Mam dziś Dzień Dobrych Wiadomości, buzia mi się już od rana śmieje
1. Jak wstałam, czekał na mnie mail od naszej nauczycielki tańca brzucha, omawiający szczegóły mojego kostiumu na... 1 kwietnia. I to był dla mnie szok, bo 1. kwietnia tańczymy na dużej, corocznej imprezie. A ja przez cały czas byłam pewna, że moje "zaczynanie w kwietniu" oznacza pierwszy występ 21-go, na imprezie o znacznie mniejszej skali. O tej 1-go nawet nie marzyłam, tzn. sądziłam, że będe na niej pomagać rozkładać krzesła lub robić inne tego typu prace porządkowe. Zatańczę na niej w jednym tańcu, bo drugiego dopiero się uczę.
2. Na sekretarce wiadomość od szefowej, gdybym wstała wcześniej, to mogłam dziś pracować, no ale wiadomość przespałam. W każdym razie szefowa wspomniała, że chyba już w tym tygodniu zwalnia Tristin (ona jednak nie jest Tristanem), co dla mnie oznacza więcej godzin. Tristin mi bardzo szkoda, bo jest dla mnie zawsze miła a poza tym jest matką samotnie wychowującą 10-letnią córeczkę-karła. Ale faktem jest, że pracę sobie olewa. Jak pierwszy raz pokazywała mi, co robić, to radziła, żebym sobie przyniosła książkę, bo często nie ma tam co robić. A co robić to jest zawsze. Oczywiście nigdy tego o książce nie powtórzyłam szefowej, jak również tego, że Tristin szefową skrytykowała przed klientką. Staram się zachować neutralność. Ale szefowa zapewnia mnie, że to nie przeze mnie Tristin zwalnia, że gdyby nie ja to szukałaby kogoś innego, bo Tristin jest niemiła dla klientów, tzn. nie zwraca na nich uwagi, nie mówi hello jak ktoś wchodzi, a jakiś czas temu ktoś wyniósł duży płaszcz skórzany za $400, a to nie jest rzecz, którą da się wynieść w kieszeni, osoba będąca tego dnia w pracy musiała zupełnie nie patrzeć, jeśli tego nie zauważyła (chamstwo ludzi, którzy kradną z małego, prywatnego sklepiku, to w ogóle osobny temat, bo o ile rozumiem stronę ideologiczną kradnięcia w korporacjach, dużych sieciach, to tego nie). Tak jak powiedziałam, ja się od tego trzymam z daleka, zresztą nie mam innego wyjścia, bo jak kiedyś zapytałam szefową, czy moje przychodzenie co drugi dzień jest w porządku w stosunku do Tristin, która do tej pory przychodziła codziennie, to się dowiedziałam, że to decyzja szefowej i ja się nie powinnam czuć winna. Tyle mogę zrobić, że jak Tristin faktycznie będzie zwalniana, to poproszę szefową, by nie odsyłała jej z bardzo negatywną opinią. Tak czy owak, pomijając moje etyczno-moralne dylematy, więcej godzin na pewno jest mi potrzebnych i skoto i tak ktoś inny niż Tristin by je dostał, to cieszę się, że to ja będę.
3. Od kilku dni, gdy jem 1700 kcal, moje jelitka pracują naprawdę ładnie. Kibelkowe problemy, które do pewnego stopnia miałam przez całą dietę (nigdy jakieś drastyczne, ale dzień bez kibelka się zdarzał, i owszem), zupełnie znikły, czuję, że organizm dostaje tyle paliwka, ile potrzebuje i ... w ciągu ostatnich dwóch dni zleciało mi kolejne 0,4-0,5 kg!!! (na tickerku zmienię o 0,4) Wskazuje to zarówno stara waga, jak i nowa, która dziś nadeszła. W związku z tym tak sobie myślę, że jeśli tendencja będzie się utrzymywać i jeszcze przed poniedziałkiem zejdę do 65,5, to wtedy, nie czekając do poniedziałku, podwyższę limit do 1800 kcal (jeśli nie, to podwyższę w poniedziałek)
4. % tłuszczu (według nowej wagi) : 24,7 %
12 stycznia, gdy miałam mierzony w fitness klubie, było to 26,9%, czyli jest spadek o ponad 2% Oznacza to, że (uwaga, będzie matematyka):
12 stycznia miałam 18 kg tłuszczu (26,9% z 67 kg, które wtedy ważyłam)
teraz mam 16,25 kg tłuszczu (24,7% z obecnych 65,8 kg)
=zgubiłam 1,75 kg tłuszczu
w tym czasie schudłam o 1,2 kg
wniosek: przybyło mi ponad pół kilo mięśni
% wody: 51,8 %, to chyba OK?
Ściskam Was i pędzę szykować się na tańce
Zakładki