Mam nadzieję, że poczujesz się lepiej i wyjdziesz z tego dołka i będziesz powoli i z trwałymi rezultatami zmierzała do wymarzonego celu. I pamiętaj, że wszystko zajmuje czas, niestety jednym idzie to szybciej innym wolniej ...
Mam nadzieję, że poczujesz się lepiej i wyjdziesz z tego dołka i będziesz powoli i z trwałymi rezultatami zmierzała do wymarzonego celu. I pamiętaj, że wszystko zajmuje czas, niestety jednym idzie to szybciej innym wolniej ...
Mniej jest więcej? http://www.dieta.pl/grupy_wsparcia/showthread.php?t=49
Zapisz zgubione letnie kalorie! ćwicz i licz!!!
Inspiruj się: Klub Tytanów: spadek min. 15 kg utrzymany przez rok?
Dzisiaj mały detoks - przez ostatnie 2 dni jadłam zdecydowanie za dużo i niezdrowo (efekt chandry i kryzysu...), muszę to jakoś nadrobić.
2 morelki
jogurt naturalny(200ml) z otrębami
cappucino 3w1 (wiem, że to mało detoksyczne, ale jestem tak choooleeernie śpiąąca...)
Biegałam pół godziny
zaczynam też 6 weidera - jestem zdesperowana, totalnie zdesperowana, o tak.
Obok tych 200 brzuszków, ofc
i wpadnę do Was wieczorem
dziękuję za odwiedziny ;*
Detoks wyszedł tak sobie.
Wtrząchnęłam jeszcze jeden jogurt, kilka moreli i sałatkę (biało-zielona: kapusta, ogórki, cebula, mniam - pomijając to, że mi z buźki nadal wali tą cebulą :S).
Pojechaliśmy z ojczymem po rower - i go nie znaleźliśmy. Okazało się, że moja no, powiedzmy ciotka go sobie pożyczyła i odzyskam sprzęt dopiero w piątek. Pojechała sobie na działkę do faceta na nim. -.-
Nie powiem, jak bardzo jestem wkurzona. Nie: jestem wściekła.
Chandra nadal się utrzymuje, na dodatek czuję, że mam wielki, wypchany brzuch, a to wszystko sprawia, że tylko czekam, aż wybuchnę.
Zdaje się, że zmieniłam się w wielki, wrzący kocioł, kipię złością i smutkiem i desperacją i zrezygnowaniem jednocześnie.
W drodze po rower zahaczyliśmy z ojczymem o hipermarket - poszłam przymierzyć kostium, znalazłam jakiś taki mało wycięty, ładny, czerwony.
Stałam chyba z 15 minut w tej przymierzalni, przyglądając się swoim baleronkom i powoli uświadamiając sobie, że nie znajdę po prostu odwagi, żeby tak się pokazać na plaży. Ojciec wczoraj mówił, żebym się uspokoiła, kupię sobie pareo i będzie git - ta, jasne, będzie git chyba tylko wtedy, gdy je sobie na szyi zawiążę.
"kolejny raz, znów wszystko poszło nie tak"
Nie do końca tak to sobie wyobrażałam. To miały być moje pierwsze wakacje, z których byłabym 100% zadowolona - piękny kraj, czyste morze, bezchmurne niebo, słońce... ludzie, którzy nie uważają mnie za gorszą, nie wytykają palcami, nie śmieją za plecami, nie obgadują po kątach, tzn. "ona jest fajna, tylko gruba trochę", jakiś chłopak, któremu wpadnę w oko i vice-versa. Przygoda, luz, cieszenie się życiem, młodością, świadomością, że taka chwila drugi raz się nie powtórzy. A po tych wakacjach, założę się, będę chciała wszystko powtórzyć, tym razem 10kg szczuplejsza. Ale tego wykonać się nie da.
Na pewno ta moja NADwaga będzie jakąś blokadą. Zawsze była, jest, ostatnimi czasy nawet bardziej niż wcześniej. Wokół mnie znajomi schodzą się, zako****ą, przeżywają swoją młodość, celebrują ją. Ja...stoję obok i uczę się kochać z boku - na przykładzie innych. Za kilka lat, kiedy być może chłopcy dojrzeją troszkę bardziej i szczupła sylwetka nie będzie dla nich na pierwszym miejscu, kiedy może dotrze do nich, że piękną potrafi być nawet dziewczyna przy kości i wreszcie zacznie się kręcić ten szalony młyn z emocjami - wtedy nie będę wiedziała, jak postępować. Powód? Brak doświadczenia, które powinnam nabywać właśnie w wieku 17 lat. Nie wiem, czy nie przesadzę, gdy uznam, że można by mnie nawet było uznać za emocjonalnie upośledzoną, no bo skąd? Skąd mogę wiedzieć, że kobieta ma być adorowana, podziwiana przez mężczyzn, prawdziwie kochana, skoro mnie nikt nigdy nie...? (i to nie zmieni się na tym obozie, nie przy takiej wadze).
