Motto:
...Wówczas przejęty wzruszeniem generał angielski - wstrzymując ostatnią chwilę, która zawisła nad głowami tych ludzi, zawołał: "Poddajcie się, waleczni Francuzi!"
Cambronne odpowiedział: "*****!" ...
Witajcie
Moja historia jest tak podobna do większości forumowiczów, że nie będę Was zanudzać. Postanowiłam założyć swój wątek w momencie ekstremalnym ale może lepiej przyjąć taktykę: najlepszą obroną jest atak.
Mam na karku 40 lat, 161 cm wzrostu i 90 kg i nieustanne próby odchudzania. Generalnie problem leży w mojej głowie. Na stres reaguję żarciem kompulsywnym co zdarza się nader często. Moje pozostałe grzechy żywieniowe to:
- siedzę w pracy kamieniem 8-10 godzin
- do godziny 12 mogę żyć powietrzem, kawą i papierosem i tak też czyniłam
- po powrocie do domu rzucam się na lodówkę i wciągam byle co, a nawet w drodze do domu kupuję już zapychacz w postaci a to precla, a to batonika, a to drożdzówki etc.
- słodycze: ależ owszem ależ tak
- ruchu ilości homeopatyczne
Odchudzałam się kiedyś w Centrum Leczenia Otyłości. Byłam na drakońskiej diecie i meridii. Odchudziło mi znacznie kieszeń i cielska na 12 kg. Potem ciąża, megadługa depresja poporodowa którą leczyłam ciasteczkami "pieguski". Z każdą dietą powrót z nadwyżką i każda następna coraz cięższa do przeprowadzenia. Latka też lecą.
Krótko mówiąc nadszedł na mnie czas ostatniej szansy.
Zegar ruszył 1 lipca. Pojechałam w góry. Niestety zdobyłam tylko dwa szczyty (myślałam, że zawału dostanę z wysiłku) a potem nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Nie mogłam chodzić ale mogłam pedałować. Co dzień rower po kilka kilometrów, basen i 1200 kal.
I po tym obozie przetrwania wyobraźcie sobie, że ubyło mi tylko 2 kilo. I to jest właśnie mój problem. Inni tracą wagę a ja nie.
Przeczytałam wiele wątków na tym forum, w tym kultowe jak margolki i desiree. Mimo, że się nie odzywałam bardzo się zżyłam mentalnie z forumkami. ( Okropnie niepokoję się o mychę, czy ktoś wie co u niej?) Myślę sobie, że dziewczyny dają radę z większej wagi ja też muszę. Tylko mam wrażenie, że mnie jest ciężej.
Kupiłam wagę elektroniczną z bajerami. Pokazuje zawartość tłuszczu, wody, kalorii. Niestety nie rozgryzłam jeszcze jakie są normy i co te warości mówią. Może ktoś wie?
Rozplanowałam 1000 kalorii. Do dziś bez wpadek trzymam się dzielnie a na wadze efekt mizerny - 4 kilo. Biorąc pod uwagę, że 3 kilo to spadek wody, przyznacie, że chyba jakaś klątwa na mnie ciąży.
Liczę, że tu odniosę jednak sukces. Jeśli tak, wtedy zmienię bieg historii i tytuł wątku
Życzę wszystkim powodzenia i zapraszam do mnie. Proszę o rady. krytykę, wsparcie i opiernicz w zależności od sytuacji a także do pogaduch na każdy inny temat.
Potem napiszę jak ustawiłam jedzenie.
Zakładki