Dzisiaj zaczynam znowu!
Rano waga pokazała 88kg. Byłam chyba przygotowana na taki wynik, może nawet gorszy. Pomierzyłam się też i wyniki są takie: biust: 104; pod biustem: 86; talia: 88; biodra: 112; udo: 69; łydka: 44
Tej wagi to nawet nie czuję jakoś na ubraniach, bo obwody niewiele się zmieniły, ale czuję w nogach, ja zawsze miałam problemy z kolanami (podobno wrodzone), ale przez ostatni rok jakoś miałam spokój z nimi, zapomniałam w ogóle o nich, a teraz znowu mnie zaczęły boleć. Poza tym czuję mięśnie w łydkach i to mocno. Rano dzisiaj poszłam biegać i wytrzymałam ledwie ~300 metrów, bo łydki tak mnie zaczęły boleć i resztę trasy przeszłam. Oj czas najwyższy zrzucić ten balast. Jak pomyślę ile to jest 30kg i o ile lżej by mi było bez tego ciężaru... Brzuchol mi urósł taki, że to po prostu masakra, jak biegam to mi podskakuje i skóra się naciąga i to normalnie boli

A jeszcze dzisiaj oprócz biegania zrobiłam sobie pieszą wycieczkę. O 11 pojechałam pociągiem do niedalekiego miasta, połaziłam tam z pół godziny po sklepach (niewiele sklepów, a myślałam, że więcej czasu mi to zajmie) i okazało się, że do najbliższego pociągu powrotnego mam 1,5h i uznałam, że w tyle czasu to ja na piechotę zajdę do domu, więc poszłam. Autem się jedzie około 8km i pieszo pewnie podobnie, chociaż na początku idzie się dosyć krętą wąską ścieżką, to może przeszłam więcej, bo nie byłam pewna jak iść i ze dwa czy trzy razy wracałam kawałek :P Cała trasa jest tak w ogóle przez las i jest tam pięknie. Na pewno za kilka dni wybiorę się znowu, chociaż teraz stopy mi odpadają i czuję wszystkie mięśnie na nogach, rewelacyjny trening i jaki przyjemny.

Plan na teraz to najpierw trzy dni diety oczyszczającej tzn same ziółka, świeże soki i wywary z warzyw, a potem standardowe 1000-1200kcal, być może w postaci jakiejś gotowej diety.
Dzisiaj jeszcze zrobiłam sobie na całą dolną połowę ciała maskę z zielonej glinki i zmumifikowałam się folią.

Moim celem jest ciągle 60kg, ale w trzech etapach: 80kg, 70kg i 60kg. Terminów żadnych nie ustalam, jak wyjdzie, tak wyjdzie. Poza tym jeszcze rzuciłam palenie i tu będę szczęśliwa, jeżeli przez całe wakacje nie wezmę papierosa do ust. Wiem, że to się uda, jeżeli nie spotkam, żadnej znajomej osoby z papierosem, bo jak spotkam to się złamię, ale sama papierosów bym sobie nie kupiła.

Przepraszam, że do was znowu nie zajrzę i w ogóle rzadko pewnie tu będę zaglądać, ale jestem na wsi i dostęp do internetu mam tylko przez modem, a nie chcę rodziców zrujnować wysokimi rachunkami za telefon. Nawet teraz to piszę nie podłączona do internetu, ale zaraz się połączę i wyślę.

Pozdrawiam