Tymczasem wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Powaga...czuję się jak jakiś quasimodo. Henriette - dobra koleżanka, zawsze doradzi, pomoże, uśmiechnięta - bez zarzutu, powiedziałby któryś z moich znajomych. Do pokochania? "Ależ oczywiście!" - odparłby. Zatem może Ty będziesz tym, który...? A on rzekłby, że nie jestem w jego stylu, że on już ma kogoś...kto jest szczupły.
~~
Chcę jeszcze spróbować. Resztkami nadziei. Okruchami sił i motywacji. Zresztą, co mi pozostaje? Non progredi est regredi - jak teraz spocznę na laurach, będzie tylko gorzej.
Czasem dążenie do ideału wyobrażam sobie jako płynięcie małą łódeczką pod prąd, ale w kierunku stałego lądu. Człowieczek w łupince orzecha musi wiosłować, choć prawie nic mu to nie daje, tkwi w miejscu, może nieznacznie posuwając się do przodu. Gdy przestanie - fala znosi go i oddala od jego celu. Dlatego nigdy nie można przestać wiosłować, do jasnej cholery Doprawdy, co za życie.
PLAN 1ODNIOWY
ruch:
a) bieganie (30min)
b) aerobik (1h)
c) 200 brzuszków
d) 20 skrętów na talię
e) 6 Weidera
f) 30 min tańca
g) rower (1h)
h) gimnastyka w domu
jedzenie:
1) jogurt naturalny
2) owoce
3) warzywa
4) otręby
5) woda mineralna
6) herbata zielona
7) kawa
herbata czerwona
9) herbata zwykła
Zaczynam jutro.
~~
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Witaj.
Niepokoi mnie troche to, co piszesz. Chociaż to rozumiem, bo sama przechodziłam podobny etap. Dopiero sesja u przyjaciela-psychologa uświadomiła mi, gdzie robię błąd i chciałabym się teraz tym z Tobą podzielić .
Otóż wydaje mi się, że zbyt dużo rzeczy odkładasz "na później", po schudnięciu. Zaakceptujesz siebie jak schudniesz, pokochasz swoje ciało jak schudniesz, wyjdziesz ze swojej skorupki dopiero gdy schudniesz. A tak naprawde samoakceptacja jest naprawde istotnym elementem jeżeli chodzi o odchudzanie. Świadomość, że robisz to, dlatego, że kochasz swoje ciało i chcesz dla niego jak najlepiej. Tak naprawde początek odchudzania powinien się wiązać z poprzestawianiem sobie wszystkiego w głowie. Nie robisz tego, żeby się katować. Robisz to, bo jesteś piękna a po osiągnięciu założonej sobie wagi będziesz jeszcze piękniejsza. Ale Twoje życie się automatycznie nie zmieni, jak zrzucisz 20kg. Wszystko zalezy od tego, jak sama podchodzisz do siebie. Bo jak miałby pokochać nas mężczyzna, gdybyśmy same nie kochały siebie?
Mam wrażenie, że gdybyś pogodziła się ze sobą, doszła do tego, że tak naprawde to fajna babka z Ciebie, że jesteś piękna i potrzebujesz tylko odrobine popracować nad sylwetką, to odchudzanie przyszłoby Ci dużo prościej.
Trzymam za Ciebie mocno kciuki, nie tylko za diete, ale przede wszystkim za pracę nad pokochaniem siebie.
Widzę, że cię ta chandra porządnie przycisnęła
Asiulla dobrze pisze ja tylko dodam, że zbyt często stawiamy sobie zbyt wygórowane cele i się obwiniamy za ich nie osiąganie zamiast cieszyć się z tego co osiągamy nawet kiedy jest to mały sukces - więcej u siebie o tym napiszę bo ostatnio dużo o tym myślę ....
Mniej jest więcej? http://www.dieta.pl/grupy_wsparcia/showthread.php?t=49
Zapisz zgubione letnie kalorie! ćwicz i licz!!!
