-
.:Walka z kilogramami i wiatrakami:.
Szczerze mówiąc nie wiem jak zacząć, choć chyba powinnam wiedzieć. Mam 25 lat i 172cm wzrostu? Brzmi to mi jakoś dziwnie jako pierwsze słowa. To może inaczej…
Salve!
Czekałam tydzień z założeniem własnego wątku. To był taki test, dam radę wdrożyć się w dietę? Czy może nie? Chyba na razie się udało. Pierwszy kilogram poszedł precz, choć zapewne na razie to w większości H2O – ale waga mówi sama za siebie, więc efekt psychologiczny również został osiągnięty.
Poczytałam masę wątków na forum, sama mam za sobą próby odchudzania, największy sukces to 16 kg kilka lat temu na diecie 1000 - 1200 kalorii. Wróciło, na całe szczęście mniej niż 16, ale i tak więcej niż bym chciała.
Doskonale wiem, jak to jest, jak chyba większość ze znajdujących się na tym forum. Znam wstyd, złość, obrzydzenie rodzące się wobec własnego ciała. „Dlaczego jestem taka gruba?”, „No jak to dlaczego? Jem i zajadam stres, bo wcinam słodycze i pizze, chipsy i inne pierdoły bez opamiętania”. „Więc to moja wina, nienawidzę siebie!”. To dla mnie błędne koło, moje koło. Obrzydzenie wobec siebie, bo wyglądam, jak wyglądam – jem, bo mi źle – dlaczego tak jest? bo tyle jem – obrzydzenie… Od zawsze byłam dzieckiem pulchnym, zajadającym stres i towarzyszące mi poczucie lęku (miałam naprawdę dobry powód), potem wyśmiewanym, bo okrągłym. Zrobiłam się nieśmiała, choć staram się to ukrywać. Zgorzkniała, ironiczna, karząca siebie za niepowodzenia i porażki. Na całe szczęście, jak pisze Frank Herbert w Diunie, „Ironia świadczy o głębi myśli”, ciekawe czy miał też na myśli autoironię? Ostatnio próbowano mnie przekonać, że piękno istnieje we wnętrzu człowieka, że wygląd jest nieistotny – myślałam, że umrę ze śmiechu. Powiedziała mi to osoba ze śliczną buzią, i o szczupłej sylwetce (nie była chuda, po prostu szczupła, kobieca). W takich momentach rodzi się we mnie bunt. Mam się dosyć, może nie siebie samej (bo dobrze pogadać z kimś inteligentnym ), tylko tych kilogramów, które noszę zupełnie bez sensu. Piękno we wnętrzu już mam, teraz czas zadbać o opakowanie :P. Tak to we mnie narastało, aż pękło w czasie świąt. Pomyślałam: „1 stycznia to dobry moment”. No i stało się. Oto ja - Isolde. Moja dieta. Moja walka z kilogramami, wiatrakami i samą sobą.
Dieta: 1000 - 1100 kalorii
Nie jem na 100%: słodyczy, chipsów, pizzy i całej reszty tego smażonego/dosładzanego/tuczącego/trans syfu.
Jem na pewno: jajka, sery, owoce, warzywa, pierś z kurczaka, polędwicę sopocką, rybki z piekarnika, czasami ryż brązowy, czasami kuskus, chlebek chrupki wasa albo fitness, serki Piątnica albo Almette do pieczywa zamiast masła.
Piję na pewno: Nałęczowiankę niegazowaną po ok. 2 litry dziennie, Red Bulle niestety (ale się ograniczam do max 0,25 na dobę, potrafiłam wypić 1,5 litra), herbatę malinową albo earl gray (na puerh nikt mnie w życiu nie namówi).
Nie piję na 100%: dosładzanych, klarownych soków, piwa, reszty alkoholi raczej po prostu unikam.
Z nawyków: nie solę, cukier jedynie do herbaty i kawy (rzadko ją pijam) – po łyżeczce na kubek.
Tak to na razie wygląda. Boje się, że nie dam rady, że gdzieś się w tym wszystkim pogubię, że padnę i nie wstanę. Że ucieknie ze mnie energia. Że nie schudnę, albo że będę się fatalnie czuła. Na razie jestem dobrej myśli. Trzymam kciuki za was i za siebie.
Pozdrawiam,
Isolde z Drugiej Strony Monitora
-
Ale pięknie przemyślałaś sprawę Izolde!!!
Witam Cię serdecznie! Będę Cię wspierć jak potrafię, a jeśli nie potrafię , to chociaż własnym przykładem. Dokonasz tego, bo widać, że masz już dosyć obiecywania samej sobie i tłumaczenia siebie przed sobą. Ruszaj do boju!!! Brawo za pierwszy zrzucony kilogram ( wcale nie powiedziane, że to H2O )
POWODZENIA!!!
