Gagaa, przeżywałam to sama i wiem, jak się czuje się Twoja Mama. Bardzo mocno Was obie ściskam.
Wersja do druku
Gagaa, przeżywałam to sama i wiem, jak się czuje się Twoja Mama. Bardzo mocno Was obie ściskam.
gagaa wszystkie teraz jestesmy z toba i twoja mama, sciskam cie mocno i wierze, ze bedzie dobrze.
przyszlam tylko na chwilke, bo zaraz musze zmykac. dzis znow nie cwiczylam, wszystko przez moje lenistwo. bylam tez w klubie, po 3 tygodniach mam 2.7kg mniej.
trzymaj sie slonko.
pozrowka.
Gaguś, na boginię, ja wcale nie napisałam, że lekceważysz wyniki mamy, przecież każdy widzi, jak bardzo poważnie to traktujesz i jak bardzo to przeżywasz. Jesteś niesamowicie związana z mamą, co zresztą zrozumiałe po takich przejściach. Ale słonko chodziło mi o to, że dopóki lekarz nie powie, że jest źle, jest dobrze. Tak macie obie myśleć :) Koniecznie dalej to ciągnąć, onkolog jak napisałaś, badania, na które on skieruje, ale dopóki nie będzie ostatecznych wyników, nie dopuszczać złych myśli. Będzie dobrze...
muminus...zle mnie zrozumialas...albo ja sie niekonkretnie wyrazilam.... mialam na mysli.. nie to ze je lekcewaze albo ze ty mi tak radzisz.... chialam powiedziec...cholera.. nie wiem co chcialam powiedziec... chyba to ze staram sie jak moge nie wpadac w poploch ani nie "zapominac" ze taki a nie inny wynik jej wyszedl w tej mamografi..ale tez nie panikowac..skoro poki co nie ma na czym tej paniki " oprzec "
chialam tymi slowami "ustalic" co mam robic i jak do tego podchodzic...
naprawde nie odebralam twoich slow w taki sposob!!!!!
imperfect !!! gratuluje ( powtornie bo bylam u ciebie i widzialam i juz raz gratulowalam!!!!!!)
gratuluje serdecznie...
ja dzis z racji wizyty w przychodni... sie zwazylam... ne wytrzymalam.. wy wszystkie tak w dol idziecie...albo w obwodach albo w kilosach.... echh :twisted: :twisted: wynik minusowy i w "dobrym tempie" na te moje 89 zamierzone na 9 sierpnia... powinnam osiagnac!!!
wypowiedzialam sie dzis w kwesti "rezimu dietkowego" tu na naszym forum... i nie moga mnie opuscic mysli z tym zwiazane...
czy wy dziewczyny po kilku tygodniach diety.... ba niektore po miesiacach !! ( j na ten przyklad)odbieracie koniecznosc ograniczania jedzenia ( czy tez kalorii -choc jakby to nie zanawac to to samo) jako rezim :?: :?: :!: :!:
ja zaczynajac diete..malo myslalam o tym czego "nie wolno"... raczej w druga strone myslalam o tym co dozwolone ..o tym zeby to w piec posilkow rozlozyc i zeby nie podjadac( obojetnie czy dobrych czy zlych rzeczy) miedzy tymi posilkami..
fakt zalozylam z gory ze bez pieczywa..bez smazenia.. bez slodkosci....ale nie traktowalam tego jako jakis zakaz... jako zabronione... po prostu... "zapomnialam" o takim jedzeniu
koncetrowalam sie na tym zeby zmiescic sie w 1000 a nie na tym zeby zajadac smakolyki
a samo zmieszczenie sie w tysiacu bylo tak pracochlonne ( te kalkulacje co ma mniej kalorii co ma mniej tluszczu... ile czego moge sobie zjesc), ze nie pomyslalam o tych "zakazanych" potrawach
teraz czasem mysle....ale to chyba ta " czasoprzestrzen" te lata swietlne ktore mnie dziela od okresu palaszowania tabliczek czekolady.... a nie chec... przypominam sobie po prostu tak od czasu do czasu... jak "to robilam"
odnosnie tej forumowej wypowiedzi... zalozylam od razu ze 1000 nie bawilam sie w stopniowe ograniczanie bo wiem... ze jakbym chciala stopniowo... to bym nie doszla do -20 kilo...