Inspiruj się: Klub Tytanów: spadek min. 15 kg utrzymany przez rok?
Oj oj oj oj oj !!!!
Więc najpierw napiszę - popatrz na to co osiągnęłaś. Doceniaj swoje sukcesy, przecież mogłoby być gorzej prawda?
Ważysz 73 kg, tak siedemdziesiąt trzy - popatrz na mój licznik ile ważę i wiesz co ... ja akcetuję iebie, widzę swoje niedoskonałości, ale akceptuję.
Mało tego wyszłabym w stroju na plazę, wychodzę w stroju na basen, wychodziłam ważąc 119 kg.
Nie można siebie ograniczać przez wygląd, no nie można i już. człowiek w ten sposó ogranicza siebie i tylko on na tym traci.
Co do miłości. Wiesz ja kilka lat temu tak miałam, że hmm nie akceptując siebie sama odgradzałąm się od miłości. I teraz w wieku 24 lat wcale jakiegoświelkieo doświadczenia nie mam. Ale powiem jedno ... jak złowiek siebardziej otworzy zaakceptuje iebi,e to nagle hmm miłość się pojawia. I wcale nie trzeba być szczuplaiem. Trzeba zaakceptować siebie - serio!
Głowa do góry, fajna z Ciebie /babeczka wiec szkoda cczu na chandrę.
A było 119 kg ...
Henriette...
proszę Cię nie załamuj mnie... jesteś taką fajną babeczką i nawet tego nie dostrzegasz...
co do plaży, kostiumu. ja biegałam w samym kostiumie w tym roku [w 2-częściowym i jednoczęściowym] a waże 82 kg. prawie 10 kg więcej. i jest ok!
musisz siebie zaakceptować. bądź szczera ze sobą i wypisz sobie wszystkie swoje plusy. musisz podnieść własną samoocenę!
mam dla Ciebie pierwsze 2 punkty:
- jesteś bardzo sympatyczną i serdeczną osobą. ciepło od Ciebie bije
- poczucie humoru
na pewno jest dużo rzeczy, które u siebie lubisz!! wypisz je i zobacz jak ich dużo. na pewno masz śliczne oczy, piękną buzię...
pokaz swoje jakieś zdjęcie. pamiętam, że kiedyś wrzucałaś coś na forum, ale nie wiem gdzie...
głowa do góry i zastanów się nad ym co Asiulla napisała. nie mozesz odkładać wszystkie na po odchudzaniu. to, że zrzucisz 5,10 czy 15 kg nieczego nie zmieni. Ty musisz zmienić swoje nastawienie do siebie. nie możesz żyć w próżni. musisz żyć teraz, cieszyć się latem, wakacjami
a faceci nie lubią wieszaków.
Witajcie
Ojej. Ojej, ojej.
<Ściska Asiullę, Alexa, Kasikową i Julcyka> Ojej, no. Aż mi głupio
Dziękuję Wam za odpowiedzi, wsparcie, słowa otuchy... przemyślałam sobie, to, co napisaliście no i tak, macie rację.
Moje "ja" jest tu i teraz, a nie za 18 kg. Zgadza się.
Hmm...
no, z tym poczuciem własnej wartości to różnie bywa. Staram się po prostu myśleć obiektywnie, a faktem jest, że do piękności nie należę. Mam przeciętną urodę i kilka(naście) kilogramów za dużo. Znam mnóstwo dziewczyn o wiele atrakcyjniejszych ode mnie. I nie ma sensu chyba okłamywać się, że im dorównuję, bo tak nie jest.
Mimo wszystko sama z siebie bardzo często bywam zadowolona: no bo żyję tutaj, cała i zdrowa, sprawna, mam wszystko, czego mi potrzeba. Pod tym względem moje ciało jest piękne i doskonałe Czasem nawet lubię siebie. Naprawdę! Budowę mam, jaką mam, nie zmienię jej przecież, nie zrobię się nagle w klepsydrę :P ani nie wypcham biustonosza skarpetkami. Zdarza się, że narzekam: a to na za grube uda, a to na za tłusty brzuch. Ogólnie jest ok i bardzo w porządku.
Tylko, że czasem czuję się pomijana, a co za tym idzie: gorsza. No kurczę, przecież doskonale wiem, że gorsza nie jestem, ale oni wszyscy zaczynają mnie do tego przekonywać. Taka presja, rozumiecie... :S Jakby całe życie toczyło się obok i wszystko mnie omijało. Nic się nie dzieje.