-
Wstęp mi przypomniał trochę mnie. 20 kilo temu byłam chodzącą złośliwością dla samej siebie. trochę mi się pozmieniało.
Oraz ważne, że decyzja jest. Pierwszy tydzień za tobą. który chyba jest najgorszy. no i pierwszy kilogram .
Jak się pogubisz i padniesz po drodze do celu to zawsze jest forum i dzięki niemu łatwiej się podnieść i walczyć dalej.
Będę zaglądać. trzymam kciuki za postanowienia.
oraz ładnie o tej ironii. muszę sobie zapamiętać
-
Witaj Isolde! Gratuluję pierwszego straconego kilograma i życzę kolejnych
-
witam sie rownież i ja!
życze Ci powodzenia w dietkowaniu!
i gratuluje straconego kiloska :P
-
witam sie rownież i ja!
życze Ci powodzenia w dietkowaniu!
i gratuluje straconego kiloska :P
-
Mysle, ze masz wystarczajo duzo sily i motywacji, zeby odniesc sukces. Trzeba upasc na dno, zeby moc sie podniesc i ruszyc do boju... Wiem cos o tym. Trzymam kciuki za Ciebie i za siebie...
-
z takim przemysleniem sprawy na pewno się uda
-
hej trzymam za ciebie kciuki
jestesmy w podobnej sytuacji tylko, ze ja mam wiecej cm wzrotsu na pewno nam sie uda
pozdrawiam
-
"Nie wolno się bać, strach zabija duszę."
Salve!
Na początek bardzo serdecznie dziękuję wszystkim, za to że do mnie tu zajrzeliście. Nie spodziewałam się, naprawdę. Jesi, Małmazjo, Lemonko, Agulo, Carolimo, Agatkowa i Adamczyk - myślałam że jak odpisze jedna osoba to już będzie sukces, a tu takie miłe zaskoczenie, raz jeszcze imiennie dziękuję.
Wczoraj było dosyć dziwnie, ale chyba o posiłkach o stałych porach zwyczajnie mogę zapomnieć, przynajmniej na razie. Śniadanie zjadłam w pracy, potem dołożyłam do niego zupkę w proszku knorra (8 warzyw), na obiad warzywa z kurczakiem i ryżem, a na kolację 3xwasa z sopocką ogórkiem, kiełkami, sałatą i smarowidłem czosnkowym zamiast masła. Wypiłam herbatę i 2 litry nałęczowianki. Z grzechów – 2 redbulle. Wliczone, ale jest ich o przynajmniej jednego za dużo. Uzależniłam się, bardzo.
BILANS: 1034 kalorie
Dzisiaj jest ciekawie. Od rana po kawałku wcinam sałatkę z dzikiego ryżu (50g) , papryki, ogórką, jajka, cebulki, ogórka i 50g kukurydzy – wszystko wymieszane z łyżką oliwy. Nakładam sobie na wasę i jem . Zdrzemnęłam się kilka godzin i jestem głodna. Zaraz idę zmontować coś na obiad – obawiam się, że nie położę się spać przed 2-3 w nocy. Jak sobie radzić, kiedy tyle się siedzi? Bo ja nie mam pojęcia.
Co do podejścia i motywacji, to nie mam pojęcia czy mam obie te cechy-rzeczy w sobie staram się, ale chyba każda z nas wie jaki to dramat dźwigać na sobie tyle kg. We mnie po prostu systematycznie coś pękało, teraz pękło z wielkim BUM i TRACH - mam nadzieję, że to nie był mój kręgosłup . Pierwszy kg paszoł won 21 kg to goł Tylko muszę pamiętać, że mam ładne wnętrze, bo często o tym zapominam, kiedy tylko patrzę w lustro, to przestaje być istotne że jestem inteligentna, wrażliwa na piękno - na tym skończę tę wyliczankę, bo już i tak mam wrażenie, że się chwalę. To nieistotne robi się, kiedy patrzę w lustro i widzę Potwora. To wydaje mi się walką z wiatrakami, wojna z Potworem, który siedzi w mojej głowie.
Humor mam dziś jakiś dziwny. Niby jestem pełna energii, a w środku czuję że moja głowa zaczyna wymyślać głupie rzeczy, że nie schudnę, że nie dam rady. Nie lubię tak. Trochę się o to boję i tu Herbert znowu przychodzi z pomocą: „Nie wolno się bać, strach zabija duszę”. Oby było dobrze, mam nadzieję, że będzie, ale o nadziei też mówią różne rzeczy…
Pozdrawiam - trzymam kciuki, za Was i za siebie,
Isolde z Drugiej Strony Monitora
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki