Obudziłam się dzisiaj rano i doszłam do wniosku, że trzeba coś ze sobą zrobić. Wiosna idzie, a ja... Nie założę krótszej bluzki, bo brzuch mi widać... Zresztą zawsze było widać. Odkąd pamiętam, byłam puszystą dziewczynką. I ta dziewczynka rosła, dorastała - tylko zamiast rosnąć wzwyż, rosła wszerz... I tak dobiła do 87 kg w dniu dzisiejszym.
Wczoraj widziałam się z moim Mężczyzną. Jeszcze nigdy nie powiedział mi, że jestem za gruba. Wręcz przeciwnie - że podobają mu się kobiety, do których można się przytulić, a które nie przypominają wieszaka na ubrania. Jednak ja - mimo tej radości - postanowiłam zacząć walkę z kilogramami. Latka lecą, przyszłość się powoli układać zaczyna w głowie mojej i Mężczyzny, więc trzeba jakoś wyglądać .
Tak więc dzisiaj jest dzień pierwszy - i mam nadzieję - nie ostatni.
Proszę o wsparcie...