Teraz, w tym wieku, wygląd fizyczny jest bardzo ważny, no. To jest presja otoczenia. W środku wszystko ze mną ok. -.-
Ale dzisiaj już trochę ochłonęłam, znowu mam ochotę na Grecję i pomyślałam sobie tak:
a) jadę tam nie po to, żeby się pokazywać i żeby wszyscy mnie podziwiali tylko, by coś zobaczyć, zwiedzić nowe miejsca, poznać nowych ludzi...
b) jak coś im będzie nie pasowało to będzie tylko i wyłącznie ich sprawa
c) nie ma co się wściekać, że wolno leci, bo to nic nie da, w tym momencie i - faktycznie - 73 to i tak lepiej niż 76
d) odchudzam się dla siebie a nie po to, aby coś komuś udowodnić - na pewno istnieje jakiś inny sposób na uświadomienie "niektórym", że się co do mnie mylili...
e) nie powinnam się przejmować innymi (z tym jest ciężko -.-)
Niestety, uważam, że to nie świat powinien się przyporządkować do mnie, tylko na odwrót: i, kurczę, strasznie ciężko jest znaleźć faceta, któremu podobałyby się obłe kształty, zwłaszcza takiego "młodocianego". Znalazłam kiedyś - ale teraz jemu już przeszło i bardzo, bardzo się zastanawiam, czy to nie przez to, że przytyłam. Mogłabym być te kilka kilo szczuplejsza, serio.
Asiulla witam w moich skromnych progach, bardzo miło, że wpadłaś I, tak... to, o czym napisałaś jest bardzo, bardzo ważne. Tylko... jak pisałam: gdy w siebie uwierzę, zaraz czuję się, jakby wszyscy chcieli mi udowodnić, że jestem nic nie warta, gorsza...
Alex przycisnęła, oj tak Ale już małymi kroczkami, powoli z niej wychodzę, więc chyba będzie dobrze
Kasikowa dziękuję zobaczymy, jak z tą akceptacją wyjdzie. :* ;*
Julcyk jeeeja, nie mów tak, bo mnie zawstydzasz a zdjęcie jest na 19 bodajże stronie. Wieszaków nie lubią, to prawda... zresztą, wieszakiem to ja w życiu nie chcę być O.O moje siostry mają znajomą anorektyczkę - mówią, że jest tak chuda, że z nosa jej okulary spadają a jak siedzi, to ma wgłębienie w biodrach i spodnie się jej zapadają, a ich kuzyni boją się nawet z nią jechać samochodem O.O
eeech... z chandry powoli, powoli wychodzę.
Rano biegałam. 15 minut zaledwie, bo pierwszy raz biegałam sama (doprawdy, że też sie zwlokłam z tego łóżka O.o) i jakoś mnie leń złapał, a mówię sobie, zmuszać się nie będę - to ma być przyjemność a nie męczarnia.
Aerob zaliczony. Ach, ta instruktorka jest cudowna *.* Jak wyszłam, akurat zaczął padać ciepły letni deszcz I szłam taka spełniona po tym aerobie w deszczu, w słońcu...
Zaraz zabieram sie za punkty c-e, a może nawet f, kto wie.
Jedzeniowo nienajgorzej:
2 morele
banan
melon
duży jogurt naturalny z otrębam
cappucino z mlekiem
soczek warzywny (500ml)
kalafior (1,5 talerzyka)
Dzisiaj doszła kartka od Byłego z Norwegii. <powstrzymuje się od komentarza>
:*
Witajcie
Ojej. Ojej, ojej.
<Ściska Asiullę, Alexa, Kasikową i Julcyka> Ojej, no. Aż mi głupio
Dziękuję Wam za odpowiedzi, wsparcie, słowa otuchy... przemyślałam sobie, to, co napisaliście no i tak, macie rację.
Moje "ja" jest tu i teraz, a nie za 18 kg. Zgadza się.
Hmm...
no, z tym poczuciem własnej wartości to różnie bywa. Staram się po prostu myśleć obiektywnie, a faktem jest, że do piękności nie należę. Mam przeciętną urodę i kilka(naście) kilogramów za dużo. Znam mnóstwo dziewczyn o wiele atrakcyjniejszych ode mnie. I nie ma sensu chyba okłamywać się, że im dorównuję, bo tak nie jest.