zreszta nie sadzilam ze dojde i w tym wypadku nie sa to "lata swietlne"( znow relatywizm...hahahah) ale mgnienie ..od czasu jak zaczynalam
generalnie.. staram sie nie uzywac slow zakaz..przymus.....ale koniecznosc czy kwestia wyboru... bo w koncu kto? czy co? zakazuje mi siegniecia po "hity"... leza w koncu u mamy na stole... ledwo co przez nia otwarte... moge przeciez wstac.. isc...i wziasc sobie dwa...nikt mi nie zabroni...
... a jednak tego nie zrobie....
podobnie jest z innymi rzeczami.. kalkuluje ze co z tego ze moge... jak mi to "mozenie" nic nie da.... humoru nie poprawi wyniku na wadze ( nie zdradze jaki..he he heh) tym bardziej
nie sciska mnie na mysl o pieczonej kielbasce...ani na mysl o smalczyku z cebulka... ani na mysl o deserze lodowym z polewa i bita smietana....
z rzeczy ktorych od wiekow nie jadlam... na urodziny wybralam sobie pizze ( jeden trojkat i tylko jak bedzie na miejscu moj brat- bo wiem ze zje reszte).. ale to mi sie jeszcze moze zmienic.. bo a noz .. tuz przed tym malym moim swietem.. wpadne na pomysl zeby kupic cholernie jak dla mnie droga rybe... i ja super smacznie i dietetycznie przyzadzic!!!!.. bo co tam pizza ( wlasnie na to wpadlam ) moge ja sobie zawsze kupic i w bilans dietetyczny wliczyc...a taaaka ryba... co mnie na nia na codzien nie stac...to jest COS!!!( i moge zjesc kawalek wiecej)
reasumujac przydlugi wywod...
.. nie traktuje swojej siety jak skazanie... jak zakaz .. czy rezim...
..raczej jak mily dosc latwy i "lekki" sposob na trwala odmiane samej siebie ( fizycznie) i swojego zycia.. poprawe komforu zycia !!! bo jak zaspie to nie mysle juz o taxowce ale wiem ze moge spokojnie sobie "dobiec" do autobusika i nie wpadne do srodka jako przedzawalowiec , nie mysle tez jak tu sie ubrac zeby nie bylo widac jaka jestem gruba.. teraz mysle o tym jak sie ubrac.. zeby bylo widac jak fajnie sobie schudlam :wink:
... nawet nie mysle o tym po co siegne jak "zakoncze" diete.. bo po pierwsze szybko jej nie zakoncze..a po drugie... zawsze bede musiala uwazac na to co i ile i jak jem!!! bo nie zamierzam wrcac do rozmiaru 52... czy 54 !!!!!!!
to tyle gausinych rozwazan na dzis :D zycze wszystkim wam kochne dziewczyny.. spokojnej nocy i cudnego piatku
Witaj Gagaa!
Jest już strasznie poźno i za chwilę lecę spac (moj mąż znowu mnie rano nie będzie mógł dobudzić, apo południu powie że przegał wieczorne przytulanki z forum :lol: ) Jutro mu to wynagrodze ;))
Zaznacza tylko że czytałam i w wielu kwestiach się z Tobą zgadzam :)
Trzyamam również kciuki za wizyte u onkologa i kolejne badania - żeby było lepiej niż na to może wyglądać.
Buziaki
Gagaa, ja tylko chciałam tak do końca wyjaśnić, żebyś nie pomyślała, że moominek to takie niewrażliwe stworzenie ;)
Mam w domu grube i wspaniałe tomiszcze "Nasze ciała, nasze życie", w którym sporo rozdziałów jest poświęconych problemom zdrowotnym kobiet - jakie choroby mogą się przyplątać, jak je diagnozować, badać, czego żądać od lekarzy etc. Przy badaniach mammograficznych pisało, że nie są do końca wiarygodne, że w pewnym procencie przypadków mogą dawać wyniki fałszywie negatywne bądź pozytywne, że nawet użycie dezodorantów, perfum, pudru nie jest wskazane, ponieważ cząsteczki tych kosmetyków mogą być odczytane przez mammograf jako zmiany w piersiach - zwapnienia. Dlatego głowa do góry, na razie "coś" po prostu wykryto, a to nie musi oznaczać nic złego - mama mojej koleżanki od kilkunastu lat ma guzki w piersi, nie usuwa ich, jedynie jest pod stałą kontrolą onkologa, moja ciocia też miała zmianę, okazała się zwykłym włókniakiem - jest cała masa "zwykłych przypadków" przed tym najgorszym...
