Hej Kochane... Czeka mnie jutro powazna rozmowa z T... I jestem zdecydowana wszystko zakonczyc... Co do Mariusza Dzwonil dzis z Anglii Dlugo rozmawialismy, opowiedzialam mu czego sie obawiam, co czuje i co mysle... I jest dobrze Nawet bardzo dobrze... hihiihi Tesknie za nim jak glupia... Az strach sie bac, co bedzie jak tu przyjedzie na wakacje...
Tym wieksza mam motywacje do diety, na mysl o tym facecie...
Jesi - ja mam tak samo... Nie wiedzialam o tym, ale tkwiac w tym ukladzie to zrozumialam... Wiec, nie jest to czas zmarnowany
Wyjazd Mariusza i ta cala sytuacja odrobinke mi przypomina perypetie Brzyduluni i Robala... Troszku... Ciekawe jak sie wszystko rozwinie...

Co do dietkowania, to nawet nie wiem ile kalorii zjadlam... Teraz bedzie chwila prawdy...

*II sniadanie
- jablko

* obiad
- pol fileta z mintaja zapieczonego z duza garscia warzyw (mieszanka chinska z biedronki) (oczywiscie bez tluszczyku )
- pol kubka mleka zsiadlego z utartym kawalkiem ogorka

* podwieczorek
- jablko

* kolacja
- kromka chleba razowego - zytniego (bez tluszczu- bo nie lubie) z salata, ogorkiem i kawaleczkiem wedzonej makreli

Chyba nie tak zle...

Obylo sie bez wazenia, mierzenia, tabletek na przeczyszczenie!! <jupi>
Ale bylo tez bez lustra... Stanelam przed nim... Fakt... Ale zamiast siebie pochwalic bezwiednie powiedzialam, ze wygladam fatalnie... Eh... To najtrudniejszy element mojej Lolowej rewolucji...

Ogolnie dzien udany....
Szczegolnie przez Mariuszka... :*

Pozdrawiam Was goraco Kochane :* :* :* Dzieki, ze jestescie :*