Mimo wszystko sama z siebie bardzo często bywam zadowolona: no bo żyję tutaj, cała i zdrowa, sprawna, mam wszystko, czego mi potrzeba. Pod tym względem moje ciało jest piękne i doskonałe Czasem nawet lubię siebie. Naprawdę! Budowę mam, jaką mam, nie zmienię jej przecież, nie zrobię się nagle w klepsydrę :P ani nie wypcham biustonosza skarpetkami. Zdarza się, że narzekam: a to na za grube uda, a to na za tłusty brzuch. Ogólnie jest ok i bardzo w porządku.
Tylko, że czasem czuję się pomijana, a co za tym idzie: gorsza. No kurczę, przecież doskonale wiem, że gorsza nie jestem, ale oni wszyscy zaczynają mnie do tego przekonywać. Taka presja, rozumiecie... :S Jakby całe życie toczyło się obok i wszystko mnie omijało. Nic się nie dzieje.
Teraz, w tym wieku, wygląd fizyczny jest bardzo ważny, no. To jest presja otoczenia. W środku wszystko ze mną ok. -.-
Ale dzisiaj już trochę ochłonęłam, znowu mam ochotę na Grecję i pomyślałam sobie tak:
a) jadę tam nie po to, żeby się pokazywać i żeby wszyscy mnie podziwiali tylko, by coś zobaczyć, zwiedzić nowe miejsca, poznać nowych ludzi...
b) jak coś im będzie nie pasowało to będzie tylko i wyłącznie ich sprawa
c) nie ma co się wściekać, że wolno leci, bo to nic nie da, w tym momencie i - faktycznie - 73 to i tak lepiej niż 76
d) odchudzam się dla siebie a nie po to, aby coś komuś udowodnić - na pewno istnieje jakiś inny sposób na uświadomienie "niektórym", że się co do mnie mylili...
e) nie powinnam się przejmować innymi (z tym jest ciężko -.-)
Niestety, uważam, że to nie świat powinien się przyporządkować do mnie, tylko na odwrót: i, kurczę, strasznie ciężko jest znaleźć faceta, któremu podobałyby się obłe kształty, zwłaszcza takiego "młodocianego". Znalazłam kiedyś - ale teraz jemu już przeszło i bardzo, bardzo się zastanawiam, czy to nie przez to, że przytyłam. Mogłabym być te kilka kilo szczuplejsza, serio.
Asiulla witam w moich skromnych progach, bardzo miło, że wpadłaś I, tak... to, o czym napisałaś jest bardzo, bardzo ważne. Tylko... jak pisałam: gdy w siebie uwierzę, zaraz czuję się, jakby wszyscy chcieli mi udowodnić, że jestem nic nie warta, gorsza...
Alex przycisnęła, oj tak Ale już małymi kroczkami, powoli z niej wychodzę, więc chyba będzie dobrze
Kasikowa dziękuję zobaczymy, jak z tą akceptacją wyjdzie. :* ;*
Julcyk jeeeja, nie mów tak, bo mnie zawstydzasz a zdjęcie jest na 19 bodajże stronie. Wieszaków nie lubią, to prawda... zresztą, wieszakiem to ja w życiu nie chcę być O.O moje siostry mają znajomą anorektyczkę - mówią, że jest tak chuda, że z nosa jej okulary spadają a jak siedzi, to ma wgłębienie w biodrach i spodnie się jej zapadają, a ich kuzyni boją się nawet z nią jechać samochodem O.O
eeech... z chandry powoli, powoli wychodzę.
Rano biegałam. 15 minut zaledwie, bo pierwszy raz biegałam sama (doprawdy, że też sie zwlokłam z tego łóżka O.o) i jakoś mnie leń złapał, a mówię sobie, zmuszać się nie będę - to ma być przyjemność a nie męczarnia.
Aerob zaliczony. Ach, ta instruktorka jest cudowna *.* Jak wyszłam, akurat zaczął padać ciepły letni deszcz I szłam taka spełniona po tym aerobie w deszczu, w słońcu...
Zaraz zabieram sie za punkty c-e, a może nawet f, kto wie.
Jedzeniowo nienajgorzej:
2 morele
banan
melon
duży jogurt naturalny z otrębam
cappucino z mlekiem
soczek warzywny (500ml)
kalafior (1,5 talerzyka)
Dzisiaj doszła kartka od Byłego z Norwegii. <powstrzymuje się od komentarza>
:*
Zakładki