jak tam?
na pewno dobrze Very Happy Very Happy Cool
Ymmm, no nie do końca.
Trochę zabalowałam i tak na przykład dzisiaj na śniadanie dostałam...ciasto Jasna choroba, tak to jest, jak się żywi u znajomych :S
Ale serio to jest w tym też moja wina: wczoraj były i herbatniki, i budyń czekoladowy, wszystko późnym wieczorem :S Także z chandry może wychodzę, ale razem z niej chyba z diety.

Trzeba się jakoś opanować i iść dalej. Na pewno się uda!
Dzisiaj jadłam więc dużo, ale w miarę możliwości zdrowo:
kromka ciemnego pieczywa z masłem, serem żóltym i ogórkiem konserwowym
bułka zbożowa z masłem
warzywa na patelnię
wafel ryżowy z "piątnicą"
chrupkie z w.w. smarowidłem
szklanka soku warzywnego

Tym razem to u mnie zabalujemy - za godzinę przychodzą kumpele. Nie mam jednak żadnych słodyczy, także liczę, że się opamiętam Prawdę mówiąc nie wiem, czy byłabym w stanie coś w siebie jeszcze wepchnąć . Czuję się jak balon, pewnie od tych węglowodanów. Jakiś czas temu wystarczyło, bym zjadła jedną porcję węglów, by bolał mnie brzuch do końca dnia :S Trzeba uważać.
W miarę ok jest z ruchem - pomijając fakt, że roweru nadal nie odzyskałam :/ W sumie mogłam się tego spodziewać -.- Wczoraj i dziś nie biegałam właśnie przez balowanie Byłam za to na aerobie, chociaż tak mi się nie chciało, jak nie wiem co. Przyszło oprócz mnie tylko 6 osób i... nie mogłam w to uwierzyć, ale - choć minimalnie - ta zołza zmieniła program Poprowadziła zajęcia ze stepem O, lał się pot ze mnie, o, lał.
Dzisiaj 3. dzień szóstki Weidera, brzuszki robię, skręty też. Spaceruję, na dodatek
Ech, powiem Wam, że już się nawet nie nastawiam, że schudnę do tej Grecji, zależy mi za to bardzo, żeby utrzymać te 73, żebym nie szamała tak dużo i żeby to się negatywnie na moich boczkach nie odbiło. Mierzę się codziennie i na razie cm stoją w miejscu - dobrze.
Chyba czuję się poza tym trochę zmęczona tym łażeniem na aerobik. Nie mogę doczekać się wyjazdu i odpoczynku
(O i właśnie się zorientowałam, czemu tak mnie bierze na jedzenie - zbliża się @, i to wielkimi krokami. )
Łojciec mówił, że w Grecji spokojnie schudnę, bo tam jest gorąco i w ogóle nie chce się jeść, a poza tym Południowcy się zdrowo odżywiają. Będzie sporo ruchu (mam nadzieję), aczego nie spalę, to wypocę. Jestem dobrej myśli I już nawet się nie gorączkuję tymi kilogramami. Co mi zależy? Jak będę traciła 2kg na miesiąc to do następnych wakacji zakończę przygodę z odchudzaniem a skoro w te wakacje i tak już nie dam rady, to po co się denerwować...?
Toteż nie rozpaczam, nie panikuję, nawet jeśli ostatnio jem, nazwijmy to łagodnie, "trochę za dużo". Jestem dobrej myśli, na pewno się uda, jeśli będę nad tym pracować a nie tylko siedzieć i gadać, prawda? ^^'
Trzymajcie się ;*