Co do naszej dyskusji, która rozpętała się na wątku belli (a i u margolki widziałam podobne tematy), każda z nas pisze z własnego punktu widzenia. Ja kiedyś pochłaniałam masy jedzenia, głównie słodycze - czekolada, wafelki, ciastka, ale i zwykłe potrawy też, dlatego przez pierwszy okres diety bardzo uważałam na to, co jem, bałam się, żeby sięgnięcie po kawałek czekolady nie skończyło się zjedzeniem całej tabliczki (wcześniej potrafiłam pochłonąć olbrzymie opakowania). Ale w tym momencie, choć nadal się boję i najczęściej wolę nie ryzykować, jestem w stanie zjeść kawałek czekolady, plasterek ciasta, kawałek pizzy etc. bez konieczności odmawiania sobie dalszych porcji. Nie można tego nazwać silną wolą, ja nie rezygnuję przecież z kolejnego kawałka, po prostu nie mam ochoty na więcej, zadawalam się małą porcją i dlatego czasami pozwalam sobie na zjedzenie tych niedietetycznych potraw. Podkreślam, że czasami, rzadko, ale jednak, ponieważ dieta jest dla mnie nowym stylem odchudzania, a ja nie zrezygnuję z pewnych potraw nigdy :) Na szczęście na większość bomb kalorycznych nie mam ochoty - ani bita śmietana, ani chałwa, chipsy, golonka, skórka od kurczaka etc. Zamiast niektórych kalorycznych potraw robię ich dietetyczne wersje i bardzo mi smakują; i właśnie dlatego nie muszę sporządzać żadnych list zakazanych produktów - w tym odchudzaniu nie zawiodłam się jeszcze na sobie, mogę więc sobie pozwolić na większy kredyt zaufania :D
Życzę miłego, słonecznego mimo jesiennej pogody, a przede wszystkim spokojnego piątku :)
Gagguś zobaczysz,że wszystko będzie ok...wiem jednak,że i tak będziesz się martwić to naturalne...wiem cos o tym...póki co wspieraj mamę niech teraz stara się nie myślec o tym za wiele...najpierw wizyta u lekarza..potem badanie...i oby wszystko ułożyło się jak najlepiej...
zobacz jak ślicznie trzymasz dietkę ....gratuluję...
cmokasy
witam w piatkowe popoludnie....dla niektorych to juz weekend dla mnie jeszcze nie :( jutro do pracki...
z mamutkiem si eumowilam ze dopoki nie bedziemy u lekarza to stosujemy metode " nic sie nie dzieje" wmuszam w nia wieczorami herbatke z melisy * 2 kubki...i zakazuje popoludniwej kawki...( zeby zasnac spokojnie mogla). az do minimum poniedzialku... tak tak.. udalo mi sie na poniedzialek umowic sie z ponoc bardzo dobrym specjalista
mama juz lekko uspokojona ze nie musi czekac do wrzesnia i ze szybciutko sie wszystko pozalatwia... tak wiec... gleboki oddech poki co moge wziasc..
dzieki i muminus ze chcialo ci sie to tomiszcze wielkie i madre wytargac z biblioteczki..serdecznie cie za to musze usciskac!!!!!!!
zreszta wsztystkim wam bardzo dziekuje.... najbardziej boawiam sie u siebie takiej "pierwszej paniki"... teraz mam juz wszystko poukladane .. zaplanowane i bede zgodnie z planem dzialac..
ide poczytac wasze atki,,.. a swoj wpis jak zwykle wieczorkiem "uskutecznie"
echh ja dzis 1190 plus 30 minut cwiczen... nowych tych z watku szakalki jeszcze nie probowalam...ale moze juz jutro.... ide spac.. jeszcze jutro pracka