby się nie zmarnowało (stacjonarnym, żeby nie było wątpliwości ) i musiałam zmyć to cholerstwo. Kilos się trzyma na 86,4 ale dotłukę go dzisiaj, nie ma bata. Przenoszę część książek do nowych półek 2 piętra niżej. To daje 31 schodów z dwiema torbami książek. Po 2 trasach zmieniłam torbę na plecak alpejkę. Dotychczas mam na liczniku 6 kursów. Teraz przerwa na drugie śniadanko - serek homo z borówkami.
Wczoraj przegięłam z obiadokolacją. Zamiast placka stanęło na sałatce: pomidory, papryka, kalafior, ogórek, szynka, jajko na twardo. Zeżarłam za dużo, opchana byłam jak bąk i zamiast na rower usiadłam do brydża i grałam do pierwszej w nocy. Przynajmniej wygrałam.
No, serek wchłonięty - ruszam z plecakiem na szlak